sobota, 29 kwietnia 2017

Tamaki odwrócił się ku Lucy i uśmiechnął się ciepło. W tym samym momencie przestało grzmieć. Jednak nie zapowiadało się, by pogoda miała ulec polepszeniu; wręcz przeciwnie. Na początku tylko delikatnie kropiło, ale po kilku sekundach spadła ulewa, która całkowicie wstrząsnęła całym miastem.
Lucy dotknęła czoÅ‚a Katheriny i przymknęła jej powieki, które wciąż pozostawaÅ‚y otwarte. DrżaÅ‚a na widok dziury w ciele martwej, ale staraÅ‚a siÄ™ tego nie okazywać. UdawaÅ‚a silnÄ… przez Tamaki’m, choć marzyÅ‚a, by zamknąć oczy i uciec.
— KtoÅ› jÄ… wskrzesiÅ‚ i kontrolowaÅ‚ — powiedziaÅ‚a spokojnie. — Skoro to La Pradley, to musimy kontynuować podróż, by go w koÅ„cu pokonać.
Tamaki wciąż milczał, tylko patrząc na Lucy. Czekał na jej wyznanie i choć wyglądało, że jej nie słucha, był pochłonięty tym, co ma mu do powiedzenia.
— Katherina wyznaÅ‚a, że to La Pradley, wiÄ™c musimy znaleźć drania, niech zapÅ‚aci za swoje grzechy! — rzekÅ‚a. — Wszystko uchodzi mu na sucho, nie przejmuje siÄ™ losem tych, których skrzywdziÅ‚, a jednak nadal nie wiemy, co jest jego celem. Tamaki, sÅ‚uchasz mnie?
Mężczyzna podszedÅ‚ do Lucy, przykucnÄ…Å‚ obok niej i niespodziewanie przytuliÅ‚ jÄ…. OplótÅ‚ jÄ… mocno ramionami, nie dajÄ…c szans na to, by mogÅ‚a siÄ™ wyrwać z tego uÅ›cisku. Coraz bardziej przyduszaÅ‚ jÄ… do siebie, nic nie mówiÄ…c. Dla Lucy wystarczyÅ‚ tylko ten gest. PoÅ‚ożyÅ‚a dÅ‚onie na plecach Tamaki’ego i oddaÅ‚a siÄ™ zbliżeniu, które trwaÅ‚o i trwaÅ‚o, aż przerwaÅ‚ je nieznany gÅ‚os.
— Okrutne.
Tamaki i Lucy wzdrygnęli się.
Zwrócili się w stronę kościoła i tam dostrzegli sylwetkę młodzieńca, który powoli zaczął wyłaniać się z ciemności. Żadna kropla deszczu nie spadła na jego ciało. Natura omijała go z daleka, sprawiając, że powodował jeszcze większe przerażenie.
Tamaki zerwał się i stanął przed Lucy, będąc gotowy do obrony przyjaciółki. Wystawił przed siebie pięści i zapytał przybysza:
— Kim jesteÅ› i czego chcesz?
— PragnÄ™ was ostrzec — odpowiedziaÅ‚ nieznajomy.
Lucy otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, lecz zaraz zamilkła, gdy ujrzała pełnię postaci, z którą rozmawiała.
— Zeref — szepnęła.
Młodzieniec skinął głową, potwierdzając jej przypuszczenia. Niespodziewanie rzucił pod nogi Lucy księgę E.N.D. Deszcz spłynął na przedmiot, dlatego Lucy szybko go wzięła do siebie, chroniąc przed zamoknięciem.
— Przeczytaj, kwiecie bogów — rzekÅ‚ Zeref. — Ty także możesz, Smoczy Pogromco — zwróciÅ‚ siÄ™ do Tamaki’ego. — Okrutne jest stracić bliskÄ… osobÄ™, ale ja tego samego doznaÅ‚em, dlatego rozumiem ten ból. Wiem, że mi nie zaufacie, ale wiedzcie, że przybyÅ‚em w dobrych intencjach.
