Dla Roszpunci(w końcu) od Oli Ri :)
PRZEPRASZAM! Wiem, że miał być on dawno, dawno temu. Nie wiem, czemu, ale albo zapominałam, albo nie miałam czasu, albo po prostu nie byłam w stanie nic napisać i dalej tak mam. Nie wiem, czemu, ale ten paring nie jest dla mnie. Nie jestem w stanie o nim pisać one-shotów :(
Wiem, że to opowiadanko wymaga korekty i ją zrobię, ale żeby nie znikło, to tu je wstawiam ;)
Kraina wróżek. Świat rządzony przez wszechpotężną Tytanię, chroniącą swój lud przed niebezpieczeństwami, które zsyłają na ziemię ludzie. Swą magią otacza każde stworzenie i każdą roślinę. Troszcząc się o wszystko, co znajduje się w zasięgu swej dłoni, dobra i sprawiedliwa traktuje każdą wróżkę jak swe dzieci. I choć kraina wydawała się być miejscem idealnym dla każdego, zawsze musiała znaleźć się osoba, która stawała naprzeciw systemowi. Najpierw babcia, później matka, a teraz przyszła pora na nią.
Młoda wróżka, zwana Evergreen przechadzała się po wielkim pałacu zbudowanym na górze Heldemor. Spleciony z zielonych pnączy, na których rosły najpiękniejsze kwiaty, o barwach przypominających kolor tęczy. Cała budowla, tak jak i przedmioty znajdujące się wewnątrz były wielkim, jednym ekosystemem, który symbolizował równowagę i jedność królestwa. Pragnąc żyć w zgodzie i pokoju, nikt nie stawał naprzeciw królowej. Jednak młoda Evergreen, uczona od małego, że za ich granicą istnieje równie piękny i cudowny świat, pragnęła go poznać. Przemierzyć morza, przejść przez najwyższe szczyty, pokonać pustynię lodową i wygrać z piaszczystym potworem, o którym tak chętnie słuchała z opowiadań matki. Lecz nikt, oprócz niej, nie chciał wpuścić do królestwa ludzi, którzy wiele, wiele wieków wcześniej potraktowali z niewyżytym okrucieństwem lud wróżek.
- Tytanio! – rzekła, kłaniając się przed królową. Ubrana w zielonkawą, krótką sukienkę, którą przyozdabiały liczne, wiosenne kwiaty, stała pewnie przed swoim władcą, dumnie wypinając do przodu duże skrzydła o kolorze trawy. – Kiedy w końcu mnie wysłuchasz?
- Droga, Evergreen – powiedziała spokojnym głosem, siedząc na tronie splecionym z gałęzi drzew. Piękna, władcza królowa o szkarłatnych włosach i tego samego koloru skrzydłach, patrzyła z góry na obywatelkę, pragnąc ją natychmiast zbyć. – Ludzie to bestie. Jak tylko nas zobaczą, zapragnął wyrwać nam nasze skrzydła, zabrać do niewoli, sprzedać obcym państwom…
- To przeszłość! – rzekła stanowczo.
- Może i masz rację, ale wiedz, że zmienić miliony nie jest tak łatwo. – Poprawiła swoją białą, długą suknię. – Wiem, że nie zmienisz zdania. – Westchnęła.
- Nie!
- A więc idź i zobacz świat. Kiedy wrócisz, opowiesz nam o tym cudownym świecie, który tak bardzo pragniesz ujrzeć – obwieściła jej Tytania, pozwalając wyruszyć poza królestwo.
Nie odpowiadając swojej pani, odwróciła się, po czym surowym wzrokiem przemierzyła królową, chcąc dać jej wyraźny znak, że zrobi tak jak jej powiedziała. Choć na moment pojawił się u niej cień wątpliwości, nie miała już wyboru. Podjęła decyzję, że wyruszy. Spoglądając na swoje brązowe włosy, zastanawia się tylko, jak w rzeczywistości ludzie zareagują, gdy tylko ujrzą stworzenie, które od wieków uważali za martwe.
