Wściekły McGarden plątał się między przechodzącymi obok niego policjantami, którzy sprawdzali każdy zakamarek jego rezydencji w poszukiwaniu broni. Wiedział, że ją znajdą. Przecież była to pamiątka po czasach wojny. Jednak był całkowicie przekonany, że Levy nie miała nawet sposobności, by mu ją zabrać a później podrzucić. Jego kochana córeczka była łagodną i spokojną dziewczyną, choć z pozorów wydawało się, że kryje się w niej nieujarzmiona bestia.
Kiedy przeszedł obok pokoju córki, zauważył, że nieznany mu mężczyzna, ubrany w elegancki garnitur, wyjątkowo dokładnie przeszukuje to pomieszczenie, jakby był pewien, iż znajdzie jakiś dowód. Niedoczekanie, pomyślał yakuza. Lecz odnosił wrażenie, że pewność tego mężczyzny jest zbyt duża jak na pierwsze przeszukanie. Wyglądało to tak, jakby rozrzucając za siebie ubrania dziewczyny, wiedział, że znajdzie na samym dnie bardzo dobrze schowaną broń. Dlatego został. Musiał do końca uczestniczyć w przetrząsaniu tego miejsca. Pragnął zobaczyć na własne oczy porażkę tego rządowego psa, który zachowywał się jak pan i władca wszystkiego.
McGarden nie próbował nawet zmywać ze swojej twarzy tego uśmieszku pełnego drwiny wobec tajemniczego „poszukiwacza” – jak go zdążył nazwać. Śmiał się z człowieka, który zagroził jego rodzinie. Od początku nie wierzył w imię Ur, czy tej młodej Dragneel. Były to tylko głupie dziewczyny, które stały się pionkami w całej grze… A przynajmniej tak mu się zdawało, gdyż rzeczywistość była inna. Kto był pionkiem, a kto rozgrywającym? Cała walka toczyła się nieustannie, próbując ustalić zwycięzcę w tej zabawie z przeznaczeniem.
Macbet czuł na sobie wzrok właściciela. Mógł bez żadnych problemów odgadnąć jego myśli, choć w żaden sposób nie dotykały go. Nauczył się już dawno traktować ludzi z dystansem, więc takie próby ośmieszenia go, były jedynie nędzną zagrywką ze strony pozornie inteligentnego człowieka.
W pewnym momencie poczuł coś twardego. Dumny z siebie przyspieszył przekopywanie ubrań, aż dotarł na sam spód. Złowrogo uśmiechnął się, z trudem powstrzymując się od szyderczego śmiechu. Czekał na ujrzenie miny McGardena, który tak bardzo wierzył w niewinność swojego dziecka.
– Znalazłem! – krzyknął do ekipy, wkładając znaleziony pistolet do plastikowego pudełka na dowód.
***
Próbując wydobyć od oskarżonej jakieś odpowiedzi, na okrągło zadawała jej niepokojące pytania, korzystając z okazji, kiedy jeszcze adwokat nie zdołał dotrzeć na miejsce. I choć starała się ostro traktować młodą dziewczynę, nie potrafiła wyciągnąć od niej niczego. Levy McGarden jedynie zaprzeczała, że ma jakikolwiek udział w zbrodni, choć z drugiej strony Ur wcale to nie dziwiło. Córka yakuzy po prostu nie chciała iść do więzienia, a dowodów na jej winę nadal nie było. Wierzyła w intuicję i umiejętności Lucy, lecz powoli zaczęła wątpić w to, że policjanci cokolwiek znajdą.
Nagle w pokoju przesłuchań zabrzmiał dźwięk telefonu komórkowego. Ur, jak poparzona, rzuciła się na niego, natychmiast odbierając.
– Słucham! – powiedziała, nie mogąc doczekać się, co może mieć do powiedzenia Macbet.
– Znaleźliśmy w pokoju tej dziewczyny broń. Model pasuje do tego, którym zabito Mesta – wyjaśnił jej natychmiast tymczasowy wspólnik.
