piątek, 28 marca 2014

Lucy patrzyła na scenę w barze ze zdziwieniem, nie wiedziała, czy ma coś po wiedzieć, o coś zapytać, jednak tak jak inni była ciekawa o co chodzi w tej sprawie.
- Natsu … ? – zapytała ponownie – Znasz go?
- Tak! – odpowiedział radośnie – To osoba,  która nam zafunduje pizzę, a nawet dwie! Co nie? – zapytał, patrząc przerażającym wzrokiem na Lyona
- Lyon-sama co się stało ? – widać było zmartwienie w oczach dziewczyny, o różowych włosach.
- Dajcie im za darmo, co tylko zechcą ! – gdy skończył krzyczeć, odwrócił się i poszedł w stronę kuchni. Dziewczyna westchnęła i poszła przyjąć zamówienie, gdy odeszła od stolik, Lucy pochyliła się i ciszo szepnęła
- Powiesz wreszcie, kto to był, czy mam zgadywać? – po jej minie, Natsu zrozumiał, że tak łatwo nie odpuści.
- Nie teraz, jak będziemy wracać… - popatrzył się chwilę na „przyjaciółkę”, czekał na jej odpowiedzieć. Po kilku sekundach westchnęła i wróciła na swoje miejsce.
- Jakiś ty tajemniczy . – wzięła do reki kubek i napiła się pepsi (nic nie reklamuję ;) )
- A ja niby znam twoje wszystkie sekrety. – powiedział cicho, wzdychając.
- Ty chyba nie znasz wartości swojego życie. – wokół niej zaczęła się zbierać czarna aura. Natsu delikatnie się odsunął, jednak zaraz napotkał przeszkodę (czytaj: ścianę), przez co nie mógł dalej uciekać.  – Nic ci? – zapytała się dziewczyna. Widać było „troskę” w jej zachowaniu, której Natsu nie mógł dostrzec.
- Proszę! – do stolika podszedł kelner z dwiema ogromnymi pizzami, położył je przed klientami i dał do reki Natsu rachunek w etui. Gdy otworzył je, zaraz ujrzał karteczkę z liścikiem „Zamorduję, jeśli jeszcze raz tu przyjdziesz?!
- „Przyjazny” – pomyślał chłopak
- Ciekawe, po co rachunek, skoro mieliśmy mieć wszystko za darmo? – głośno zaczęła rozmyślać Lucy
- „Ta jej cholerna dedukcja! ” – Natsu przeklął w myślach. – To smacznego! – uśmiechnął się szeroko w kierunku Lucy
- A potem do Wesołego Miasteczka? – dopytała się niewinnie dziewczyna.
- Tak, tak … - odpowiedział Natsu, pomimo swojego zażenowania i załamania. Lucy uśmiechnęła się, po czym wzięła się za zjadanie pizzy. Natsu patrzył na nią przez chwilę, a potem się zaśmiał.
- Coś się stało? – niezorientowana dziewczyna zaczęła się rozglądać, czy się przypadkiem nie zabrudziła.
- Nie nic, ale tak dziwnie jest patrzeć na arystokratkę jedzącą pizzę ! – zaśmiał się po raz kolejny
- A co ja nie człowiek ? – zapytała się złośliwie
- Nie twierdzę, że nie jesteś, ale … - wziął i zaczął jeść swoją część – Nie ważne.
- Jak mówiłam strasznie tajemniczy dziś jesteś! Szybko jedz, bo zaraz będziesz M U S I A Ł – przeliterowała wyraz – wszystko dokładnie wytłumaczyć.
- A jeśli odmówię ? – zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył, zobaczył, że na głowie dziewczyny syczą węże. Zaczął go oblewać pot.
- A chcesz znać konsekwencje odmowy panie Dragneel ??? – Natsu z przerażenia przewrócił się i upadł na ziemie razem z krzesłem. – Jedz ładnie, a nie się wygłupiasz. – wstał otrzepując się z kurzu. Nawet nie próbował patrzeć na dziewczynę, gdyż bał się jej.
- Muszę złożyć skargę! – krzyknął do kelnerki – Macie brudną podłogę i niestabilne krzesła.
- To jedz, a nie się wygłupiasz! – skarciła go Lucy, kelnerka w tym czasie uciekła. Zaczęli jeść w ciszy i zanim się zorientowali skończyły im się porcje.  – To idziemy ? – zapytała się ze słodkimi oczami Lucy. Natsu cały czas na nią nie mogąc wciąż uwierzyć, że to ta sama dziewczyna. Westchnął, a następnie wstał.
- Idziesz? – zapytał dziewczynę, będąc blisko kasy.
- TAK!!! – krzyknęła pełna radości.
- To cześć Lyon-kun! – rzucił ostatnie pożegnanie tajemniczemu osobnikowi, któremu nie spodobało się, gdyż zaraz zbił szklankę.
- Zabiję go kiedyś ?! – syknął do siebie, składając sobie obietnicę.
- Lyon-sama kto to był? – podeszła do niego różowowłosa przyjaciółka.
- Dawny znajomy, a bardziej … - na chwilę zamilkł – WRÓG! – krzyknął z zaciśniętą pięścią. Po chwili poczuł na swojej głowie lekkie uderzenie.
- Pamiętaj o zadaniu! – dziewczyna skarciła go, po czym on głęboko westchnął i poszedł do roboty.
- Dobrze … później go zabiję. – i wyszedł.

