sobota, 31 maja 2014

            Przy biurku, przy którym panował niewyobrażalny bałagan, siedział Natsu, który co chwilę wzdychał patrząc na dowody i zeznania ze sprawy włamania do rezydencji Heartfilia.
- Co się stało ? – od tyłu, z zaskoczenia podszedł do niego Gray – Dziewczyna cię rzuciła czy co?
- Natsu i dziewczyna ? – zapytała złośliwie Lisanna podchodząc do przyjaciół – On nawet nie dotrzymał słowa!
- Lisanno ! – czuł jak traci cierpliwość – Wybacz, ale ostatnio mamy tyle spraw na głowie, że nie mam czasu się porządnie wyspać, a ty oczekujesz ode mnie, że zabiorę cię na randkę!
- No, przepraszam... – czuła się zakłopotana, więc szybko się odwróciła i poszła w stronę swojego biurka.
- Nie powiem, umiesz rozmawiać z dziewczynami. – Gray poklepał go po ramieniu – Jesteś tak świetnym rozmówcą, że wszystkie od ciebie uciekają.
- A ty co Casanovo ? – powiedział do niego, nawet się nie odwracając.
- Ja… buduję relację z Juvią… - oznajmił niespodziewanie.
- Zaraz! – krzyknął Natsu, wszyscy popatrzyli się na niego ze zdziwieniem. – Oświadczyłeś się jej ? – zapytał cicho zaskoczony detektyw.
- No jeszcze nie, przecież jesteśmy ze sobą dopiero od paru dni, ale … ona naprawdę mnie kocha!
- A ty … - dał sygnał przyjacielowi by dokończył
- No lubię ją … - odpowiedział mu lekko zawstydzony Gray.
- Lubię pizzę z podwójnym serem, a czy ją kochasz? – ciągnął dalej starając się wyłapać wszystko od Fullbastera.
- Chyba tak! – patrzył się na podłogę, próbując uniknąć wzroku Natsu.
- Gdybyśmy teraz wskrzesili Sherlocka Holmesa to by doszedł do takiego samego wniosku drogą dedukcji… Zakochałeś się! – powiedział mu na ucho
- A jak tam sprawa? – szybko zmienił temat rozmowy.
- Nijak ! – opadły mu ręce – Nie ma poszlak, nie ma świadków, oprócz jednej pani, która widziała „ducha”. – Wyjaśnił mu. – Ciekawe jak zareagowała Lucy na tą wieść.
- A co JESZCZE z nią nie rozmawiałeś? – Gray był zszokowany tą informacją – Dlaczego ?
- Tak naprawdę … od … śmierci Makarova praktycznie ze sobą nie rozmawiamy. – Odpowiedział mu Dragneel.
- Separacja, hmmm. – Fullbaster zaczął myśleć.
- Jaka separacja?! - Natsu był wyraźnie oburzony żartem kolegi.
- To chyba tylko ty i Lucy nie wiecie, że jesteście w sobie zakochani. – Zaczął iść z powrotem do pracy. – Lepiej z nią porozmawiaj, szkoda by było, gdybyś ją stracił.
- Już straciłem. – Pomyślał chłopak, a po chwili powrócił do pracy.

W mieszkaniu Lucy

            Dziewczyna siedziała na fotelu, mając w dłoniach kubek gorącej kawy. Wypiła łyk, po czym odstawiła naczynie na stolik. Do ręki wzięła pierwszą stronę, gdzie mogła się znajdować wiadomość.
- Mam nadzieję, że coś odkryję. – Powiedziała do siebie.

Drogi Czytelniku !

Wszystkie informacje, które są tu zawarte, są tajne. Dlatego te dokumenty nie mogą ujrzeć światła dziennego.
Już w zeznaniach świadków napisałem o tym, że chcę Ci przekazać prawdę o wydarzeniach z roku X763. A, więc najpierw musimy się cofnąć do czasów, gdy Acnologia był już tym kim jest teraz, czyli bezlitosnym szefem mafii! Dnia 3 stycznia X763, gdzieś w godzinach porannych …

            Igneel Dragneel właśnie się przeciągał, próbując potem wstać z łóżka. Nagle usłyszał pukanie do drzwi, nałożył niechętnie szlafrok, a następnie otworzył wrota „gościom”.
- Witam! – przywitali się dwaj mężczyźni – Czy mamy zaszczyt rozmawiać z Igneelem Dragneelem, detektywem komisariatu Fairy Tail.
- Tak … - odpowiedział lekko zaskoczony policjant
- Jesteśmy z pewnej placówki… - rzekł jeden z mężczyzn, powoli uchylili płaszcze pokazując odznaki FBI. - … chcielibyśmy z panem porozmawiać, jednak nie w tym miejscu o … - spojrzał na jego ubiór – takich warunkach.
            Detektyw kiwnął głową i szybko wszedł do środka by się przebrać. Gdy dokonał tego, wyszedł wszystko z przybyłymi agentami. Wsiedli do samochodu.
- Przepraszamy za niedogodności. – przeprosił jeden z mężczyzn, po czym założył gościowi przepaskę na oczy – Niestety musimy dbać o bezpieczeństwo naszej placówki.
-  No ok., tylko jak dotrzemy macie mi postawić śniadanie z podwójnym espresso. – Igneel postawił im warunki, na które chętnie przystali. Gdy dotarli zaprowadzili w go w nieznane mu miejsce, by później wprowadzić go do dziwnego pokoju, gdzie czekało już na niego sześć osób w tym …
- Layla! – krzyknął zaskoczony. Dziewczyna podniosła się i spojrzała na Igneela.
- Braciszek! – wszyscy byli zaskoczeni całą sytuacją.
- To wy jesteście rodziną ? – zapytali zaskoczeni agenci.
- Kurcze, czy my na pewno jesteśmy w FBI ? Nic nie szukaliście o nas? – zapytał z drwiną Dragneel.
- Ja i Igneel straciliśmy rodziców, gdy byliśmy dziećmi. Przydzielono nas do innych rodzin zastępczych, jednak jakiś rok temu udało nam się siebie odnaleźć. – Wyjaśniła Layla
- Faktycznie … - zaczął mówić jeden z zebranych – A no tak jeszcze się nie przedstawiłem, gdzie moje maniery. Mam na imię Weisslogia, miło mi poznać. – Uśmiechnął się szeroko. – Ci panowie… - wskazał na agentów FBI - … powiedzieli mi, by nie podawać nazwiska, tylko samo imię do rozpoznania. A i co ja chciałem powiedzieć… - Popatrzył na wszystkich mając lekko podniesioną głowę -  … Że FBI dokładnie nie sprawdziło osób, które zostały wezwane w tajemnicze miejsce…
- Tego bym nie powiedziała. – Przerwała mu kobieta, która siedziała w samym kącie – Mam na imię Shandiau. Obecnie znajdujemy się na obszarze południowego Fiore. Sądząc po trajektorii, po której się poruszaliśmy sądzę, że to jest ten tajemniczy hangar, który jest uznawany przez ludzi za nawiedzony, a w rzeczywistości te dziwne dźwięki to po prostu rozmowy agentów, którzy wychodzą zapalić. – Wszyscy patrzyli na kobietę w osłupieniu.
- Ghi… Głupota. – Rzekł mocno wytatuowany i wykolczykowany mężczyzna.
- Jestem Skiadrum! – nagle podniósł rękę jeden z mężczyzn. – A czy możemy się dowiedzieć, po co nas wyrwaliście z łóżek o tak wczesnej godzinie ?
- Zaraz wszystko wyjaśnimy! – zapewnił jeden z agentów, nagle kiwnął głową do drugiego, by wyszedł. – Jak państwo zapewne słyszeli Acnologia nie robi sobie z wiele z życia ludzkiego. Morduje, gwałci, porywa, kradnie, oszukuje, nielegalnie handluje i wiele innych. Powiedzmy sobie szczerze FBI nie daje rady, dlatego potrzebujemy LUDZI. Każdy z was posiada unikalne zdolności, które mogą nam się przydać podczas walk.
- Ja chciałbym je usłyszeć! – znowu odezwał się Weisslogia.
- Oczywiście. – Zgodził się agent – A, więc zacznijmy. Igneel. – Wskazał na czerwonosłowego mężczyznę. – Umie posługiwać się bronią palną, świetnie włada kataną, jest z policji, dlatego jest dobrą wtyką. Layla, ją znacie, jest najlepszą włamywaczką, świetnie znajduje potrzebne przedmioty, potrafi wczuć się w osobę, która coś ukryła. Weisslogia … jego nie muszę przedstawiać. Pomimo charakteru, na świecie nie ma nikogo, kto mógłby mu dorównać w sztukach walki. Shandiau jak zauważyliście świetne rozpoznanie w terenie, ma genialną pamięć, potrafi zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół  z miejsca zbrodni. Skiadrum jest nazywany drugim Holmesem, dedukcja, rozpoznawanie, znajomość broni, niesamowita spostrzegawczość. Metsuryu, osoba która jako jedynie póki co siedziała cicho. W jego przypadku należy uważać na swoje laptopy, komputery, gdyż nie znajdziecie tak dobrego hakera, którego nawet FBI nie mogło oskarżyć o cokolwiek. Metalicana, broń biała to dla niego pikuś. Wie o niej wszystko, potrafi posługiwać się każdym żelazem jakie znajdzie pod ręką. Pytania?
- Co mamy robić ? – zapytał nagle Igneel.
- Walczyć z Acnologią, jeśli nie wy to kto ? Musicie to zrobić, oczywiście za odpowiednią pensją. – Wszyscy zaczęli na siebie patrzeć.  
- Głu-po-ta! – Metalicana powiedział na głos to, o czym wszyscy myśleli. – Idę do domu!
- Przykro mi, ale jeśli odmówicie zostaniecie aresztowani i oskarżeni o utrudnianie śledztwa. – Agent przeszył wzrokiem wszystkich zebranych – Uwierzcie mi 5 lat więzienia to jest minimum.
- Grozicie nam. – Weisslogia podszedł do agenta – CO WY PIEPRZYCIE?!
- Zgadzam się! – nagle odezwała się Shandiau – Zrobię to.
- Ja też! – zaraz po niej odezwała się Layla.
- No tak kobiety mają większe jaja niż faceci. – Skiadrum wstał z miejsca – Zgadzam się. – A zaraz po nim wszyscy dołączyli …

Drogi Czytelniku.
W taki oto, prawie legalny, sposób dołączyliśmy do Dragon Slayerów. Przez wiele miesięcy nic się takiego nie działo. Myśleliśmy już, że Acnologia nie żyje. Jednak nagle 7 lipca X763 wydarzyła się przerażająca rzecz. Opowiem Ci, to co ja widziałem i to co wszyscy kazali nam utajnić. Nawet FBI. Dlatego idąc do ich siedziby nic nie znajdziesz. Tylko moje wspomnienia mogą pomóc odkryć PRAWDĘ.
Nie będę cię zanudzał, gdyż to nie jest do niczego potrzebne, gdyż najważniejsze jest, że tego dnia…

