Lucy rozejrzała się po hotelowym pokoju, który wynajęła tylko dzięki łaskawości kieszeni Happy’ego. Pomieszczenie nie mogło się nawet równać ze standardami, które oferowały fiorskie sieci, ale po spędzeniu wielu miesięcy w spleśniałej dziurze, te warunki jej odpowiadały. Wykąpała się, porządnie najadła, nakupiła zapasów i opłaciła leczenie byłego profesora, zostawiając mu liścik z podziękowaniami. Naprawdę jej pomógł. Nawet te pieniądze — nie znalazły się u niego przypadkiem. Specjalnie przyniósł jej trochę gotówki, zdobyła ją tylko w inny sposób niż najpewniej oczekiwał.
Spojrzała na rozciągniętą mapę Pengrande, na którym zaznaczyła wioskę z ukrytym klasztorem między polami. Raz tam była, po prostu potrzebowała tam wrócić. Nie miała żadnych powodów do obaw.
Zwinęła mapę w rulon i włożyła do plecaka, który przygotowała na kolejną podróż. Uzupełniła magazynek, a kilka paczek zapasowych kul włożyła do kieszeni i torby. Tym razem nie będzie pija ani jadła. Nie da się zaskoczyć, jak za pierwszym razem.
Nagle usłyszała pukanie.
Podskoczyła z wrażenia. Obsługa hotelowa nie przeszkadzała gościom o tej porze. Zaniepokoiło ją to, ale podeszła i najpierw spojrzała przez judasza.
— Nie, to niemożliwe — szepnęła, odsuwając się od drzwi. Potknęła się o dywan, upadając z rumorem na podłogę.
— Lucy? Wiem, że tam jesteś! — Głos znowu potwierdził jej obawy.
Zatkała usta rękoma, by nie wydobyć z siebie choćby najmniejszego dźwięku. Ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Nie wiedząc kiedy, Lucy zaczęła płakać. Z trudem dosunęła się do łóżka, którego użyła jako podpórki — bez niego, nie wstałaby.
— Wyłaź, ty głupia babo!
— Natsu… — szepnęła, opierając się plecami o ścianę.
Powstrzymywała siebie, aby tylko nie otworzyć drzwi. Nie sądziła, że emocje aż tak wezmą górę nad zdrowym rozsądkiem. Pogodziła się z odejściem, z decyzją Natsu, wmówiła sobie, że ona i on nie mają przyszłości, a teraz nagle wszystko uległo zmianie. Uderzyły w nią uczucia, które odgrodziła od siebie grubym murem. Mimo to zniszczyła te ściany.
Zbliżyła się i opuszkami palców dotknęła drzwi. Trzymała się wystarczająco daleko od klamki, aby jej tylko nie zahaczyć.
— Przepraszam — usłyszała słowa, którego oczekiwała od tak dawna. — Naprawdę przepraszam. Popełniłem kilka błędów, nawet więcej niż kilka. Choć nie możesz zaprzeczyć, ty też trochę nabroiłaś! — Zaśmiał się. — Żeby biednemu Happy’emu kluczem w łeb przywalać?
Nadal milczała.
— Wiem, że tam jesteś, więc proszę, odpowiedz. — Jego głos załamał się, wypowiadając ostatnie słowa.
Lucy zatkała usta ręką. Akceptowała słowa Happy’ego, ale uznawała też swoje racje. Nie mogła teraz tak po prostu otworzyć drzwi i wpuścić do środka Natsu. Poddałaby się. Wszystkie jej racje zaczęłyby nie mieć sensu. Ona przestałaby mieć sens. Jej cel zniknąłby. Aczkolwiek silniejsze od niej było uczucie, którym darzyła mężczyznę.
Otworzyła drzwi na oścież. Natsu wpadł do środka z impetem, uderzając plecami o podłogę.
— Dziękuję, ale mogłaś ostrzec — rzekł, machając do niej.
Jęknął z bólu, wstając. Zamknął za sobą wejście na klucz, po czym złapał Lucy za ramiona i potrząsnął nimi. Wziął kilka głębokich wdechów, aż w końcu powiedział:
— To moja wina. — Odwrócił wzrok od dziewczyny. — Stchórzyłem, więc rozumiem, jeśli nie wybaczysz mi. Nie tylko okazałem się skończonym dupkiem, ale również nieodpowiedzialnym człowiekiem i chyba, przede wszystkim, mężem. Szukałem wiele lat rodziny, znalazłem ciebie i po śmierci Igneela zapomniałem, kto najbardziej się o mnie troszczył. — Spojrzał prosto w oczy Lucy. — Może i nasze poglądy różniły się, nie znajdowałem pełnej więzi między nami, wielokrotnie oddaliśmy się od siebie, ale wciąż, gdy siadam przy stole, czuję, że mi kogoś przy nim brakuje. Oglądam filmy, ale nie mam kogo przy nich podręczyć. Przeglądam mroczną kasetę od Porli, ale nie znajduję w tym przyjemności, gdyż ciągle widzę cię obok siebie, ale… ty nie istniejesz. Czasem kładę się w twoim łóżku, choć wiem, jak brzmi to obrzydliwie, ale wyobrażam sobie, że dotykam cię. — Musnął jej policzek. — Wtedy na moście naprawdę wierzyłem, że zrobimy krok do przodu. Może nawet marzyłem, że… — Odkaszlnął. — No wiesz… — Podrapał się po policzku, lekko zawstydzony. — Będziemy mieć dzieci — dokończył ciszej. — Stworzymy prawdziwy dom, rodzinę.