            Natsu i Lucy szli wzdłuż ulicy, szukając drogi do Wesołego Miasteczka. Na twarzy Lucy było wymalowane podekscytowanie i szczęście.
- A teraz wyjaśnienia! – Lucy stanęła przed Natsu, uniemożliwiając mu ucieczkę.
- Eee, no ten … - zaczął się jąkać. – Chyba na Placu Centralnym jest coś rozstawione!
- NIE ZMIENIAJ TEMATU!!! – ryknęła – Co, gdzie? – nagle zaczęła się rozglądać. Natsu zatrzymał ją i pokazał palcem na poruszającą się diabelskie koło. Drrrrdrrr. Natsu usłyszał dźwięk dzwonka, lecz nie Lucy. Spojrzał na swój telefon, na którym wyświetlił się nieznany mu numer.
- Słucham ? – powiedział, gdy tylko odebrał telefon.
- Witam!  - usłyszał radosny głos po drugiej stornie
- Kto mówi? – zapytał lekko zdziwiony Natsu
- Już znaleźliście Wesołe Miasteczko? – chłopak już w tej chwili wiedział dokładnie kto zdzwoni.
- Czyżbym rozmawiał z drogim kuzynkiem?
- Nie inaczej! – na chwile zamilkł, by po chwili odpowiedzieć z potrójną siłą rażenia – I CO MIAŁEM FAJNY POMYSŁ!?
- Tak, tak …, ale szczerze, to ja cię nie rozumiem. – nagle wpadł na pewien pomysł – Zachowujesz się jak Lucy…
- Fakt, ale wiedz, że dziś jest dla mnie szczęśliwy dzień! – wytłumaczył Natsu
- Jaki? – Natsu był bardzo ciekawy odpowiedzi mężczyzny
- Urodziny Layla’y. – odpowiedział  spokojnie mężczyzna.
- Kogo ? – Natsu nie mógł sobie przypomnieć osoby o takim imieniu.
- Matki Lucy. – to były tylko dwa słowa.
-  A właśnie, gdzie ona teraz jest ? Jakoś Lucy mi nigdy nie mówiła, albo jej nie słuchałem … - Natsu podrapał się po głowie
- Nikt nie wie, gdzie jest … - jego ton głosu obniżył się.
- Jak to ? – spojrzał na Lucy, która czekała na niego już pod wejściem do Wesołego Miasteczka.
- 7 lat temu zaginęła w tajemniczych okolicznościach, nigdy nie odnaleziono jej ciała. – wyjaśnił Dareg – Brzmi znajomo ?
- Tak. – Natsu od razu zrozumiał do czego zmierza mężczyzna – Muszę kończyć Lucy się niecierpliwi.
- A Natsu ! – chłopak zaczekał by usłyszeć ostatnie słowa kuzyna Lucy – Zaopiekuj się nią… Będzie tylko ciężej i ciężej …
            Natsu gdy tylko się rozłączył pobiegł w stronę Lucy. Ta uśmiechnięta stała w kolejce, po bilety.
- Jeszcze nie kupiłaś ? – Natsu podszedł do niej i pogłaskał ją po głowie.
- A co ja jakiś piesek, by mnie tak głaskać!? – oburzona krzyczała jak najgłośniej potrafiła.
- Może … - odpowiedział zamyślony Natsu.
- Pozostawię cię z przekonaniu, że jesteś zabawny. – po tych słowach podeszła do kasy i kupiła dwa bilety. Chwyciła Natsu za rękę i zaczęła go ciągnąc na ogromną karuzelę.  – Do środka!
- Dobrze. – Natsu zgodził się z nią, nie mając zbytnio dużego wyboru. Gdy tylko wsiedli do środka, poczekali chwilę i zaraz ruszyła. – Zadowolona ? – zapytał po chwili Natsu
- Bardzo … - odpowiedziała cicho. Jej delikatny i spokojny wzrok wędrował po małych mrówkach zwanymi ludźmi.  Natsu wstał, chwycił dłońmi twarz Lucy i delikatnie pocałował ją w ustach, po czym wrócił na swoje miejsce. Dziewczyna na początku nie rozumiała co się stało. Siedziała, patrząc na Natsu i dopiero po kilkunastu sekundach krzyknęła.
- Coo… co to miało być?!?!?! – wstał, wskazując na niego palcem.
- Nie wiesz? – zapytał niewinnie – Pocałunek.
- Ale dlaczego?! – zanim zdołała uzyskać odpowiedź, Natsu wstał i pocałował ją po raz drugi. – TY MAŁPO, TY ZBOCZEŃCU, TY POPAPRAŃSKU, TY NIEWYŻYTY ZWIERZU …
- I co tak krzyczysz?! – zatkał sobie rękoma uszy – Przecież już się całowaliśmy…
- Ale wtedy były inne okoliczności! – wytłumaczyła się.
- No tak, pierwsze musieliśmy zaspokoić niewyżytych psychopatów, a za drugim byłem po szkodzie… I co z tego? – nagle zatrzymali się. – Koniec? – zapytał zdziwiony.
- JESZCZE RAZ! – krzyknęła Lucy, poczekali chwilę i ruszyli znowu. – Ale, ale …
- Sama mówiłaś, że masz takie zwyczajne marzenia … - Lucy usiadła, cała czerwona, starała się unikać wzroku chłopaka, ale nie potrafiła.  – Lyon jest tajnym agentem, bada sprawy związane z narkotykami. Poznaliśmy się jakieś dwa lata, kiedy go aresztowałem myśląc, że to jeden z dilerów. Jednak dzięki mnie udało się złapać sprawcę, tego prawdziwego, więc ma on teraz dług wobec mnie. – Lucy jeszcze chwilę patrzyła na Natsu w osłupieniu.
- Dlaczego mi to mówisz? – zapytała
- Dlaczego? – powtórzył pytanie, wzruszając ramionami. – Po prostu ci obiecałem.
- Dziękuję. – jej słodki uśmiech trafił prosto do serca Natsu, gdyż chłopak po krótkiej chwili zarumienił się. Jego tętno zwiększyło się, a on sam czuł jak wali mu serce.
- „Co do cholery?” -  nie mógł zrozumieć, tego co się z nim dzieje. – „Chyba jej nie …” – spojrzał jeszcze raz na nią, na jej szczęśliwą twarz, patrzącą na świat przez małe okienko. – „… kocham.” – nie rozumiał jak, kiedy, dlaczego, gdzie itd. Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań.  – Lucy … - zaczął mówić. Dziewczyna starała się na niego patrzeć, ale katem oka spoglądała na niego.
 - Tak ? – odpowiedziała po chwili.
- Lucy, ja ciebie … - nie dokończył, nagle zatrzymali się. Lucy korzystając z okazji wyskoczyła z pomieszczenia. Natsu wściekł się i uderzył o drzwi, po czym pognał za Lucy.  – To gdzie chcesz teraz iść? – zapytał ją, gdy tylko ją dogonił.
- Jestem jakaś zmęczona, chciałabym pójść już… do domu… - wypowiadając ostatnie słowa, nie do końca wiedziała, czy dobrze robi mówiąc je.  Natsu tylko kiwnął głową.
- „Rozumiem! Jest to ładna kobieta, może dlatego? ” – nagle pomyślał – „Może umówię się z Lisanną. Pewnie samotność strzeliła mi do głowy.” [notatka od autorki : TY GŁUPI NATSU!!!]


***

- „Kiedy po mnie przyjdą?” – to pytanie cały czas zaprzątało głową Makarov Dreyara. Czekał … Bał się tego co ma nastąpić, ale na wszystko się przygotował. Prawie. Był przygotowany, ale czy chciał jej. Odpowiedź brzmiała : NIE. Wstał, zaczął chodzić po pokoju. Spojrzał na telefon. Potem siadł i znowu wstał. Popatrzył jeszcze raz na telefon. – „Dzieci nie muszą płacić za błędy starych. To moja wina, a oni mają prawo, by znać prawdę… tylko czy mi wybaczą?” – podszedł do telefonu i zadzwonił. Gdy nikt nie odebrał, postanowił nagrać wiadomość – Lucy czy możesz przyjść na chwilę na komisariat. Proszę oddzwoń, jak tylko odsłuchasz wiadomość. „Oby jak najszybciej”.