***
Od zawsze miał tylko jedno marzenie. Zostać mężczyzną. Wielki, potężny i umięśniony, z kłami ostrzejszymi niż posiadała niejedna bestia przemierzał dzień w dzień granicę między światem ogrów i ludzi. Pustynna kraina, w której żył, pełna kamieni, piasku. Bez wody, bez roślin, bez innych stworzeń. Idealna dla jego plemienia, lecz on pragnął czegoś więcej. Widząc z oddali przepiękne łąki, pagórki, na których rolnicy uprawiali swe zboża, cichy dźwięk śpiewających ptaków, pragnął wyjść poza wyznaczoną linię, zostawiając za sobą całą rodzinę, którą tak kochał.
- Lisanno, Mirajane… Ja tak was kocham! – jęczał codziennie, powstrzymując się od odejścia.
Jednak nastał taki dzień, w którym coś się zmieniło. Stał się dorosły, mógł sam zdecydować o swoim losie, zostawiając siostry w dobrych rękach. Oglądając się ostatni raz za siebie, pomachał w kierunku osady, choć wiedział, że nikt go nie ujrzy. Pewien swojej decyzji przeszedł przez granicę. Pierwsze chwile były dla niego niezwykle ciężkie. Pragnął zawrócić, pragnął wrócić i przeprosić, ale z całej siły się powstrzymywał. Zrobił jeden krok na przód, potem drugi i szedł w kierunku zieleni, którą mógł z oddali zobaczyć.
***
Był to kolejny dzień ich wędrówki. Choć byli zmęczeni i wyczerpani, nie poddawali się. Dotąd nie spotkali żadnego człowieka, lecz wiedzieli, że nie mogą już na samym początku uzyskać tego, czego pragnął.
W pewnym momencie oboje zaczęli zbliżać się do wodopoju, który znajdował się wewnątrz lasu Egnerum. Zwierzęta i ptaki zbierały się wokół czystej wody, karmiąc swoje młode i wylegując się na zielonej trawie, na którą padały ciepłe promienie słoneczne.
Wychodząc za drzew, oboje spojrzeli na siebie, na początku nie wiedząc, jak zareagować na inną osobę. Choć żadne z nich nie wyglądało na postać, o której słyszeli z opowiadań, powoli zaczęli się do siebie zbliżać, coraz to bardziej przyglądając się drugiej osobie.
- Człowiek! – powiedzieli równocześnie, a następnie odskoczyli od siebie.
- Ten ogromny, duży stwór nie może być tym pięknym, cudownym stworzeniem! - krzyknęła Evergreen, próbując uciec w kierunku drzew.
- Jesteś za mało męska na człowieka! – wrzasnął ogr, zaciskając dłoń w pięść.
- Jak mogę być męska, skoro jestem wróżką, ty niekulturalny potworze!
- Wróżka i pan potwór!
Oboje zamilkli, słysząc czyjś głos. Niepewnie spojrzeli w prawo, chcąc ujrzeć postać, która się do nich odezwała. Maleńka blondyneczka o zielonkawych oczach patrzyła, będąc wielce poruszona, na dwójkę dziwnych stworów, pokazując na nich palcami.
Evergreen niepewnie ruszyła przed siebie, po czym chwyciła dziecko w ręce i podniosła do góry, chcąc bliżej przyjrzeć się małej. Była niziutka jak młode wróżki, z zadartym nosem, z brudnymi rękoma i sukienką. Twarzyczkę miała okrągłą i słodką. Wyglądała tak zwyczajnie, choć nie miała skrzydeł, które mogłaby potwierdzić, że jest to dziecko z królestwa.
- Jesteś… człowiekiem? – zapytała niepewnie Evergreen.
- Pani wróżka, pani wróżka!!! – krzyknęła, chwytając ją i ciągnąc za skrzydła.
- Puszczaj! - wrzasnęła, odstawiając na ziemię małego urwisa. – Królowa miała rację! Ludzie to potwory!
- Mężczyzna? – zapytał niepewnie ogr, stojąc dosyć daleko od znalezionego dziecka. – Mam na imię Elfman.
- A co ją to obchodzi, potworze! – Evergreen usiadła na czystej trawie, a następnie westchnęła. – Nie tak wyobrażam sobie tę podróż.
- Przepraszam – powiedział cicho stwór.
Usiadł na gołej ziemi, a następnie zaczął ogromnymi palcami wyrywać kwiatki, które rosły nieopodal wody. Nagle poczuł jak ktoś wspina się po jego plecach. Zaskoczony spojrzał za siebie, by ujrzeć małego urwiska, uśmiechniętego od ucha do ucha, który zdążył wspiąć się jemu na głowę.