Tak!, krzyknęła w myślach. Nie mogła uwierzyć, że tak szybko udało im się wszystko ustalić. Brakowało jedynie dopasować odciski palców z broni do należących do dziewczyny i sprawa mogła być uznana za zakończoną. Ur dziękowała bogu za możliwość spotkania takiej osoby, jak Lucy. Podziwiała jej talent i nadzwyczajne umiejętności. Pragnęła w przyszłości widzieć ją na komisariacie jako najlepszego śledczego w historii, choć ze statusem społecznym, jaki posiadała, mogła liczyć na większe zaszczyty niż tylko to.
– Dzięki! Do zobaczenia na komisariacie! – rzuciła tylko, rozłączając się. – No to panienko McGarden, znaleźliśmy w twoim pokoju broń. Co na to powiesz? – zwróciła się do Levy.
– To nie moje! – zaprzeczyła natychmiast uczennica.
– Wiemy, bo należy do twojego ojca, ale ja bardziej chciałabym wiedzieć, dlaczego nie odłożyłaś jej na miejsce po zabójstwie pana Grydera?
– Ja go nie zabiłam! – krzyknęła, uderzając pięściami o blat. – Jestem niewinna. Proszę na mnie spojrzeć – wskazała na siebie – czy ja wyglądam na mordercę.
Ur wzięła do ręki teczkę ze zdjęciami z miejsca zbrodni, po czym rozsypała fotografie na stół, by dziewczyna mogła im się dobrze przyjrzeć.
– Świadkowie widzieli, jak uciekasz z miejsca zbrodni – powiedziała Milkovich. – Masz coś na swoją obronę?
Nie odpowiedziała natychmiast. Levy czuła, że każde jej słowo jest rejestrowane, więc musiała uważać, co mówi. Mogła czekać na adwokat, lecz podświadomość podpowiadała jej, że niewiele by na tym zyskała. Wolała sama doprowadzić do swojego zwolnienia, nie narażając jeszcze bardziej dobrego imienia ojca.
– Tak, znalazłam ciało, ale wystraszyłam się i uciekłam – wyjaśniała McGarden.
– Dlaczego?
– Widok krwi nie jest niczym przyjemnym, a ja coś sobie przypomniałam – mówiła dalej.
– Zapytałaś mnie, czy wyglądasz na mordercę, a ja ci odpowiem, że tak – odparła Ur, ku zaskoczeniu przesłuchiwanej. – Nie ma tego w aktach, najpewniej większość osób o tym „zapomniała” – Zagestykulowała, wyjaśniając tym samym sposób, w jaki niektórzy stracili pamięć o tamtych wydarzeniach. – Jednak ja prowadziłam tamto śledztwo.
– O czym pani mówi? – przerwała Levy.
– Pamiętam, jak tamtego pamiętnego dnia zabiłaś chłopca – ciągnęła dalej policjantka. – Robiłam wtedy zdjęcia, spisywałam zeznania i czułam ból matki po stracie swojego dziecka. A twój ojciec wszystko zatuszował. Nawet wynajął psychologia, by zamknął w twojej podświadomości to, co zrobiłaś.
– Co zrobiłam? – szepnęła.
– Zabiłaś Gajeela Redfoxa.
Levy zamarła, słysząc imię swojego narzeczonego. Przecież on żył, więc jak mogła go zabić?
Głowa pękała jej w szwanki, a nieznane głosy wrzeszczały w umyśle, jakby próbowały się z niego wydostać. Pojedyncze obrazy otaczały jej wspomnienia z dzieciństwa, docierając do kolejnych lat. Spoiwa zacieśniały się, a ona marzyła tylko, by znowu zapomnieć.
Uniosła wzrok i spojrzała na policjantkę, która patrzyła na nią chłodnymi oczyma, jakby obwiniała ją za wszystko, co wydarzyło się, gdy była jeszcze dzieckiem.
– Przecież ja nie chciałam – usprawiedliwiała się.
Ur zebrała wszystkie dokumenty, po czym zamknęła je w teczce i wstała. Podeszła do drzwi i otworzyła je, szepcząc coś policjantowi, który stał na zewnątrz.
