Biała przestrzeń, w której ostatnio miał zaszczyt rozmawiać z własnym ojcem, tym razem również przyszła do niego z gościną, lecz z wyraźną różnicą, która w pierwszej chwili przyprawiła go o ból w sercu.
Drewniana kołyska dla dziecka stała po środku jasnej przestrzeni. Na jej wierzchu leżała biała, ręcznie pleciona chusta, z niewielkimi kamyczkami splecionymi na jej końcach. Cicha melodia wydobywała się z wnętrza przedmiotu sprawiając, iż Natsu nie potrafił sekundy dłużej wystać w miejscu.
Bliski łez ruszył w kierunku kołyski. Gnał przed siebie, ale zanim się spostrzegł, dotarł do celu. Przyklęknął, odrzucając materiał na bok i zaglądając do środka przedmiotu. Lecz ku jego zdziwieniu niczego w nim nie znalazł. Nie wiedział, czy był bardziej zawiedziony, czy szczęśliwy, jednak trzymany smutek znalazł ujście. Czując, że coś się z nim dzieje, uniósł dłoń i kciukiem przetarł policzek, który był cały mokry od spływających łez.
— O czym ja myślę? — skarcił samego siebie, przypominając sobie, że nie po to tutaj przyszedł.
Zaraz ogarnął się, wstając i rozglądając dookoła. Jego ojciec musiał się gdzieś kryć, a nie wierzył, że kołyska miała być jakąkolwiek wskazówką. Jednak mimowolnie spojrzał na nią po raz ostatni, dostrzegając, że na białej poduszeczce leży czerwona koperta. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego nie dostrzegł jej wcześniej. Wściekły na grę, którą prowadzi pierwszy król Sarycji, rzucił się na przesyłkę, rozrywając nienaruszoną wcześniej pieczęć.
— „Jaką drogę obierzesz? Jaki scenariusz wybierzesz?” — przeczytał pierwszą linijkę tekstu. — „Serce jest wrogiem bądź przyjacielem człowieka. Zastanawiasz się, czy jest to Twoja kołyska, lecz nie tędy droga. Pytaniem jest, czy będzie w nim spało Twoje dziecko czy dziecko Ciemności. Jak zostało przepowiedziane, Ciemność posiądzie mnie, a mną będzie Ciemność. Zastanów się przez chwilę i przypomnij sobie dzień, o którym zapomniałeś. O, Wojowniku Nadziei, przejrzyj i zobacz krew na swoich rękach, który spłynęła, gdy ujrzałeś to, o czym nie chcesz pamiętać. Me imię jest Tobie znane, lecz zastanów się dwa razy zanim je wypowiesz, bo mogą być to ostatnie słowa w Twoim życiu…”
Wnet, gdy dotarł do końca wiadomość, cały list stanął płomieniach wraz z całą kołyską. Krzyk dziecka rozbrzmiał w jego głowie, a z kącików oczu zaczęły spływać krwawe łzy. Krzyczał jak szalony, widząc wijące się wokół płomienie, które go pochłaniały i słowa, które wciąż odbijały się echem w jego głowie. „Co wybierzesz? Co wybierzesz?”.
Nie był smokiem, nie był już ich pogromcą, a jedynie człowiekiem. Stracił moc. Stracił całą swoją moc… Była to tylko wymówka. Wiedział od początku, że to on sam zdecydował o jej utracie. Tylko on sam mógł rzucić się w ten wir kłamstw, a teraz przez nie cierpieć. Wiedźma Wymiarów od początku przewidziała jego ból, jego frustrację i mrok, który w im istniał. „Nie lubię rozsądzać, bo dobro i zło to względne rzeczy” — nie istnieje człowiek, który ma wyraźnie zaznaczoną granicę między dobrem a złem. Choć sądził, że jest dobry, teraz dopiero poznawał sens słów, lub nawet ostrzeżenia tej kobiety. Ona mu wszystko powiedziała. On tylko nie potrafił niczego zrozumieć…
„Twoje życie jest warte tylko jej oczu”
„…nie wiesz o prawach, które rządzą tym światem. Które kształtują nową rzeczywistości i które sprawiają, że kolejne dni nie mogą być takie same, jak poprzednie. Pewnie sądzisz, że znasz byt zwany życiem, ale to tylko twoje wyobrażenie, które…”
„Twoją naturą jest inność”
„Jeśli dam jej teraz oczy, ty w przyszłości spełnisz moje życzenie”
„Ty nie należysz do tej historii”
— Każde z mych proroctw się spełni, a ty, Natsu Dragonie, nic nie możesz zrobić. Przypomniałeś sobie wszystkie prawdy, więc teraz nieś je w sercu, aż przyjdzie każda z nich i się wypełni, bo odliczanie się rozpoczęło — rzekła Wiedźma Wymiarów, spoglądając na wijącego się chłopaka u podnóży jej stóp…
Podniósł gwałtownie powieki, strasząc tym samym klęczącego za nim Komui’a. Wstał i rozejrzał dookoła, pojmując, że nadal znajduje się w tym samym pomieszczeniu. Jednak przerażenie i ogromny ból, które wywołała wizja, nadal mu towarzyszyły. Nie potrafił zapomnieć słów, które niemal rozsadziły mu głowę. Wciąż pozostawały cichym szumem w myślach.