- Mavis! – rzekła dziewczynka, przedstawiając się.
- Ładne imię – skomentował ogr, odwzajemniając uśmiech dziewczynki. – A ty jak masz na imię? – odezwał się do wróżki.
- Evergreen – szepnęła cicho.
- Może się do na…
- Mavis! – Cała trójka usłyszała donośny krzyk, który dostatecznie ich przeraził. Spojrzeli w kierunku drzew, starając się dojrzeć postać, która stała między konarami. Była to młoda kobieta, o takim samym kolorze włosów co dziewczynka, ubrana w zwykłą, roboczą sukienkę. W ręku trzymała się sierp, wymierzając go w stronę ogra. – Puść moje dziecko! – syknęła.
Elfman nic nie odpowiedział. Chwycił delikatnie dziewczynkę, a następnie postawił ją na ziemię, lekko popychając w kierunku jej matki. Szczerząc swoje ostre zęby, próbował pokazać, że nie jest wrogo nastawiony, lecz jego obrzydliwy wygląd sprawiał, iż kobieta przeraziła się go jeszcze bardziej. Przerażona chwyciła dziecko, po czym uciekła szybko od wodopoju, zostawiając wróżkę i ogra samych.
- Chciałbym spotkać prawdziwego mężczyznę – zwierzył się nagle.
- Ja chciałam poznać nowy świat, lecz teraz widzę, że królowa chyba miała rację. – Uderzyła się w czoło, zaczynając płakać. – Teraz ludzie po nas przyjdą i nas zabiją! – wykrzyczała.
- Nieprawda – powiedział spokojnym głosem Elfman. – Ten mały człowiek był dobry.
- Kłamiesz! Zobaczysz, że jak tylko słońce zacznie zachodzić, wrócą i zabiją nas! – powtórzyła się, wierząc w słowa, które mówi.
- Obronię cię, jeśli będzie trzeba. Jednak jeśli nie przyjdą, to pomożesz mi w spełnieniu marzenia!
- Czego pragniesz? – zapytała.
- Zostać prawdziwym mężczyzną! – wykrzyczał Elfman.
Wróżka zaśmiała się, po czym spokojna usiadła na delikatnym mchu, rozkoszując się ciepłem. Leżąc obok saren i innych zwierząt, czuła się wolna. Choć nie była to kraina wróżek, jej dom, to czuła, że mogłaby zostać w tym miejscu, w tym wodopoju na zawsze.
Czas mijał, a wieczór nieuchronnie się zbliżał. Uderzając gołymi stopami o ziemię, wyrażała swoje zdenerwowanie i niepokój. Czuła, że za moment wydarzy się coś przerażającego. Nie była w stanie ufać ogrowi, który był aż nadto spokojny. Jednak gdy w pewnym momencie ujrzała, że słońce całkowicie zaczyna chować się za horyzontem. Rozejrzała się wokoło, jednak nie ujrzała żadnego człowieka. Swą magią ostatni raz sprawdziła, czy nikt się do nich nie zbliża, lecz i tutaj było cicho. Mogła odetchnąć z ulgą. Szczęśliwa, że Elfman miał rację, wstała i zaczęła iść w jego stronę.
- Chcesz być człowiekiem, a więc dobrze! Jako wróżka spełnię twe życzenie! – rzekła, starając się go przekonać, że dotrzyma danego mu słowa. – Spróbuj mi później narzekać, a cię wypatroszę!
Uśmiechnięta, wyciągnęła ku niemu ręce, zaczynając szeptać pod nosem zaklęcie. Jednak nagle zamarła. Zachwiała się, a następnie spojrzała na swój lewy bok. Przerażona próbowała krzyknąć, lecz krew, którą zaczęła wypluwać, uniemożliwiła jej to. Dusząc się, nie mogła się uspokoić. W jej pierś był wbity bełt, który całkowicie przeszył jej ciało. Czerwona ciecz wsiąkała w jej sukienkę, a jej ciało zaczęło robić się sine i blade. Zachwiała się. Elfman natychmiast ruszył do niej, chwytając ją w ramiona. Rozejrzał się wokoło. Nagle ujrzał grupkę ludzi ubraną w zgniłozielone płaszcze, których kaptury zasłaniały ich twarze. W rękach trzymali kusze, które zaczęli celować w bestię.