– Na dzisiaj kończymy – powiedziała tylko, zostawiając McGarden w rękach podwładnego.
Lector wszedł do pokoju przesłuchań. Podszedł do oskarżonej i skuł jej ręce. Wyraźnie dumny z siebie szarpnął dziewczyną, po czym wyprowadził ją w kierunku aresztu.
Ur przyglądała się wszystkiemu w cierpliwości. Kiedy już dwójka ludzi wsiadła do windy, podeszła pod drzwi prowadzącej do salki, która znajdowała się za lustrem weneckim i zapukała. Z wnętrza pomieszczenia wyłoniła się sylwetka zdruzgotanej Lucy. Przygnębiona wymusiła na sobie uśmiech, próbując ukryć uczucia, które towarzyszyły jej przy aresztowaniu przyjaciółki.
– Nie martw się – szepnęła Milkovich. – To nie jest twoja wina.
– Wiem, ale mam wrażenie, że znowu straciłam kogoś bliskiego – odpowiedziała Dragneel.
– Możesz się tak czuć, ale jedyną, która zawiniła, jest Levy.
Kobieta kiwnęła głową, po czym położyła dłoń na ramieniu uczennicy, pragnąc jakiś w sposób zadeklarować jej wsparcie. Lucy była wdzięczna za troskę, choć wiedziała, że takie gesty nic nie wniosą. Nadal była przygnębiona, a jedyną rzeczą, która mogła w tej chwili ją uratować, to zakończenie sprawy.
Pożegnały się i ruszyły w swoje strony.
Lucy skierowała się na windę, mając ogromną nadzieję, że na parkingu czeka na nią Natsu. Śmiała się, że jeszcze jakiś czas temu miało miejsce podobne wydarzenie, tylko wtedy miała ona na sobie piękny strój więzienny. Tym razem na szczęście nie musiała się martwić o takie detale, ale nadal przyciągała niepotrzebną uwagę.
Kiedy w końcu dotarła na parter, usłyszała, że ktoś ją woła. Zaskoczona rozejrzała się dookoła, lecz dopiero po kilku sekundach znalazła w tłumie ludzi Macbeta, który jej szukał.
– Dziękuję bardzo za pomoc w sprawie – powiedział zaraz po tym jak się przywitał.
– Nie ma problemu – odpowiedziała obojętnie Dragneel.
– Ależ oczywiście, że jest. Musiałaś wydać swoją przyjaciółkę, a to godne pochwały! – wyjaśnił mężczyzna.
– Może i pan rację, ale jakby na to nie patrzeć, zdradziłam swoją przyjaciółkę. – Dałej obstawiała na swoim.
– Ja nie zmienię twojej decyzji – odparł, wzruszając ramionami.
Miał rację i Lucy doskonale rozumiała. Kiedy odprowadzała go wzrokiem, zastanawiała się, co by było, gdyby znała go dłużej. Czy wtedy dałby jej się jeszcze pobawić? Widziała, że gdzieś w głębi ten człowiek chowa swoje tajemnice, starając się zachować pewne pozory. Jednak nie był on świadomy, że w tej grze bierze udział również kto inny.
Uśmiechnęła się na sekundę, po czym ponownie cała radość ulotniła się. Zastąpiona smutkiem i poczuciem winy odebrała dziewczynie trzeźwe myślenie. Choć bardzo chciała, nie potrafiła znowu zapomnieć o Levy i o tym, jak ją potraktowała.
Niespodziewanie poczuła, że uderza się o czyjeś ciało. Podniosła głowę i spojrzała na chłopaka, który stał dokładnie przed nią. Zaskoczona tym, że był to Natsu, odsunęła się o krok, po czym zapytała:
– Co tu robisz?
Wtedy dopiero przypomniała sobie, że przecież miał po nią przyjechać. Zaśmiała się głupio, nie pojmując swojej bezmyślności.
– Zabieram cię na wycieczkę! – oświadczył niespodziewanie chłopak.