            Igneel i Metalicana szli przez kolejne korytarze fabryki trzymając bronie w dłoniach. Pokonywali kolejne zakamarki budynku, aż stanęli przed drzwiami. Sprawdzili, czy w środku ktoś jest. Ujrzeli dwóch uzbrojonych mężczyzn.
- Na trzy. – Rozkazał Igneel. Metalicana kiwnął głową na znak zgody.  Palcami Dragneel zaczął odliczać. Kopniakiem weszli do środka. Igneel od razu strzelił w serce jednego ze strażników. Drugi zaczął sięgać po broń, jednak Metalicana wykonał szybki ruch kataną i odciął mu rękę. Tamten chciał krzyknąć, nie zdążył, gdyż po chwili jego głowa upadła na ziemię. Obaj mężczyźni spojrzeli na lekarze. Tamten cały się trząsł, szybko pobiegł do szafki, z której wyjął broń. Wymierzył on w intruzów. Nagle, przyłożył sobie pistolet o głowy i strzelił.
- Tak kończą przestępcy. – Podsumował Metalicana. – Ciekawe co tak badali ? – zdziwiony podszedł do stołu operacyjnego. – Igneel! – krzyknął przerażony odsuwając się od stołu.
- Co tak wrzeszczysz jak jakaś dziewczynka? – podszedł do niego i nagle zrozumiał o co chodzi. – O BOŻE! – zakrył usta. Oboje patrzyli na małego chłopca w wieku 5, 6 lat. Leżał nagi na stole, jego tors był rozcięty od pasa po samego członka. Krew spływała po całej długości Sali Tortur, organy można było ujrzeć gołym okiem, jednak to nie to przerażało najbardziej mężczyzn. – On żyje … Gheee! – Igneel zaczął się dusić, nie potrafił powstrzymać płynących łez.
- Proszę. – Niespodziewanie chłopiec poruszył ustami, kierując głowę lekko w stronę Dragon Slayerów. Nie słyszeli co dokładnie mówi, jednak dla nich było zrozumiałe czego pragnie. Metalicana podszedł do niego, zawiesił miecz nad jego sercem, po czym wbił go w ciało chłopca, który wydając ostatni oddech lekko się  uśmiechnął.
- Bydlaki! – rzekł ostro Igneel. – Możliwe, że jest tutaj więcej takich miejsc!
- Musimy poszukać jakiś poszlak, czy jak tam mówicie w policji. – Zaproponował mu Metalicana.
- Wiem. – Policjant podszedł do komputera, na którym wyświetlały się dane. – „Eksperyment nr. 43. Gdy dziecko leżało na stole operacyjnym było spokojne, jednak gdy tylko zrobiliśmy pierwsze cięcie zaczęło płakać. Najlepszym sposobem na uciszenie go było zakneblowanie, jednak potrzebowaliśmy znać reakcje. Odkryliśmy, że najboleśniejsze są pierwsze cięcia, gdyż z czasem chłopak powoli przyzwyczajał się do bólu. Wyniki były zadowalające, jednak chcemy wiedzieć, co by było, gdyby tylko były dokonywane obrażenia wewnętrzne. Eksperyment numer 56 z klatki numer 16 nadawałby się do tego idealnie. ” – Igneel i Metalicana na chwilę zamilkli – Jak ktoś może zrobić coś tak okropnego?!
- Chodź musimy znaleźć ten pokój w którym trzymają te dzieciaki. – Partner poklepał go po ramieniu.
- A może tam ? – Igneel wskazał na drzwi, które znajdowały się pomiędzy szafkami. Oboje zdecydowali się tam pójść i sprawdzić. Powoli nacisnęli klamkę, drzwi były otwarte. Zajrzeli do środka, sprawdzając czy nie ma w środku straży. Gdy nikogo nie zobaczyli, ze spokojem weszli do środka, z chwilowym spokojem. Gdy już się znaleźli w pokoju, ich oczom ukazał się widok z najstraszniejszego filmu gore*, jaki tylko widzieli. Ciała martwych dzieci były porozrzucane po całym pokoju, wiele z nich nie miało kończyć, ich ciała były zmasakrowane, a twarze wyrażały niewyobrażalny ból i cierpienie, jakie doznały te maluszki.
- Ratunku … - usłyszeli ciche wołanie. Zaczęli się rozglądać. Nagle zobaczyli chłopca z fioletową czuprynką na głowie wychudzonego, wyglądającego jak zombie, a nie jak człowiek.
- Żyje! – Metalicana podbiegł do niego. Gdy go chwycił zrozumiał, że chłopiec jest niesamowicie lekki. – Szukaj innych! – rozkazał przyjacielowi, który od razu zaczął sprawdzać, czy ktoś żyje.
- Tutaj! – powiedział lekko, niosąc w stronę partnera kolejnego chłopca, który miał różowy kolor włosów.
- Dzieklujee. – Słowa chłopca głęboko poruszyły Igneela, chwycił go za wychudzoną dłoń.
- Nie bój się, zabiorę cię do domu. – Obiecał mężczyzna.
- A jak nie mają domu ? – zapytał nagle Metalicana
- To ja go wezmę! – zadeklarował policjant. – Tu jeszcze są dwaj! – Metalicana podszedł i wziął ich.
- Co tu robicie!?- usłyszeli za sobą pytanie w niezrozumiałym języku. Mężczyzna chwycił nóż leżący na stole i podbiegł do jednego z chłopców. Igneel szybko rzucił się, chroniąc go przed ciosem, jednak sam mocno został zraniony, gdyż nóż wbił mu się głęboko w udo, naruszając kość.
- CHOLERA! – zaklął policjant. W tym czasie Metalicana wziął i zastrzelił tajemniczego osobnika.
- Nic ci? – podszedł do niego zmartwiony przyjaciel.
- Noga mi krwawi kurwa, nie może być lepiej!
- Naprawdę z tobą źle zaczynasz majaczyć … - oboje zaśmiali się. – Co zrobimy z dzieciakami ? – Igneel wyjął za pasa telefon.
- Zaraz wyślę wiadomość reszcie. – Wyjaśnił mu.
- A jak ktoś się dowie o ich obecności ? – Igneel na chwilę się zawahał. – A może do centrali ?
- Nie wiem … Spróbuję. – Zadzwonił, po kilku sygnałach odebrała jakaś kobieta.
- Słucham! – powiedziała do słuchawki.
- Tutaj agent Dragneel, numer 4642, hasło : Twoja mama jest trochę szalona … Przyślijcie posiłki do sali numer 16, w której mieści się laboratorium. – Wyjaśnił kobiecie. – A i wezwijcie sporo karetek.
- Zrozumiałam. – Po tych słowach rozłączyła się.
- Mam nadzieję, że przybędą. – Rzekł Metalicana cały czas starając się zatamować krwotok u przyjaciela. – Gorzej jak trzeba będzie ci ją amputować …
- Ty to umiesz pocieszać! – wrzasnął Dragneel, a następnie skręcił się z bólu – Muszę wytrzymać te dzieciaki więcej przeszły.
- Jeszcze jeden… - usłyszeli cichy szept. Odwrócili się w stronę dzieci, jedno z nich różowowłosy chłopiec, starało się im coś powiedzieć. – Jeszcze jeden… - powoli zaczął podnosić drżącą rękę, próbując wskazać jedno pomieszczenie za klatką.
- Cholera! – krzyknął Metalicana. Spojrzał na swojego przyjaciela.  – I co teraz?
- Ty idź i ratuj dzieciaka, jakoś przeżyję! – Igneel podjął decyzję. Redfox wstał i podszedł do wskazanego przez chłopca miejsca. Odsunął z hukiem klatki, a następnie wszedł do lodowatego pomieszczenia. Od razu zauważył dziecko leżące na lodzie, które trzęsło się z zimna. Szybko wziął je w ramiona i zaprowadził do ciepłego pomieszczenia. Położył chłopca na ziemi, a następnie zdjął płaszcz i bluzkę. Położył je na dziecku, a następnie je przytulił.
-  CZY JEST TU KTOŚ?! – usłyszeli wołanie, do środka weszło trzech uzbrojonych agentów FBI. Igneel z trudem wyjął odznakę i pokazał im.
- On też. – powiedział cicho wskazując na Redfox, który starał się ogrzać dziecko.
- Lekarzy, nosze i posiłki. – Rzekł do radia jeden z agentów.
- Dzięki. – Igneel zdobył się na ostatni uśmiech, po czym upadł na ziemię.
            Gdy się obudzi zobaczył, że leży w białym pokoju, chciał się bliżej jemu przyjrzeć, ale nie mógł obrócił głowy.
- Proszę ostrożnie! – usłyszał rozkaz. Poczuł ból w gardle, chwilę zakrztusił się. – Proszę powiedzieć ile palców widzisz. – Lekarz zawiesił nad nim rękę.
- Trzy! – odpowiedział cicho. – Co z dziećmi? – Musiał wiedzieć, chciał wiedzieć.
- Wszystkie przeżyły, już od kilku dni powoli je uczymy jeść, chodzić i  innych rzeczy. – Uspokoił go lekarz.
- Ile spałem? – zapytał Dragneel
- Cały tydzień panie! – powiedział mu lekarz – I jeszcze z tydzień tu poleżysz. A co do nogi … - Igneel bał się znać odpowiedź - … udało nam się uratować, chociaż piękna blizna pozostała. – Dragneel już nie słuchał, gdyż znowu zasnął.

Dwa tygodnie później

- Na pewno ? – zapytała się po raz n-ty Layla
- Chcę już stąd iść! – krzyknął naburmuszony Igneel – A i gdzie jest szefcio ?
- U siebie w gabinecie! – odpowiedziała mu dziewczyna. Mężczyzna wypisał się z prywatnego szpitala FBI, który znajdował się w jednej z ich baz. Gdy tylko wszedł, bez pukania, do pokoju szefa, od razu napotkał się ze zdziwieniem.
- Słucham Igneel ? – zapytał Dragon Slayera
- Chcę przygarnąć tego chłopca! – oświadczył od razu
- Którego ? – szef nic więcej nie pytał, aletego Igneel z lekka był zszokowany
- Tego z różowymi włosami. Natsu. – Odpowiedział szybko.
- Już go nazwałeś ? Natsu … Tak, wprowadzi ciepła do twego życia, ale pamiętaj, że może dać ci wiele burz! – ostrzegł go mężczyzna
- Chcę go! – był pewien swojej decyzji.
- Hahaha – zaśmiał się szef FBI – Tak jak wszyscy … Metalicana, Metsuryu, Weisslogia, Skiadrum i ty. Wszyscy znaleźliście sens by żyć.
- Tak, a co będzie teraz z nami ?
- To co zawsze tylko teraz … - wziął głęboki oddech – Nigdy więcej tu nie przychodźcie! A, więc… - Igneel oddał odznakę i wyszedł bez słowa, jednak na jego twarzy zagościł piękny, promienisty uśmiech.


* Gore – rodzaj dreszczowca, horroru filmowego, charakteryzujący się dużą ilością brutalności, scen z krwią i wnętrznościami oraz (często, choć nie zawsze) ponurym klimatem.Anime tego typu to : Shiki, Gantz, Berserk, Higurashi, Hellsing. 


PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku

Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)

piątek, 30 maja 2014

- A, więc mówisz, że trup ,leżący sobie spokojnie w kostnicy, postanowił jednak wyjść na spacer. I wybrał akurat swój dom ? – zapytał się złośliwie Gildarts
- Cuda się zdarzają. – odpowiedziała tylko, po czym wyszła.
- Natsu, oddaję ci tę sprawę! – szef pomachał do niego. Natsu przewrócił oczami, następnie  wziął płaszcz i wyszedł z Komisariatu Fairy Tail
- Będzie ciężko. – westchnął głęboko – A najgorsze, że on może żyć. – pomyślał chłopak.

            Następnego dnia rano, gdy tylko wstało słońce, Lucy ubrała się i ruszyła w kierunku komisariatu, by zdobyć potrzebną jej rzecz. Gdy doszła na miejsce, od razu powitała ją radosna Mirajene, która zawsze o tej porze czekała, aż przyjdą osoby z dziennej zmiany.
- Dzień Dobry Lucy!- krzyknęła gdy tylko ją zobaczyła – Ostatnio cię rzadko tu widuję?- zapytała, lekko szturchając ją w ramie..
- Nie, nie byłam na randkach! – odpowiedziała zanim sekretarka zdążyła zadać pytanie. – A i mam do ciebie prośbę. – W błagalnym geście ułożyła ciało.
- Jeśli mogę ci pomóc, to zrobię to! – zadeklarowała Strauss. – A o co chodzi ?
- Prowadzę badania … do książki. Dawno nic nie napisałam. – zaczęła się tłumaczyć – Rozumiesz o co chodzi, miałam za dużo prywatnych spraw. Czy nie dałoby się, byś na kilka chwil udostępniła mi archiwum. Tak na sekundkę .- Mrugnęła w jej stronę.
- Idę zrobić sobie kawę, więc masz pięć minut! – wskazała palcem na drzwi, znajdujące się tuż za nią. – I masz niczego nie wynosić!
- Nie bój się, najwyżej zrobię porządki! – obie zaśmiały się z „żartu” – Przepraszam za to, że muszę cię okłamywać. – pomyślała Lucy.  Gdy weszła do środka, włączyła światło, po czym zaczęła szukać odpowiedniego pudełka. Powoli palcem dotykała kolejnych oznaczeń, aż trafiła na właściwe. – Dobrze, że jest nisko. – Zdjęła pudełko, po czym je otworzyła. Gdy zajrzała do środka jej oczom ukazała się masa teczek z różnymi przedmiotami, których Lucy bała się dotykać.  Zaczęła przeglądać kolejne sterty papierów, aż natrafiła na odpowiednie. Wyjęła je, otworzyła swoją ogromną torebkę, następnie delikatnie zgięła dokumenty i włożyła je do tajnej kieszonki. Rozglądnęła się na zaś, by się upewnić czy nikt jej nie śledzi. Zamknęła pudło, odłożyła je na miejsce i szybko wyszła z zatęchłej i zapleśniałej piwnicy. – I tutaj trzymają najważniejsze dowody? Przecież wystarczy rok i wszystko zgnije. – Gdy znalazła się w czystym pomieszczeniu, Mira spojrzała na nią przenikliwym wzrokiem. – Spokojnie! Na szczęście tam było tak zgniło, że bałam się dotykać czegokolwiek dłużej niż minutę, a gdybym miała włożyć do torebki … Błeeee – drgnęła.
- Ale na zaś mi pokaż, proszę. – Sekretarka nie dawała za wygraną. Lucy zaczęła lekko się pocić. Podała koleżance swoją torebkę. Powoli zaczęła ją przeszukiwać, jednak nie znalazła ukrytej kieszeni, którą Lucy sama zaprojektowała. – Przepraszam ! – powiedziała nagle Mirajene, podając Lucy torebkę. – Mam za dużą wyobraźnię.
- Nie dziwię ci się,  ostatnio dużo się dzieje … o wiele za dużo. – uśmiechnęła się szeroko, a następnie pognała prosto do auta. Wsiadła i ruszyła w stronę mieszkania, gdy tylko dotarła na miejsce, pognała do swojego legowiska, wyjęła dokumenty i otworzyła je.  – Może na początek relacje świadków.

7 września X763 roku

            „Nikt nie przypuszczał, że to się wtedy wydarzy” mówił każdy z nich, jakby byli lalkami nastawionymi na tylko jedno zdanie, jednak był tam jeden człowiek, jeden świadek, który stał i płakał, patrząc na to co się dzieje. Ja Igneel Dragneel podszedłem do niego, jednak gdy mnie ujrzał po prostu uciekł. Niespodziewanie po chwili pojawił się człowiek, który twierdził, że „wszystko widział”. Było to dla równie zaskakujące, jak fakt, że On znikł.

- Co to jest ? – zapytała zaskoczona Lucy. – Przecież tu powinny być dokładne relacje ze spraw, a nie … zaraz to jest ze września, więc co z lipcem ? – zaczęła przeglądać. Nagle zobaczyła to. Wszystko było pomieszane, zaczęła układać wszystko dokładnie, tak jak powinno to być. – Czyli ktoś musiał to widzieć przede mną. – Doszła do wniosku. – Ale gdybym ja to przeglądała, to bym powrotem ułożyła, chyba że … ktoś chciał by inni dowiedzieli się o jego poszukiwaniach! – wzięła do ręki teczkę z relacjami Igneela Dragneela i spojrzała na nią. – Niemożliwe … - rzekła. – A, więc tu nie było tego o czym myślałam. Czyżby Makarov? Nie. To musi być ktoś, ktoś bliski … - wzięła do ręki plik, zaczynając czytać po kolei.

7 lipca X763 roku – Wkroczenie policji do zakładu Orasion Seis

            „To było straszne, porozrywane ciała leżały na chodniku, bałem się przejść , dlatego uciekłem, ale widziałem go… tego mężczyznę. To był Acnologia!!! Opiszę go wam. ” Pierwszy świadek pomimo dokładnego opisu szefa mafii, nic nie wniósł do sprawy, gdyż portret przedstawiał w rzeczywistości Metalicanę Redfoxa. Niestety nic więcej nie dowiedzieliśmy się od osobnika, więc po prostu go puściliśmy.

            „Byłam wtedy na spacerze z moją maleńką Pysią, gdy nagle usłyszałam wybuch. Była to dokładnie 15:50, gdyż akurat spoglądałam na zegarek. Potem już tylko słyszałam jak krzyczą … ludzie krzyczą panie! Przeżyłam tyle wojen, ale tak potwornego krzyku nigdy nie słyszałam. ” Kobieta nie podała zbyt wielu szczegółów, jednak ważny był dla policji fakt, że czas pierwszego wybuchu został ustalony.

            „Była to normalna godzina, normalny czas, normalna okolica… pani jak ja się dowiedziałem, że tam się dzieją takie potworności, tuż pod moim nosem… myślałem, że rzygnę. Sądziłem, że tam jest fabryka. ”. Początkowe zeznania nic nie wniosły, jednak gdy zadałem pytanie o to, czy coś zwróciło jego uwagę od razu nam odpowiedział „A tak panie! Jak wszyscy gapili się na to zdarzenie, na ten ogień, jakiś idiota stał bardzo blisko pierwszego zakrętu, a z niego to możny wiele się dowiedzieć. I wie pan co robił ? Płakał i cały czas powtarzał „Moja wielka wina …”. Może to sprawca był ? ”. Była to istotna informacja dla policji, jednak owego osobnika widziała tylko jedna osoba, reszta go nie pamięta.

            Reszty świadków nie byliśmy w stanie znaleźć, gdyż w momencie pojawienia się specjalnych służb wszyscy uciekli.

- ZARAZ! – krzyknęła Lucy – Jeśli pisał to ojciec Natsu, to dlaczego … Chyba, że pisał to jako policjant, a nie jako członek Dragonsów. – odwróciła na drugą stronę kartkę. Była pusta. Pobiegła do kuchni, skąd wzięła cytrynę, wacik, a następnie ruszyła do łazienki po suszarkę. – Chyba 21 lat temu nie było jeszcze tak powszechnie znanego promieniowania… - Dokonała odpowiednich czynności, tak jak je widziała na filmach, po chwili jej oczom ukazała się ukryta wiadomość.

            ŚWIADEK NR. 5 – TAJEMNE PRZESŁUCHANIE

            „Ja nic nie widziałem, oprócz tego mężczyzny, który płakał. Nie wyglądał na zwykłego typa. Jednak wie pan to nie było najdziwniejsze, że pomiędzy powtarzaniem tych samych słów, pomiędzy wplątywał dziwny KOD „0707X762To On.” I nic więcej. Dziwne prawda ?”. – Rozmowa się zakończyła, była prowadzona potajemnie, gdyż wydarzenia z KODU, były największą i najkrwawszą tajemnicą Fiore.

- Jeśli taka wiadomość jest ukryta na tej stronie to może …? – spojrzała na resztę dokumentów. – Igneel Dragneel, przez ciebie stracę parenaście godzin mojego życia, twój syn ma mi je oddać w naturze… - Nagle zrozumiała co powiedziała. – Oprócz seksu! – poprawiła się. – Dobra, a teraz muszę wszystko dokładnie przejrzeć… Wszystko! Mamy tutaj przesłuchania z wydarzeń od lipca do października. O dziwo wszystkie są krótkie i mało pomocne, ale …

7 sierpnia X763 – Napad na bank w Centrum Magnolii

            „Myślałam, że to był koszmar. Po prostu stałam w kolejce w banku i nagle przypomniałam sobie, że mam wyjść do sklepu odebrać zamówiony przeze mnie nowy grzejniczek. Gdy wychodziłam minęłam trzech mężczyzn, wszyscy byli ubrani w czarne płaszcze, co mnie zdziwiło, bo przecież było ciepłe lato. Niestety ich twarzy nie widziałam, chyba mieli na sobie czapki. Gdy przeszłam kawałek nagle usłyszałam krzyk. Przeraziłam się i uciekłam. Zabawne grzejnik uratował mi życie.” Przesłuchania wstępne kobiety nic nie wykazały. Wszyscy śledczy doszli do jednego wniosku „O włos uniknęła śmierci”.

            „Gdybym wiedział, że tam będzie moje dziecko… gdybym tylko wiedział zapobiegłbym temu, naprawdę! Po co kazałem jej iść wypłacić pieniądze ? Po co? ”. Gdy zapytaliśmy czy wie coś więcej, odpowiedział po prostu …nie.

- Chyba już wiem o co chodziło mu… - szepnęła Lucy przerywając czytanie. Szybko odwróciła pismo i powtórzyła sztuczkę z dostępnymi jej przedmiotami.