***


            Oboje zaczęli wchodzić do budynku, w którym oboje mieszkali. Natsu wydawał się Lucy wciąż nieobecny, dlatego co chwilę, próbowała go obudzić, jednak nieskutecznie.
- Natsu co się dzieje? – zapytała, gdy tylko weszli do windy.
- „To tylko zauroczenie, dlaczego więc tak mi bije serce” [od autorki : Bo się zakochałeś! Ale idiota, nie sadzicie ? ] – pomyślał chłopak, spoglądając na Lucy. – Nic … - odpowiedział obojętnie po chwili.
- „Jasne” – Lucy wiedziała, że kłamie – Jeśli, coś cię martwi, możesz się ze mną z tym podzielić. – powiedziała szczerze. Natsu popatrzył na nią. Nagle chwycił ją za ręce i przycisnął do windy. Lucy z przerażeniem popatrzyła na niego. – Co ty … ?! – nie dał jej dokończyć. Wbił łapczywie swoje usta w jej. Chwytał jej usta gwałtownie, nie dając jej nawet sekundy, by móc się wyzwolić. Na początku próbowała się wyrwać, jednak po chwili zaczęła dawać za wygraną i oddawać pocałunki. – „Co ja robię …? ” – zapytała samą siebie, ale nie potrafiła sobie odpowiedzieć. Natsu był zszokowany zachowaniem dziewczyny,  ale zbytnio się tym nie przejmował i zanurzał w nią swoje usta.
- CO TY ROBISZ!? – gdy winda stanęła, usłyszeli krzyk. Natsu oderwał się od dziewczyny i po chwili poczuł pięść na policzku. – Co robisz mojej żonie ? – Natsu zaczął powoli wstawać. Na początku nie rozumiał swój wypowiedzianych przez tajemniczego mężczyznę.
- Loki? – zapytała ze zdziwieniem Lucy – Co ty tu robisz?!
- Żona ? – zapytał zszokowany Natsu
- Tak, moja żona! – Loki chwycił Lucy za talię, przyciągając do siebie.
- Spierdalaj! – krzyknęła dziewczyna, odpychając go od siebie. – Natsu, ja …- ale już nikogo nie było. Spojrzała na rozbawionego Lokiego.
- Widzę, że twój książę z bajki dał nogę. – cały czas rechotał się pod nosem. Lucy spojrzała na niego z ukosa, po czym wymierzyła mu piękny, prawy sierpowy prosto w nos. Poleciał prosto do windy. Nacisnęła numerek i ręcznie zamknęła drzwi. Od razu po tej czynności poleciała na „przyjacielem”.
- „Czy zna pewno jest on dla mnie tylko przyjacielem? ” – zapytała samą siebie. Podbiegła pod drzwi Natsu, cały czas dzwoniła i pukała, ale nikt nie otwierał. – SZLAK! Nie zachowuj się jak zraniona księżniczka – Dziewczyna rzuciła się do swojego mieszkania, po czym pobiegła do sypialni. Szybkim ruchem ręki otworzyła balkon, następnie próbowała wejść na sąsiedni, należący do Natsu. Zauważyła, że chłopak siedzi na swoim łóżku. Powoli zaczęła wchodzić na jego balkon, jednak …
- Aaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!! – krzyknęła, gdy pośliznęła się na zaśnieżonym kafelku. Natsu słysząc krzyk wyskoczył na dwór, przerażony rzucił się na Lucy, chwytając jej rękę i przyciągając do siebie. Po minucie siłowania się z prawami grawitacji, udało mu się, przyciągnąć dziewczynę do siebie. Oboje padli na podłogę zmęczeni i zasapani.
- TY IDIOTKO, CO TY DO CHOLERY ROBISZ??!?!?!?!? –wrzasnął na nią, jednak gdy zobaczył łzy spływające po jej policzku zamilkł. Delikatnie otarł jej łzy i przytulił do siebie. – No już nie rycz … - wstał, biorąc ją w swoje ramiona. Zaniósł ją do swojej sypialni, kładąc na łóżko.  – Lucy ? – chwycił jej twarz swoimi dłońmi, jednak po chwili dziewczyna odepchnęła go – Co, do …? – nie dała mu dokończyć.
- Baka !!!!!!! BAKA, BAKA, BAKA, BAKA, BAKA, BAKA …. – cały czas powtarzała. Natsu patrzył się na nią ze zdziwieniem.
- Że, co ? – zapytał, gdy tylko się otrząsnął.
- BAKA, BAKA, BAKA!!! To twoja wina. Uciekasz jak jakiś Kopciuszek, a potem nie chcesz mnie wpuścić jak jakaś Roszpunka ! A nie ona wreszcie spuściła swe włosy, ty zadufana księżniczko ! BAKA!!! – zamilkła
- Już ? – zapytał, podchodząc do niej. Kiwnęła głową. – Przepraszam. – powiedział cicho.
- Wystraszyłam się… - powiedziała słodko, smarkając na chusteczkę.
- Wiem. – chłopak podszedł i pogłaskał ją po głowie. – A na serio jesteś żoną tego rudzielca ?
- Wiedziałam, że zapytasz! – odpowiedziała z błyskiem w oczach – Niby tak, ale to wszystko zostało zaaranżowane przez mojego ojca. I TY NAPRAWDĘ MYSLAŁEŚ, ŻE JESTEM MĘŻATKĄ!!!!
- No wiesz, byłem z lekka zaskoczony. – rzekł z lekka przygaszony – My się tu całujemy, a sekundę później twój mężunio cię broni.
- Całujemy ? – zapytała zaskoczona dziewczyna  - BAKA! BAKA! BAKA!
- I znowu się zaczęło … - powiedział obojętnym głosem – ZAMKNIJ SIĘ WRWESZCIE!
- CO?!- odwrzasnęła mu – Czemu tak mnie ciągle całujesz, co?!
- A no bo … - nie wiedział, co ma dalej powiedzieć.
- Bawisz się mną ? Prawda … - słowa Lucy dotarły do Natsu. Chciał im zaprzeczyć, jednak nagle poczuł jak dziewczyna go policzkuje. – Wszyscy!!! Wszyscy chcą mnie tylko wykorzystać! BAKA! Ja myślałam, że jesteś inny … - wybiegła z pokoju w płaczu. Natsu jednak pozostał w środku i czekał na odpowiedź.
- CHOLERA! – przeklął – Czy naprawdę chcę ją wykorzystać? – oparł się o łóżko i spojrzał na miecz wiszący na drzwiami – Może i  lepiej, że tak myśli… będzie bezpieczniejsza.

***

- Dlaczego?! – wrzasnęła do samej siebie – Dlaczego tak to boli ? – chwyciła swoją torebkę i rzuciła nią o ścianę. Wszystkie przedmioty porozrzucały się po całym pokoju. Nagle spojrzała na telefon, który pokazywał jej nieodebraną wiadomość. Wysłuchała jej i od razu pobiegła do samochodu. – „Dlaczego mam przeczucie, że coś się dzisiaj stanie?” – jechała jak szalona i gdy tylko dotarła na miejsce, pobiegła do gabinetu Makarova Dreyara.
- Coś się stało ? – zapytała od razu, gdy weszła bez pukania.
- Lucy, a więc jednak przyszłaś ? – rzekł zdziwiony Komisarz Główny.
- Czy coś chciał mi pan powiedzieć? – nie czekała, chciała znać odpowiedzi.
- Tak, chciałem … Ty, Natsu, Gajeel, Sting, Rogue, Laxus i Cobra … musicie znać prawdę. – gdy zaczął mówić, na Lucy wstąpiły wątpliwości.
- Kim są ci ludzie? – zapytała niepewnie.
- Oni nikim … ale ich rodzice, są twoim przekleństwem i zbawieniem. – wyjaśnił Makarov
- A, więc moja matka też ma coś z tym wspólnego ? – starała się jak tylko mogła
- Nie … ona jest kluczem do wszystkiego. – Lucy uderzyła o biurko, nie potrafiąc wytrzymać.
- CO TY CHRZANISZ?! NIE MOŻESZ POWIEDZIEĆ MI JAŚNIEJ!!! – usiadła, ledwo dławiąc łzy.
- Lucy, jeśli mnie wysłuchasz, wszystko zrozumiesz. – mężczyzna próbował ją uspokoić.
- Dlaczego teraz, dlaczego nie wcześniej.
- Dopiero teraz odnaleziono jego ciało. Oni …
- KIM SĄ ONI?!
- Oni… - zaczął mówić … TRZASK!!!. Odłamki szkła rozleciały się po całym pokoju, Lucy kucnęła, oplatając rękoma głowę. Gdy hałas ucichł, powoli zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. To co zobaczyła, dodało jej kolejnych przerażających wspomnień.

Ciąg dalszy nastąpi …




PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku

Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)




niedziela, 16 marca 2014

            Levy powoli zaczęła ocierać łzy, czuła się zawstydzona i zażenowana po tym co zrobiła. Bała się spojrzeć Zerefowi w oczy, powoli zaczęła się cofać, jednak zimna ręka mężczyzny chwyciła ją.
- Minęło tyle lat, a ty dalej zachowujesz się jak dziecko! – skarcił ją Zeref, ta odwróciła się i z uśmieszkiem na twarzy rzekła.
- No od kogoś musiałam się tego nauczyć. – po chwili oboje wybuchnę li śmiechem.
- Czasami trzeba odpocząć od trupów i pieniędzy. – Levy uderzyła go w lewy, a po chwili oboje zaczęli się kierować w stronę samochodów.
- A z moją pracą? – nieśmiało zapytała się dziewczyna – No wiesz… niby zostałam przeniesiona do FBI.  – podrapała się lekko po głowie.
- Nie, to akurat było na serio. Będziesz pracowała w FBI. – odpowiedział spokojnym głosem Zeref.
- He?! – krzyknęła zaskoczona – Ale?! Mówiłeś, że to był tylko kawał, że oszukałeś Fairy Tail.
- To prawda, ale faktem jest to, że pracujesz w FBI. – wsiadł do samochodu
- I co mam tam robić? – zapytała przez szybę auta.
- To co zawsze … informować. – odjechał, pozostawiając Levy samą.
- ach … - westchnęła – A myślałam, że wreszcie będę miała urlop. – po tych słowach, sama odjechała. Wiedziała, że jak tylko wróci do swojego mieszkania dostanie dokładne informacje na temat swojego zadania. Bałą się tego, co ją czeka, ale była szczęśliwa, gdyż nie będzie musiała już okłamywać swych przyjaciół.