– Co? – odparła
Miała złe przeczucia. Złowieszczy uśmiech nie schodził z twarzy Dragneela, a dziwnie iskrzące się oczy zwiastowały nadchodzącą burzę, która mogła się nie spodobać Lucy. Nagle zrozumiała, że „ukochany” stoi wyjątkowo blisko niej. Zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, przerzucił ją przez ramię, zaczynając nieść w kierunku auta.
– Ratunku! – krzyknęła, szarpiąc się z silnym mężem.
– Tak, tak. Już książę na białym koniu leci cię ratować – zażartował, klepiąc dziewczynę drugą ręką po pośladku.
– Zboczeniec! Zapuszkujcie go! – Jednak mimo jej usilnych błagań, nawet jedna osoba nie zareagowała, by przyjść z pomocą.
Westchnęła, milknąc. Wiedziała, że wrzaski nic już nie dadzą, więc postanowiła chronić gardło przed jesiennym wiatrem i dać się zawieść w nieznane miejsce.
***
Ciche pukanie obudziło śpiącego przy biurku dyrektora szkoły nr 1.Wnerwiony, że po raz kolejny przerwano mu wymarzony odpoczynek, przeciągnął się, po czym postanowił przyjąć tajemniczego gościa i spławić go jak najszybciej się tylko da.
– Proszę – powiedział od niechcenia.
Drzwi gabinetu otworzyły się, a w ich progu stanął nauczyciel wychowania fizycznego, Gildarts. Makarov natychmiast zrozumiał, że nie przyszedł on w zwyczajnej sprawie. Ponura mina i wyraźnie popsuty humor świadczyły o tym, że nic dobrego nie działo się w szkole, a wręcz przeciwnie.
– Słyszał dyrektor? – zapytał nauczyciel, siadając na fotelu. – Aresztowano Levy McGarden pod zarzutem morderstwa Mesta Grydera.
Źrenice Dreyara rozszerzyły się. Uderzył silnie pięścią o biurko, nie potrafiąc pojąć, jak mogło dojść do takiego stanu. Uwierzyłby we wszystkie inne możliwości, ale nie w tak okrutne oszustwo.
– Kto ją wrobił? – Mężczyzna przeszedł od razu do konkretów.
– Podobno to Lucy zeznawała przeciwko niej – wyjaśnił Clive.
– To niemożliwe!
– A jednak. – Gildarts wzruszył ramionami. – Mówiłem ci na samym początku, żebyś od razu dołączył dzieciaki do Fairy Tail, a ty nie. „Młode to, głupie i odpowiedzialne. Nawet boją się widoku krwi” – mówiłeś mi wtedy i widzisz do czego doszło.
– Nadal uważam, że Fairy Tail to zbyt poważne przedsięwzięcie dla tych dzieciaków. – Dziadek usilnie trwał przy swoim.
– Zamknij się! – wrzasnął Clive. – Nie widzisz, staruchu? Twój własny syn postanowił bawić się w boga, bo nie chciałeś mu zaufać, wnuk natomiast chce zabić własnego ojca, Natsu trzyma nie potrafi odłączyć się od przeszłości, Levy jest w więzieniu, Erza wyjeżdża, Gray poszukuje prawdy, Lisanna znikła, Mirajene jej szuka, moja córka chce pomóc Laxusowi, a o Lucy nawet nie wspomnę.
– Dlaczego? – wtrącił Makarov.
– Ona jest geniuszem – rzekł, nie potrafiąc powstrzymać drżenia rąk. – Czy jest tego świadoma, czy nie, niedługo zrozumie.
– Pytanie tylko, jak wykorzysta ten geniusz…
– Dlaczego trzeba jej powiedzieć o Fairy Tail! – mówił, dalej uważając swoją decyzję za najlepszą.
– Już jeden człowiek zginął za naszą sprawę – powiedział Dreyar. – Nie pozwolę, by ktokolwiek jeszcze podniósł taką śmierć przez pomyłkę.
Wnet rozległ się trzask. Makarov spojrzał przed siebie, zauważając, że przyjaciel zdążył już wyjść. Choć rozumiał jego obawy, nie mógł zgodzić się na to, by narazić dzieci na niebezpieczeństwo.
