piątek, 31 stycznia 2014

- I masz rację, to twarda sztuka, a szczególnie przy porwaniach. – w tej chwili Dareg opuścił głowę – Ona tak często była porywana, że teraz one dla niej nic nie znaczą.
- Przepraszam, ale za bardzo nie rozumiem … - powiedział nieśmiało Natsu. Wstydził się zapytać o taką rzecz, gdyż w głębi serca znał odpowiedź. Dareg spojrzał na niego ze zdziwieniem, po czym westchnął.
- Wiem, że rozumiesz, ale ci powiem. Jestem świadom, że chcesz to po prostu usłyszeć. Za jakieś dziesięć minut będziemy na miejscu, za jakieś pół godziny dobrze tu wojsko. Ale obiecaj mi, że Lucy nigdy się nie dowie o naszej rozmowie. – Natsu spojrzał na niego. Wiedział, że te słowa są na poważnie. Nie chciał mieć kłopotów, więc kiwnął głową. Kuzyn od razu się uśmiechnął – Cieszę się, że się dogadujemy. A, więc wszystko idzie zgodnie z moim planem.
- „Ciekawe, jaki jest jego plan?” – pomyślał Natsu, ale od razu się otrząsnął i zaczął się skupiać na słowach Darega.
- Lucy miała ciężkie dzieciństwo. Kiedy żyła jej matka może nie było tak okropnie, ale gdy zmarła wszystko, całe jej życie zamieniło się w jedno, wielkie piekło. Nie miała przyjaciół, nie mogła nigdzie wychodzić, robić to co chce, była pod stałym nadzorem i nigdy nie miała prawa do własnego zdania. Była córką bogatego faceta i tylko tyle. Gdyby Jude nie chciał jej wydać bogato za mąż, gdyby nie była ona potrzebna, to pewnie porywacze by ją zgwałcili i zabili. W ciągu roku zdarzały się trzy porwania, potem liczba zmalała do jednego, ale to i tak wyryło swoje piętno na jej sercu. – Kuzyn wziął głęboki oddech i umilkł. – Ale pomimo jej siły musimy odbić ! – powiedział po chwili pełen determinacji.
- Oczywiście, że tak – zgodził się z nim Natsu. Samochód się nagle zatrzymał. Oboje wyskoczyli z niego. Natsu szybko naładował broń.
- Czekaj! – zatrzymał go Dareg. – Witaj Erzo, Grayu ! – uśmiechnął się do dwójki ludzi.
- Czemu tak długo ? – warknął do niego z pretensjami Gray
- Spokój! – Erza spojrzała na niego morderczym wzrokiem.
- Mam dla was lepsze zabawki, a szczególnie dla ciebie Natsu. – spojrzał na różowowłosego, który patrzył na niego ze zdziwieniem.
- „Niemożliwe” – pomyślał chłopak. Dareg otworzył pokrywę bagażnika, po czym pociągnął za drążek. Oczom policjantów ukazał się „podręczny” skład broni.
- Powinnam cię aresztować! – odezwała się Erza
- Na te wszystkie zabawki mam papierki, więc się tak nie musisz martwić. – odezwał się kuzyn przeglądając skład broni – Dla ciebie Gray, dwufazowa wyrzutnia. Może być pistoletem, a może wystrzeliwać lodowe pociski.
- Skąd wiedziałeś? – zapytał z niedowierzaniem Gray
- Nie rozumiem … - odezwał się Natsu
- Chodzi o to, że każdy z was zanim trafił do Makarov, przeżył ciężką szkołę życia wynosząc z niej nietypowe umiejętności. – wytłumaczył Dareg – A moim zadaniem jest być dobrze poinformowanym. Dlatego Erza, proszę. Dla ciebie miecz dwuręczny, stworzony z lepszej mieszanek metali, nadających mu twardość, lekkość i jakość. Nawet strzały pistoletów nic mu nie zrobią.
- Naprawdę masz dobrych informatorów. – skomentowała Erza, biorąc w ręce podarek
- A teraz został Natsu, chyba wiesz, co ci dam.
- Tak wiem, ale naprawdę się zastanawiam skąd o tym wiesz ! – spojrzał na niego ostrym wzrokiem. Dareg uśmiechnął się, po czym rzucił mu owiniętą paczkę.
- Dwie katany, Ognisty Salamander. Zabójca, którego ostrze przeniknie każde ciało. Specjalizuje się w wypalaniu ran, które zadaje. Znajomy opis ? – złośliwy uśmieszek w stronę Natsu, przekonał go, że kuzyn Lucy, nie jest jakimś tam biznesmenem, tylko kimś więcej, kimś z kim nie warto zadzierać.
- Natsu, to o ciebie chodzi? – dopytał się Gray zadziwiająco spokojnym głosem.
- Kiedy zaginął Igneel, posiadałem już tę umiejętność, jednak zacząłem ją wykorzystywać w zły sposób. – wytłumaczył.
- Płomyki tworzone przy rękojeści, rozprzestrzeniały się po całych mieczach, tworząc wrażenie, jakby sam demon ich pokonywał.  – odezwał się Dareg, ładując swoje pistolety.
- Co z tytanu? – zapytał się złośliwie Natsu
- Nie tylko … - odparł mu kuzyn.

W tym czasie …

            Lucy siedziała dalej przykuta do krzesła. Zrozumiała, że nie zostało jej nic innego jak tylko czekanie. Dlatego siedziała w ciszy rozglądając się po celi. Nagle do niej wszedł Jose Porla, uśmiechając się szyderczo do dziewczyny.
- Załatwione. – powiedział zadowolony
- Co zrobiłeś? – zapytała się ostro
- Sprawiłem, że ktoś inny będzie musiał sprawować urząd Komisarza Głównego Fairy Tail. – złapał się za głową, robiąc przy tym dziwne miny.
- Masz rację … - zaczęła mówić Lucy, Porla popatrzył na nią dumnie – Zgaduję, że innym zostawiłeś brudną robotę i jeszcze źle. Makarov Dreyar żyje i przekazał innym wiadomość gdzie jestem.
- Ty suko …!!!! – już szedł na nią z zamiarem spoliczkowania jej, gdy nagle…
- BUMMMMMMMM!!!!!!! – usłyszeli wszyscy donośny wybuch.
- Co do ?! – wrzasnął przerażony Jose Porla.
- Przybył ratunek – odparła Lucy – No idź i ukaż swoją potęgę o Wielki Klaunie!
- Denerwować to ty umiesz mała… - skomentował po czym wyszedł – Pilnować jej, a ty Juvia, za mną! – rozkazał.