Lucy otworzyła księgę, spoglądając do jej wnętrza. Na kartach widniały symbole dawnych bogów, które Lucy i Tamaki widzieli podczas swoje podróży. Część tekstu była zapisana w języku współczesnych ludzi, lecz większość stanowiła niezrozumiały dialekt, który Lucy częściowo rozpoznawała dzięki mocy oczu. Na niektórych stronach zostały przedstawione również rysunki smoków i nieznanych stworzeń z formułami matematycznymi. Najbardziej intrygujący okazał się szkic nierównego kamienia, który stanowił integralną część grubego naszyjnika. Sprawiał, że w piersi serce łomotało w przyśpieszonym rytmie. Dusił ją, jednoczesno szepcząc, by go odnalazła.
Złapała się za pierś i wzięła głęboki wdech.
Lucy spojrzała podejrzliwie na Zerefa, który nie poruszył się od momentu, kiedy otworzyła księgę. Cierpliwie czekał na reakcję dwójki załogantów, uśmiechając się do nich. Lucy zamknęła księgę i odchrząknęła, zastanawiając się chwilę nad tym, co ma powiedzieć wrogowi.
— Dlaczego nam to dajesz?! — spytaÅ‚ Tamaki, nie dajÄ…c Lucy okazji do wypowiedzi. — Czy to jakaÅ› sztuczka? Próba oszukania nas?
— Mylisz siÄ™, Pogromco Smoków — zaczÄ…Å‚ spokojnie — to tylko maÅ‚y prezent. ChcÄ™, żebyÅ›cie rozwiÄ…zali tajemnicÄ™ sprzed czterystu lat i znaleźli powód, dla którego staÅ‚em siÄ™ nieÅ›miertelny, a wiÄ™kszość naszych towarzyszy umarÅ‚a.
— UmarÅ‚a? O czym ty gadasz? — wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ Tamaki.
— Jestem przyjacielem króla Natsu i jedynym ocalaÅ‚ym czÅ‚onkiem po katastrofie sprzed czterystu lat. Pogromca Smoków Åšmierci— skÅ‚oniÅ‚ siÄ™.
— Czy wachlarz umiejÄ™tnoÅ›ci Pogromców Smoków siÄ™ kiedyÅ› skoÅ„czy? — zapytaÅ‚a oschle Lucy. — Nie możesz po prostu powiedzieć nam prawdy, tylko każesz nam szukać rozwiÄ…zaÅ„?
Zeref kiwnął głową, a następnie odwrócił się.
— Å»ycie nie jest takie proste Lucy, a poza tym sam nie jestem pewien, co wtedy siÄ™ wydarzyÅ‚o — odpowiedziaÅ‚. — Wiem tylko, że popeÅ‚niÅ‚em poważny bÅ‚Ä…d i to wÅ‚aÅ›nie on sprawiÅ‚, że moi przyjaciele zginÄ™li straszliwÄ… Å›mierciÄ…. Nie każę ci szukać odpowiedzi, ale sama dobrze wiesz, że ich potrzebujesz.
— Dlaczego mi to dajesz?! — WskazaÅ‚a na ksiÄ™gÄ™. — Przecież nie znam tego jÄ™zyka, nie umiem rozszyfrować tajemnic. Nawet ty nie daÅ‚eÅ› rady, skoro mi jÄ… oddajesz.
— Dasz radÄ™ — rzekÅ‚ gwaÅ‚townie. — Jeszcze jest za wczeÅ›nie byÅ› dowiedziaÅ‚a siÄ™ prawdy o sobie, ale wiedz Lucy, że w tej opowieÅ›ci jest i dla ciebie miejsce. Dla ciebie i dla twojego poÅ›wiÄ™cenia. Dla twych oczu, które zostaÅ‚y wyrwane z twego ciaÅ‚a, kiedy Natsu patrzyÅ‚.
Przerażona odsunęła się od Zerefa, nie wierząc w to, co słyszy. Złapała się obiema rękoma za głowę i pisnęła. Niechciane wspomnienia zalewały jej umysł, kiedy Zeref zaczął odchodził z cmentarza. Pozostawiał po sobie nie tylko pytania, ale także ból zrodzony przez przypomnienie dziewczynie wydarzeń, przez które dostała przeklęte oczy.
Lucy uderzyła czołem o podłoże i krzyknęła. Jej włosy lepiły się od błota, a po twarzy spłynął brud z krwawymi łzami. Tęczówki zmieniły się na kolor czystego szkarłatu, a czarna żyła przecięła czoło nastolatki.
— Lucy, uspokój siÄ™! — wrzasnÄ…Å‚ niespodziewanie Tamaki.