            Wszyscy uznali, że te zeznania są niepotrzebne, gdyż praktycznie nic nie wnosiły, a ja dowiedziałem się, że były one najistotniejsze. Były tylko dwie osoby, które były powiązane ze sprawą, lub z ofiarami. Tylko dwie, a 13 ofiar. Nikogo nie zdziwiło, że kobieta chce kupować grzejnik w lecie? Sprawdziłem ją, okazało się, że zaraz po śledztwie ta kobieta znikła, nie było po niej ani jednego śladu. Wtedy już wiedziałem Acnologia ma wszędzie wtyki, nikomu nie wolno ufać, nawet podejrzewam mojego współpracownika o szpiegostwo, ale nie mam żadnych dowodów.  Zaintrygował mnie także ojciec jednej z ofiar, jednak okazało się, że dziewczyna, którą wskazał mężczyzna, straciła ojca miesiąc przed napadem.

7 wrzesień X763 – Podpalenie starej stoczni

„Nikt nie przypuszczał, że to się wtedy wydarzy” mówił każdy z nich, jakby byli lalkami nastawionymi na tylko jedno zdanie, jednak był tam jeden człowiek, jeden świadek, który stał i płakał, patrząc na to co się dzieje. Ja Igneel Dragneel podszedłem do niego, jednak gdy mnie ujrzał po prostu uciekł. Niespodziewanie po chwili pojawił się człowiek, który twierdził, że „wszystko widział”. Było to dla równie zaskakujące, jak fakt, że On znikł.

- Nic nie ma… -  rzekła, po sprawdzeniu, czy niema tajnej wiadomości.

7 października X63 – Włamanie do siedziby FBI, zabicie czterdziestu agentów.

            „Śledztwo utajnione”. Tylko to usłyszeliśmy, dlatego mogliśmy tylko zrezygnować.

- I tajny ślad… - z uśmiechem na twarzy powoli zaczęła czytać.

            Wiem, że osoba, która to czyta może mieć wątpliwości, co do treści, która będzie jej znana. Nikt nigdy nie doszedł do takich wniosków po tych wszystkich śledztwach. Dlaczego ? Bo nie wiedzieli o jednym fakcie… Acnologia istnieje. Czytając moje zapiski czytaj uważnie, ale najpierw sprawdź dokładnie to, co mogłem napisać, dopiero potem próbuj odgadnąć tajemną wiadomość.
Teraz chciałbym przekazać kilka wniosków, do których doszedłem po przesłuchaniach.
1)      Uważam, że wszyscy świadkowie byli podstawieni oprócz mężczyzny ze sprawy z 7 lipca, który mówił o tajemniczej osobie, która płakała, ale o niej potem. Świadków było mało, nawet nie mogliśmy znaleźć osób, które mogłyby być powiązane z ofiarami. Wszystko wydawało mi się dziwne, tak naprawdę nie wiedziałem, o co chodzi w tej sprawie, jednak byłem świadomy tego, że Acnologia, chce ukryć Prawdę. Gdyby nie to, że wtedy 7 lipca byłem w tej fabryce, prawda przeszłaby mi koło nosa. Byłem głupi, byłem ślepy. Kiedy próbowałem skontaktować się ponownie ze świadkiem z 7 lipca, okazało się, że kilka dni wcześniej popełnił samobójstwo. Przypadek ? NIE!
2)      Tajemniczy mężczyzna jest powiązany ze sprawą. Nie wiedziałem kim on jest, jednak sam fakt, że płakał będąc zaraz obok miejsc tych tragicznych wydarzeń, świadczy jednoznacznie o jego powiązaniu ze sprawą i o tym, że nie był on podstawiony. Niestety nie mam jego rysopisu, nie wielkim jest. Dla policji nie istnieje.
3)      W policji jest SZCZUR! Cały czas się ukrywa, nie wychyla się, jednak wiem, że istnieje. Zbyt dużo przypadków, zbyt dużo niewyjaśnionych zgonów, zbyt wiele informacji, które przeciekły. W pewnym momencie tak się zatraciłem w swoich podejrzeniach, że zacząłem o wszystko podejrzewać moją siostrę Laylę…

- CO?! – krzyknęła Lucy. Jeszcze raz dokładnie przeczytała słowa Igneela Dragneela. – Więc ojciec Natsu i moja matka byli rodzeństwem ? Nie rozumiem! Nic mi o tym nie powiedziała, więc dlaczego ? Może … - popatrzyła się na resztę dokumentów – Może wy dacie mi odpowiedzieć.

…  i czego szczerze żałuję. Postąpiłem naprawdę głupio, ale czasu się nie da cofnąć. Przez moje wątpliwości teraz Layla jest w ciąży z tym bydlakiem Heartfilią! I to wszystko przeze mnie.
            Czytelniku, który ślęczysz nad tymi dokumentami, dziękuję ci, za próbę odkrycia prawdy. Nie wiem, czy jesteś Lucy, czy Natsu, czy jeszcze kimś innym, ale ci dziękuję. Ja już najprawdopodobniej nie żyję. Jestem na to przygotowany, wiem, że prawda potrafi prowadzić do grobu. Zapewne mój syn, gdy mnie już odnajdzie postanowi znaleźć własna sprawiedliwość. Dlatego jeśli jesteś Natsu … PRZESTAŃ, jeśli jesteś kimś innym, ale znasz mojego syna, przetłumacz mu wreszcie, że próby odnalezienia sprawcy są niebezpieczne dla innych,  a szczególnie dla córki Layli. Prawda, a wymierzenie sprawiedliwości, to dwie różne rzeczy, których należy się wystrzegać i pilnować. A teraz co do moich raportów. Kiedy przeczytasz je dojdziesz do wniosków, że jestem dobrym kłamcą. Miej się na uwadze, gdyż później będę chciał ci powiedzieć prawdę. Opowiem ci historię tego jak stałem się Dragon Slayerem, o tym, jak odnalazłem moje dziecko i o tym, czym był tak naprawdę WIELKA AKCJA, co się wydarzyło 7 listopada X763 roku. A, więc czytaj uważnie i miej się na baczności, bo ktoś zawsze może cię obserwować.

            Lucy odruchowo odwróciła się, jednak gdy zobaczyła, że nikogo nie ma ze spokojem powróciła do czytania.

7 lipca X763 roku

            Otrzymaliśmy anonimowy telefon z informacją o dziwnych sytuacjach, które się działy w okolicach fabryki, która została wybudowana nieopodal lasu. Dokładna godzina wezwania 15: 45. Pojechaliśmy sprawdzić co się dzieje. Było tam kilku gapiów, którzy narzekali na hałasy dobiegające ze środka budynku. Po dwóch minutach od rozpoczęcia rozmowy ze świadkami usłyszeliśmy pojedynczy strzał. Ja, Igneel Dragneel i pięciu innych policjantów postanowiliśmy wejść do środka, wcześniej wzywając posiłki. Gdy weszliśmy do środka ujrzeliśmy ciała pięciu osób, które zostały zamordowane. Nagle padły strzały. Postanowiliśmy się wycofać, niestety ktoś zablokował wejście. Strzelanina trwała parę minut, po tym czasie przybyły posiłki, które patrolowały owego dnia obszar niedaleko fabryki Orasion Seis. Gdy udało im przedostać do środka od tyłu, otoczyliśmy przestępców. Poddali się po kilku minutach. Wszystkich aresztowaliśmy. Kilku policjantów w tym ja, pozostaliśmy na miejscu zbrodni by sprawdzić, czy ktoś przeżył. Niestety nie udało się znaleźć osoby żywej. W środku budynku jednak zostało okryte miejsce, gdzie leżało całe pudełko z kokainą i marihuaną. Wszystko zabezpieczyliśmy przez interwencją z zewnątrz. Po upływie godziny dotarli biegli, którzy przeszukali dokładnie miejsce zbrodni, zdjęci odciski palców i wykonali resztę potrzebnych procedur. Oskarżonych o zamordowanie pięciu osób postanowiliśmy przesłuchać tego samego dnia, niestety w drodze do areszty zażyli ukrytą truciznę. Po wielu miesiącach sprawa została zawieszona, akta utajniono.

- Co to ma być ?! – zapytała ze złością Lucy. – To dlatego ojciec Natsu się postarał o to ukryte pismo, ale skoro na tej jednej stronie jest cała analiza sprawy to co na reszcie ? – zaczęła po kolei czytać tytuły kolejnych dokumentów.

1) Sekcja zwłok 5 ofiar
           
            U wszystkich ofiar znaleziono liczne rany postrzałowe, które zostały zadane z odległości przynajmniej dwóch metrów do czterech. W dwóch ciałach pocisk trafił w prosto w serce, jednak w trzech przypadkach ofiara została postrzelona w brzuch, przez co przyczyną śmierci było wykrwawienie się. Innych obrażeń u ofiar nie było.

- A, więc reszta jest o tym, jak wyglądał ich mózg, wątroba, itd.? – zapytała samą siebie, czując lekkie obrzydzenie. Ominęła parę stron, a następnie doszła do wniosku, że reszta papierków, w swej widzialnej zawartości jest dla niej mało istotna.

2) Ekspertyza balistyczna
3)  Sekcja zwłok podejrzanych o dokonanie zbrodni
4) Badanie zawartości trucizny, którą wypili podejrzani.

- Wszystko zostało utajnione … - szepnęła cicho. Nagle poczuła jak bardzo zesztywniały jej plecy. Wstała i poszła  w kierunku kuchni, by zrobić sobie kawę. Po drodze zaczęła rozciągać się, by trochę rozruszać mięśnie. Nastawiła wodę, chwyciła pilot od telewizora i włączyła wiadomości. – Muszę mieć jakiś kontakt ze światem.

- Witamy w Wiadomościach o 12:00. – Rozpoczęła swą wypowiedź prezenterka – Czy duchy istnieją ? Wszyscy pewnie sądzą, że nie, jednak policja z Komisariatu Fairy Tail mogła się przekonać na własnej skórze, że zmarli mogą powracać do żywych. Wczoraj nad ranem jedna z mieszkanek pobliskich zamożnych dzielnic widziała Jude Heartfilię, który próbował się włamać do swojej dawnej rezydencji. Z tajnych źródeł mogliśmy się dowiedzieć, że nic nie zostało skradzione, jednak samo włamanie jest ciekawą zagadką. Prawda czy może wybujała fantazja starszej kobiety. W obecnej chwili Polica nie chce nam nic powiedzieć, a córka owego ducha, która pracuje jako pomocnik we wspomnianym komisariacie, ukryła się, przez co miejsce jej pobytu, nie jest nam znane. – Lucy usłyszała jak gotuje się woda, jednak tak bardzo była zaskoczona wiadomościami, że dopiero po kilkunastu sekundach otrzeźwiała i wyłączyła gaz pod czajnikiem. Wyłączyła telewizor, zrobiła sobie kawę i jak gdyby nic wróciła, by dokończyć czytanie „wiadomości z zaświatów”.
- Żyje czy nie żyje ? – zadała sobie to pytanie – Gówno mnie to obchodzi!