***

            Wszyscy w komisariacie próbowali zrozumieć sytuację, która chwilę temu się zdarzyła. Mieli doświadczenie i wiedzę, ale nikt nie mógł złożyć realnej opowieści o tym, jak Levy została pracownikiem FBI.
-NIEWAŻNE! – krzyknął na cały komisariat Makarov – Porozmawiam z Levy, jak się nadarzy okazja, a teraz idę szukać jakiegoś nowego patolog.
- LEVY!!!!!!!!!! – jęczeli w niebiosa Jet i Droy – DLACZEGO!???????!?!?!?!
- CISZA! – krzyknął Komisarz Główny. Nagle odwrócił się w stronę okna. Wszyscy popatrzyli na niego ze zdziwieniem.
- Coś się stało ?  - zapytała się Mirajene, delikatnie dotykając ramię szefa.
- Oj przewidziało mi się. A przygotuj tą żółtą teczkę z napisem „Panienki”, tą najgrubszą. Muszę pójść do tego gówniarza [czytaj : Laxusa] i poprosić go o coś. – zawołał idąc w stronę swojego gabinetu.
- Ej, on naprawdę nazywa tak te teczki ? – dopytał się Natsu
- Najwidoczniej tak.  – odpowiedziała mu Lucy.
- DO PRACY!!! – usłyszeli wrzask za drzwi.
            Makarov wygodnie rozsiadł się na fotelu, zaplótł palce obu rąk i oparł się łokciami o biurko. Westchnął głęboko, następnie popatrzył się w okno, szukając czegoś.
- „Oni już wiedzą” – pomyślał.
- POCZTA! – usłyszał z swojego gabinetu.  Po chwili weszła do niego Mirajene, niosąc w dłoniach przygotowane papiery i małą paczkę.
- Proszę. – powiedziała smutnym głosem i odeszła. Makarov poczekał jeszcze chwilę i gdy dziewczyna tylko wyszła, rozpakował przesyłkę i rozsypał jej zawartość na biurko. Były tam dokumenty, pokryte folia i list. Komisarz Główny chwycił do ręki pismo i zacząć czytać.
Z największymi wyrazami szacunku !

Wiem, że sprawa znalezionego ciała w lesie utknęła w miejscu, a szczególnie po tym, jak wasz patolog został przeniesiony do FBI.
Jako sumienny obywatel, znający swoje patriotyczne obowiązki, zobowiązałem się do oddania dokument, który wcześniej …
Kazałem zabrać. Mam nadzieję, że śledztwo ruszy.
                                  
                                   Pozdrawiam

- „Co jest?”  - Makarov chwycił dokument w ręce i rozerwał otaczającą go folię. Otworzył go i po chwili opuścił. Jego ręce drżały, a oczy były pełne strachu i bólu. Patrzył na leżący dokument i wciąż pojawiające się imię i nazwisko zapisane na pierwszej stronie.- Jak … jak mam mu to powiedzieć? DLACZEGO DO JASNEJ CHOLERY, ZAWSZE MUSZĘ MIEĆ RACJĘ!!!! – krzyknął, po czym uderzył głową w stolik. Złapał się, a po chwili łzy zaczęły mu napływać do oczu. Wstał. Zaczął się rozglądać wokół siebie, po czym popatrzył w stronę okna. Uderzył ręką o blat, chwycił wszystkie dokumenty i wybiegł z gabinetu, krzycząc : - Wszyscy do domów, ale już!!!
- Co się stało ? – pytali się wszyscy, ale nie uzyskując odpowiedzi, zaczęli się pakować.
- Jak myślisz, co się dzieje? – Lucy podeszła do Natsu który siedział zamyślony.
- Nie wiem, ale szefunio musiał coś odkryć. – wyjaśnił dziewczynie. Nagle wstał, jakby coś sobie przypomniał, spojrzał na dziewczynę i po chwili namysłu rzekł – Może pójdziemy na Dragon Drivera?
- A przypadkiem nie zarezerwowałeś biletów na inny dzień ? – zapytała Lucy.
- No tak, ale jak dobrze wiem, to pochodzisz z bogatego rodu i masz znajomości … - niewinnie podrapał się po głowie, a po chwili poczuł, jak Lucy bije go w ramię. – Kurcze, a ja myślałem, że komarów nie ma zimą …
- Ty…- syknęła dziewczyna. Chłopak szybko zrobić zwrot w tył i uciekł. Lucy pobiegła za nim, szybko nakładając płaszcz. Natsu zdążył już wsiąść do samochodu, jednak jego powolne reakcje spowodowały, że zaraz do auta wskoczyła Lucy. – Nie uciekniesz mi tak łatwo! – odpowiedziała rzucając w niego śnieżką.
- Ale zabawne … - powiedział, ze skwaszoną miną. – To co? Jedziemy ?
- JASNE!!! – krzyknęła pełna radości Lucy. – Ciekawe, czy będzie to wierna wersja?
- No nie wiem, zakładamy się? – puścił w jej stronę oczko, dziewczyna złowieszczo się uśmiechnęła.
- Co obstawiasz? – zapytała
- Nie będzie to wierna wersja! – szybko podjął decyzję
- No to ja, że będzie to wierna wersja. – krzyknęła dziewczyna – O co się zakładamy?
- Hmm, jak ja wygram to ty stawiasz obiad, jak nie to ja funduję. Może być ? – spojrzał na nią z ukosa
- Zakład przyjęty!

***

            Makarov pędził do Laxusa, zastanawiając się czy chłopak będzie w stanie pogodzić się z prawdą. Musiał podjąć decyzje, jednak był świadomy tego, że może ona wpłynąć na wielu ludzi, a nawet i więcej. Gdy dotarł pod królestwo wnuka, zatrzymał się. Po chwili zapukał i wszedł.
- Co tam? – już na początku usłyszał narzekania.  Starszy Dreyar zamknął drzwi, po czym podszedł do chłopaka. – Czemu masz taką grobową minę? Ktoś umarł? – Makarov rzucił mu na biurko plik z dokumentami. Laxus zaczął już po nie sięgać, gdy dziadek go powstrzymał.
- Mam do ciebie prośbę … - zaczął mówić – Ale musisz mnie wysłuchać!
- Chyba nie mam wyjścia. – odpowiedział, wygodnie rozsiadając się na fotelu.
- Są tajemnice, które nie powinny wyjść na światło dzienne, ale ukrywanie ich przez lata powoduje, że mogą one przedostać się do ludzi w najgorszym możliwym momencie. Tak było z nimi …
- Z kim ? – dopytał się chłopak
- Laxus, jesteś już dorosły, więc obiecaj mi, że nie przeczytasz ich.  – wziął głęboki oddech, poczekał chwilę i wypowiedział słowa, których tak bardzo się bał. – Zrobisz to po mojej śmierci.
 - Ty chyba nie zamierasz umierać co? Ha ha… - zaśmiał się cicho, ale gdy tylko zobaczył powagę w oczach dziadka, załamał się. Opuścił oczy do dołu, gapiąc się w podłogę – Staruszku jeszcze możesz się doczekać prawnuków, więc nie schodź z tego świata dobrze? Może daj sobie jeszcze z 20 lat?  - Makarov podszedł do niego i oparł swoją rękę o jego ramię.  
- Jestem z ciebie dumny. Obiecaj mi to Laxus, gdyż informacje, które są zawarte w tej teczce dotyczą także ciebie i jej…
- Mamy? – przerwał, podnosząc wzrok na dziadka.
- Tak jej … - zaczął powoli odchodzić. Zatrzymał się tylko na moment, czekając na odpowiedź.
- OBIECAM! – krzyknął Laxus
- Dorosłeś, czyli jednak nie masz jego krwi … na szczęście. – delikatnie się uśmiechną – A, przekaż informację wszystkim, którzy znajdują się na liście. A ten oddzielny dokument dotyczy … - jedynie Laxus zdołał usłyszeć imię i nazwisko osoby, której to dotyczyło – Rozumiesz?
- Tak… - powiedział smutno – Ej dziadek ? Weź jeszcze nie umieraj !
- Postaram się. – odwrócił się, po czym wyszedł mając łzy w oczach.  Laxus spojrzał na teczkę, po czym wrzucił ą do szuflady.
- Ciekawe co zawiera, skoro mój dziadek, może przez nią stracić życie? – zapytał sam siebie. – Wszystko zaczęło się od momentu gdy ona do nas przybyła, czas sprzed 7 lat, który był zatrzymany, znów ruszył, by zebrać kolejne plony śmierci i rozpaczy. Próba, która na nas czeka, będzie trudna, ciekawe, czy wszyscy wrócą z niej cali?  - szybko zaczął przeglądać wszystkie dane, które miał na komputerze. Wszystkie dotyczyły wydarzeń z sprzed 7 lat, jednak co najbardziej martwiło Laxus? Jeden fakt. Wszystkie były powiązane z wydarzeniami sprzed 14 i 21 lat… rok X763, śmierć, wojna, rozpacz i zniszczenie. I powtarzający się ciągły cykl śmierci w tych latach. 7, 7, 7 ,7 …, a wydawało się, że 6 jest liczbą szatana.