Jednak dyrektor w tamtym momencie nie rozumiał, jak złą decyzję podjął. Gdyby wtedy odpowiedział inaczej, może nieunikniona przyszłość zmieniłaby się, lecz tego nie uczynił. Skazał siebie i innych na jeszcze większy ból, jak na ironię, pragnąc, by w końcu wszyscy zaznali szczęścia.
***
Złapali sprawcę… Oznaczało to tylko jedną rzecz. Mogli bez żadnych problemów wyjechać rodziną z Fior. Choć sama Erza wolała, by śledztwo trwało jeszcze dłużej, nieuniknionym było, że kiedyś złapią sprawcę i tym samym dadzą Knightwalkerom pozwolenie na przeprowadzkę.
Błądząc wieczorem po magnolijskim parku, kopała bezsensownie leżący na ziemi kamień, układając w głowie plan pożegnania się z przyjaciółmi. Chciała im oświadczyć wprost, że wyjeżdża, lecz nawet w głowie niezbyt dobrze przychodziło jej takie wyznanie, więc próbowała szukać jakiś skutecznych alternatyw. Jednak czas mijał, a ona nie potrafiła znaleźć choćby jednego pomysłu, który zagwarantowałby jej jakieś normalne pożegnanie.
– Dlaczego to takie trudne? – zapytała, rozczochrując szkarłatne włosy.
W tym momencie poczuła jakby wibracje w kieszeni. Zaskoczona sięgnęła do niej i wyjęła z wnętrza dzwoniący telefon. Nie rozpoznając numeru, który wyświetlał się na ekranie, pomyślała, że może być to operator z jakąś nową ofertą dla niej.
– Słucham? – odebrała, chcąc zaraz spławić nachalnych pracowników sieci telefonicznej. Lecz ku jej zaskoczeniu nie była to osoba, której się spodziewała.
– Czy Levy McGarden została aresztowana? – spytał głos z telefonu.
– Tak – odpowiedziała wątpliwie. Już chciała coś dodać, gdy nagle rozmówca rozłączył się, pozostawiając ją w ogromnym zdziwieniu.
***
Rozłączył się i rzucił komórką o łóżko. Urządzenie podskoczyło wysoko, po czym wylądowało głośno na podłodze, dając właścicielowi znak, że już mu nie posłuży. Jednak dla La Pradleya nie miało to najmniejszego znaczenia. Duma rozpierała go w całości. Nie sądził, że gra, którą zacznie prowadzić z Lucy stanie się taka ekscytująca. Nie mógł przewidzieć, co ta dziewczyna planuje, lecz czuł, że go nie zawiedzie. Była jego zabawką; najlepszą, jaką kiedykolwiek posiadał. Nawet jej matka nie dała mu tyle rozrywki, co ta z pozoru prosta uczennica.
– Jesteś wspaniała! – rzekł, rozkładając się wygodnie na fotelu.
Leżące wokół nagie ciała ludzi nie zdawały się w żaden sposób wpływać na mężczyznę, który jeszcze chwilę temu nie wahał się zabić trójkę sługusów. Uważając ich za bezużyteczne ścierwa, kilkoma ruchami rąk sprawił, iż padli jak muchy na ręcznie szyty dywan z Varii. Skromny wygląd pokoju potęgował scenerię iście z horroru, podkreślając szaleństwo człowieka, który stał za wszystkim. Bez duszy, bez jakichkolwiek skrupułów czuł, że jedynie Lucy da mu to, czego od dawna brakowało – niebezpiecznej gry bez jakichkolwiek zahamowań.
– Lucy… – palcami okręcił kieliszek z nalaną do jego wnętrza krwią zabitych – niby bezwzględna morderczyni. Prawda? – skierował pytanie do jednego z nieżyjących.
Ryknął śmiechem, po czym uderzył stopą o ciało, zwalając je aż pod samo łoże. Niespodziewanie wstał i wylał zawartość kielicha na fotel, na którym jeszcze chwilę temu siedział. Uśmiechnął się przerażająco, zaczynając się powoli nudzić taką bezowocną zabawą. Dlatego od niechcenia rzucił szklane naczynie za siebie, rozbijając je w drobny mak.