***



PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku

Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)




piątek, 23 maja 2014

Dawno, dawno temu w pewnym malutkim miasteczku żyli sobie szczęśliwie ludzie, lecz gdy zwada nastąpiła, wnet wojna się zrodziła. Krew, niezgoda, śmierć i trwoga, trwała wciąż ta krótka groza. Jedna strona wtedy rzekła „Zabij ludzi w tym budynku, wnet rozproszę się morale i zwycięstwo będzie nasze. ”. Noc nastała, ciemność się zebrała, ludzi biednych i niewinnych, związano i zabrano w miejsce codzienne. Gdy pochodnię pan trzymał, szybko podał, mówiąc „Masz zabijaj”. Przerażony, winą obarczony rzucił wnet pochodnię obok, uciekając od zbrodni brzemienia. Dowódca stanął przed nim, rozkazując „Zabijcie! ”. Rzucili i wnet rozniosły się krzyki, błagania i rozpacz. Wojna się zakończyła, ludzkość prawie wyginęła, a niewinny żołnierz nosił jarzmo zbrodni, której nie dokonał, ale i której nie powstrzymał.

            Natsu siedział cierpliwie na krześle, czekając aż Laxus powie mu prawdę. Jednak był świadomy, że musi poczekać, gdyż przyjacielowi z trudem przychodziło powiedzenie prawdy.
- Zwłoki , które odnaleźliśmy … - po raz kolejny zaczął zdanie – Kurwa! – przeklął, zrzucając ze swojego biurka lampkę. – Te zwłoki należą do TWOJEGO OJCA, Igneela Dragneela ! – Laxus wrzasnął na cały gabinet. Natsu siedział niewzruszony.
- Naprawdę ? – rzekł po chwili ciszy.
- Tak – potwierdził Laxus – Ważną wskazówką jest cięcie na kości udowej, takie samo jakie miał twój ojciec. Nie znam szczegółów, ale dziadek napisał mi, że Igneel doznał takiego obrażenia podczas jednej z misji.
- Naprawdę ? – powtórzył jeszcze raz, informatyk spojrzał na jego spokojną twarz. Nie wierzył, że detektyw tylko TAK zareagował na tak wstrząsającą wiadomość.
- Wszystko na to wskazuje.
- Tato … - szepnął cicho Natsu – Wreszcie cię znalazłem… - po jego policzkach powoli zaczęły spływać łzy.  – Dzz… dziękuję! – krzyknął, ukrywając swoją twarz w dłoniach. Cały czas płakał, wspominając chwile spędzone z ukochaną mu osobą. – Znalazłem cię! – powiedział jeszcze raz.  Laxus włączył komputer i zaczął coś wstukiwać w klawiaturę.
- Niech się wypłacze dzieciak. – Postanowił dać chwilę spokoju, by mógł odreagować taką wiadomość. Po kilku minutach chłopak otarł łzy, rękawem bluzki i wstał z siedzenia.
- Dziękuję za pomoc! – rzekł, lekko się skłaniając.
- Natsu ! – zatrzymał go mężczyzna. Chłopak odwrócił się na chwilę. – Będziesz szukać jego mordercy ?
- Na pewno. – Postanowił. – To był mój ojciec. Nie wiem czy mi się uda, najprawdopodobniej nie, ale … czasami warto po prostu spróbować. – Wyszedł. 
- Oby nie zrobił nic głupiego. – Rzekł do siebie Laxus.
            Natsu zaczął iść w stronę głównej sali, jednak wolałby po prostu iść do domu i nic nie robić. Powoli otworzył drzwi, prowadzące do tego miejsca, a po chwili wszedł do … pustego pomieszczenia.
- To aż tak łatwo życzenia się spełniają ? – zapytał samego siebie, już miał iść w stronę wyjścia, lecz usłyszał wołanie:
- NATSU!!! – ktoś za nim krzyczał, odwrócił się i zobaczą rozradowaną Lisannę, która, tak jak wszyscy, znajdowała się w dawnym gabinecie Makarov Dreyara. Niechętnie obrócił ciało o 180 stopni i poszedł w stronę tłumu.
- O cześć DZIECIAKU! – usłyszał znajomy głos. Z niedowierzaniem zaczął iść szybkiej i gdy tylko wszedł do środka, ujrzał rozradowaną i znaną mu twarz.
- Gildarts ! – pamiętał przyjaciela, który zastąpił mu ojca, gdy ten zaginął.
- Jaki Gildarts ? – zapytał łapiąc się za podbródek – Masz mnie teraz nazywać Główny Komisarzu!
- To ty jeszcze się nie rozpadłeś ? – zapytał złośliwie Natsu
- Ja ? – popatrzył na niego z niedowierzaniem mężczyzna. – Ja jestem dopiero w kwiecie wieku, ja…
- A gdzie cię wcześniej wywiało ? – przerwał mu chamsko.
- Jak widzę ten dzieciak dalej nie ma za grosz kultury … - głośno westchnął – Zostałem przeniesiony do głównej siedziby policji w Fiore, niestety po śmierci Makarov uznali, że lepiej się sprawdzę tutaj.
- Na pewno dasz sobie radę ? – dopytał się Gray.
- Drugi, z brakiem szacunku do strasznych! – prychnął pod nosem Gildarts.
- A jeszcze niedawno mówił, że jest w kwiecie w wieku… - powiedzieli równocześnie Natsu i Gray. Nagle wszyscy zaczęli się śmiać, oczywiście oprócz poszkodowanego.
- Na razie lepiej trochę poudaję… - pomyślał Natsu – Nikt nie może się dowiedzieć, co tak naprawdę czuję i …co chcę zrobić. – Oblicze, które Natsu wciąż skrywa, próbuje się wydostać.

Przed mieszkaniem Lucy

            Dziewczyna wolnym krokiem wracała do „domu”. Po rozmowie z Erzą poczuła się trochę lepiej, jednak wciąż dręczyło ją poczucie winy. Była świadoma tego co zrobiła … Pozbawiła Erzę, ukochanego, a dziecko, ojca.
- Witam, panienko! – zawołał do niej starszy mężczyzna, który był zajmował mieszkanie, o jedno piętro wyżej.
- Dzień dobry! – pozdrowiła go, nagle pojawiła się przed nią kobieta. Obie zderzyły się ze sobą.  – Przepraszam ! – rzekła blondynka, jednak gdy tajemnicza kobieta tylko ją zobaczyła, od razu chwyciła swoją torebkę, wstała i uciekła.
- Brak kultury! – krzyknął starszy mężczyzna, podchodząc do Lucy i pomagając jej wstać.
- Dziękuję. – lekko pochyliła głowę, po czym podniosła torebkę i podeszła do skrzynki pocztowej. – Powinny przyjść jakieś rachunki. – Powiedziała do siebie, wyjęła kluczyk do skrytki i otworzyła ją. Ze środka wyjęła trzy listy. Spojrzała na nie. – Jeden to rachunek… - zaczęła wyliczać – Drugi to reklama, a trzeci… prywatny. – Najbardziej ją zainteresował ostatni list, który dostała od nieznanej osoby. Odwróciła go, jednak nie było na nim adresata. – Może tajemniczy wielbiciel ? – zapytała samą siebie, po czym ruszyła w stronę mieszkania. Gdy dotarła do celu, zdjęła kurtkę, zrzuciła buty i rzuciła się na tapczan. Do ręki wzięła tajemniczy list, a następnie do otworzyła. Zamarła. Potrząsnęła głową, po czym jeszcze raz spojrzała na tajemniczą wiadomość. Na samym środku, złożonego listu widniał podpis.

„Layla Heartfilia”

- To musi być jakiś żart ? – rzekła do samej siebie.  Wstała i wyjęła z barku szkocką, nalała sobie trochę do szklanki i wypiła. Wzięła kilka głębokich oddechów, po czym zaczęła czytać zawartość listu.

Kochana Lucy!
Jeśli czytasz tę wiadomość, to znaczy, że ja już dłuższego czasu nie żyje, a Acnologia wykonał kolejny ruch. Chcę ci powiedzieć tak wiele rzeczy. Możliwe, że wiele faktów już znasz, gdyż wierzę w dociekliwość mojej małej, a może już dużej, dziewczynki. Jednak te rzeczy, o których wiesz, mogą nie być prawdziwie. Wiesz, jak bardzo ludzkie usta są kłamliwe i jak łatwo jest rozsiać ziarna kłamstwa. W tym liście nie dowiesz się wszystkiego, gdyż mogłoby to być zbyt dużym zagrożeniem dla ciebie i nie mówię tutaj o żadnej mafii, czy innej organizacji. Prawda jaką poznać, będzie bardzo bolesna, jednak musisz być silna!
Na początku muszę ci powiedzieć o twoim ojcu, prawdziwym ojcu. Zapewne już poznałaś prawdę, ale to nie jest tak jak ci się wydaję. Nie mogę więcej ci powiedzieć, gdyż obiecałam, że zrobię to dopiero, gdy wydarzy się coś, o czym nikt nie ma pojęcia. Tak, w drugim ode mnie liście, dowiesz się kim jesteś tak naprawdę moja córeczko. Nie osądzaj, ani mnie, ani twojego ojca zbyt pochopnie. To co może się wydawać, dla ciebie prawdą, w oczach innych może być kłamstwem. Baczaj na słowa, uważaj na fakty i nie słuchaj wszystkiego co mówi ci Dareg. On zawsze był troskliwy o ciebie, więc może ukrywać przed tobą pewne fakty, a to o czym się dowiesz, może mieć zupełnie inny wydźwięk, niż wtedy gdy wiesz o wszystkim.
Zapewnie wiesz już wiele o Acnologii, ale żeby poznać dokładnie tego potwora, trzeba wiedzieć co tak naprawdę zrobił i co my, Dragons Slayerzy, zrobiliśmy. To była zarazem odważna i głupia decyzja. Tak bardzo żałuję, że nie mogę powiedzieć ci tyle ile chcę, ale to co leży w moich kompetencjach, postaram się przekazać. Pewnie sądzisz, że piszę bez sensu, ale … piszę ze łzami w oczach, to tak bardzo boli. Pisać, gdy się wie, że się niedługo zginie.
Musisz znać pewien fakt, coś się wydarzyło 7 lipca X 763 roku. Znajdzie wszystko w dokumentach Igneela Dragneela. Najlepiej żebyś wzięła dwie teczki. Jedna dotyczy samego człowieka i wydarzeń przez niego opisanych, a druga jest relacją świadków. Chociaż wszystkie te osoby nie mają prawa wiedzieć, jakie potworności wydarzyły się tego dnia, Jak dobrze wiesz kończyła się już Wielka Smocza Wojna. Jeszcze wtedy należałam do FBI, gdzie zostałam przydzielona do zespołu Dragon Slayerów, których celem było powstrzymanie Acnologii. Wydarzenia z tego dnia, mogą ci pomóc, ale nie możesz się opierać tylko na nich. Gdyż one rozpoczęły tylko pewien okrutny etap mojego i twojego życia. Tego okrutnego dnia, gdy wszyscy walczyli, mi udało się zakraść do pokoju, który należał do Acnologii. Był on moim celem, jak się domyślasz miałam go zlikwidować, jednak … spóźniłam się. Wtedy …