Wściekły Elfman, widząc, że Evergreen jeszcze żyje, skoczył, po czym zaczął gnać jak najdalej tylko mógł. Słysząc, że wróżka coś szepcze, starał się uciec jak najdalej od prześladowców. Jego silne i umięśnione nogi pozwalały mu na to, by bez najmniejszego wysiłku przemierzyć wiele kilometrów w ciągu kilku chwil, dzięki czemu oboje mogli znaleźć się w bezpieczniejszym miejscu. Jednak niespodziewanie coś zaczęło się w nim zmieniać. Czuł, że maleje, a jego ciało zaczyna tracić siły. W pewnym momencie zatrzymał się, będąc całkowicie wykończonym. Był niski, a przynajmniej takie na początku odniósł wrażenie. Położył umierającą wróżkę na ziemię, po czym z przerażeniem spojrzał na dłonie, po czym dotknął nimi twarzy. Znał swoje ciało, a jednak było ono inne niż zawsze.
- Spełniłam twoje życzenie, jesteś człowiekiem – szepnęła Evergreen. – Okłamałeś mnie, dlatego zmieniłam cię w potwora, którym nie byłeś.
- Ty…
- Tytania… Erza… Miała rację. Ten świat jest okrutny. - Zasłoniła ręką oczy, nie chcąc, by zobaczył jej zły. – Czy możesz dotknąć mych ust, swoimi? Tradycja wróżek … Umrę, a to oznacza, że ktoś musi mnie pożegna… - Jej ręka opadła bezwładnie na bok, a jej oczy zrobiły się puste i bez wyrazu. Umarła.
Eflman pochylił się nad nią, delikatnie całując jej usta i zamykając ręką jej powieki. Umarła i to przez niego. Stał się potworem, którego tak bardzo podziwiał. Wstał, po czym wrzasnął na cały las, po chwili upadając na kolana. Rozejrzał się dookoła, gorączkowo szukając czegoś. Nagle uśmiechnął się i chwycił ciało wróżki w swe ramiona.
- Zaprowadzę cię do domu – szepnął, nie potrafiąc powstrzymać łez.
KONIEC
Wstawiam komentarze, które otrzymałam na innym blogu:
OdpowiedzUsuń[Juvia Lockser]
"*o* Cudo! Nie za wiele czytałam one-shotów z tą parą, ale gdy już to zrobiłam, zazwyczaj było o alkoholu, a tutaj... Piękne opisy, piękne dialogi. W ogóle wszystko tutaj jest piękne.
I na dodatek ta słodka scena z Mavis, gdy Evergreen ją podniosła. Na początku myślałam, że to Lucy, ale ona nie ma przecież zielonych oczu.
Oby więcej takich one-shotów. Może teraz z parą Laxus x Cana, albo Gray x Juvia?
Pozdrawiam, życzę weny i zdrówka ;3
~Juvia L."
[JA]
"Nienawidzę pisać one-shotów, ale ten był zaległym, konkursowym i go napisałam, ale skoro taka kochana czytelniczka chciałaby zobaczyć inne paringi, to może kiedyś podejmę się tej próby napisania jakiegoś one-shotka! Naprawdę cieszę się, że ci się podobało. Ja w pełni nie jestem z tego zadowolona, ale kiedy jestem? ;)
Dziękuję i pozdrawiam :)"
[Mavis Motomi]
"One-shot mi się, szczerze powiedziawszy, nie podobał.
Zawsze miałam jakieś "ale" do Twojego stylu, nigdy nie umiałam jednak konkretnie określić, co mi nie leży. Wydaje mi się być taki... ciężki. Według mnie, nie umiesz opisywać uczuć. Śmierć Evergreen powinna we mnie zbudzić jakieś emocje, prawda? A tu co? Nic. Była i umarła. A spłynęło to po mnie jak woda po kaczuszce. W ogóle, ten one-shot był nijaki. Tworzenie krótkich historii o świecie, który sama tworzysz jest ciężkie, bo ja nawet tego świata nie znam, pisałaś o jakimś lesie, pustyni. Ludzie to oczywiście złe kreatury, a Evergreen ledwo opuściła królestwo i jeb! Umarła. No pech. Nawet ta jej relacja z Elfmanem była taka papierowa i bezuczuciowa. Ona ledwo go zna i stwierdza, że spełni jego życzenie. Lepiej by to wyszło, gdybyś stworzyła najpierw jakieś podwaliny pod ich relacje. Mogłyby minąć jakieś miesiące, mogłabyś opisać jej życie w tym świecie, jego próby życia poza swoim plemieniem. Poszłaś po najmniejszej linii oporu. I jeszcze jedno, co mi się zupełnie nie podobało, to opis, kiedy Evegreen i Elfman szli do wodopoju. Opis na początku był bardzo nie zrozumiały i myślałam, ze to jacyś inni bohaterowie. Poza tym, błędy:
"Zmierzyć morza" - Evegreen z linijką zapierdalała, czy co? Od kiedy morze można zmierzyć? Przepłynąć!