Wracamy do Natsu …

- Czy to aby na pewno bezpieczne ? – zapytał z niedowierzaniem Natsu trzymając w rękach granat.
- Dla nich na pewno nie J - Dareg uśmiechnął się
- Widać, że ma z tego ubaw… - powiedziała cała trójka równocześnie
- To ja rzucam ! – ostrzegł Natsu tak głośno, że miał chyba nadzieje, że policjanci z komisariatu Phantom Lord go usłyszą. Rzucił, wszyscy zasłonili uszy czekając na wybuch. Bummm!!! Rozległ się głośny dźwięk po całej okolicy.
- Wchodzimy ! – rozkazał Dareg. Cała czwórka weszła równocześnie.
- Tutaj są ! – krzyknął jakiś policjant.
- Za wolno! – rzekł chłodno Natsu, kiedy podbiegł, odbił się od ściany i trafił go w tors. – Nie zginiesz.
- Kogoś załatwili szybko. – z bocznego korytarza rozległ się dźwięk.
- Ja idę tutaj, a wy w drugą stronę. Korytarze Phantom Lord podobno tworzą takie linie, że można je nazwać labiryntem. Możliwe jest też są jakieś niższe poziomy. – wszyscy patrzyli oszołomieni na Natsu, który w ciągu jednej chwili stał się poważnym, dorosłym mężczyzną.
            Cała trójka otrząsnęła się i zaczęła biec.
- Nigdy go takiego nie widziałam. – powiedziała Erza
- Ja też nie, ale lepiej, żeby nikt więcej go takim nie widział. – odparł Gray, na co pozostała dwójka przystała.
            Natsu okręcił katanę trzymaną w prawej dłoni, gdy policjanci się zaczęli do niego zbliżać, ruszył. Odbił się od ściany, po czym kopnął pierwszego policjanta. Kolejny zaczął do niego celować, lecz gdy wystrzelił kulę, chłopak przyjął pozę obronną i końcówką miecza zmienił tor biegu pocisku, trafiając policjanta za nim, który zaczął się podnosić. Wszyscy delikatnie się cofnęli. Natsu splunął śliną w kąt, po czym zaczął powoli iść w ich stronę.
- Głupi, przecież to jeden człowiek ! – krzyknął któryś. Wszyscy na raz popatrzyli się na siebie i pobiegli w stronę Natsu. Ten uśmiechnął się. Pierwszego przeciął w brzuchu, uklęknął, by móc trafił kolejnego w nogę. Szybko podniósł się, podskoczył i robiąc sobie podpórkę z rannego policjanta pobiegł w stronę kolejnych. Nagle wyczuł, że obok niego zaraz przeleci klinga, uchylił się. Gdy spojrzał przed siebie, ujrzał Gajeela, podpartego o ścianę.
- Gajeel Redfox, co za spotkanie. – odezwał się Natsu. Odwrócił się, podniósł miecz nogą i rzucił go w stronę Redfoxa.
- Ghihi, zgaduje, że liczysz na uczciwy pojedynek. – zaśmiał się Gajeel. Spojrzał na innych policjantów. – Idźcie do środka pomagać, ja się zajmę tą wróżką z Fairy Tail. – nie czekał, tylko rzucił się na Natsu. Ogromny miecz starł się z katanami Natsu. Chłopak obrócił się, próbując uniknąć kolejnego ciosu. Redfox skoczył, próbując przeciąć przeciwnika z góry. Natsu odskoczył w bok. Szybko wstał, podbiegł do przeciwnika. Jednym miecze sparował cios, a drugą kataną wymierzył ostrze prosto w brzuch. Ostrze zadrgało.
- Ghihi. – zaśmiał się Gajeel – Mam skorupę zrobioną z metalu, więc twoje wykałaczki mogą się przydać jedynie, na dłubanie w zębach.
- Ach, tak … - odpowiedział spokojnie Natsu, szybko schylając się przy Gajeelu. Zmienił położenie miecza, trzymając go teraz w wzdłuż ręki. – Ale nie przylega całkowicie do ciała? – zapytał się, po czym włożył ostrze pod zbroję Gajeela, raniąc go dotkliwie. Wstał przeskoczył nad nim, podpierając się o jego ramię, a drugą kataną wymierzając cios w kark. Przeciwnik upadł. Natsu oderwał kawałek materiału, podszedł o niego od tyłu i zabezpieczą tylną ranę.
- Nie chcę byś zginął. Za dużo śmierci widziałem. – wytłumaczył Natsu, po czym chwycił Gajeela za włosy i ostro zapytał – Gdzie Lucy?
- Ghihi, sądzisz, że ci powiem. – zaśmiał się, a następnie splunął na Natsu. Chłopak wytarł się i zaczął odchodzić.
- Jak chcesz synu Metalicany. – odwrócił się tylko na chwilę, a zaraz potem go już nie było.
- Kto to był, do jasnej cholery ?! – zapytał wściekły

            Erza, Gray i Dareg biegli, ile tylko sił mieli w nogach. W całym komisariacie było pełno policjantów. Żeby przejść przez mały kawałek drogi, musieli pokonywać wielu przeciwników.
- To koniec waszej wycieczki ! Poddajcie się, Juvia was nie ….  – przed nimi stanęła kobieta o niebieskich włosach. Gray patrzył na nią wściekły, ale to nie to było powodem przerwanej wypowiedzi. – Juvia się poddaje. – powiedziała i zaczęła odchodzić.
- Czy to są jakieś brudne sztuczki Phantom Lord ? Oddajcie nam Lucy! – Juvia zatrzymała się, słysząc słowa Graya.
- Ryzykujecie życie dla niej. – jej całe ciało przesiąknęła niewyobrażalna złość. – Juvia nie pozwoli! – krzyknęła rzucając w nich fiolki z jakimiś środkami.
- Uważniej, to Trująca Juvia, nie wiadomo, co wysyła w stronę wroga. –odezwał się Dareg. Nagle zobaczył, że Juvia pada bez powodu.  – Co się stało ?
- He! – powiedział dumnie Gray – Podoba mi się to cacko ! – rzekł wskazując na broń.
- Będziesz mógł ją zatrzymać, ale … - spojrzał na kilku policjantów celujących w nich, skoczył i strzelił, do nich, trafiając każdego w ramię. – musimy iść dalej.
- Kogóż ja tu widzę … - zatrzymali się. Obok nich pojawił się znikąd Jose Porla. Siedział wygodnie na tronie, mając splecione ze sobą palce.
- Czemu stoicie?! – do pomieszczenia wparował Natsu, który nagle zatrzymał się. – Kim jesteś? – wszyscy padli załamani. Jose Porla zezłoszczony, wstał i z zaciśniętą pięścią, zaczął wrzeszczeć:
- JESTEM KOMISARZEM GŁOWNYM PHANTOM LORD!!!! JESTEM JOSE PORLA, NAZYWANY…
- Cyrkowy Klaun Portek? – powiedział niepewnie Natsu
- Co wy się uparliście z tym przezwiskiem ?! – wrzasnął Portek, przepraszam Porla. – A co mi tam i tak zaraz zginiecie!
- Zabawne … - zaczął mówić Gray, ale przerwał mu kuzyn – Co?
- Nie należy go lekceważyć, pamiętajcie on także należy do „dziesięciu świętych”, tak jak wasz komisarz główny. Nie na darmo dostał ten tytuł … - wyjaśnił Dareg


            Lucy siedziała na krześle, przyglądając się policjantowi, który ją pilnował. Cały czas on patrzył nie na nią, a na pustą przestrzeń więzienną.  
- „Teraz mam okazję” – pomyślała dziewczyna, po czym zaczęła luzować więzy – „Kurcze, chyba je dzieci zaplątywały. Z takich to ja potrafiłam uciekać w wieku dziesięciu lat”
            Gdy już więzy całkowicie się poluźniły, Lucy postanowiła wprowadził swój plan w życie.
- Przepraszam !  - krzyknęła do strażnika
- Co tam ?! – odwrócił w jej kierunku wzrok
- Wiem, żę nie mogę wyjść, ale czy mógłbyś mi zdjąć bluzę, albo chociaż rozpiąć, strasznie tu gorąco ! – powiedziała, po czym wygięła szyją, dając policjantowi impuls do działania.
- Oczywiście, że już idę ! – powiedział, łypiąc na nią zboczonym wzrokiem
- „Typ zboczeńca, idealnie…” – pomyślała. Zaczął do niej podchodzić, gdy był wystarczająco blisko, chwycił za zamek bluzy. Przełknął cicho ślinę i zaczął rozpinać bluzkę. Lucy wykorzystała sytuację, szybko rozwiązała więzy i z dwóch stron uderzyła policjanta rękoma w szyję. Ten padł na ziemię nieprzytomny.
- Łatwizna. – powiedziała dumnie. Szybko rozwiązała, więzy u nóg i zaraz pięknymi linami oplotła strażnica. Wychodząc z celi puściła mu oczko. – Dziękuję … - po czym wyskoczyła zadowolona.