            Layla zaczęła się rozglądać po pokoju, cały czas trzymając w dłoniach broń. Gdy się upewniła, że nikogo nie ma, mogła zacząć poszukiwania informacji. Wszystkie skrytki były pootwierane, co mocno zaskoczyło dziewczynę. Nagle spostrzegła wiszący obraz, tuż nad kominkiem.
- Zapewne tam jest sejf. – pomyślała. Powoli podeszła, sprawdziła czy wokół nie ma żadnych kabli, pułapek itd. Dla bezpieczeństwa powoli zdjęła obraz i położyła na podłodze. Nagle jej oczom ukazała się pusta ściana, zaczęła ją obmacywać, jednak nic nie znalazła. – Cholera! – syknęła cicho. Już miała wychodzić, gdy jej oczom ukazał się spód obrazu. Podniosła go i zaczęła dokładnie przykładać. Rozejrzała się dookoła siebie, czy nikt jej nie obserwuje, wyjęła z kieszeni nóż i delikatnie przejechała nim wokół dzieła. Zdjęła powoli wyciętą część, w środku niczego nie znalazła, jednak gdy obróciła „niepotrzebną część”, jej oczom ukazał się dokument. – No tak, chowaj w miejscu, do którego nikt nie pomyśli by zajrzeć. – Rzekła cicho do siebie. Usłyszała strzały, które były bardzo blisko. Szybko odczepiła papier z tylnej części obrazu, zwinęła go i schowała w dekolt. Wstała, wyjęła broń i ruszyła do ucieczki.
            Gdy udało jej się po wielu staraniach dotrzeć do siedziby FBI, ujrzała czekających na nią towarzyszy. Jednak nie w komplecie.
- Gdzie reszta? – zapytała niepewnie.
- Trafili pod strzykawkę tych bestii. – Zaczął mówić Metalicana
- Czyli kogo ? – dopytała się Layla.
- Pielęgniarek ! – odpowiedział jej przyjaciel.
- Musisz mnie tak straszyć?! – dziewczyna podeszła do stołu i usiadła przy nim. – Smok Metalu, Trucizny, Cienia … musze coś wam powiedzieć. – Wyjęła z „tajnej skrytki” dokument, który wzięła z pokoju Acnologii.
- Co to jest ? – zapytał Metalicana.
- Wszyscy siedzą cicho, więc czemu ty paplasz, jak stara panna? – Zapytała zniecierpliwiona dziewczyna – Nie wiem co to jest, ale ktoś się trochę natrudził, by to schować … tylko dlaczego nie wzięli tego podczas ucieczki ? – zaczęła się zastanawiać – Czytam. – Rozwinęła.
Na mocy tego dokumentu, ja król Fiore, po zagończemu wojny oddaję całe państwo pod rządy człowieka znanego jako Acnologia.
Jest to prawdziwy akt, zawarty w dniu 14 marca X763 roku. Podpisy zebrane od członków starszyzny i najważniejszej elity Acnologii poświadczą o prawdziwości dokumentu.
- TO JEST ŚMIESZNE!!! – Metalicana nie wytrzymał, wstał i uderzył stół.
- Spokojnie! – rzekł Smok Cienia. – Czy jest na nim pieczęć królewska ?
- Tak. – Odpowiedziała cicho Layla
- No, ale … ten dokument jest śmieszny. – Stwierdził Smok Metalu. – Jak mamy w coś takiego uwierzyć ?
- Istnieje prawo, że dokument z pieczęcią królewską jest autentyczny i nie można tego podważać. – Rzekł Smok Trucizny
- To go zniszczmy! – zaproponował narwaniec
- Nie możemy! – stwierdziła gorzką prawdę Layla
- Dlaczego królewno ?
- Gdyż złamalibyśmy prawo,  ponieważ jeśli to zniszczymy może rozpętać kolejna wojna, ponieważ tak naprawdę nie wiemy, jak tego chciał użyć Acnologia…. Jest masę powodów. – Zapadła chwila ciszy. – On nie może się dostać w niepowołane ręce. Każdy z nas ucieknie, a ja schowam to i wyjdę za Juda Heartfilię.
- CO!? – wrzasnęła trójka mężczyzn
- Przecież on może mieć powiązanie z… - zaczął mówić Metalicana.
- Wiem. – Przerwała mu.- Ale, każdy będzie w niebezpieczeństwie, a ja … I tak zostałabym zmuszona, wiecie, jaki jest mój ojciec i tak to cud, że myśli, że studiuję na uczelni…
- Zniszczmy to …- powiedział jeszcze raz, ale …
- Jeśli król umrze, nie będzie potomka, to człowiek godny tronu będzie mógł zasiąść na nim podając się za Acnologię, ja muszę …

Nie wiem, czy chcesz czytać gorzką prawdę. Tak córeczko poświęciłam się dla sprawy, ale była szczęśliwa, gdyż gdyby to wszystko się nie wydarzyło, ty byś się nie narodziła. Jesteś moim największym skarbem. Jesteś kluczem, któremu uda się odkryć całą prawdę i w końcu pokonać zło istniejące na tym zepsutym świecie.
Mój aniołku jest tak wiele rzeczy, które chciałabym ci przekazać, ale jeszcze nie czas.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałam ci powiedzieć. Każdy z Dragon Slayerów odnalazł, tamtego dnia, powód by żyć…
Moja droga przyjaciółka przekaże ci drugi list, nie mogę zdradzić jej imienia, gdyż mogłoby ją to narazić na zbyt duże niebezpieczeństwo. Kocham cię i dziękuję, że dałaś mi powód by być szczęśliwą …
Mama

- Głupia… - łzy spływały nieustającym strumieniem po policzkach Lucy – A prosząc ją o coś takiego, nie narażasz jej na niebezpieczeństwo ? – wzięła butelkę z alkoholem i wypiła pozostałą resztkę. – GŁUPIA! – krzyknęła. – Dlaczego ? – zapytała siebie. Spojrzała na fotografię stojącą na stoliku. – A ja myślałam, że mam popierniczone życie, a ty ? Z własnej woli dałaś się pieprzyć temu staremu durniowi! – wskazała palcem na zdjęcie, a po chwili upadła na łóżko i zasnęła.

Komisariat Fairy Tail

- Natsu możemy porozmawiać? – zapytał Gildarts, gdy powoli wszyscy zaczęli się rozchodzić.
- Jasne. – Odpowiedział chłopak. Gdy już nikogo nie było w gabinecie, Nowy Główny Komisarz spoważniał – Co się stało ?
- Czy wiesz, dlaczego po dwóch miesiącach od śmierci Makarova dopiero zdecydowali się na taki krok, by mnie tu dać? – Natsu pokręcił głową.
- Wszystko było dobrze, dopóki ataki nie stawały się codziennością. – Zaczął wyjaśniać mężczyzna – Acnologia powróciła, ma jakiś cel, ale go nie znamy. Wszyscy sądzili, że Laxus da sobie radę ze wszystkim, ale się myliliśmy…
- Lepiej mu tego nie mówcie, bo inaczej wam zawirusuje cały system. – Ostrzegł go Natsu.
- On nie zna prawdy. – Wytłumaczył Gildarts – A czy ty ją znasz?
- Nie. – Powiedział wprost – Ale ją poznam! – zdecydował, wybrał niebezpieczną ścieżkę, która drugi raz może go pozbawić człowieczeństwa.
- Natsu, nie zapominaj kim jesteś i kim możesz się stać. – Ostrzegł go mężczyzna – Na pewno zaryzykujesz?
- Acnologia zniszczył mi rodzinę! – powiedział ostro, uderzając dłońmi o biurko – Jedyną jaką miałem i co teraz mam bezczynnie siedzieć ?
- Masz przyszłość! Nie zmienisz przeszłości, ale możesz założyć nową, szczęśliwą rodzinę! – dziwnie popatrzył się na Natsu – A szczególnie z tą blondynką … Lucy …
- A co ci się włączył tryb zboczeńca? – zapytał złośliwie Natsu – Nic mnie z nią nie łączy.
- Ja co innego słyszałem. – Przesunął fotel, by siedzieć blisko niego.
- Nic nas nie łączy! – powtórzył chłopak
- No ile razy ? – zapytał Gildarts olewając słowa Natsu.
- MÓWIŁEM… - nagle ktoś przerwał rozmowę wbiegając do gabinetu. Była to Mirajene, cała roztrzęsiona.
- Włamanie! – powiedziała ciężko oddychając.
- Spokojnie. – Rzekł Gildarts. Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Włamanie w dawnej rezydencji Heartfilia! – dokończyła zdanie. Natsu i Gildarts wstali.
- CO?! – krzyknęli równocześnie.
- Coś ukradli ? – dopytał się Natsu
- Podobno nic, ale rezydencja jest w okropnym stanie. – Wzięła kolejny głęboki oddech.
- A dlaczego jesteś taka zasapana? – Gildarts wypił łyk kawy.
- Bo podobno widziano Jude’a Heartfilię!!!





PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku


Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)







czwartek, 15 maja 2014

            Siedział na sofie, z rozłożonymi na całej długości nogami. Co kilka sekund sięgał go pojemnika z chipsami, podjadając je. Siedział już tak od 4 h oglądając raz jakieś anime, a raz przeglądając wiadomości z roku X777, próbując się czegoś dowiedzieć.
- I co Happy ? – zapytał niebieskiego kotka siedzącego obok niego. Pogłaskał go jedną ręką, po czym wrócił do oglądania – Coś mi w tym wszystkim nie pasuje … Może i wszystko łączyło by się w jedną całość, ale za cholerę nie pasują mi te spotkania. – rzekł do samego siebie – Jeśli uczestniczyli w nich rodzice tych dziewczynek, to czemu … hmmm … - podrapał się po głowie – Możliwe, że ten Dareg coś wie, lepiej on może wiedzieć wszystko, ale ciężko mi jest jego o cokolwiek wypytywać, skoro i tak nie dowiem się całej prawdy.  Szkoda, że ty mi nie powiesz … Ty jesteś jak Niemy Świadek w powieści Agathy Christie.- popatrzył się na telewizor bacznie słuchając tego, co mówi prezenterka. Jednak nic nie zwróciło jego uwagi … nic szczególnego.  – Właśnie … Dlaczego nic więcej nie mówią? – wziął do ręki szklankę z wodą, napił się łyka po czym wyciągnął rękę by ją odstawić. Spojrzał jeszcze raz na ekran, szklanka wyśliznęła mu się z ręki i rozbiła na tysiące kawałeczków, rozprzestrzenionych po całym pokoju.  – Co … on … tam robi ? – Natsu zatrzymał nagranie, po czym szybko spojrzał na jego datę. 1 czerwca X777. Załamany zaczął się rozglądać po pokoju. – Wendy, ale … co on wtedy ? Dlatego ? – Cofnął nagranie i jeszcze raz, od początku obejrzał dokładnie nagranie, jeszcze raz i jeszcze. – On tam stoi… - ukryty w cieniu budynku, oparty o ścianę stał Dareg Froze i płakał patrząc na dziewczynkę zabieraną przez ratowników.  Nawet nie próbował wytrzeć kryształowych kropelek spływających po jego policzku. Tylko patrzył i nic więcej. –Dlaczego on wtedy tam był ? Przecież to nie on zgwałcił, więc … - wstał – CHOLERA!!! – krzyknął na całe mieszkanie – Teraz to już totalnie się pogubiłem! – opadł na sofę. – Musze coś z tym zrobić … Tylko co ?