"Mirajene" - MirajAne.
"z wodopoju" - od wodopoju.
Chyba jeszcze coś było, ale to najbardziej mi się w oczy rzuciło.
Tyle ode mnie."
[JA]
"Chyba masz rację. Nie wiem, czy mam ciężki czy nie, bo nie potrafię siebie ocenić. Wiem, że po momencie, w którym skończyłaś czytać PAC (chyba... ) zaczęłam pracować nad sobą i wiele osób już mi powiedziało, że się poprawiłam, ale przy one-shocie poległam. Nie wiem, czy poszłam po najmniejszej linii oporu, ale jest coś takiego, że ja chciałam zrobić tutaj taką... bajkę?
To ja ten opis do wodopoju poprawę i wiesz... ja też tak pomyślałam, że mogły minąć miesiące, ale dopiero po opublikowaniu.
I pewnie chciałam napisać "przemierzyć morza".
I nie będę kłamać, że był ten one-shot wybitny, ale totalnie nie miałam pomysłu na ten paring i kiedy w końcu coś weszło do tej głowy, to napisałam. Nie lubię one-shotów pisać, po prostu. Może po sesji spróbuję go trochę poprawić, by .... No, wezmę pod uwagę twoje rady :)
Dziękuję za komentarz :)"
[Mavis Motomi]
Usuń"Ja sama też nie lubię pisać one-shotów, bo ciężko w jednym rozdziale zawrzeć wszystko tak, by miało ręce i nogi. Ale dla mnie to też dobry sposób na ćwiczenie opisów, lub ukazywanie relacji bohaterów, tak, by czytelnik potrafił się wczuć. ;) "
[Roszpuncia]
"Witaj Olu!
Tutaj R. W końcu zawitałam i przeczytałam szota. I muszę przyznać, że krzyczałam, ale nie, nie z zachwytu, nad czym niezmiernie ubolewam... Ale od początku.
Może zacznę od tego, co mi nie pasowało. Bo nie jest tak, że zupełnie mi się nie podobało, ale sporo rzeczy brakowało. No to:
* Primo: spodziewałam się czegoś obszerniejszego, sporo dłuższego, bo krótkie formy wymagają dobrego opracowania całości, wiesz, dialogów, opisów, odczuć, jakiegoś kopa czy konkretnej akcji, która spotyka na swej drodze reakcję etc.
* Secundo: ubóstwo opisów. Wiesz, z chęcią przeczytałabym dokładny przekaz, odnośnie wyglądu Krainy Wróżek, Ogrów i Ludzi. Owszem, tu był potencjał, którego, moim zdaniem, nie wykorzystałaś
* Terzo: akcja przebiega za szybko. Przynajmniej w moim odczuciu. Bo wiesz, Ever opuściła swoją ojczyznę, Elfman też i nagle się spotykają. Dziwi mnie, że po drodze nie byli ścigani przez ludzi itepe. No i że Ogr nie był zatrzymywany przez nadopiekuńcze siostry, albo chociaż nie znalazło się miejsce na jakąś dłuższą konfrontację Straussów.
* Quarto: pocałunek. Kurcze, fajnie, że był, ale w zasadzie nie wyczułam ani krzty jakiegoś rodzącego się między nimi uczucia. No pożegnanie pocałunkiem przez obcego gościa, który na dodatek nie był ani człowiekiem, ani wróżką? Hmm... No naciągane. Wiesz, liczyłam, że się do siebie przywiążą, albo chociaż będą, jak to mieli w zwyczaju, przedrzeźniać się. Tego bardzo mi brakowało, bo ich charaktery nie były oddane w zupełności.