            Cała czwórka stała niecierpliwie i czekała na ruch Porly. Ten tylko uśmiechnięty patrzył na nich, po czym wyjął karabin za tronu.
- Ej, to nie fair! – poskarżyli się równocześnie Gray i Natsu
- A co w życiu jest sprawiedliwe? W prawdziwym życiu, nigdy nie idzie po naszej myśli, dlatego należy być przygotowanym na każdy możliwy scenariusz! – wytłumaczył Jose, celując w intruzów. Gdy już miał nacisnąć na spust, padł.
- Co jest?! – zapytała cała czwórka równocześnie. Za ściany zaczęła się wyłaniać jakaś postać. Trzymała ona w ręku pistolet, którym ogłuszyła Komisarza Głównego Phantom Lord. Podeszła do niego i wymierzyła mu cios prosto w krocze, pozbawiając go doszczętnie przytomności.
- Mówiłem, że sobie poradzi. – skomentował kuzyn
- Cześć! – powiedziała uśmiechnięta Lucy – Przyszliście po mnie?
- Tak, ale widzę, że ty jedna wystarczysz, by pokonać całe Phantom Lord! – rzekł Natsu.
- A teraz spadajmy stąd, zaraz przybędzie wojsko, a lepiej, żeby nie aresztowali nas przez przypadek. Ich przełożony już wie, co się tu stało, więc tylko mają zaaresztować tych porywaczy. – wytłumaczył Dareg, gdy wychodzili z komisariatu
- Ale muszę przyznać, że niezłego zamieszania narobiliście ! – krzyknęła radośnie Lucy- A właśnie, skąd macie tą broń ? – wszyscy pokazali palcem na Darega
- Skarżypyty ! – Lucy wskoczyła na niego i pocałowała go w policzek. – Dziękuję! – potem zwróciła się do reszty – I wam też.
- Ok., ale teraz jedźmy do szpitala. Pewnie staruszek chce cię zobaczyć. – Natsu odkładał broń na swoje miejsce, tak jak inni, gdy zauważyli, że w ich stronę jedzie dwadzieścia wozów wojskowych.
- To nie jest lekka przesada? – wszyscy popatrzyli pytająco na kuzyna, który w efektowny sposób wskoczył do auta. Natsu szybko pobiegł do niego, ciągnąc za sobą Lucy. Gray i Erza pobiegli do swoich aut i wszyscy ruszyli z piskiem opon z miejsca zbrodni.
- Ale to zabawne! – podsumował Natsu
- Jakbyśmy byli w jakiejś komedii. – odezwała się Lucy
- Tak, na jakiś czas fajnie powspominać… - po twarzy Darega, było widać, że oddał się krainie wspomnień i chwil które minęły. Gdyby oni wiedzieli, co wspomina kuzyn, powstrzymaliby go.


            To co wydarzyło się po tym wydarzeniu, to tylko zwykłe i codzienne czynności, ale tylko dla niektórych. Lucy siłą zmuszono do pozostania  w szpitalu na obserwację, o dziwo nawet nikt się nie zapytał co się stało. Makarov przez całe dwa tygodnie wypoczywał, oddając komisariat Mirajene, która miała wszystkiego doglądać w czasie jego nieobecności. Komisariat Phantom Lord został zlikwidowany, a członków posadzono za kratki, obecnie czekają na wyroki… Oprócz dwójki ludzi, która po dwóch tygodniach nieobecności Komisarza Głównego Fairy Tail, ma dostać się w szeregi wróżek.
- Mam dla wszystkich ogłoszenie… - zaczął mówić Makarov – Jestem pełen zdrów, więc teraz obiboki, nie pozwolę wam na sen, póki nie rozwiążemy każdej sprawy. A teraz… - odkaszlnął – Jak wiecie jeden z komisariatów został zamknięty, a jego członków aresztowano. Jednak dwójka z nich z powodu zasług, których dokonali podczas pewnej misji, dostała szansę i mają przejść resocjalizację u nas w gildii. Poznajcie ich.
- NIEMOŻLIWE !!!!! – krzyknęli równocześnie Gray, Erza, Natsu i Lucy.

Ciąg dalszy nastąpi


PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku


Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)









poniedziałek, 27 stycznia 2014

Lucy patrzyła na człowieka, który bardziej w jej oczach wyglądał na wariata niż na Komisarza Głównego Phantom Lord.
- A mogę znać powód mojego uprowadzenia ? – spróbowała zaryzykować i się zapytała
- Oj to nie jest porwanie, tylko kulturalne uprowadzenie w sprawach finansowych. – odpowiedział szarmancko Jose
- Jak dla mnie dalej nie ma różnicy, więc proszę o wyjaśnienia. – po czym ziewnęła.
- Ty mała …! – rzekł, zaciskając pięść – Dobrze, więc od razu przechodzę do interesów. A, więc pani Heartfilio, chcielibyśmy, wraz z moimi ulubionymi detektywami, zaprosić do współpracy z Phantom Lord, poprzez …
- Odmawiam ! – powiedziała stanowczo.
- Ghihi – zaśmiał się Gajeel – Twarda sztuka. Takie to od razu należy zmiękczyć ! – wymierzył jej kolejny cios. Wygięła się, po czym wymiotowała krwią.
- Gajeel-sama, Juvia nie pozwoli więcej krzywdzić panienki Lucy! – krzyknęła,  ochlapując go jakimś płynem.
- Ty i twoje ….tru… trucizny… - powiedział, po czym padł jak długi na ziemię.
- No, więc panienko, czy zgodzisz się na współpracę z nami ? – ponowił pytanie Komisarz Porla.
- Z wami ? Żartujesz? – Lucy wypluła krew prosto na twarz porywacza. Ten krzykną, po czym ją spoliczkował.
- Ty dziwko ! Myślisz, że ci pozwolę przelewać pieniądze na to durne Fairy Tail, zamiast na mój wspaniały Komisariat! – krzyknął dumnie
- Wiesz, taki stan zazwyczaj mają chorzy psychicznie ludzie. Jeśli chcesz mogę ci przestawić, paru dobrych psychiatrów, na pewno coś zaradzą na twoją wybujałą wyobraźnię. – rzekła prostując głowę.
- Hmm, zobaczymy jak będziesz śpiewać, kiedy Gajeel się obudzi. Tak, więc ponowię pytanie… - na chwilę przerwał, by poprowadzić palcem po dekolcie dziewczyny.
-  A to się nazywa molestowanie seksualne i jakbyś nie wiedział jest karalne ! – powiedziała to po czym przechyliła krzesło, uderzając Josa Porla prosto w krocze. Ten zawył z bólu i osunął się na ziemię. Juvia stojąca obok delikatnie się zaśmiała, jednak kiedy napotkała wzrok swojego pracodawcy od razu przestała.
- Dobrze … Auuu ! – poczuł kolejną falę bólu, gdy zaczął się podnosić – Jak chciałaś, zadzwonię do Makarov, oznajmić mu, że cię mamy. Ciekawe, czy przyjdzie? Oczywiście, że tak, przecież to Makarov. Jednak, gdy tylko się zjawi, posmakuje mojej 45.
- Jesteś śmieciem ! – wrzasnęła Lucy, gdy ten wychodził z sali przesłuchań.
- A, Juvia pilnuj jej! – rozkazał. Dziewczyna tylko kiwnęła głową.
- Nie rozumiem, dlaczego trzymasz się tego dupka … - powiedziała Lucy, gdy Josa nie było już w środku.
- Panienka…- zaczęła mówić, ale Lucy nie dała jej dokończyć.
- Proszę, mów mi po imieniu. – słysząc to na twarzy Juvii od razu pojawił się uśmiech.
- Lucy, pan Jose dał Juvii szansę, kiedy nikt inny nie chciał mi jej dać. – na chwilę przerwała, wzięła głęboki oddech i po chwili dokończyła – Juvia była w podobnej sytuacji, co ty. Juvia pochodzi z bardzo bogatej rodziny, ale rodzice Juvii, chcieli by ta poślubiła pewnego człowieka, a Juvia go nie chciała. Juvia postanowiła uciec z domu i kiedy dotarła do Magnolii, nikt nie chciał dać Juvii pracy. Dopiero pan Jose, dał Juvii szansę i zapisał ją na uniwersytet i dzięki temu Juvia jest teraz tutaj.
- Rozumiem, wiesz ja też często myślałam, o ucieczce, kiedy jeszcze był ze mną ojciec… - zwierzyła się Lucy – Teraz jestem wolna, no … prawie, bo w obecnej sytuacji zostałam porwana przez jakiegoś maniakalnego szaleńca, poszukującego władzy i pieniędzy.
- Ale pan Jose taki nie jest! – dziewczyna próbowała go bronić, ale nie mogła znaleźć żadnych argumentów będących po jej stronie. – Ja nie wierzę …
- Rozumiem, ale zgaduję, że mnie nie wypuścisz? – spróbowała się zapytać, pomimo tego, że wiedziała, że to nic nie da.
- Niestety nie. Juvia nie może. Kap, kap zaraz Gajeel-sama się obudzi. – odpowiedziała, po czym poszła i usiadła na krześle, które stało przy ścianie.