— Co się stało? — zapytał zaniepokojony Komui.
— Gdybym potrafił ci odpowiedzieć — rzekł krótko Dragon.
Natsu ruszył w stronę wyjścia, wiedząc, że nie ma czasu do stracenia. Pragnął poznać sens przepowiedni, które Wiedźma Wymiarów przekazała mu w tak nietaktowny sposób. Świadomość, że jedynie podróż da mu odpowiedzi, napawała go wątpliwościami, na które nie mógł sobie teraz pozwolić.
Nagle zatrzymał się i odwrócił, spoglądając wzrokiem pełnym determinacji, ale zarazem pełnym mroku, na obojętnie stojącego księcia.
— Kiedy przyjdzie odpowiedni czas, ja tu wrócę — zadeklarował, a następnie ruszył ku towarzyszom, nie tracąc więcej cennego czasu.
***
Nie miało znaczenia, czy mijały tylko minuty, czy godziny. Każda sekunda sprawiała, że napięcie wzrastało, a nietypowa chęć pójścia za mężem doprowadzała Lucy do coraz do większego szału. Nie mogła zachowywać się tak samolubnie, a jednak te pragnienia wciąż istniały.
W pełnej frustracji niespodziewanie wstała i ruszyła przed siebie, nie zwracając uwagi na pokrzykiwania towarzyszy z oddali, którzy chcieli ją zatrzymać. Jednakże mylili się co do jednego — Lucy wcale nie miała zamiaru podążyć za Natsu. Spokój i chwila wytchnienia były czymś, co zaprzątało jej głowę od dawna. Ciągłe podróże, niespodziewane przygody i to uczucie, że najgorsze dopiero przed nimi… Każdy dzień sprawiał, iż marzyła o powrocie do Fairy Tail. Powiedzeniu wszystkim, że nic im nie jest. Lecz były to tylko mrzonki.
— Czemu ja się oszukuję — rzekła, wzdychając.
Idąc w kierunku miejsca, w którym jeszcze jakiś czas temu miała się spotkać z Edwardem, poczuła dość bolesne ukłucie w sercu. Wiedziała, że postąpiła dość samolubnie wobec mężczyzny, który próbował jako jedyny być dla niej miły. Jednak na przeprosiny było za późno, a Lucy pragnęła ujrzeć jedynie piękny zachód słońca.
Kiedy dotarła na sam szczyt wzniesienia, zatrzymała się i oparła o barierkę, spoglądając ku dołowi. Z tej wysokości wydawało jej się, że góruje nad ludźmi, którzy znajdują się u podnóża pagórka. Ale nie była to myśl, która dawała jej zaznać szczęścia.
Założyła jasny kosmyk włosów za ucho, po czym zaczęła nucić cicho jakąś melodię.
— Żałosne… — syknęła, uderzając zaciśniętymi pięściami o metalowy pręt. — Żałosne, żałosne, żałosne! — wrzasnęła na całe miasto.
Przykucnęła, zdejmując równocześnie z rąk białe rękawiczki. Zdyszana oparła się o chodni i załkała. Nie pojmowała, co się z nią działo. Tak bardzo się bała. Tak bardzo jej serce ściskało dziwne uczucie, że z Natsu dzieje się coś niedobrego.
Niespodziewanie wstała, chwytając zrzucone rękawice w dłonie. Odwróciła się i ruszyła biegiem ku portowi. Musiała ujrzeć swojego męża, całego i zdrowego. Nie znała przyczyny swojego przeczucia, ale nie wątpiła w jego prawdziwość. A nawet jeśli były to tylko mylne myśli, wolała nie mieć racji.
— Uważaj! — usłyszała donośny krzyk. Odwróciła się na chwilę, by zobaczyć młodą kobietę o rudych, długich lokach, która leżała na ziemi z rozsypanymi wokół owocami.
— Przepraszam, ale się śpieszę! — rzekła Lucy. Ukłoniła się, po czym pobiegła dalej, mając dziwne wrażenie, że ów kobietę spotkała gdzieś wcześniej.
Pokręciła głową i ruszyła dalej, wiedząc, że to nie czas na takie myśli.