* Quinto: no nie ukrywam, że pojawiło się sporo błędów. Znalazło się zdanie, które rozpoczęłaś, ale brakowało mu zakończenia. Było urwane. No sama zobacz: " Jednak gdy w pewnym momencie ujrzała, że słońce całkowicie zaczyna chować się za horyzontem." Jest początek, a gdzie qniec? No właśnie...
Myślę, że z grubsza wymieniłam, czego mi brakowało i mam nadzieję, że nie będziesz aż nadto się przejmować tymi negatywami, bo plusy też były :). A oto one:
* Primo: sam pomysł wg mnie epicki! Usytuowanie Wróżek, Ogrów i Ludzi w jednym opku - fajnie, fajnie. Każda z nacji (można ich tak nazwać, prawda?) żyje w odrębnej społeczności - naprawdę dobre! Szkoda, że bardziej nie rozwinęłaś opisów. Bo wiesz, każdy widzi te krainy nieco inaczej. Ciekawam była Twej wersji :).
* Secundo: Erza władczynią Wróżek? No jakżeby inaczej! I bardzo dobrze! Tylko ona nadawała się na panią:). Zresztą, Erzuchna to kochana osoba, którą bardzo lubię, dlatego duży plusik za nią!
* Terzo: spotkanie z Mavis i opis jej uroczego zachowania - no mega! Momenty, w których się pojawiała, były dla mnie jak promyk słońca w pochmurny dzień. Ten fragment bardzo mi się podobał! Było słodko i niewinnie, do czasu pojawienia się rodzicielki tej słodkiej kruszyny.
* Quarto: wiesz, liczyłam na happy end, ale cieszę się, że jednak zakończyłaś notkę tragedią, bo dobra drama nie jest zła :).
* Quinto: no i mój ulubiony paring! Och, to największy plus! Ale było go tutaj jak na lekarstwo... A szkoda.
Hmm... Czy coś jeszcze? W zasadzie myślę, że wszystkie zażalenia wymieniłam. Mogę mieć tylko nadzieję, że niedługo Twoje pióro będzie tak genialne, jak Twoje pomysły i wszystkie myśli w sposób lekki, łatwy i przyjemny przelejesz na papier, sprawiając, że hejterom gęby opadną do podłogi, a fani pokochają Cię jeszcze bardziej :). W każdym razie dziękuję Ci, że w napiętym okresie roku akademickiego znalazłaś czas, by napisać szota dla mnie :). Cieszy mnie niezmiernie fakt, że pamiętałaś. Arigato! Czy coś jeszcze? Przede wszystkim ćwicz, bo to czyni mistrza! A ja będę Ci mocno kibicowała, byś osiągnęła zadowalający Cię poziom :).
Oyasumi,
Twoja Megawdzięćzna R. :3"
[JA]
Usuń"Czyli ty i Mavis się zgadzacie, więc już postanowiłam! Może i miała rację, że zrobiłam to troszkę... na odwal, a przynajmniej tak to wygląda, ale uwierz, że więcej nie byłam w stanie wykrzesać jakoś. Oczywiście obiecuję, że wszystko, na co zwróciliście mi uwagę, postaram się poprawić, gdy już skończy się sesja i będę miała wolny czas + najdzie mnie jakieś natchnienie, bo naprawdę... mi tak się ciężko pisało ten one-shot, że to aż było straszne!!!
Oczywiście będę ćwiczyć :) Cieszę się, że wymieniłaś i + i -, bo wiem nad czym mam ćwiczyć :) Bardzo dziękuję za rady :)
Pozdrawiam ;)"
[Roszpuncia]
"Wiesz, ja doskonale rozumiem, że szot nie należał do łatwych. W zasadzie dawno takowych nie publikowałaś i to pewnie dlatego. A jeszcze ta para, z którą nie ma w zasadzie tych krótkich form... No są 3 i wszystkie zamówione przeze mnie :D. Jeden napisała Deysha, jeden Yin i kolejny Ty. Widać, to ogółem problemowa para :D. Jednakże dziękuję za jego napisanie. W każdym razie będę czekać na poprawiony tekst :).
3maj się cieplutko!
R."
[JA]
"Bardzo możliwe, ale powinnam się bardziej postarać!!! I zauważyłam, że te wszystkie 3 są zamówione przez ciebie ;)
Ty też się trzymaj ;)"