            W Komisariacie Fairy Tail rozległ się dźwięk telefonu. Nikogo by to nie dziwiło, gdyby nie to, że nikt nie odbierał. Minęła kilkanaście sekund i nic.
- Ten debil mnie olewa ! – pomyślał Jose
            Wszystkich na komisariacie zaczęło powoli to denerwować, dlatego Mirajene postanowiła, pójść i zobaczyć co się dzieje. Gdy weszła do gabinetu Makarov, została go na sofie. Leżał sobie cichutko, co chwilę chrapiąc. Sekretarka uśmiechnęła się , podeszła i powiedziała na ucho.
- OBUDŹ SIĘ!!!!!!!!!!! – krzyknęła do ucha Makarov, ten zerwał się.
- Co się stało, znowu Natsu wysadził jakiś budynek czy jakieś inne zażalenia?! – zaczął się szamotać i dopiero po chwili usłyszał, że dzwoni telefon. Spojrzał na Mirajene niewinnym wzrokiem.
- Juz odbielam … - powiedział, zachowując się przy tym jak dziecko. Podszedł do biurka, wygodnie usiadł na fotelu i dopiero podniósł słuchawkę. – Słucham ?
- ILE MOŻNA CZEKAĆ STARY DEBILU?! – oddalił słuchawkę słysząc przeraźliwy krzyk Josa.
- Przepraszam, ale nie mogłem odebrać, bo uciąłem sobie drzemkę. – wytłumaczył dłubiąc w nosie.
- Hahahaha!!! – usłyszał śmiech, dlatego ze zdziwieniem w oczach zaczął się rozglądać.
- Eeee, coś się stało ? – zapytał niepewnie
- Mi nic, ale ta mała Lucy Heartfilia, ma niezłe wygody u mnie w celi… - Makarov na początku nie zrozumiał o co mu chodzi.
- Zaraz… porwałeś Lucy ?  Ty szarlatanie! Jak mogłeś ?! – Makarov nie mógł uwierzył, że Jose jest zdolny do czegoś takiego
- Nie rozumiesz ? Wszystkie sprawy dzięki tej małej przejmowało Fairy Tail. Najlepszy Komisariat w mieście? Ha! Wolne żarty. Ciekawe ile dostawaliście od niej …
- JADĘ DO WAS I OBIECUJĘ, NIE SPOCZNĘ, PÓKI NIE SPROWADZĘ JEJ SPOWROTEM DO DOMU! – rzucił słuchawkę i zaraz poszedł się ubierać.
- Halo ? Makarov ? – Jose przewrócił oczyma i spojrzał na zapisaną kartkę – Znowu mnie olał, a miałem t yle świetnych kwestii. Byłem dobry ? Prawda ? – zwrócił się do swoich „podwładnych”
- Oczywiście szefie ! – wszyscy zaczęli bić brawa.
- Dziękuję, a teraz idę po naszego gościa. – chciał już wyjść na zewnątrz, ale wnet zawrócił – Zapomniałem o moim przyjacielu ! – po czym wziął do ręki pistolet – A wy pamiętajcie, macie pilnować!
            Wyszedł na zewnątrz i zaczął czekać na Makarova. Minęło dwadzieścia minut, Jose zaczął kichać i drżeć z zimna.
- No ile można jechać ? Ale będę czekał, dopóki nie przyjedzie !
W  tym samym czasie
- Kurcze, ale korki, będę tu chyba stał z godzinę ! – powiedział sam do siebie Makarov. – Lucy nic nie zrobię, więc się nie muszę zbytnio martwić. Tylko ten głupi Jose, co on sobie myślał. Przecież jej kuzyn gdyby się dowiedział, kazałby całe wojsko zmobilizować, by ją odbić.

            Lucy zaczynała coraz bardziej cierpnąć, podczas siedzenia na krześle. Jednak to nie było dla niej najgorszą rzeczą.  Cały czas patrzyła na Gajeela, który powoli się budził, ze snu, który mu zaserwowała Juvia.
- „Kurcze zaraz mnie zabije ! ” – pomyślała przerażona dziewczyna.
- Jejku, moja głowa ! – powiedział mężczyzna, chwytając się za głowę. – Juvia, co ci do łba strzeliło by mnie powalić tym twoim pachnidłem !!!
- Juvia chciała dobrze ! – zaczęła się tłumaczyć – Jej nie wolno zabić!
- A zobaczysz, że można, nieśmiertelna na pewno nie jest ! – zaczął iść w kierunku Lucy, zaciskając pięści
- Ale, na pewno na zewnątrz jest bitwa. Juvia słyszała, że Jose-sama idzie zadzwonić do Fairy Tail ! – powiedziała, próbując go odciągnąć od Lucy.
- Fairy Tail … No to muszę iść zobaczyć, jak Phontom Lord obrywa ogonki wróżkom!