***

            Wszyscy biegali, pędzili od jednego do drugiego pokoju załatwiając sprawy, szukając pieczątek, prosząc o podpisy. Jednak jeden pokój zamknięty na trzy spusty, a w nim dwóch mężczyzn i jedna kobieta.
- Mogę wiedzieć, po co mnie wezwałeś? – zapytała nieśmiało Levy – I co tu robi ten kryminalista?! – wrzasnęła wskazując na niebieskowłosego mężczyznę
- Witam ! – zaczął mówić – Jeszcze się nie poznaliśmy. Mam na imię Jellal Fernandes i tak jak ty pracuję dla Zerefa-sama. – wyjaśnił dziewczynie
- Ty papku, to masz naprawdę dziwny gust co do pracowników! – podrapała się po głowie, po czym poszła usiąść na fotel. – To może teraz łaskawie wyjaśnisz mi, dlaczego mnie tu sprowadziłeś?
- Już, spokojnie. – rzekł Zeref – Mam dla was zadania, ale wcześniej się chcę dowiedzieć, czy wykonałeś swoje? – spojrzał na Jellala
- Oczywiście, że tak. Wysłałem dokumenty znalezione przy ciele do Makarova, wraz z listem od ciebie. – odpowiedział mężczyzna.
- Dobrze, a więc teraz wasze zadania. Levy, gdy będziesz pracowała w FBI spotkasz pewnego człowieka, nie bój się z nim rozmawiać, zachowuj się normalnie, gdy do ciebie zagada. On świadomie, bądź nie nam pomoże. – wyjawił zadanie dziewczyny.
- No dobra, ale nie rozumiem, po co ci ja w FBI, skoro masz tam już swoich ludzi. – zapytała się, po czym nastała chwila ciszy.
- Tak, są tam moi ludzie, ale są też tam ludzie Acnologii. – gdy dziewczyna zrozumiała jego słowa, wstała.
- CO!? – krzyknęła – Czego oni tam szukają?
- Tego co my … kluczy. – powiedział krótko, ale te słowa wystarczyły, by zimne powietrze okrążyło cały pokój. Nawet Jellal stał, zmartwiony jego słowami.
- Co się stanie, jeśli je zdobędą? – po chwili odważyła się zapytać.
- Zniszczą wszystko, co stanie im na drodze. Pamiętaj co oni, co my zrobiliśmy… Zdeptaliśmy ambicje Acnologii, jest to chory człowiek, więc wiesz jakie były tego konsekwencje… - Zeref spojrzał z ukosa na dziewczynę. Delikatnie się uśmiechną, po czym założył nogi na stół. – Przez NAS zginęły te dziewczynki, ich rodziny… nawet ona … wszyscy zginęli…
- Pamiętasz? – nagle odezwał się Jellal, opuścił głowę do dołu, starając się unikać wzroku szefa
- Ja wszystko pamiętam, ale nie będę ci tego wypominał. Zabijałeś, bo chciałeś ratować ukochaną i tylko tyle… A ja … ja zabiłem swoją. -  wstał i podszedł do okna.
- Kim ona była? – zapytała się niewinnie Levy
- Niedługo ją poznasz, gdyż to twoje zadanie Jellal … odkopiesz ją, ale nie teraz.
- Dlaczego? – zapytał się zdziwiony mężczyzna
- Bo jeszcze się TO nie wydarzyło. Jeszcze trochę, on tego nie uniknie, jest tego świadomy … Biedny człowiek… - chwycił swój płaszcz i wyszedł.
- O i nas zostawił. – powiedziała po chwili Levy
- To jest właśnie on… - odwrócił się i wyszedł, pozostawiając Levy samą. Dziewczyna poczekałą jeszcze chwilę, po czym podeszła do biurka Zerefa. Spojrzała na zdjęcie, które leżało odwrócone do góry nogami. Gdy zobaczyła, kim jest ta kobieta, z przerażenia krzyknęła.
- Onnn? – zapytała sama siebie, następnie uciekając razem ze zdjęciem. – „Niemożliwe” – powtarzała sobie w myślach. „Czyżby po wydarzeniach, które miały miejsce 21 lat temu? Ale jak? I kiedy?”

***

- Ja… - miała głowę spuszczoną do dołu, szła powoli lekko się zataczając. Nagle delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, a po chwili krzyknęła – WYGRAŁAMMMMMMM!!!! – ludzie zaczęli się na nią gapić, ale totalnie ich olała i w najlepsze sobie dalej krzyczała.
- Zawstydzasz mnie … - Natsu westchnął głęboko, po czym odsunął się Lucy, udając, że jej nie zna.
- Oj przestań! Teraz stawiasz mi kolację!!! PAMIĘTAJ!!! – zaczęła do niego machać.
- Kurcze, byłem przekonany, że coś zmienią, a tu kicha… - szepnął do ciebie – Szczęście, czy może od kogoś wiedziała ?
- P r z e s t a ń. – przeliterowała słowo, po czym zawiesiła się na nim. – To kiedy obiad?
- achhh. – westchnął Natsu – Może…- Drrr, durr usłyszeli dźwięk telefonu. Lucy wyjęła swój z kieszeni, lecz gdy zobaczyła wyświetlający się numer, nie odebrała.  – Coś się stało ?
- Nie, nic …. – powiedziała smutno – To kiedy jedzonko?
- Możemy teraz gdzieś iść! – odpowiedział jej Natsu. – A gdzie chcesz?
- Do pizzeri!!!! – krzyknęła znowu dziewczyna
- Taka arystokratka do plebejskiej jadłodajni? – zapytał złośliwie chłopak, a odpowiedzią Lucy był kopniak w łydkę
- Tak ! – odpowiedziała biegnąc przed siebie. Odwróciła się i wskazała na niego palcem – A potem zabierzesz mnie do Wesołego Miasteczka!
- Jak dziecko … - skomentował chłopak, po czym ruszył za nią – „Ale czyż nie jestem taki sam ? ” – jego myśli zaprzątały pytania, na które od wielu lat szukał odpowiedzi – „Tyle cierpienia, tyle bólu sprawiło, że obje zamknęliśmy serca. Ciekawe … czy nawzajem odnajdziemy do nich klucze? ”
- SZYBKO!!!! – Natsu uśmiechnął się i pobiegł za nią.  Chłopak szybko zaczął się rozglądać za najbliższym barem z wysoko skażonym żarciem i gdy zobaczył jeden, od razu pociągnął Lucy za płaszcz i zaprowadził ja do niego.
- Może być? – zapytał, gdy byli w środku. Dziewczyna kiwnęła głową, po czym pobiegła zająć miejsce. – „Ciekawe, czemu dzisiaj taka radosna jest? ”
- Coś się stało ? – gdy tylko Natsu dogonił ją, zaniepokojona zapytała
- Eee nic, tylko … tylko jakoś tak wydajesz się być taka radosna… - próbował dobrze dobrać słowa, ale nie potrafił.
- Oczywiście, że jestem! – krzyknęła po raz n-ty (matfiz rozumie! ) – Bo wiesz… - zaczęła tłumaczyć, gdy Natsu usiadł naprzeciw niej – Zawsze oglądałam w domu, jak nastolatki chodzą do kina z chłopakami, potem na pizzę, do Wesołego Miasteczka, na lodowisko … Zawsze chciałam spróbować tak zrobić, ale wiesz jaki był mój ojciec.
- Tak … miałem zaszczyt go poznać … - Lucy delikatnie zaśmiała się. Po chwili podeszła do ich kelnerka.
- Witam, witam. Mam na imię Sherry Blendi, ach ta miłość… - zaczęła mówić
- Wystarczy! – białowłosy mężczyzna przeszył ją wzrokiem i po chwili zamilkła
- Lyon-sama … przepraszam – powiedziała smutno – Czy mogę przyjąć zamówienie?
- Tak, poprosimy … - Natsu spojrzał na mężczyznę stojącego za ladą, po czym wstał i krzyknął – Ty jesteś Lyon Vastia!
- Tak, a co ? – odpowiedział chłodno
- Natsu znasz go ? – zapytała swojego  „przyjaciela ” Lucy
- Natsu … - Lyon zaczął szukać w pamięci tego imienia – Natsu Dragneel ! – krzyknął z przerażenie,
- Ile to już lat minęło, co ? – Natsu zaczął powoli do niego podchodzić.


PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku

Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)






piątek, 7 marca 2014

- „Wszystko jest tylko małą ulotną chwilą. Myślimy, że możemy być lepszymi, lecz złudna nadzieja, pozostaje taką jaką jest … bez sensu ”
            Mrocznymi ulicami Magnolii, oświetlonymi tylko latarniami, kroczyła postać ubrana w czerń i śmierć. Szum wody zdawał się być tak głośny jak ryk niedźwiedzia, a ona sama wyglądała jak krew dzieciątek niewinnych. Skojarzenia jakie wywoływała ta woda świadczyły o uczuciach, jakie targały osobą, niosącą grozę i mrok.
- „Muszę to zrobić … Bo nikt nie będzie bezpieczny” – myśli jakie zaprzątały jego głowę, były bezlitosne i okrutne, sama świadomość co musi zrobić, była ciężarem, którą z trudem doniesie do końca swych dni.
            Zauważył dwójkę ludzi kryjących się w mrokach doki, powoli zaczął wyjmować za płaszcza Colta 1911, który czekał już od dawna naładowany. Zaczął po cichu zbliżać się do celu, jak bestia do swej ofiary. Delikatnie podniósł ręce na poziom barku, przycisnął palec na spust i już miał strzelać, gdy poczuł czyjąś rękę na swoich plecach.
- Ty … Czy to ty zabiłeś? – za jego plecami stała młoda dziewczyna, nie miał żadnych wątpliwości, kim była ta kobieta. Jednak przez tę chwilę nieuwagi zapomniał gdzie się znajduje. Sekundy, tylko one decydowały o wszystkim, ale i ich było za mało.
- ZABIĆ! – usłyszeli rozkaz, a zaraz po nim serię pocisków lecących w ich stronę.  Mężczyzna tylko uśmiechnął się i stanął przed młodą dziewczyną, osłaniając ją swym ciałem …

            Na komisariacie Fairy Tail, aż wrzało od rozmów i kłótni. Od momentu, gdy wstrzymano sprawę Juda Heartfilii, nie było dnia, by wrzaski zagłuszały telefony, urządzenia Laxusa i skargi Makarova. Każdy policjant i policjantka zachowywali się jak małe dzieci, próbując odkopać skarb, zakopany w ogródku babci.
- I co macie coś? – Makarov, zazwyczaj nieobecny przy sprawach, dziś czekał by dowiedzieć się czegoś o sprawie. Lisanna spojrzała dziwnym wzrokiem na przełożonego i po chwili zastanowienia odparła.
- Jeszcze nic, najlepiej będzie jak pójdzie pan do Levy, ona może już coś ma. – odpowiedziała – „Ta dziwka, zobaczy … jak tylko ta sprawa się skończy, ja z nią skończę! ” – na zewnątrz anioł, a wewnątrz diabeł wcielony. Ludzie nie znali o niej prawdy, nie wiedzieli co się działo z dzieckiem porwanym na dwa lata.  Nikt się nie pytał, nikt się nie zastanawiał … Kim jest tak naprawdę Lisanna Strauss ?
- O BOŻE?! – krzyknął Natsu wchodząc przez próg komisariatu, do głównego pomieszczenia. – Apokalipsa się szykuje czy co ? A może Gray wreszcie zmądrzał, no tak to byłby powód do świętowania …
- Ty… - z zaciśniętą pięścią odpowiedział Gray, gdy usłyszał śmiechy swoich przyjaciół – Jeszcze głośniej bo was nie słyszę!!!
- Oj Gray nie denerwuj się tak, dzieci specjalnej troski czasami potrzebują zaistnieć w tym małym świecie … - odezwała się Lucy, a na co komisariat odpowiedział gromkimi brawami i śmiechem.
- ZAMKNĄĆ SIĘ!!!! – wszyscy przerażonym wzrokiem spojrzeli na Makarova, który wściekły wrócił z powrotem do sali głównej.  – Czy wy nic nie rozumiecie? Mamy tak ważną sprawę, a wam tylko zabawa w głowie ! – policjanci ze spuszczonymi głowami powrócili do swych obowiązków. – Żelazna głowo! – ponownie podniesionym głosem rzekł Komisarz Główny. Wszyscy zaczęli się rozglądać, kto by mógł pasować do tego pseudonimu. Gdy wszyscy uchwycili pasującą twarz, ta zaczęła się rozglądać dookoła ze zdziwieniem, co się dzieje.
- Ja? – zapytał niewinnie mężczyzna
- Tak! Ty do cholery Gajeel, już zabieraj dupę i na dół. Nie chce mi się samemu słuchać Levy! – po czym zaczął iść w kierunku windy. Gajeel spojrzał jeszcze raz na policjantów, jednak wszyscy odwrócili się i ten musiał pobiec do szefa.
- Ej, co się dzieje? – Lucy podeszła do Erzy, już przeglądającej dokumenty, przy swoim biurku.
- Nie do końca wiadomo, ale … - Erza zdjęła okulary, kładąc je na stole. Zaplotła palce u rąk, po czym wzięła głęboki oddech i rzekła – Ktoś, kto zadzwonił na Komisariat w Pietre, powiedział, że to Jude Heartfilia odkopał zwłoki. – Lucy spojrzała na koleżankę przezroczystymi oczami, bez wyrazu i uczucia. – Lucy?
- Wiesz … wcale bym się nie zdziwiła, gdyby żył … - odpowiedziała cicho
- Nie martw się, to raczej nie on, tylko osoba, która dzwoniła. – Erza wyciągnęła z szuflady kasetę z nagraniem i włożyła ją do odtwarzacza – Słuchaj ! – Lucy posłusznie założyła słuchawki i po chwili zrozumiała, co Erza miała na myśli. Po wysłuchaniu z uśmiechem na twarzy oddała sprzęt koleżance.
- Tak, masz rację… - skinęła głową w podziękowaniu, po czym poszła w stronę biurka Natsu, by dowiedzieć się czegoś więcej o sprawie.
- Lucy! – zawołała za nią Erza. Dziewczyna odwróciła się, gdy nagle ujrzała obok siebie czerwonowłosą – Staruszek wie więcej niż ci mówi, ale zastanów się, czy chcesz znać prawdę …- tak szybko, jak się pojawiła, tak samo szybko znikła. Lucy zrozumiała jej słowa, ale nie mogła pojąc skąd Erza wie o jej poszukiwaniach. Nie mając czasu by się zastanawiać ruszyła w stronę Natsu i Graya
- I co macie coś ? – zapytała radośnie
- Nic konkretnego, ale ta sprawa … mam wrażenie… - Natsu zaczął mówić, ale nagle przerwał swoją wypowiedź – Już nic.
- W skrócie, nie mamy nic oprócz zwłok, nagrania rozmowy, miejsca, gzie były zakopane zwłoki i skąd dzwonił ten człowiek … czyli niewiele – podsumował Gray
- Gray-sama Juvia w ciebie wierzy! – podeszła do nich nowo przybyła dziewczyna, która starając się zaklimatyzować na komisariacie, zaczęła zaprzyjaźniać się na początku z Grayam.
- Tak, tak… - odpowiedział obojętnie
- Ej, no co ty? Ona się tu stara, a ty ją tak okrutnie odpychasz! – powiedziała szeptem Lucy
- A co ja ksiądz jakiś, żeby każdego przyjmować do siebie? – zapytał urażony
- Nie, ale widać, że łatwo jest jej nawiązać z tobą kontakt. Pomyśl, mając takiego szefa, jak Jose, dziw, że nie jest psychicznie chora. – wyjaśniła Lucy
- Też prawda. – zgodził się z nią Gray. Dry dry, nagle usłyszeli dźwięk telefonu. Lucy spojrzała na swój i zszokowana tym, kto do niej dzwoni wyszła. Natsu i Gray popatrzyli się na siebie, po czym ze wzruszonymi ramionami wrócili do pracy. – Juvia, jak chcesz możesz przejrzeć dokumenty, własności lasu na przestrzeni lat. – powiedział Gray z lekko zarumienionymi policzkami. Pełna radości dziewczyna, chwyciła teczkę i pognała do swojego biurka.
- Ej, wiesz? – podjechał na krześle do Graya, Natsu – Niby nie jestem specem w tych sprawach, ale mam wrażenie, że jej się podobasz.
- CO?! – krzyknął na cały głos granatowo włosy. Wszyscy popatrzyli się w jego stronę srogim wzrokiem – Co? – zapytał drugi raz, ale ciszej
- I chyba, ty też ją lubisz? – niepewnie wypowiedział swoje spostrzeżenie Natsu
- Jeśli masz czas na takie głupoty, to lepiej bierz się to lepiej bierz się do roboty! – delikatne rumieńce okryły mężczyznę o lodowym sercu, gdy wypowiadał te słowa. Odwrócił się od przyjaciela i powrócił d swoich zajęć.
- „Chyba jednak ją lubi” – pomyślał Natsu
- „Czy ja… ją lubię?” – zapytał sam siebie Gray.