Lucy słuchała uważnie monologu Natsu, ale nadal nie mogła w pełni mu zaufać. Raz oszukał ją. Stała na krawędzi przepaści, widząc przed sobą Natsu, który próbuje ją do siebie przycisnąć. Gotowa, by skończyć, czekała jedynie na moment, w którym chłopak odwróci się i da jej szansę na podjęcie własnej decyzji. Jednak on wciąż się zbliżał. Bez cienia zawahania, z tym uśmiechem na twarzy, wyciągał ku niej ręce, by je pochwyciła i wróciła do niego. Znajdował się już blisko, ale ona nie umiała przyjąć tej pomocy.
— Zostaw mnie — poprosiła.
— Nie.
— ZOSTAW! — wrzasnęła, odpychając go od siebie.
— Nie — odpowiadał nadal cicho i spokojnie.
— WYNOŚ SIĘ!
— Nie.
— Teraz zabrało ci się na miłosne wyznania! — Uderzyła go prosto w twarz. Upadł, uderzając się o klamkę. — Ja też chciałam coś zmienić. Pójść przed siebie, stworzyć dom, którego nigdy nie miałam, a ty zostawiłeś mnie, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Poczułam się tak okropnie. — Zasłoniła twarz rękoma. — To wyglądało tak, jakbyś winił mnie za śmierć Igneela, choć to nie była moja wina. — Rozpłakała się. — Torturowali mnie, niemal zostałam zgwałcona, a ty mi łaskawie zostawiłeś pieprzoną kartkę!
— Schrzaniłem totalnie sprawę, a teraz wrzeszczymy na cały hotel! Zaraz wezwą policję!
— Nie zmieniaj tematu, ty durniu!
— Właśnie, zawsze byłem durniem — zauważył. — Nie możesz wybaczyć mi jeszcze jednej głupoty?
— Wybaczyć? — spytała, uderzając pięścią o drzwi. — Happy o to samo mnie prosił, może nawet sama chciałam to zrobić, ale nie mogę… Nie mogę… Nie mogę…
Upadła na kolana. Oparła się dłońmi o podłoże i wbiła w nie pusty wzrok.
— Lucy…?
— Mam dosyć — wydusiła z siebie. — Czy ty sobie chociaż wyobrażasz, ile przez ciebie przeszłam?
Podejrzewała, że zapewne nie.
— Błagam, daj mi szansę. Może jeszcze, może jeszcze — zamilknął na moment — uda nam się uratować to małżeństwo.
— Kiedy ono już nie istnieje!
— Zniszczyłem papiery rozwodowe — powiedział, ku zaskoczeniu Lucy.
Wstała, otrzepując się z nagromadzonego kurzu. Wielu rzeczy się spodziewała, ale nie tego, że ostatecznie nie przestała być żoną Natsu.
— Nie odpuścisz sobie, co? — spytała zawistnie, ledwo trzymając pięści na wodzy. Z przyjemnością obiłaby mu te roześmianą buźkę, ale resztki sumienia powstrzymywały ją od tego. Poza tym chciała trochę więcej usłyszeć o „pomyśle” Dragneela.
— Na początku naprawdę pragnąłem rozwodu, bo… — Zawahał się. — Oj, dobra, obwiniłem cię o śmierć Igneela i tyle. Byłem zły i zachowałem się jak dupek, ale kiedy zobaczyłem podpisaną przez ciebie część, zamarłem. I faktycznie, pomyślałem, że w ten sposób jeszcze troszkę zatrzymam cię przy sobie.
— Ty pieprzony egoisto… — syknęła.
Popchnęła Natsu ku drzwiom. Za wszelką cenę pragnęła go wyrzucić na zewnątrz, by nigdy więcej nie wrócił do niej, nie przeszkodził w jej planach i ostatecznie zrealizował rozwód.
Nagle została zatrzymana. Natsu odwrócił się gwałtownie, złapał ją za ręce i przyciągnął do siebie.
— Słabizna — odparł złośliwie.
Krew spłynęła do twarzy Lucy.