ZamrugaÅ‚a i krwawe oczy opuÅ›ciÅ‚y jÄ…. PowróciÅ‚a jako ona i stuliÅ‚a siÄ™ w pierÅ› Tamaki’ego, nie wytrzymujÄ…c presji. RozpÅ‚akaÅ‚a siÄ™, lecz tym razem jak czÅ‚owiek, i wyznaÅ‚a wszystko przyjacielowi, nie umiejÄ…c dusić w sobie wiÄ™cej tych tajemnic.
— Nie mogÄ™ nikomu zaufać — mówiÅ‚a. — Natsu odsuwa siÄ™ ode mnie. Nie jest nawet moim mężem, to wszystko byÅ‚o tylko farsÄ…. OddaÅ‚am za niego oczy, poÅ›wiÄ™caÅ‚am siÄ™, trenowaÅ‚am, a on tylko odsuwaÅ‚ mnie od siebie. Kiedy staraÅ‚am siÄ™ tak bardzo, nic z tego nie wychodziÅ‚o. Zaczęłam kÅ‚amać, oszukiwać i przeinaczać prawdÄ™. BojÄ™ siÄ™, bojÄ™ siÄ™, bojÄ™ siÄ™, Tamaki!
— Lucy…
— Już nie mam siÅ‚ — kontynuowaÅ‚a. — Przerasta mnie ta podróż. ChcÄ™ tylko wrócić do domu, choć on już nie istnieje. Nie mam, w kim znaleźć oparcia. PrzestajÄ™ być sobÄ….
PrzetarÅ‚a twarz, nie mogÄ…c znieść, że znalazÅ‚a siÄ™ w takim stanie. Odsunęła siÄ™ trochÄ™ od Tamaki’ego, ale ten zaraz wziÄ…Å‚ jÄ… z powrotem w ramiona. PoklepaÅ‚ dziewczynÄ™ po plecach i pogÅ‚askaÅ‚ po wÅ‚osach, czule szepczÄ…c, że wszystko bÄ™dzie dobrze.
Ponownie rozpÅ‚akaÅ‚a siÄ™, choć obiecaÅ‚a sobie, że wiÄ™cej do tego nie dopuÅ›ci. Mimo wszystko Tamaki sprawiaÅ‚, że mogÅ‚a czuć przy nim swobodÄ™. DoznaÅ‚a ulgi, której od tak dawna oczekiwaÅ‚a. I staÅ‚o siÄ™ to nie w objÄ™ciach Natsu, a Tamaki’ego, osoby, którÄ… tam maÅ‚o znaÅ‚a.
Dziewczyna poÅ‚ożyÅ‚a gÅ‚owÄ™ na jego ramieniu i wtuliÅ‚a siÄ™ w mężczyznÄ™. Przez ciaÅ‚o Tamaki’ego nadal przechodziÅ‚y impulsy elektryczne, ale byÅ‚y to przyjemne napiÄ™cia, które nie szkodziÅ‚y.
— Natsu i ty… — zaczÄ…Å‚ niepewnie Tamaki.
— Znamy siÄ™ od lat, ale przez wiÄ™kszość czasu byliÅ›my przyjaciółmi — powiedziaÅ‚a, pociÄ…gajÄ…c nosem. — Może i coÅ› do niego czuÅ‚am, może nie. Wiesz, jakie sÄ… nastolatki. — ZaÅ›miaÅ‚a siÄ™. — Kogo ja okÅ‚amujÄ™? Na pewno go kochaÅ‚am.
— KochaÅ‚aÅ›?
— Tak, teraz już nie wiem, czy jest wart tego uczucia. Przecież tak bardzo mnie skrzywdziÅ‚, choć staraÅ‚am siÄ™, próbowaÅ‚am nas ratować.
— Może odpychaÅ‚ ciÄ™ od siebie z miÅ‚oÅ›ci? — zaproponowaÅ‚ Tamaki.
— JeÅ›li tak ma wyglÄ…dać nas zwiÄ…zek, to nie chcÄ™ go! — rzekÅ‚a stanowczo Lucy. — Co to za miÅ‚ość, jeÅ›li stawia miÄ™dzy nami mur? Co znaczy spanie w jednym łóżku, kiedy nie mogÄ™ go nawet dotknąć? Czy cokolwiek warte jest nasze, albo moje, uczucie?