***

- Jestem w pracy! Po co dzwonisz ?! – zapytała się z jadem w ustach Lucy, która stojąc na korytarzu, zaczęła rozmawiać z tajemniczą osobą
- Oj kochanie, proszę nie bądź zła…  - Loki złościli wie odpowiedział złośliwie, po czym dodał – Powinienem się dowiedzieć, co u żonki !
- Zamknij się ! – wrzasnęła dziewczyna – „Po jaką cholerę, ja się zgodziłam na tę propozycję! ”
- Jutro jest spotkanie biznesowe, czyli w skrócie przyjęcie, więc mam nadzieję, że moja żona zaszczyci nas swoją obecnością. Lokiś z kim rozmawiasz? – Lucy usłyszała po drugiej strony głos nie należący do jej „męża”
- Nie! – odpowiedziała stanowczo
- Na pewno ? Jeśli dobrze wiem, rynek nie jest zbyt stabilny i jedna zła transakcja i całą firmę szlak weźmie, a wraz z nią miliony pracowników. Nie chcę być złośliwy… - Lucy czuła ten uśmieszek, jakby był blisko niej - …, ale musisz przyjść dla dobra swojej firmy. Posłuchaj mogę skrócić nasze małżeństwo do … kilku miesięcy, ale ty musisz się w tym czasie postarać, a nie tylko ja!
- Co oni ci zrobili? – zapytała Lucy, ze smutkiem na twarzy. Wspominała zabawy z rudowłosym przyjacielem, który tulił ją gdy płakała, bawił w chowanego, zrywał kwiaty … - Co się z tobą stało?!  - dziewczyna usłyszała tylko ciche westchnienie
- Dorosłem … - odpowiedział spokojnie – Przynajmniej ja. Do zobaczenia, mam nadzieję, że przyjdziesz.
- Loki… - chciała coś powiedzieć, ale chłopak rozłączył się – Co się stało przez te lata? Gdzie jest mój przyjaciel? – szybko włączyła przeglądarkę w telefonie i wyszukała artykuł.

„Rodzina Regulus – Tylko zdrada, czy może więcej …”

Jak wiemy w ostatnich tygodniach doszły nas słuchy o planowanym rozwodzie państwa Regulus. Przyczyny nie są do końca znane, jednak nasz reporter dowiedział się, że pan Regulus jest częstym bywalcem domów publicznych i barów Go-Go.

             Lucy nie mogła dalej czytać, wyłączyła stronę, po czym włączyła kolejną.

„Seks i prostytucja w rodzinie Regulus”

            Wyłączyła stronę, po czym przeglądając tytuły kolejnych artykułów doszła do jednego wniosku.
- Loki … Co ty musiałeś przejść? – wrzuciła komórkę do torebki, po czym wróciła na sali głównej.

***


            Makarovem i Gajeel szli prosto do królestwa Levy, w którym to dziewczyna badała zwłoki. Weszli do środka, gdy nagle usłyszeli dźwięk piły. Spojrzeli na dziewczynę, ta odwróciła się i wymierzyła w ich kierunku włączoną piłkę.
- Nie zabijaj ! – krzyknęli równocześnie mężczyźni
- Nie zamierzam! – odpowiedziała Levy – Co chcecie?
- jejku. – skomentował Gajeel
- Co? – dopytała się dziewczyna
- Nie sądziłem, że takie chucherko może tutaj pracować. Raczej wyobrażałem sobie jakiegoś babo chłopa – Levy włączyła z powrotem piłę, ale po chwili ją wyłączyła, gdy napotkała wzrok swojego szefa.
- Zgaduję, że chcecie poznać wyniki autopsji? – spojrzała na nich delikatnym wzrokiem, oboje kiwnęli głowami. Levy podeszła do blatu, gdzie miała teczkę z dokumentacją.- o dobra, to tak. Wiek zwłok, w sensie, ile leżały w ziemi, nie da się określić. Możemy tylko spekulować.
- A ile im dajesz? – pytanie Makarova zaskoczyło dziewczynę.
- Od 5 do 10 lat. – odpowiedziała szybko. – Są to praktycznie tylko kości. Możemy z nich wyczytać, że był to mężczyzna w średnim wieku. Dziura w czaszce, jasno nam mówi, że zmarł on na skutek postrzału w tył głowy. Okrutna śmierć. Nie możemy wiele powiedzieć. Na pewno na kościach nie ma żadnych szczegółów, oprócz rysy na kości udowej.
- Kości udowej ? – kolejny raz pytanie Makarova zaskoczyło Levy
- Tak, a mogę się dowiedzieć, czemu szef tak bardzo jest tym zainteresowany ? – po minie Makarova, było widać, że nie spodziewał się takiej podejrzliwości u dziewczyny.
- Mam pewne podejrzenia, ale jak na razie nic nie mogę powiedzieć. – odpowiedział mężczyzna
- No dobrze, jak chcesz. Trudno mi powiedzieć więcej, ale jedna rzecz mnie niepokoi. Zazwyczaj w tył głowy strzela się osobie, która ucieka, albo tej, której wymierzana jest kara. Natomiast ta rana sugeruje, że ofiara nie uciekała, ale też nie została ukarana… Może nie została zabita od strzału?
- Póki co nie możemy gdybać, tylko szukać dowodów. – podsumował Gajeel
- Tak… musimy teraz poinformować ludzi … Levy chodź z nami! – zarządził Makarov. Dziewczyna ustosunkowała się do tego, nie odzywając się. Poszla za swoim szefem, do głównej Sali, gdzie Komisarz Główny zaczął wygłaszać swą mowę.  – CISZA! – krzyknął – Mam pewne podejrzenia, co do tej sprawy, ale muszę je poprzeć bardziej konkretnymi dowodami, więc proszę was o jeszcze większe zaangażowanie niż dotychczas. Levy wiele się dowiedziała, więc u niej możecie zasięgać informacji. Dobra robota! – gdy zaczął ją chwalić, Lisanna, która stała w kącie nie wytrzymała, coś w niej pękło.
- CO?! Ta dziwka, która sprzedaje nas ?! – wykrzyknęła na cały komisariat
- O co ci chodzi ? – zapytała się zdziwiona Erza
- A nic… - zaczęła mówić. Levy przeraziła się. Miała się już cofać, gdy nagle palcem wskazała ją Lisanna – Mam dowód, nagranie, gdzie wyraźnie pani patolog sprzedaje informacje obcej osobie.
- Lleevy? Czy to prawda? – Makarov bał się zapytać, bał się znać odpowiedzi.
- Ja… To nie tak ! – krzyknęła – Ja…
- No to może powiesz komu ? – zapytała się złośliwie Lisanna
- Nie mogę…
- Dlaczego wcześniej w takim razie tego nie powiedziałaś? – do rozmowy włączyła się Lucy – Czekałaś na odpowiedni moment by zgarnąć chwałę, ale teraz? Gdy jest ważna sprawa dla samego Głównego Komisarza, ty pozbawiasz go najlepszego patologa w mieście!
- Dla mnie też jest to podejrzane… - odezwał się Gray
- Ja nie znam tej małej, ale… nie sądzę, że z własnej woli by coś takiego by zrobiły – widać było, że Gajeel trzyma stronę dziewczyny. Jednak złość Lisanny zaczęła udzielać się wszystkim i już wiedzieli, że ta sprawa nie pójdzie w zapomnienie. Drrdrrr, Levy usłyszała wibracje na swoim telefonie.
- Ale ona popełniła poważne przestępstwo! – wtrącił się Elfman
- Nikt jeszcze nie usłyszał tego nagranie, więc … - i tak kłótnie rozniosły się po całym komisariacie. Levy skorzystała z okazji i z ukrycia przeczytała SMS, który dostała. „Wiem, jaka jest sytuacja, dlatego odejdź z pracy… Z.”
- „Skąd on wie? Nic z tego nie rozumiem, czy to był jego plan? Wszystko się za szybko dzieje, dlaczego teraz ? ” – pytania zaprzątały coraz bardziej głowę Levy. Fairy Tail stało się dla niej w pewnym momencie domem, którego tak bardzo pragnęła i za którym tak bardzo tęskniła, więc odejście z tego domu, byłoby niczym inny jak ucieczką. Miała cały czas wątpliwości, ale musiała podjąć decyzję, nawet jeśli nie miałaby ona być dla niej odpowiednia.
- Ja! – zaczęła mówić – Ja, chcę … - Dzyń, dzyń… Wszyscy nagle umilkli słysząc dźwięk telefonu. Makarov podszedł i odebrał.
- Słucham? – powiedział. Chwilę nasłuchiwał, co ma do powiedzenia osoba po drugiej stronie, a potem tylko odpowiedział. – Rozumiem. – i odłożył telefon.  – Ej Levy czemu od razu nie powiedziałaś, że rozmawiałaś z agentem FBI? Sam szef do mnie dzwonił! Dostałaś tam pracę!
- F B I ? – dziewczyna dokładnie przeliterowała to słowo – „Co on wyrabia?” – zaczęła się zastanawiać co a odpowiedzieć – A tak przepraszam, że wcześniej nie powiedziałam.
- Gartulujemy! – odpowiedzieli wszyscy, po czym każdy z osobna poszedł podziękować jej za współpracę i pogratulować. Wszyscy byli szczęśliwi z powodu tego wydarzenia, oprócz Lisanny i Levy.
- Dzięki, a teraz pójdę, pewnie ktoś na mnie czeka… - ze spuszczoną głową wybiegła, rzucając swój biały fartuch na ziemię. Założyła na siebie kurtkę i rzuciła się do swojego samochodu. Wyjęła telefon z kieszeni i zadzwoniła do Z. – Co ty do cholery robisz?! – wrzasnęła do słuchawki
- Ratuję ci życie. Gdyby Acnologia się dowiedział, że z nami współpracujesz od razu by cię skrócili o głowę. Pamiętaj jesteś jednym z kluczy.  – mężczyzna spokojnie wyjaśnił dziewczynie sytuację.
- A co z FBI? – zapytała się niepewnie
- Masz załatwione fałszywe papiery, teraz tam będziesz pracować się. Ale wiesz na serio ci z Fairy Tail to idioci, skoro dali się tak łatwo nabrać !
- ZAMNIJ SIĘ! – rozłączyła się, wyrzucając telefon na tylne siedzenie. Włączyła samochód, po czym ruszyła z piskiem opon. Jechała szybko, by dotrzeć, jak najprędzej „do tego miejsca”. Gdy wyjechała zaa miasto, skręciła na wiejską drogę, jadąc prosto nad brzeg morza. Gdy dojechała na skraj lasu.  Zatrzymała się nagle, wysiadła z auta i pobiegła nad zbocze.
- MAMO, TATO … - wrzasnęła w stronę szumiących fal – Przepraszam … - ciche przeprosiny i upadek na kolana. Łzy płynące po kredowych policzkach, usta wykrzywione w wyrazie rozpaczy i bólu. – Mamusiu, tatusiu … - otuliła się własnymi rękoma, wspominając wydarzenia sprzed 14 lat …