            Czarny Mercedes podjechał pod komisariat Phantom Lord, robiąc przy tym nie małe zamieszanie. Jose stał cierpliwie i czekał aż z samochodu wysiądzie Makarov Dreyar. Kiedy staruszek otworzył drzwi, od razu wszyscy czekali w gotowości. Wiedzieli, że nie był to jakiś zwykły przechodzień. Miał on doświadczenie, o które prosi się obecne pokolenie.  
- A, więc przejdźmy do interesów Porla… - zabawny i rozrywkowy człowiek, w obliczu zagrożenia stawał się nieugięty i twardy niczym skała – Gdzie jest Lucy ?
- Jest u mnie … - powiedział Jose, trzęsąc się z zimna – A ty nie mogłeś szybciej przyjechać ?!
- Wybacz… korki !
- Rozumiem, a ty chyba nie jesteś świadom swojej sytuacji. – rzekł, złowieszczo się uśmiechając w stronę Makarova.
- Oddaj Lucy i będzie po sprawie! – żaden z nich nie chciał odpuścić, patrzyli na siebie czekając aż ktoś wykona ruch.  Nagle tą ciszę przerwał strzał. Krew trysnęła po całym parkingu, a ciało upadło na ziemię. Za plecami ofiary stał mężczyzna, który patrzył na swoje dzieło. 
- Dobra robota  ! - pochwalił Jose Porla. Odwrócił się i zaczął iść w stronę komisariatu. Tylko na chwilkę spojrzał w stronę Makrova, który zmagał się śmiercią, jeszcze żyjąc. – Głupek … Myślał, że sam z nim stanę do walki.  – i odszedł
- Cholera, ale dałem się podejść. – powiedział cicho Makarov, próbując wstań
- Czy coś się panu stało  ? – usłyszał czyjś głos – Co to za krew ?! Już dzwonię po karetkę, proszę odpocząć ! – nawet nie musiał mu tego mówić, gdyż po chwili zemdlał z powodu, zbyt dużej utraty krwi.


            W Komisariacie Fairy Tail, wszyscy czekali zaniepokojeni o Makarov, który w pośpiechu wyszedł z budynku.
- Ciekawe, czy nic mu nie jest? – zapytała się nagle Mirajene, po dłuższej  chwili ciszy.
- Bardziej się martwię faktem, że wyszedł tak w pośpiechu. – odpowiedziała Erza – Coś się musiało stać…
- Też tak myślę, ale jak na razie musimy po prostu czekać na jakiś wiadomości. – po tych słowach, wszyscy zgodzili się z Natsu.
- Ja tu zdzwonię, proszę odebrać !!! – wszyscy usłyszeli nagle dziwny dźwięk, po czym spojrzeli na biurko Mirajene. Ta podeszła i odebrała swój telefon.
- Tak słucham ? – powiedziała do słuchawki
- NO BEZ JAJ, TAKI DZWONEK ! – wszyscy krzyknęli równocześnie.
- Zamknąć mordy ! – powiedziała w ich kierunku. Wszyscy mieli wrażenie, że otacza ją dziwna, mroczna energia. – Proszę powtórzyć … - wszyscy w milczeniu, czekali na informacje. Ta nagle opadła na ziemię. – Tooo niemożliwe… - po jej policzkach popłynęły łzy, wszyscy patrzyli na nią zszokowani. Odsunęła telefon od ucha i się rozłączyła. – Komisarz Główny jest w szpitalu, został postrzelony.
- Że, co ? – wszyscy byli tak zszokowani, że nie wiedzieli, co mają robić.
- Idę do niego ! – powiedział stanowczo Natsu, wszyscy patrzyli się na niego, dziwnym wzrokiem 
- Natsu, lepiej zostań … - podeszła do niego Lisanna, jednak ten przesunął ją na bok i zaczął się ubierać. Po chwili był gotowy i wyszedł z komisariatu.
- Ja też jadę ! – powiedziała Erza, a zaraz za nią pobiegł Gray.
- Ja zostaję, mam za dużo roboty papierkowej ! – ogłosiła Levy, po czym poszła do kostnicy.
- To my Levy … - zaczęli mówić Jet i Droy, ale ta przerwała im.
- Nie, wy lepiej jedźcie !
- Dobrze… - zgodzili się niechętnie.
            Levy, znajdując się poza głównym pokojem, rzuciła się nagle do biegu. Zmęczona rzuciła się do telefonu i szybko wpisała numer. Gdyby wiedziała, że za nią poszła Lisanna, która zaczęła podejrzewać, że coś jest nie tak.
- Halo ? – usłyszała głos drugiej osoby.
- Czekaj mam włączone głośne mówienie. – powiedziała, po czym nacisnęła jakiś przycisk by wyłączyć głośne mówienie.
-„Kurcze!” – pomyślała Lisanna
- Makarov został postrzelony i jest teraz w szpitalu ! – powiedziała drugiej osoby – Tak, ale nie wiem co się stało ! – na chwilę umilkła – Nic nie wiadomo w sprawie Heartfilii.
- „Ona… sprzedaje informacje” – pomyślała Lisanna
- Dobrze, będę cię stale informować. – rzekła, po czym się rozłączyła. Uśmiechnięta Lisanna, wyszła z ukrycie ukazując się Levy. Tak w szoku opuściła, swoje notatki, rozsypując je po całej podłodze.
- I co my tu mamy … - Lisanna skrzyżowała ręce na piersi, coraz bliżej podchodząc do Levy
- To nie to … - zaczęła się tłumaczyć.
- … co myślisz ? – dokończyła za nią Lisanna – Od początku jakoś cię nie lubiłam, wydawałaś mi się podejrzenia, a teraz się wydało, ale nie bój się. Szybko cię wyleją. – pomachała jej na pożegnanie, po czym wyszła. Levy opadła na kolana, zasłoniła oczy, dłońmi i zaczęła płakać.
- I co ja teraz zrobię …