– Spalcie wszystko! – rzucił do podwładnego, wychodząc z pokoju masakry, której sam dokonał i na której nie zamierzał poprzestać.
No,no,no....... rozdział rewelacyjny. Co do Lokiego to mam przypuszczenie, a konkretniej 2. 1: zginie., 2.wyjedzie i nigdy nie wróci. I obie te rzeczy staną się przed "Randką" Lokiego i Lucy i on ją o tym nie poinformuje( odnośnie drugiego). No, ale ja liczę na szybkie wyzdrowienie Natsu. A tobie życzę mnóstwa weny oraz bezpieczeństwa, PhantomPL.
OdpowiedzUsuńNatsu już będzie zdrowy w kolejnym rozdziale :)
UsuńOj, te teorie... I wszyscy zabijają naszego kolegę... A co będzie? Zobaczycie!
Dziękuję i pozdrawiam!
Po prostu uwielbiam mordować i tyle( nie radzę na policje dzwonić).
UsuńKolejny rozdział się pojawił :). Heh nie potrafię pisać długich wiadomości (moje wypowiedzi nawet komentarzami nie można nazwać ;-;), ale myślę, że to mój ulubiony blog i naprawdę jest świetnie przez ciebie prowadzony. Mój mózg się chyba po drodze do tego rozdziału wyłączył, albo padły mu bateryjki. Uwielbiam wszystkie postacie, co się rzadko zdarza (a Lisanny nigdy nie lubiłam a tu lubię dziiiiwna jestem >:3 ).Natsu jest idealnym POSTACIEM jak ja to mówię, tylko czekać aż wyjdzie ze szpitala :}. Niedawno zaczęłam czytać zamiast lektury, która mi się nie podobała (i jestem zepsuta bo w mojej klasie wszyscy uważają, że w "Romeo i Julii" była miłość a ja zauroczenie ale ciii). Minęło kilka dni, a już patrzę i jestem na 35 rozdziale.Ciekawi mnie czy Lucy była tym "bezwzględnym mordercą" dlatego, że ona sama kogoś zabiła, czy dopuściła do czyjejś śmierci (nie pomogła umierającej osobie). przepraszam za mój polski, ale mówię, że nawet w pisaniu krótkich wypowiedzi robię mnóstwo błędów ;\
OdpowiedzUsuńPoza tym tylko czekać i patrzeć czy nowy rozdział jest.
Weny życzę i miłego weekendu >:3
Bardzo dziękuję za twoją opinię! Cieszę się, że blog ci się spodobał i mam nadzieję, że do końca cie nie zawiodę!!! Ja tam nigdy nie miałam nic do biednej Lisanny, ale jakoś chyba wszyscy robią z niej czarny charakter...
UsuńTak, też uważam, że w Romeo i Julii było tylko zauroczenie i to chore...
Jeśli chodzi o Lucy, to kiedyś się wszystko wyjaśni, a nawet i więcej!
Nowy rozdział mam nadzieję, że już za tydzień!
Pozdrawiam
Co się stanie z Lokim? 1)Zostanie porwany przez ludzi odpowiedzialnych za sytuację, 2)Wyjedzie gdzieś, 3)Lucy go zabiję i zginie. Jest tego dużo, dużo więcej jednak bym CB zanudziła, więc sobie daruję.
OdpowiedzUsuńŻal mi się zrobiło Levy. Ona w porównaniu do Lucy naprawdę czuła się odpowiedzialna. Niech zrobi blondynie na złość i też ją okłamie. -c-c-
Tu już nawet nie chodzi o moją osobistą niechęć do blondynki. Na początku nawet lubiłam tutaj jej postać. Aktualnie przez nią mam odruch wymiotny i mnie niemiłosiernie wkurza.
Och, czyli Erza ma powiązanie z kryminalistami. No proszę. Faktycznie Magnolia to miasto pozorów.xD Rozdział mi się bardzo poobał.