Miejsce niedaleko domu Darega

            Lucy powoli szła widząc przed sobą człowieka, który zamordował jej matkę, który bezlitośnie wbił jej kulkę w czoło, który pozbawił ją jedynej osoby, którą kochała….
- „Gdzie on idzie?” – pomyślała dziewczyna. Zaczęła się rozglądać, po chwili zastanowienia odkryła miejsce docelowe tego człowieka. – „Idzie w kierunku doków…Nie mam wątpliwości, ale … Po co on tam idzie?” – nagle odwrócił się, dziewczyna szybko schowała się za drzewa. Bała się wychylić, nie była pewna do czego może być zdolny ten morderca.  –
„Pamiętam, jak o tym rozmawiałam z moim kuzynem.”

(PS. Jakby ktoś nie wiedział ta rozmowa miała miejsce w Odcinku 9)

- Co takiego wspaniałego zrobiłem, że zasłużyłem na wizytę mojej ukochanej kuzynki? – powiedział kuzyn widząc Lucy, która stała w progu.
- Wiesz o co chodzi ! – krzyknęła uderzając dłońmi o blat biurka.
- Za bardzo angażujesz się w tę sprawę … - powiedział spokojnie mężczyzna poprawiając krawat.
- Do jasnej cholery !!!!!!! Mój ojciec możliwe, że jest członkiem Acnologia, siedzi teraz w więzieniu za zabójstwo Virgo i powinien …- zamilkła
- Ja wiem o czym ty nie wiesz, ale ja za to nie wiem o pewnej sprawie … Myślałem, że nie pamiętasz, ale widzę, że się myliłem – powiedział ze stoickim spokojem Kuzyn
- Ja nie chcę pamiętać …
- Wiem, ale … nie sądzisz, to dobra wymiana informacji. – Lucy popatrzyła na kuzyna. Usiadła na fotelu i zaczęła mówić. Gdy skończyła opowiadać małą część swojego dzieciństwa, rozpłakała się. – Nie wiem co mam robić! – Dareg wstał, podszedł do niej i przytulił ją.
- No już … ciii – pocieszał ją – Layli nikt nie zwróci życia, a ty nie możesz niszczyć swojego.
- Ale ja pragnę zemsty! – krzyknęła.
- Wiem, każdy ma swoją własną małą zemstę w swoim sercu, ale czy to znaczy, że każdy musi ja wykorzystać ? – powiedział jej patrząc prosto w jej oczy – Twoja matka była wspaniałą kobietą, która do końca powierzyła się sprawie, którą uważała za słuszną. Powinnaś być z niej dumna, a ten chłopak ? To było jeszcze dziecko, on sam pewnie nie wiedział co czyni. Posłuchaj skoro ty miałaś wtedy niepełne 14  lat, to on mógł mieć ile ? 15,16  ? To było dziecko, więc …
- JAKIE DZIECKO?! NIE! – sprzeciwiła się – TO BYŁ URODZONY MORDERCA!
- Pamiętaj nikt nie rodzi się mordercą, nikt nie rodzi się gwałcicielem, nikt nie rodzi się do robienia złych czy dobrych rzeczy. – próbował ją przekonać. – To czas sprawia, że z czasem nasze życie wybiera drogę, po której chce kroczyć.
- Ale … ja chcę zemsty!!! – krzyknęła ponownie.
- Jak miał na imię ? – zapytał się po chwili.
- Je… Jellal. – bała się, czuła niepojęty lęk, nie chciała wypowiadać tego imienia, ale musiała. 
- Dobrze … postaram się go znaleźć, ale nic nie obiecuję. Możliwe, że już od dawna nie żyje. – obiecał jej. – Tylko mam do ciebie pytanie ?
- Jakie ? – zapytała niechętnie
- Czy gdy będziesz stała przed nim, trzymając w ręku pistolet, to czy pociągniesz za spust ? – nie chciała odpowiedzieć, odwróciła głowę, cały czas płacząc. – Czy będziesz w stanie zabić człowieka ? Przecież ty nie jesteś mordercą…
- Pewnie nie zabiję … ale tylko chyba. – odpowiedziała mu, po czym wstała, otarła oczy rękawem bluzki i wyszła, zatrzaskując drzwi.

            Lucy cały czas patrzyła na mordercę swojej matki, nie wiedząc co robić. Nie miała broni, nie miała sił by się z nim zmierzyć, ale chciała wiedzieć. Chciała zabić. Nieprzeniknione pragnienie mordu ogarnęło całą dziewczyną, nigdy nie czuła się tak bestialsko.
- „Mamo … co mam zrobić?” – próbowała w swoim umyśle usłyszeć odpowiedź na to pytanie, jednak nikt nic nie chciał powiedzieć. – „Dlaczego to się wtedy wydarzyło? ” – zapytała siebie ponownie i wtedy wspomnienia powróciły ze zdwojona siłą, ten ból, to cierpienie, ta rozpacz i te oczy…

14 lat temu

            Siedziała w limuzynie obok matki, która oglądała świat za szyby, ojciec wciąż przeglądał jakieś dokumenty. Nie wiedziała, gdzie jadą, po prostu kazał jej i Layli wsiąść do samochodu. Dziewczynka miała złe przeczucia, ale nic nie mogła zrobić.  Po prostu siedziała i czekała, na to co ma się wydarzyć.
 - Jude … - nagle odezwała się Layla. Lucy aż podskoczyła z wrażenia, nie mogąc zrozumieć dlaczego matka odważyła się na taki krok.
- Co chcesz kobieto ?! – zapytał się ostro, dając jasno do zrozumienia, że nie chce by ktoś mu przeszkadzał
- Gdzie jedziemy ? – Lucy chciała przerwać mamie, zrobić wszystko by zamilkła. Tak się bała, że coś się stanie, jednak ojciec spokojnie na nie spojrzał i z uśmiechem na twarzy odpowiedział:
- To niespodzianka moje drogie. – Lucy odetchnęła z ulgą.
- „Czyli to moja wyobraźnia” – wyjaśniła sobie, jednak po chwili jeszcze większe dreszcze przeszły całe jej ciało – „On nigdy tak się do nas nie odzywał.” – popatrzyła się w stronę ojca, po czym szybko odwróciła wzrok. – „Boję się…” – pomyślała.  Nagle samochód zatrzymał się przy starej fabryce części samochodowych. – Coś się stało ? – zapytała się na głos, po czym ugryzła się w język.
- No właśnie co się dzieje?  - do pytania dołączył Jude. Drzwi się otworzyły, zobaczyli, że obok nich stoi szofer
- Przykro mi, proszę państwa, ale samochód uległ usterce i będę zmuszony pójść zadzwonić po pomoc, lecz w tym miejscu nie ma zasięgu.  – wyjaśnił im.
- Nic się nie stało, poczekamy … Laylo, jak widzisz jest tutaj mały lasek, może zechcesz się wybrać ze mną na spacer? – zapytał delikatnie Jude
- Oczywiście. –zgodziła się z uśmiechem na twarzy. – Kochanie proszę zostań w aucie, tata i mama chcę chwilkę dla siebie. Dobrze? – Lucy kiwnęła głową. Po chwili Layla przytuliła córeczkę, szepcząc jej do ucha – Kocham cię. – wyszła z samochodu. Po policzkach dziewczyny spływały łzy.
- Mamo … - powiedziała cicho. Rozejrzała się dookoła, poczekała chwilę, aż szofer zniknął za zakrętem, po czym cichaczem wyszła z limuzyny. Skierowała się w stronę rodziców, starając się jak najciszej dostać do miejsca ich pobytu. Gdy dotarła ujrzała pięciu mężczyzn stojących wokół jej matki, młodego chłopaka i jej ojca głupkowato uśmiechającego się w stronę żony.
- Gdzie on jest ? – zapytał
- Co ? – Layla popatrzyła na niego z goryczą w oczach. Jude dał znak jednemu z mężczyzn, który podszedł do kobiety, rzucił ją na ziemię, rozerwał suknię na plecach, chwycił bicz i zaczął ja bić.
- Coś czuję, że gwałt ci nic mi nie da, skoro ty i tak jesteś największą dziwką na świecie. – podszedł do niej, chwycił za włosy i podniósł głowę. – Ty suko! – zaśmiał się – Wiesz, że po twojej śmierci Lucy będzie tylko na mojej łasce? A, wiesz co to znaczy ? Znajdę jej tak cudownego męża, że będzie przynosiła do domu miliardy kryształów!
- Zostaw moje dziecko! – rzekła przez zęby Layla. Jeden z mężczyzn podszedł z naostrzonym prętem, zatrzymał go nad ręką kobiety. 
- Oj zostawię … do czasu. – spojrzał jej prosto w oczy – A teraz jestem ciekaw jak bardzo ją kochasz ? – Lucy siedziała w krzaka przyglądając się sytuacje ze łzami w oczach. Nie mogła nic zrobić, za bardzo się bała. Z trzęsącymi się rękoma mogła tylko czekać na to co ma się wydarzyć.
- Dlaczego ? – zapytała Layla. Jude kiwnął głową, mężczyzna z całą siłą wbił metalowy przedmiot w dłoń kobiety. Ta wygięła się z bólu, jednak mocno zaciskając zęby, zdusiła w sobie krzyk. Upadła, głośno sapiąc. Spojrzała na przebitą, krwawiącą dłoń.
- Pytałaś o coś ? – powiedział z drwiną – Bo dowiedziałem się prawdy, a jej nie mogę tolerować. Będę udawał, będę zabijał, będę kłamał, będę robić wszystko by to znaleźć i by ukryć prawdę, a ty w tym mi nie przeszkodzisz! – zwrócił się w stronę mężczyzn. – Podnieście ją! – wyjęli jej powoli pręt z dłoni i unieśli. Odwrócili ją tyłem do Juda. – Rób swoje … - szepnął na ucho chłopakowi, który stał obok i patrzył na wszystko niewzruszony.
- Tak jest. – odpowiedział.
- Może po tej sprawie pozwolę jej wyjść JELLAL. – rzekł głośniej Jude. Chłopak wyjął za płaszcza czarny Colt 1911, wymierzył prosto w głowę kobiety. - Jakieś ostatnie słowo ? – zapytał Heartfilia. Layla obróciła lekko głową i spojrzała na młodego chłopaka, który w nią celował.
- Wybaczam ci … - powiedziała cicho, tak bardzo, że Lucy nie była w stanie usłyszeć tych słów. Strzelił. Lucy podskoczyła, lekko krzycząc. Szybko zatkała usta, modląc się, by nikt jej nie usłyszał. 
- Słyszałem cichy krzyk. – powiedział Jellal
- „Nie, nie, nie, nie…”- powtarzała w myślach Lucy, mając łzy w oczach.
- Wy ją zakopcie! – rozkazał Jude – A ja pójdę sprawdzę.
- Tam! – Lucy to zaskoczyła, wskazał w przeciwnik kierunku, to tego w którym się znajdowała. Gdy jej ojciec oddalił się, zaczęła się czołgać w stronę samochodu. Gdy była wystarczająco daleko, wstała i pobiegła. Gdy wróciła szybko się ogarnęła, otrzepała ubrania, wytarła oczy.  Jednak widziała, że jest brudna. Nie wiedziała co ma robić, cały czas płakała. Usłyszała. Zobaczyła, że w jej stronę idzie Jude. Zaczęła się rozglądać. Nagle wpadła na pomysł. Gdy już ją widział, zaczęła skakać na kolejne płytki chodniki, udając, że się bawi. Przy jednym zachwiała się i upadła.
- LUCY! – krzyknął Jude, podbiegając do niej. – Co ci się stało córeczko?
- Gdy siedziałam w samochodzie zaczęłam się nudzić i wyszłam się pobawić, ale się potknęłam. – płakała. Była cała brudna. – Gdzie mama ? – zapytała niepewnie.
- Pokłóciliśmy się… Uciekła. Jest gdzieś w lesie, ale … nie wiem gdzie dokładnie. – wyjaśnił jej, ale wiedziała, że to kłamstwo. Bała się, jednak nie mogła nic zrobić, wsiadła do samochodu i pojechała z ojcem, a gdy odjeżdżała, ujrzała jak spogląda na nią niebieskowłosy chłopak z blizną na oku. Zapamiętałą tą twarz, ale strach i ból sprawiły, że zapomniała kto tak naprawdę zabił jej matkę.