14 lat temu …

- Kochanie przestań się wygłupiać, tata prowadzi! – mała dziewczynka bawiła się lalkami, co chwilę rzucając jedną z nich na przód samochodu.
- Dobrze mamusiu! – odpowiedziała radośnie dziewczynka.
- A ty uważaj! Zaraz zacznie się to cholerne zbocze! – skarciła cicho kobieta, swojego męża.
- Nie martw się! Od dziś zaczynamy nowe życie, więc nic … - zaczęli się zbliżać do niebezpiecznego odcinka drogi. Mężczyzna powoli zaczął zwalniać, ostrożniej jadąc - … nic nam tym razem nie przeszkodzi normalnie żyć…- oczy spojrzały na znajdującą się w oddali lufę strzelby skierowanej prosto na niego. Przerażony krzyknął : - CHOWAJCIE SIĘ! – były to jego ostatnie słowa. Pocisk zaczął lecieć prosto na niego. Przebił się przez szybę, trafiając prosto w głowę mężczyzny. Krew rozbryznęła się po całym aucie. Kobieta krzyknęła. Mała dziewczynka zamilkła, jej przezroczyste oczy były tak przerażające, gdy patrzyła, jak samochód spada prosto do morza.
- Mamo … - powiedziała cicho, licząc na ratunek. Nagły plusk wody zagłuszył wszystko. Woda zaczęła się wlecieć przez dziurę w szybie. Matka próbowała rozpaczliwie wydostać dziecko a auta, ale nie potrafiła. Kopała na szybę, by jeszcze bardziej się rozwaliła, ale miała za mało siły. Nagle ujrzała mężczyznę płynącego w kierunku auta.  Patrzyła na niego błagalnym wzrokiem, licząc na pomoc.  Wszystko się działo w jednej chwili. Kobieta zauważyła, że mężczyzna podaje jej przez otwór pistolet. Uśmiechnęła się delikatnie. Po czym strzeliła obok powstałej wcześniej dziury , kopnęła w punkt i szyba rozwaliła się, wlewając ostro do środka wodę. Mężczyzna wpłynął do środka. Próbował chwycić kobietę, ale ta z uśmiechem na twarzy, podała mu dziecko. Popatrzył na jej nogę i ujrzał, że jest przygnieciona przez fotel. Mężczyzna chwycił dziecko i odpłynął pozostawiając kobietę. Ostatnie spojrzenie na samochód, było wtedy, gdy opadał on coraz niżej na dno. Gdy wypłynął na powierzchnię, szybko podpłynął do brzegu. Wziął kilka głębokich oddechów i przystąpił do reanimacji dziecka. Po kilku próbach usłyszał, że dziecko wypluwa wodę z ust. Odetchnął z ulgą. Jednak gdy tylko zobaczył twarz dziecka, z powrotem ogarnęło go poczucie winy. Podszedł do miejsca, gdzie zostawił swoją marynarkę. Okrył nią dziecko, po czym powiedział jej:
- Mama i tata uratowali cię i teraz dostali nagrodę w niebie. – nie wiedział jak ma inaczej wytłumaczyć całą tą sytuację dziewczynce.
- Mama, tata … - powiedziała smutnie dziewczynka, wypuszczając łzy z oczu.
- Jak masz na imię? – zapytał mężczyzna
- Le… levy – odpowiedziała cicho.
- Dobrze!
- A ty? – zapytała się dziewczynka. Mężczyzna uśmiechnął się, wziął ją na ręce i zaczął iść w nieznanym kierunku.
- Ja, jestem … Zeref. – odpowiedział.
- Mama i tata nie żyją ? – zapytała Levy
- Tak, więc od teraz będę twoim tatą. – delikatne łzy popłynęły po jego policzkach. Spojrzał na dziewczynkę, która zasnęła. Czuł się tak szczęśliwy. – Chociaż raz.. chociaż raz mogłem kogoś uratować. Zeref Dragon, więc ty będziesz od teraz Levy Dragon, ale dla bezpieczeństwa, będziesz Levy McGarden. Jeszcze nie wiesz co cię czeka… - i odeszli …

14 lat później

- Nie martw się … - do płaczącej dziewczyny od tyłu podszedł mężczyzna, delikatnie dotykając jej ramienia.
- Zeref? – niepewnie powiedziała – Co tu robisz? – na początku tylko westchnął, czekając z odpowiedzią.
- Minęło już 14 lat, kochanie… - podszedł na kraniec zbocza patrząc na szumiące morze – Niby piękne, ale zarazem odebrało ci rodziców.
- TO NIE ONO TYLKO ACNOLOGIA! – wrzasnęła podchodząc do niego.
- A, więc chcesz się zemścić?
- Nie! – odpowiedziała stanowczo – o nic nie zmieni, chcę by Acnologia nigdy więcej nikogo nie skrzywdziła.
- Dobrze, tylko musisz mi pomóc. Ok.? – puścił do niej oczko, po czym nagle przytulił.
- Tak, tato … - wtuliła się w niego, wylewając wszystkie łzy na jego koszulę …


PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku


Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)