Pozdrawiam Lavana Zoro :)
No... Ciekawie spostrzeżenia, nie powiem. I dotyczy to wszystkich postaci, choć powiem, że to nie jest ta Erza, którą my znamy - sytuacja z rozdziału może 15, gdy został zamordowany Purehito, tam to było :)
UsuńA co do Lucy... Może i faktycznie, ale Lucy ma powód, by tak się zachowywać. Woli okłamać Levy, niż powiedzieć prawdę. Może kiedyś nastąpi moment, w którym wyjawi wszystkie sekrety, ale póki co... trzeba ją zrozumieć :)
Dziękuję bardzo :)
Świetny, czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńŁo matko! Loki zginie z ręki Lucy, albo wyjedzie. Chyba :|
OdpowiedzUsuńErza taka... Zua! I te fioletofe fłosy... Myśl, Kofucia myśl!
Czekam na Natsu i to co zwyklę 8)
~Kofuciu przesyła wenę, która jej została. ;3
Wiem, wiem, na co czekasz! A Natsu już w następnym rozdziale się pojawi!!!
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;)
Co się stanie z Lokim? Hmmm...nagle pojawił się nie wiadomo skąd, zna Makbeta, przez co jest zamieszany w kilka spraw. Możliwość jest taka, że otrzyma jakąś misję i sobie pojedzie albo będzie miał konfrontacje z Lucy. Ogólne mój zmysł dedukcji jest do kitu ale spróbować można :)
OdpowiedzUsuńW tym momencie szkoda mi Levy. Lucy syci ją kłamstwami, zgaduję że będzie ona potrzeba do czegoś Lucynie. Ale czas pokarze :>
Weny!
Loki to ninja! Pojawia się i znika! Nin, nij ;)
UsuńA spróbować można :) Czy ja wiem, że będzie Levy jej do czegoś potrzebna... Bardziej nie chce, by odkryto jej tajemnice...
Dziękuję bardzo!
Hejo!
OdpowiedzUsuńPierwsze co mi przyszło na myśl o Lokim to że zginie :D Ale widzę, że większość osób tak myśli... zaraz wymyślę coś innego...
Cień: Przynajmniej dzisiaj napisałaś komentarz.
Bo kiedy zorientowałam się, że nie napisałam był już kolejny rozdział, a co ja poradzę, że nie lubię pisać na phonie.
Cień: Ty się lepiej już nie tłumacz tylko myśl nad swoją wersją.
Już już.
"Myśli"
Nie przyjdzie na randkę tylko napisze list z częściowymi lub całkowitymi wyjaśnieniami.
Cień: Świetnie. W połowie komentowania poszła oglądać filmiki na youtube. Co za kobieta.
Dobra nic nie wymyśliłam zostawmy wersje, że dostaje tajną misję specjalną: Śledzenie Lucy :P Tak to jest moja ostateczna odpowiedź.
No... Ciekawy pomysł, a co z tego wyjdzie, to zobaczycie :) Ma nadzieję, że w jakiś sposób Was zaskoczę :)
UsuńI wszyscy są mordercami, ja nie wiem...
Dzięki za komentarz i pozdrawiam
Taaa... Nie ma jak sobie uświadomić, że dzisiaj sobota, a nie niedziela, a wszystko to przez to, że się rozchorowałam i nie mogłam pojechać na chrzest, ale dzięki temu, że nie pojechałam, mogłam w końcu przeczytać rozdział :3 Erza w końcu się pojawiła :D Ciekawe jak tam u Gray'a i Juvii? Rozdział jak zawsze świetny n_n Pozdrawiam i życzę pełno weny, czasu oraz żebyś nie zachorowała jak ja :#
OdpowiedzUsuń~Hātosutā
PS. Chęci również życzę! :*
UsuńDokładnie w ostatnim rozdziale się dowiesz, co u Graya i Juvii, ale pytanie. Czy to jest ta Erza, co powinna być :)
UsuńDziękuję bardzo :)
Może zakochał się w Lucy kiedy byli mali :D
OdpowiedzUsuńEh, co? Znowu się pogubiłam ;c Ale to nic, jeszcze raz przeczytam i będzie dobrze. Loki Ty mendo, odczep się od Lucynki :D
OdpowiedzUsuńA to akurat nic nowego ;)
Usuń