- „Po tylu latach wszystko pamiętam …” – pomyślała Lucy. Zanim się spostrzegła Jellal stał już przed wejściem do doków. Widać było, że się skrada. Lucy lekko wychyliła głowę, widząc, że patrzy on na czerech mężczyzn pijących piwo w kącie.  – „Co on tam robi? ” – nagle ujrzała, że wyjmuje on za płaszcz Colta 1911. Przeraziła się, jednak całe było sprzeczne z jej żądaniami, wstała i zaczęła iść w stronę mężczyzny. – Dlaczego ? – powiedziała na głos – Dlaczego zabiłeś mi matkę ? – powtórzyła. Odwrócił się zaskoczony.
- Layla ? –zapytał, zanim się zorientował kogo przed sobą widzi. – Lucy … Ja…
- Kto tu jest?! – krzyknęli mężczyźni. Podeszli oni do dwójki, po czym zaczęli wyjmować pistolety. Lucy dopiero w tym momencie ich poznała.
- To wy … - powiedziała cicho.
- UCIEKAJ!!! – krzyknął Jellal, po czym do nich wymierzył. Strzelił trafił jednego, jednak pozostała trójka zaczęła strzelać do Jellala i Lucy. Jeden pocisk zaczął lecieć w kierunku dziewczyny, przerażona krzyknęła, jednak nic w nią nie trafiło, oprócz krwi, która trysnęła na całe jej ubranie.
- Dl…dla…dlaczego ? – nie rozumiała, Jellal upadł, jednak cały czas mierzył w przeciwników. Jeszcze kilka strzałów i Lucy ujrzała, że cała czwórka leży martwa. Gdy niebezpieczeństwo odeszło rzuciła się na niebieskowłosego, by zobaczyć jego ranę. Rozdarła jego koszulę, lecz gdy zobaczyła, jak blisko serca może być kula, zamarła.
- Przepraszam. – usłyszała nagle. Mężczyzna zakasłał krwią, wymiotując ją prosto na dziewczynę. – Przepraszam … ja nie chciałem zabijać.- płakał, a z jego płaczem zaczęły z nieba spadać krople deszczu. – Przepraszam …
- Już nic nie mów ! Ja pamiętam … Ty mnie uratowałeś, gdyby nie ty …I teraz … Przepraszam, dlatego nie umieraj, nie chce… - jego uścisk lekko się rozluźniał
- Znasz Erzę, więc powiedz jej, że ją kocham i że przepraszam … - jego głowa opadła na bok.  
- Że co ?! TERAZ?! – zaczęła się oglądać – Jeśli … Musze uciekać! – zaczęła biec i gdy była wystarczająco daleko zadzwoniła po karetkę i rozłączyła się. – Przepraszam … Przepraszam … Przepraszam … Przepraszam …
            Szła powoli do swojego mieszkania, co chwilę rozglądała się czy nikt jej nie śledzi. Gdy doszła, szybko wbiegła do środka, zaryglowała się, podeszła do biurka i wyjęła z niego broń. Usiadła w kącie i czekała, ale nikt nie przychodzić. Minęła godzina, potem kolejna i dopiero wtedy mogła odetchnąć z ulgą.  Wstała i poszła do łazienki umyć się. Gdy weszła pod prysznic, uklękła i płakała. 
- Mamo …twój morderca nie żyje … obaj nie żyją. Ale jak ja mam … - nie dokończyła nie była w stanie. Szybko się umyła, przebrała i wskoczyła do łóżka. Skuliła się i myślała – Muszę rozwiązać tę sprawę ! Muszą ochronić to, za co matka oddała życie, ale najpierw muszę pójść do Erzy … Do niej ? On ją kochał ? A jeśli ja … Aaaaaaaaaaa!!!! – krzyknęła, płacząc i płacząc.

Następnego dnia rano

            Lucy gdy tylko nastał poranek, zebrała się i pobiegła na komisariat. Gdy się na nim znalazła, od razu zaczęła szukać Erzy, jednak nie mogła jej znaleźć. Gdy ujrzała Gray’a podeszła do niego.
- Gdzie jest Erza? – zapytała się.
- Oj … ona … - zaczął się jąkać. – Jest w szpitalu. – powiedział cicho.
- To przez to omdlenie ? – Lucy zaniepokoiła się
- Prawie … - odpowiedział jej chłopak, po czym uciekł zostawiając jej bez wyjaśnień.
- A co ty tak dzisiaj bez Natsu ? – od tyłu podeszła do niej Mirajene. – Dziwne … czyżby rozwód ?
- A od kiedy jesteśmy razem ? – zapytała zawstydzona dziewczyna.
- A właśnie! – krzyknęła sekretarka – Słyszałaś ? Wczoraj w nocy była strzelanina w dokach, a potem wybuchł pożar i wszystkie dowody poszły w diabli. Biedni Elfman i Lisanna nie mają tam czego szukać oprócz popiołów.  – Lucy przeraziła się, lekko odeszła od dziewczyny – Coś się stało? – zapytała opiekuńczo.
- Nic … tylko byłam wczoraj w tamtej okolicy, dobrze, że nie szłam do doków. – okłamała ją – Musze iść. – wybiegła z komisariatu potrącając Natsu, który właśnie przyszedł do pracy.
- Lucy, coś się … ? – nie dokończył, gdyż dziewczyna nawet się nie zatrzymała. – No nic…
- A, więc jednak rozwód! – powiedziała zadowolona Mirajene.
- Co?! – zapytał zdziwiony Natsu
- A właśnie! Laxus chciał cię widzieć, gdyż są jakieś nowe ślady w sprawie tych zwłok znalezionych w lesie. – zanim o coś się zdążyć zapytać, dziewczyna znikła w korytarzu.  
- Dzisiaj chyba nikt mnie nie chce słuchać … - powiedział zawiedziony.


W szpitalu

            Lucy szła do pokoju, który wskazała jej pielęgniarka z bukietem kwiatów. Niepewnie stawiała kroki, co chwilę zastanawiając się nad tym czy nie lepiej uciec. Jednak zdecydowała się wejść do środka, zapukała i weszła.
- O Lucy! – rzekła zdziwiona dziewczyna, odkładając czytana książkę na bok – Coś się stało? – łzy zaczęły ponownie płynąć po policzkach Lucy. Zamknęła drzwi, podała Erzie kwiaty i bez słowa usiadła na krzesełku.
- Jak się czujesz? – zapytała blondynka
- Oj, jak kobieta w ciąży ! – powiedziała radośnie. Lucy w tej chwili zamarła. Nagle zaczęła się miotać po pokoju. Przystanęła.
. Czy … czy to … Jellala ? – zapytała ledwo chwytając powietrze.
- Tak, ale skąd wiesz? Znasz go ? – Erza była lekko zdezorientowana. Nagle Lucy upadła na kolana przez łóżkiem na którym leżała Scarlet. Przycisnęła czoło do podłogi. – Lucy co ty?
- PRZEPRASZAM! – wrzasnęła – Jellal nie żyje … przeze mnie…
- Że … co ?! – Erza wstała i podeszła do Lucy by ją podnieść. – O czym ty gadasz?!?!!?!?
- Wczoraj ta … strzelanina … on mnie osłonił… i zginął!!! – powiedziała, nie mogąc dobrze wypowiedzieć zdania.
- Ale dlaczego?! – Erza usiadła, miała ochotę krzyczeć, jednak dusiła w sobie uczucia. Martwiła się o dziecko, dlatego chciała zachować spokój.
- Jellal był tym, który zabił moją matkę … On prosił ci przekazać, że … kocha cię  … i przeprasza. – Lucy wstała i chciała uciec. Nagle poczuła dłoń Erzy na swoim ramieniu.
- Czy mu wybaczyłaś ? – zapytała Erza. Lucy spojrzała na nią i na jej łzy spadające na białą pościel.
- Tak. – odpowiedziała stanowczo. – Zapomniałam wiele rzeczy, byłam pewna że to wszystko jego wina, ale… już wszystko dokładnie pamiętam… Wszystko.
- Dziękuję … - uśmiechnęła się – Więc mógł odejść w spokoju.
- PRZEPRASZAM!!! Ty i twoje dziecko, ja … - Erza pokręciła głową.
- Będę mogła z czystym sumieniem powiedzieć swojemu dziecku, że jego ojciec był dobrym człowiekiem … Dziękuję. Mówił mi o niewinnej kobiecie, którą musiał zabić. Nie dawało mu to spokoju, chciał odkupić swoje winy, ale nie pamiętał kim była … Dobrze, że odkupił swoje winy ...
- Erzo … - podeszła do niej i się wtuliła w jej ciało. Obie płakały próbując okryć jak powinny dalej żyć …


W królestwie Laxusa

            Cały czas patrzył na jeszcze jeden kawałek papieru, który dostał on swojego dziadka. Podjął decyzję, by powiedzieć o tym wszystkich, znał jej konsekwencje, ale nie mógł pozostawić tą sprawę nierozwiązaną. Nagle usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę! – powiedział. Do środka wszedł Natsu, trzymając w ręku kasetę.
- Chciałeś mnie widzieć, a i ja też chcę ci coś pokazać! – rzekł szczęśliwy.
- Usiądź! – rozkazał Laxus. Chłopak posłusznie usiadł na krześle. – Mam ważną rzecz do powiedzenia. Otóż zwłoki, które odnaleźliśmy należą do ….
Ciąg dalszy nastąpi …


PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku


Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)