            Natsu po raz pierwszy od dłuższego czasu wcisnął gaz do dechy i jechał najprędzej jak tylko mógł.
- Staruszek, musiał się czegoś dowiedzieć! Tak o by nie został postrzelony! – powiedział na głos. Był wściekły i wystraszony. Gdy zapaliło się czerwone światło, ostro wyhamował. Czekając na zmianę światła, cały czas siedział w ciszy. Zaczęła ona go denerwować i włączył radio.
- Wiadomość z ostatniej chwili, Makarov Dreyar został postrzelony. Jak powiedział nam nasz informator, zajmuje się nim doktor Polyushka, która pracuje w Szpitalu im Jana Pawła II w Magnolii. – tego było za wiele. Natsu uderzył ręką o radio, wyłączając je. Spojrzał na światło, któro po chwili się zmieniło i ruszył z piskiem opon.
- Cholerne hieny ! – rzekł zaciskając zęby. Gdy dojechał do szpitala, zauważył, że do niego próbują się przedostać dziennikarze. Nie zwracając na nich uwagi, przepchnął się obok nich i od razu skierował się do recepcji. Gdy panie, mu powiedział, gdy jest Makarov Dreyar, ten od razu pobiegł.
- Co się stało ?! – krzyknął wchodząc do pokoju.
- Natsu, oni mają Lucy ! – Makarov popatrzył na niego. Był zmęczony i zraniony, ale chciał pomóc chłopakowi. – Nie jestem już młody, ale wy tak. Proszę odbij Lucy.
- Ale, kto ją porwał ?
- Phanton Lord. – odpowiedział krótko, po czym usnął.
- Zabiję ich … i bezpiecznie odprowadzę Lucy. – złożył obietnicę, kiedy wychodził z pokoju i pomimo tego, że Makarov już spał, uśmiechnął się delikatnie.
- Drrrrrr – Natsu usłyszał dźwięk swojego dzwonka.
- Słucham ? – powiedział, kiedy odebrał telefon
- Zgaduję, że mam zaszczyt rozmawiać z Natsu Dragneelem ?  - Natsu nie rozpoznał tego głosu, ale pomimo wszystko, wydawało mu się, że kiedyś go już słyszał.
- Kim jesteś ? – zapytał, zatrzymując się przy windzie
- Wsiądź do numer 3, tam nikogo nie będzie. – Natsu zaczął się rozglądać, ale nie znalazł osoby, która mogłaby rozmawiać z nim
- Skąd wiesz, gdzie jestem ? – spróbował zapytać, nawet nie oczekując, że ta osoba mu odpowie.
- A nie chcesz wiedzieć kim jestem ?
- Ja tu zadaje pytanie i dostaje je także w zamian ?
- Dobre. Ale nie chcę się sprzeczać… Nie ma teraz na to czasu. Mam na imię Dareg Froze. Obecnie jestem zarządcą majątku Heartfilia, więc jak się domyślasz jestem kuzynem Lucy.
- Zgaduję, że już słyszałeś, że ją porwali.
- Oczywiście, ale nie chcę robić za dużego szumu. Rozumiesz, firma by na tym ucierpiała. Oczywiście, jeśli coś się stanie Lucy, to wmieszam to nawet całe wojsko !
- A mogę się dowiedzieć, czego ode mnie oczekujesz? – Natsu nie miał czasu na bawienie się w kotka i myszkę. Wychodząc właśnie z windy, spojrzał na mężczyznę, o czarnych włosach, który stał z telefonem w ręku, patrząc na niego.
- Właśnie tego … pojedziesz ze mną odbić Lucy. – po czym rozłączył się i podszedł do niego – Tak, więc miło cię poznać… - wyciągnął do niego rękę.
- I nawzajem. – oddał uścisk. – A, więc co we dwóch możemy zrobić przeciw całemu komisariatowi Phantom Lord?
- O nie. – pokręcił głową – Umówiłem się już z Grayem i Erzą, który byli tu pięć minut temu. Mamy do nich dołączyć za chwilę.
- Zamiar prowadzić firmę, powinieneś być strategiem wojskowym. – powiedział do niego, kiedy oboje zaczęli wychodzić ze szpitala
- Zdziwiłbyś się, gdybyś zobaczył, jaką wojną, jest prowadzenie firmy. Jedna zła decyzja i skazuje tysiące ludzi na bezrobocie. – westchnął, po czym spojrzał na Natsu – Myślisz, że proste jest prowadzenie firmy ?
- Nie wiem …
- To zapytam inaczej, co byś zrobił, gdyby nagle miałbyś poprowadzić firmę ? – wsiedli do samochodu
- Szczerze, źle znoszę pojazdy, więc może… - kuzyn podał mu szklankę wody i tabletkę.
- Wiem. – powiedział uśmiechnięty. Natsu połknął ją, gdy samochód ruszył. – A co do pytania ?
- Taka sytuacja, raczej się nie zdarzy, więc nie musisz się martwić !
- A ja uważam, że taka sytuacja jest bardzo prawdopodobna … Rozumiesz? – cały czas się uśmiechał.
- Szczerze, to nie … - po chwili wpadł mu pewien pomysł do głowy, ale zignorował go, bo wydawał mu się niedorzeczny.
- To teraz jedziemy, odbić Lucy!
- Mam nadzieję, że nic jej nie jest…
- I masz rację, to twarda sztuka, a szczególnie przy porwaniach. – w tej chwili Dareg opuścił głowę – Ona tak często była porywana, że teraz one dla niej nic nie znaczą.


Ciąg dalszy nastąpi


PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku


Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)



środa, 22 stycznia 2014

Gdy nastał poranek, krocząc przez parking, Jellal, co chwilę spoglądał w stronę mieszkania Erzy. Pragnął jeszcze raz ujrzeć jej twarz, zanim znajdzie się w więzieniu, jednak nie było mu to dane. Przerażona i osamotniała, siedziała cały czas skulona przed drzwiami, płacząc i krzycząc.
- Co się tak obijasz ?! – krzyknął jeden z policjantów.
- Może go trochę … - drugi policjant chciał coś powiedzieć, ale nagle drogę zajechała im czarna limuzyna. Przerażeni strażnicy prawa, chwycili za broń, jednak za wolno. Przerażającym tempie, szyba pojazdu otworzyła się i raz padły strzały zabijające policjantów.
- Brać go! – Jellal usłyszał polecenie, próbował uciekać, ale było dla niego za późno. Zanim się zorientował dwóch mężczyzn chwyciło go i zaciągnęło do wozu.
- Witam w moich skromnych progach. – odezwał się mężczyzna, skrywający swoje oblicze w cieniu. Samochód ruszył razem z Jellalem w środku.
- Zabijecie mnie ? – zapytał się z niepokojem
- O nie, nie. – zaprzeczył porywacz – Po prostu mam dla ciebie, TYLKO ciebie zadanie. Rozumiesz o co chodzi ?
- Jeśli chodzi o zabijanie, to od razu możecie wyrzucić moje ciało do rzeki – rzekł stanowczo mężczyzna
- Ach … - westchnęła tajemnicza postać. – Dalej się nie rozumiemy … Pamiętasz sprawę sprzed siedmiu lat ? – Jellal wzdrygnął. Pamiętał każdy szczegół tamtych lat, każde ciało upadające u jego stóp, wzrok tej kobiety … wszystko. – Po twojej minie mogę domyśleć, że zachowałeś wspomnienia.
- O CO CI DO CHOLERY CHODZI ?! – nie wytrzymał. Emocje, które dusił w sobie przez tyle lat, nagle po prostu opuściły jego ciało przez tyle lat poniżany, bity, torturowany, a wszystko tylko po to by mógł odpokutować JEGO grzechy.
- Pomogę ci … Poproszę cię tylko o jedną rzecz. – wyciągnął teczkę, a z niej plik dokumentów, które wyłożył przed zbiegiem. Jellal podniósł je, obejrzał dokładnie każdy z nich, a potem opuścił ręce, wysypując je wszystkie na ziemię.
- Czy … to są jakieś żarty ? – zapytał mając łzy w oczach.
- Nie, dlatego chroń ją !
- Dlaczego ja ? – zapytał będąc nie do końca pewnym swojego zadania.
- Uważam, że tobie można ufać i tylko tyle. Wiesz, ONA też jest w to zamieszania. 
- Dobrze ! – odpowiedział prędko – Ale mam dwa warunki.
- Słucham.
- Powiesz mi więcej niż jest tutaj zapisane, o Acnologii i zapewnisz jej bezpieczeństwo. – stanowczym głosem, Jellal wypowiedział swoje warunki umowy.
- Proszę bardzo, tylko się nie przeraź… - Jellal ukradkiem ujrzał uśmiech na twarzy porywacza – Ta wiedza jest tak przerażająca, że gdy poznasz prawdę, zapragniesz o wszystkim zapomnieć.
- To nic…
- A więc … - podał rękę w stronę Jellala – Umowa stoi?
- Stoi ! – niebieskowłosy wyciągnął rękę w jego kierunku i złączył dłonie w uścisku. – A jak mam cię nazywać ?
- Po prostu … Zeref…