— I co, ty zasrany gnoju, będziesz mi tu teraz pieprzył, jaka to jestem dla ciebie ważna i pozostawiał inne brednie z filmów, które się naoglądałeś?!
Pokręcił głową na boki.
— Może — wydukał niepewnie. — Choć pewnie takie sztuczki na ciebie nie zadziałają? Ha, ha… — zaśmiał się w rozpaczy. — Ja naprawdę wierzyłem, że jak tutaj przyjadę, to ty i ja… — Zawahał się.
— Nie ma już ty i ja — dokończyła za niego Lucy. — Nie będę udawała świętej, bo sama również zniszczyłam nas związek, ale ty powiedziałeś ostatnie zdanie.
— Nie, nie powiedziałem. — Pokręcił głową. — Napisałem — naprostował.
— A czy robi jakąkolwiek różnice. — Przetarła mokre od łez policzki. — To nie zmienia faktu, że mnie porzuciłeś.
— Przepraszam.
— Nie chcę już żadnych przeprosin, bo mam już ich po dziurki w nosie! — odfuknęła.
Złapała się za czoło.
Popchnęła Natsu słabo ku drzwiom. Z każdą sekundą spędzoną razem z nim w jednym pomieszczeniu chciała coraz mocniej, by jednak pozostał. Tak bardzo potrzebowała wtulić się w niego, wypłakać i dać sobie chwilę na miłość. Tylko duma nie pozwalała jej ostatecznie tego zrobić.
Natsu widział, co się z nią dzieje.
Stopniowo przybliżył się do Lucy. Ujął ją za dłoń — wyrwała ją. Pochwycił w plecach — odsunęła się. Odgarnął włosy z czoła — odwróciła się. Przytulił — odepchnęła go.
— Jeśli jeszcze raz cię skrzywdzę, po prostu mnie zabij — zadeklarował, podając jej broń, którą trzymała w kieszeni kurtki. — Choć wolałbym przeżyć.
Podbiegła i wtuliła się w jego tors.
I co ja mogę powiedzieć po tak długiej nieobecności na twoim blogu? Na pewno dwie rzeczy.
OdpowiedzUsuńPierwsza: po prostu się stęskniłam i pamiętam obietnice, że skończe czytać twoje opowiadania.
Druga: nie wchodziłam na twojego bloga tak dłuuugo, bo FT mi się przejadło i miałam go dość.
Tyle się wydarzyło odkąd ostatni raz przeczytałam rozdział, że nawet nie mam siły tego komentować.
Zeref podoba mi się jako król. Szkoda, że Igneela nie ma już z nami. W końcu coś ruszyło pomiędzy Lucy i Natsu. Takiego wątku Erzy i Jellala się nie spodziewałam... zaskoczyłaś mnie tym całkowicie. Juvia i Gray odeszli :( Laxus podziewa się niewiadomo gdzie. Lisanne polubiłam. O Acnologi to już nie wiem co sądzić... i to chyba tyle w takim dużym skrócie.
Nie mogę obiecać, że będę regularnie komentować rozdziałów, ale postaram się to robić jak najczęściej ;)
No i muszę nadrobić rozdziały w twoich pozostałych opowiadaniach.
Pozostaje mi czekać na zakończenie tego opowiadania i sprawienie, że wszystko stanie się jasne.
Przepraszam za tak długą nieobecność.
Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny!
Jejku, nie przepraszaj! Broń cię boże! Zaskoczyłaś mnie. Naprawdę Witaj, witaj, witaj z powrotem. Szok totalny, bo wielu mnie własnie opuściło z powodu rozgoryczenia rozdziałami FT. MNie też ogromnie zniechęciły do pisania, ogromnie zniechęciły, ale jakoś przemogłam się i pomyślałam, że i tak moje opowieści mają niewiele wspólnego z oryginałem i nadal piszę.
UsuńOgromnie dziękuję za komentarz i powiem szczerze: Jeśli nie chcesz czytać, to nie czytaj, nie zmuszaj się. Ja zapraszam na moje autorskie opowiadanie, a FT możesz sobie zostawić. Możesz wszystko na raz przeczytać, po zakończeniu jeśli chcesz i też nie będę zła ani nic. Miło, że jesteś, że wróciłaś, bo naprawdę bardzo niewielu to zrobiło. PAC jeszcze będzie się pisał przez ok. 5 misięcy. Najogólniej to pozostało mi jeszcze z 15-20 rozdziałów. SK dużo dłużej, bo pewnie z 50 mi pozostało.
Jeszcze raz dziękuję za powrót. Mam nadzieje, że cię nie zawiodę. I wybacz, jeśli rozdziały nie będą dobre. Sama straciłam mimo wszystko chęci pisania fanfów, ale robię to, bo nie chcę zawieść fanów!
:D
OdpowiedzUsuńWiedziałam!
Usuń