— Nie bÄ™dÄ™ kÅ‚amać, Lucy. ZabiÅ‚em wÅ‚aÅ›nie kobietÄ™, która dawniej byÅ‚a mojÄ… żonÄ… i niewiele czujÄ™. Jestem szczęśliwy, że żyjesz, dlatego nie umiem dać ci rady, kiedy sam nie zaznaÅ‚em miÅ‚oÅ›ci.
— Rozumiem.
— Dlatego mogÄ™ ci zaproponować, byÅ› poczekaÅ‚a i zobaczyÅ‚a — powiedziaÅ‚ Tamaki. —Może wkrótce wszystko siÄ™ wyjaÅ›ni?
— Nie chcÄ™ mieć zÅ‚udzeÅ„. Po prostu nie chcÄ™.
Odsunęła siÄ™ i wytarÅ‚a rÄ™kawem zapÅ‚akanÄ… twarz. UderzyÅ‚a siÄ™ kilka razy w policzki, próbujÄ…c siÄ™ uspokoić, i posÅ‚aÅ‚a Tamaki’emu ciepÅ‚y uÅ›miech. UdawaÅ‚a, że wszystko jest w porzÄ…dku, a wkrótce mieli wrócić na statek, wiÄ™c nie chciaÅ‚a dawać zaÅ‚ogantom pretekstu do zadawania pytaÅ„.
Wstała, otrzepując się z nagromadzonego brudu, choć większość już za bardzo wsiąkła w jej ubrania. Podeszła do ciała Katheriny i wskazała na nią palcem, pytając się:
— Co z niÄ… robimy?
— Pochowamy… Znowu.
Tamaki podniósł się i ruszył w stronę kościoła. Chwilę przeszukał świątynię i, kiedy wyszedł, trzymał już w dłoniach łopatę. Podszedł do grobu Katheriny i rozpoczął wykopywanie kolejny raz miejsca pochówku dla żony.
W tym czasie Lucy siadÅ‚a i w milczeniu przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ czynnoÅ›ciom Tamaki’ego. Wiele nie zajęło mu wykopanie dziury o odpowiedniej gÅ‚Ä™bokoÅ›ci, dziÄ™ki czemu sprawnie udaÅ‚o im pogrzebać KatherinÄ™. Zasypali grób i chwilÄ™ pomodlili siÄ™, aż w koÅ„cu postanowili wrócić do reszty zaÅ‚ogi.
— Jak myÅ›lisz? Wszystko z nimi w porzÄ…dku? — spytaÅ‚a Lucy w trakcie drogi.
— Na pewno — utwierdziÅ‚ jÄ… w przekonaniu Tamaki. — Przecież sÄ… silni. MajÄ… AkirÄ™ i Kurtisa.
— Tak, silni… — Westchnęła. — A ty? Jak bardzo jesteÅ› silny?
— Nie wiem. — WzruszyÅ‚ ramionami. — Rzadko używam swojej mocy, dlatego dzisiejszy zastrzyk energii mnie zaskoczyÅ‚.
— Posiadasz takÄ… moc jak Laxus — stwierdziÅ‚a dziewczyna.
— Nie wiem, kim jest Laxus — przypomniaÅ‚ Tamaki. — Jestem PogromcÄ… Smoków, choć to tylko nazwa. WolÄ™ mówić, że umiem wÅ‚adać piorunami, ogólnie elektrycznoÅ›ciÄ….
— A wÄ™ch, sÅ‚uch i wzrok?
— Nie narzekam, dziÄ™kujÄ™ — odpowiedziaÅ‚ żartobliwie.
Lucy posłała mężczyźnie uderzenie w ramię, które nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Zaśmiał się tylko i złapał dziewczynę za dłoń.
—Kiedy obudziliÅ›my siÄ™ po koszmarze z Melody i Hansem, wtedy wiedziaÅ‚eÅ›, gdzie jesteÅ›my, prawda?
— Tak — przyznaÅ‚. — Przez przypadek zdradziÅ‚em siÄ™. Nawet nie wiem, dlaczego wtedy tak postÄ…piÅ‚em. Może znalazÅ‚em osobÄ™, dla której warto siÄ™ postarać.
— Tamaki, ja… — zaczęła, ale zamilkÅ‚a, nie wiedzÄ…c, jak ma dokoÅ„czyć zdanie.