- ALE DLACZEGO?! – na cały komisariat było słychać krzyk dziewczyny, która od godziny kłóciła się z Komisarzem Głównym.
- Dziecko, posłuchaj, ty nie dasz rady ! – próbował jej wytłumaczyć, ale miał wrażenie, że rozmawia z osobą bardziej upartą niż osioł.
- DAM! To jest sprawa o zabójstwo mojego ojca ! – krzyczała, płakała na zmianę, albo równocześnie.
- Proszę cię, odsuwam cię od sprawy. Idź odpocznij … Proszę, Lucy … - Makarov Dreyar wiedział, jak się czuje ta dziewczyna i właśnie dlatego musiał ją odsunąć od sprawy zabójstwa jej ojca. Gdyby przy niej była … nie przeżyłaby tego.
- Rozumiem. – powiedziała cicho, po czym wyszła. Natsu odprowadzał ją wzrokiem, ale nie podszedł do niej. Od momentu, kiedy zemdlała w jego mieszkaniu, nie odzywali się do siebie.
- Ej, Natsu, co z nią ? – zapytał się Gray
- Baka ! A ty myślisz, że jak się będzie zachowywać ? W tej chwili jest w tej sytuacji, co my kilka lat temu ! – nie wytrzymał i chwycił przyjaciela, za koszulę.
- Rozumiem, tylko … oj puść mnie ! – Natsu uświadomił sobie, co robi. Przeprosił go i zaraz usiadł załamany na krześle.
- Cholera, pierwsze zabójstwo Juda Heartfilia, a zaraz potem ucieczka Jellala. To za dużo … - powiedział załamanym głosem
- Wiem, ale nic nam nie dadzą kłótnie … - było to dobre podsumowanie całej sytuacji, ale wszyscy byli świadomi tego, że obecne sprawy nie są zwyczajne i należy się ich bać. 
- Nic nie mamy, nic nie znajdziemy … - Natsu zaczynając mówić, równocześnie rozmyślał nad Lucy. Nagle wpadł na pomysł, jednak bał się, że nie spodoba się on nikomu.  – Gray ?
- Tak ? – odpowiedział słodko
- Przestań się wydurniać ! – skarcił go Natsu – Powiedz mi jeszcze raz, jak doszło do zabójstwa ?
- Nie wiadomo do końca czy to morderstwo czy samobójstwo, ale … Ciało odnalazł strażnik, który wszedł do celi, nawet nie wiadomo dlaczego to zrobił. Tłumaczył się, że chciał coś sprawdzić. W środku znalazł on ciało, które leżało po środku celi. Cała twarz „ofiary” została wypalona jakimś kwasem, Levy by podała nazwę, ale ja nie jestem w stanie nawet jej przeczytać. Zawołał dyżurnego, zadzwonili na policję i jak to zawsze ktoś powiadomił media.  Chcesz  znać wyniki autopsji?
- Powiedz coś o dociskach palców …
- Podczas ostatniej rozprawy wypalił on sobie palce w więzieniu…
- A co z kartą dentystyczną ? – Gray coraz bardziej podejrzewał o co chodziło przyjacielowi
- Kwas wypalił też większość zębów, więc nie można postawić dokładnej diagnozy. Rozumiem o co ci chodzi, ale jednak rzecz się nie zgadza. – rzekł zawiedzony
- Co takiego?
- Krew. – odpowiedział krótko – Pobraliśmy próbkę i porównaliśmy z poprzedniej rozprawy. Zgadza się w 100%.
- I właśnie o to chodzi … - powiedział do siebie Natsu
- Możesz jaśnie panie, wyjaśnić o co ci chodzi ? Bo jak na razie mam wrażenie, że cierpisz, na zespół … jakiegoś tam palanta, gadając do siebie.
- Chodzi o to, że krew, którą pobraliśmy ostatnio mogła zostać już wcześniej spreparowana. Teraz porównując te dwie obie, musiały być one zgodne …
- STOP ! – nakazał Gray – Nic nie rozumiem, więc powoli.
- Moje teoria ! – podszedł do tablicy i zaczął nakreślać, potrzebne fakty. – Jude Heartfilia żyje. Ostatnio to nie my pobieraliśmy krew, tylko ktoś obcy, dlatego już wtedy próbka została spreparowana, a teraz mamy podstawy by sądzić, że on nie żyje tylko krwi. Nie ma palców, nie ma zębów ?
- Czyli zakładasz, że to wszystko to był jakiś spisek i wszystko zostało przygotowane wcześniej, żeby jakiś zwykły bogacz mógł sobie odfrunąć z więzienia ? – popatrzył na niego, tak jakby widział szaleńca
- Zapominasz o jednej rzeczy, Jude Heartfilia należał do Acnologii.
- Tak jasne, chodził sobie, na orgijki, a teraz my zamiast zamknąć tą cholerną sprawę, będziemy szukać człowieka, który nie żyje ! O to ci chodzi  ? – Natsu odwrócił się i spojrzał na niego
- Ty durniu, a jak się okaże, że to nie Jude Heartfilia, to co wtedy ? Jeśli kogoś jeszcze zabije ? Zapominasz, że to bogacz, jeśli wszystko wcześniej miał ukartowane, to teraz wygodnie sobie gdzieś siedzi i śmieje się nam w twarz.
- A dlaczego wielmożny bogacz miałby to wszystko wcześniej zaplanować ?
- Nie wiem, ale istnieje taka możliwość, że był nie tylko członkiem orgii, ale także ważną osobą w mafii. – wytłumaczył Natsu, ale spoglądając na Graya, wiedział, że ten mu nie uwierzy, póki nie zdobędzie dowodów.
- Baka … - powiedział Gray, po czym podszedł do Natsu i szepnął mu na ucho – Lepiej siedź cicho, bo i ciebie sprzątnął i nie tylko ciebie, ale i cały komisariat. Jude Heatfilia nie żyje i na tym kończy się nasza bajka…
- A, więc teraz cały komisariat robi w gacie, bo ktoś mu zagroził… Tchórze … - rzekł Natsu, który już kierował się w stronę wyjścia.
- Gdzie idziesz? – zapytała się Lisanna, która właśnie przybyła do pracy
- Szukać dowodów … - odpowiedział szybko.

            Lucy szła rozgoryczona i cała roztrzęsiona w stronę budynku, którego właścicielem był jej kuzyn. Gdy wchodziła do środka, ludzie patrzyli na nią z ukradka, jakby bali się napotkać na jej wzrok. Poczuła się w tym momencie, tak jakby ktoś ją spoliczkował.
- KUZYNIE! –krzyknęła wchodząc do gabinetu właściciela koncesji Heartfilia.
- Wiem co chcesz powiedzieć. Ten bydlak nie żyje, ale ty chcesz wiedzieć, kto go zabił … Mylę się ?
- To też, ale … ludzie… patrzą na mnie tym wzrokiem, jakbym to ja była czemuś winna. – podeszła do niego, po czym rzuciła się w jego kierunku, mocno chwytając go za szyję.
- Oj ty mała Besko, masz już 21 lat, a zachowujesz się jak beksa … - pomimo tych słów, oddał uścisk.
- Błagam powiedz mi … Kim jest mój ojciec ? Jeśli się nie dowiem, będę cały czas traktowała tamtego człowieka, jak mojego rodzica … - łzy spływały jej po zaróżowionych policzkach, w jej sercu cały czas odbijało się echo rozpaczy i bólu. Pragnęła tak bardzo odpowiedzi, a z każdym dniem dostawała coraz więcej pytań.
- Lucy, twój biologiczny ojciec, jest jeszcze większym bydlakiem. – wstała zaskoczona taką odpowiedzią kuzyna
- Nie … nie rozumiem. – kręciła głową, pragnąć, by to był tylko zły koszmar.
-  Layla mi powiedziała, kim on jest, ale gdybyś go poznała, nic by z tego dobrego nie wyszło. Byłabyś jeszcze bardziej zraniona. – Lucy opadła na kolana, nic nie mówiła, tylko patrzyła się w jakiś punkt.
- A więc to tak … Rozumiem, wiesz ciekawe, czy kiedyś będę miała prawdziwą rodzinę ? – kuzyn patrzył na nią ze spokojem w oczach. Dziewczyna otarła oczy, wzięła z podłogi torebkę i w ciszy zaczęła wychodzić. Gdy tylko otworzyła drzwi, jakiś mężczyzna zagrodził jej drogę.
- Ojej, przepraszam – odpowiedziała szybko.
- Dziesięć lat czy dwadzieścia jeden, bez różnicy ty dalej wielka Lucy – płaczuszi…. – gdy usłyszała to przezwisko, drgnęła.
- Tylko jedna żmija na świecie, mnie tak nazywała … Loki. – odpowiedziała ostro
- Cześć ! Hejka Dareg Froze ! – krzyknął machając do kuzyna Lucy.
- Masz na imię Dareg ? – zapytała zaskoczona Lucy
- Tak, no niby czemu się dziwię, zawsze na mnie mówiłaś „kuzynie” – zaśmiał się pod nosem
- Ale ty głupia … - skomentował Loki
- Przedtem bardzo rzadko się z nim spotykałam i jakoś nigdy nie pytałam o imię i nazwisko! – rzekła zawstydzona dziewczyna
  –Nie ważne – ich kłótnię przerwał kuzyn -  Możesz mnie nazywać jak ch…
- To nie jest teraz ważne ! Co robi tutaj ten popierniczony, chory psychicznie, niemożliwy do zniesienia dzieciuch ?!
- Lucy minęło tyle lat, a ty nadal mnie nienawidzisz ? – zapytał się słodko Loki
- I ty jesteś zaskoczony ? Ojciec chciał mnie wydać za mąż, za ciebie bałwanie ! – odpowiedziała ostro – Mam nadzieję, że teraz ty nie chcesz „małżeństwa, które połączy dwie największe korporacje na świecie i zapewni jeszcze lepsze dochody i transakcje na świecie ”? – zwróciła się do kuzyna
- Pięknie zapamiętałaś słowa ojca  - Loki wtrącił się spoglądając na Lucy.
- Zamknij się ! No ? – spojrzała wzrokiem diabła na kuzyna
- To nie o to chodzi. Nie chcę cię zmuszać do małżeństwa, ale od wielu lat, nie miałaś kontaktu  z mężczyznami i boję się, że nie znajdziesz sobie męża. – odpowiedział Dareg (jak już znamy imię kuzyna, mogę z niego korzystać, a wy myśleliście, że to ktoś ważny ;) )
- Normalny członek rodziny chroniłby kuzynki przed napalonymi, niewyżytymi, tylko wykorzystującymi kobiety, mężczyznami ! – Lucy była bardziej wściekła, niż teściowa na zięcia, przy czym cały czas wskazywała palcem na Lokiego
- I, że niby ten opis pasuje mnie ? – zapytał niepewnie chłopak
- Jeszcze tego nie zauważyłeś ? Ja nie wytrzymam, idę sobie stąd !
- Czekaj Lucy – powiedział ostro kuzyn
- No co ? – zapytała się, wzdychając
- Loki, wyjdź, proszę na chwilę. – chłopak posłusznie wyszedł z gabinetu, zostawiając Lucy i Kuzyna samych. Przy okazji tylko stanął przy drzwiach cały czas nasłuchując. – Posłuchaj, wiem, że ci nie układa z Lokim, ale może jak go poznasz, to go pokochasz ? Pamiętaj kto się czubi ten się lubi.
- To niemożliwe ! – odpowiedziała stanowczo
- Ach … - westchnął kuzyn – Posłuchaj, jest pewien problem … Ojciec Lokiego i twój ojciec … pobrali was, czyli w skrócie już jesteście małżeństwem.
- ŻE CO DO CHOLERY ?! –krzyknęła na cały budynek, po czym upadła na kolana – Ale…
- Czekaj ! – przerwał jej kuzyn – Właśnie dlatego przyjechał Loki, jeśli odkryjesz, że go nie chcesz, po prostu unieważnimy małżeństwo, jeśli jednak go pokochasz, wszystko będzie ok.
- I to mi robisz?
- Daję ci szansę na normalne życie – odpowiedział spokojnie
- NORMALNE ŻYCIE TO BYM MOGŁA MIEĆ Z NATSU! – po czym zamknęła usta
- Natsu Dragoneel ? Ten policjant ? Co cię z nim łączy ? – te pytania zaniepokoiły Lucy
- Niestety nic … - odpowiedziała zawiedzionym głosem
- Zabawne … Lucy … jeden rok … przez jeden rok pozostań żoną Lokiego, nie musicie mieszkać razem, ale spędzajcie ze sobą czas i takie tam. Jeśli po tym okresie, odkryjesz, że to nie to od razu unieważniamy.
- A jak wcześniej się zdecyduje?  - spróbowała się dopytać
- Czasami decyzje podejmowane zbyt pochopnie nie przynoszą zbyt dobrych skutków, a ja to wiem najlepiej …
- I tak, nie zmienisz decyzji, więc się zgadzam, ale … możesz już szykować papiery rozwodowe … - odpowiedziała pustym głosem, po czym wyszła. – „CHOLERA! Dlaczego, wszyscy chcą za mnie decydować, nawet nie mogę już sobie męża wybrać ! ” – cały czas zastanawiała się. Był to jej błąd. Nagle poczuła, jak ktoś ją chwyta za ręce i przyciąga do ściany. Próbowała walczyć, jednak do jej twarzy, została przystawiona chusteczka nasączona jakimś specyfikiem i po chwili Lucy opadła nieprzytomnie na ziemię…


- Budzi się ! -  usłyszała głos, chciała złapać się za głowę, ale poczuła, że coś jej nie umożliwia.
- Kim ty jesteś ? – zapytała jeszcze sennym głosem
- Mam na imię Juvia Loxar. – odpowiedziała dziewczyna
- Ej, ty Juvia, siedź cicho, ta mała nie musi nic wiedzieć ! – usłyszała głęboki głos mężczyzny. Powoli zaczęła otwierać oczy, by zobaczyć, gdzie się znajduje.  Gdy odzyskała widzenie, ujrzała, że obok niej stoi wysoki, groźny mężczyzna, oblepiony kolczykami, po całym ciele.
- Gejeel, nie traktuj tak ostro naszego gościa … - do pokoju wszedł starszy mężczyzna, wyglądający jak klaun z cyrku.
- Gościa, zazwyczaj osoby w takiej sytuacji są nazywane więźniami – odpowiedziała Lucy
- Oj, nie, nie. Panno Heartfilio, my tu tylko przyprowadziliśmy pannę, by porozmawiać.
- Teraz chyba już pani … - powiedziała cicho, tak by nikt jej nie usłyszał – Mogę się dowiedzieć, gdzie jestem i kim jesteście ? – zapytała głośniej.

- Oj, gdzie moje maniery. – i zaczął się przed nią kłaniać, w ramach przeprosin.

- „Na serio to jakiś klaun” – pomyślała dziewczyna
- Ta piękna dama, to Juvia Loxar, znana też jako Zabójcza Trucicielka. Właśnie jej specyfikiem cię potraktowano, by cię tu eh sprowadzić. Ten mężczyzna to Gejeel Redfox, jego przydomek to Żelazny Smok.
- Jejku, naprawdę jestem w cyrku – powiedziała na głos
- Ahhh – starszy mężczyzna zaczął zagryzać zęby i powoli się uspokajać – A jestem Komisarz Główny komisariatu Phantom Lord,  Jose Porla   zwany jako …
- Cyrkowy Klaun Portek ? –zapytała Lucy. Zgięła się w pół, mocne uderzenie Gajeela, które nastąpiło z zaskoczenia, spowodowało niesamowity ból w brzuchu. Dziewczyna zakasłała, po czym wypluła na ziemię krew.
- Gejeel, to nasz gość, więc delikatniej.
- Ghi ! Ta paniusia, zasłużyła … - odpowiedział niewinnie.

- A więc witamy na zaraz Najlepszym Komisariacie w Fiore !!!!  - powiedział, wyciągając ręce ku niebiosom …




PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku


Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)