— Kocham ciÄ™, Lucy, ale jeszcze nie umiem powiedzieć w jaki sposób. Z jednej strony widzÄ™ w tobie kobietÄ™, ale z drugiej traktujÄ™ ciÄ™ jak siostrÄ™. To trochÄ™ skomplikowane.
— Mam męża — odparÅ‚a swobodnie. — Nawet jeÅ›li Å›lub byÅ‚ farsÄ… z naszej strony, to w dokumentach mamy zapisane, że jesteÅ›my małżeÅ„stwem. Póki nie skoÅ„czymy naszej przygody, bÄ™dÄ™ paniÄ… Dragon, ale do tej pory chyba…
Lucy zamilkła, gdy na jej ustach Tamaki złożył subtelny pocałunek. Było to krótkie zbliżenie, niemające usprawiedliwienia, ale obojgu sprawiło przyjemność. Przybliżyli się do siebie i tym razem zatrzymali się w krótkiej chwili, w ciepłych pocałunku.
OdsunÄ™li siÄ™ od siebie, ale żadne z nich nie czuÅ‚o wyrzutów sumienia w zwiÄ…zku z tym, co siÄ™ wydarzyÅ‚o. Lucy wciąż powtarzaÅ‚a sobie w myÅ›lach, że zasÅ‚uguje na wÅ‚asne szczęście. Natsu wielokrotnie miaÅ‚ szansÄ™, by wykazać siÄ™ jako mąż, ale zawsze byÅ‚ gotów jedynie oddalić siÄ™ od żony. ChÅ‚opak nie chciaÅ‚ bliskoÅ›ci, a Lucy oczekiwaÅ‚a czegoÅ› wiÄ™cej i znalazÅ‚a to u Tamaki’ego.
— Zdradzam męża. — Prychnęła. — Dziwne uczucie. Nigdy nie myÅ›laÅ‚am, że zrobiÄ™ coÅ› tak podÅ‚ego.
— No, ja jeszcze chwilÄ™ temu powiedziaÅ‚em, że nie wiem, czy widzÄ™ w tobie siostrÄ™ czy ukochanÄ…, a już ciÄ™ caÅ‚ujÄ™. — Tamaki przyznaÅ‚, że wina leży również po jego stronie. —Tylko tak pomyÅ›laÅ‚em, że miÅ‚o bÄ™dzie spróbować. Natsu siÄ™ o tym nie dowie?! — zapytaÅ‚ raptownie.
— MilczÄ™. — Symbolicznie zamknęła usta na zamek. — A o twoich mocach? Też mam milczeć?
— Tak bÄ™dzie najlepiej, tak bÄ™dzie najlepiej…
Gdy zaczęli dochodzić do statku, zauważyli, że panuje na pokładzie wyraźnie poruszenie. Spojrzeli na siebie i zaraz pognali ku przyjaciołom, zastanawiając się, co się dzieje.
— Gdzie byliÅ›cie?! — wrzasnÄ…Å‚ na samym poczÄ…tku Musica. — Czy powariowaliÅ›cie? Natsu umiera, a wam zachciaÅ‚o siÄ™ gdzieÅ› romansować!
— Przepraszam, ale to moja wina! — Naprzeciw wyszedÅ‚ Tamaki. — Wiem, że postÄ…piÅ‚em wobec was nie w porzÄ…dku, ale musiaÅ‚em pozamykać parÄ™ spraw. PoprosiÅ‚em Lucy o pomoc, ponieważ nie chciaÅ‚em być sam w tak ciężkich chwilach. Przepraszam was wszystkich. — SkÅ‚oniÅ‚ siÄ™ w ramach przeprosin.
— Teraz to nie jest ważne — wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ Kurtis. — Natsu jest w ciężkim stanie, wiÄ™c lepiej wracajmy do Sarycji.
— A broÅ„?! — krzyknÄ…Å‚ Hughes. — Przecież po niÄ… tu przyjechaliÅ›my.
— No wÅ‚aÅ›nie… — szepnęła Lucy. — Nie wyczuwam jej. ÅšwiÄ™ta BroÅ„ zostaÅ‚a już stÄ…d zabrana.
— Szlag! — Zdenerwowana Akira usiadÅ‚a przy lewej burcie i pociÄ…gnęła agresywnie za wÅ‚osy, wyrywajÄ…c część. — Dlaczego nic nie idzie po naszej myÅ›li?

Nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie kobiety.