Będąc już tak blisko swojego celu, nie mogła teraz tak po prostu się cofnąć za tak błahą sprawą. Widziała zarysy powietrznego portu, przy którym zdążył się już zebrać spory tłum gapiów. Przeciskając się między kolejnymi osobami, karciła siebie za bezmyślny pomysł odejścia od grupy. Gdyby została chwilę dłużej, mogłaby od razu dowiedzieć się, co się stało z jej mężem. Jednak nie… Musiała się porwać pragnieniu i pójść na wycieczkę krajoznawczą.
— Lucy! — ktoś z oddali zawołał do niej, gdy znalazła się bliżej przodu. Wyciągnęła przed siebie dłoń, którą niespodziewanie chwyciła silna, męska ręka. W mig pociągnęła ją ku sobie, odsuwając na boki wysokich mężczyzn.
Dopiero po kilkunastu sekundach, kiedy wreszcie dotarła do pierwszego rzędu, ujrzała siłującego się Natsu, usilnie próbującego wydostać ją z tłoku. Wdzięczna wszystkim bogom, że nic mu się nie stało, odetchnęła z ulgą. Nie rozumiała jednak, skąd wzięło się uczucie, które wcześniej wydawało jej się czymś pewnym. Czymś, czego nie potrafiła zanegować.
Niespodziewanie jeden z gapiów, który uniemożliwiał jej przedostanie się poza tłum, odsunął się na bok, zostawiając przed otwór, przez który swobodnie mogła przejść. Lecz siła Natsu sprawiła, iż zamiast spokojnie wyjść na bezpieczny teren, została drapieżnie szarpnięta do przodu. Lecąc prosto na swojego męża, zrozumiała, iż jakiekolwiek próby ratowania się, były tylko nędznymi marzeniami.
— Uważaj! — krzyknął w ostatniej chwili Natsu, lecz było już późno.
Dziewczyna wpadła prosto na niego, sprawiając, że oboje polecieli gwałtowanie na ziemię. Uderzając boleśnie w nią, puścili w niepamięć cały ból, gdy ich usta spotkały się w przypadkowym pocałunku. Krótkim, aczkolwiek prawdziwym.
Zaskoczeni natychmiast odsunęli się od siebie, lecz ten ułamek sekundy wystarczył, by stać się obiektem kpin przyjaciół, który obiecali sobie dokładnie zapamiętać całe zdarzenie — szczególnie ci, którzy znali prawdę o fałszywości małżeństwa państwa Dragon.
— Jakie gołąbeczki! — powiedział donośnie Tamaki, od razu uciekając w kierunku statku przed ewentualnym gniewem Lucy.
Jednak dziewczyna nie próbowała dalej mieszać się w niepotrzebne igraszki i przypominać innym o zdarzeniu (choć nie wątpiła, że nie puszczą go w niepamięć). Mogąc jedynie zaakceptować to, co się stało, wstała i podała rękę Natsu, który dopiero po kilku minutach oprzytomniał po przypadkowym zderzeniu.
— I co? Dowiedziałeś się czegoś ciekawego od Komui’a? — zapytała Lucy, zmieniając temat rozmów.
— Ja? — odpowiedział pytaniem, potrzebując jeszcze trochę czasu dla siebie. — Mamy teraz popłynąć na Trzeci Kontynent.
— Dlaczego miałaby tam się znajdować broń? — Pamiętała wyjaśnienia Amelii, które uzyskała jeszcze podczas ich pierwszego spotkania, ale wątpiła w to, że w tak odległej krainie mogłaby się znajdować jakakolwiek broń.
— Póki nie dotrzemy na miejsce, niczego się nie dowiemy — wtrącił Kurtis, podejrzewając, że wątpliwości dziewczyny nie zostaną rozwiane.
Lucy kiwnęła niepewnie głową, choć nie ukrywała przed nikim, że jest to kłamliwa zgoda. Nie chciała zapuszczać się na tereny, które do tej pory były nieznane dla mieszkańców Drugiego Kontynentu. Porywali się na przeszukiwanie ogromnego obszaru, w którym Święta Broń, jeśli w ogóle tam była, mogła się znajdować na każdym milimetrze ziemi.
— Wiem, że masz obawy, Lucy — rzekł Musica. — Ale to jedyne wyjście, a wierzę, że twojego ślepia będą idealną mapą dla nas.
— Dziękuję, ale wolałabym nie być traktowana tak przedmiotowo — zażartowała, wiedząc, że może tym ostudzi trochę napiętą atmosferę, która ogarnęła całą załogę. Nie tylko ona nie chciała lecieć na Trzeci Kontynent. Po twarzach całej kompani krążył smutek i niepewność, choć starali się nie okazywać po sobie żadnych emocji.
— Możemy jeszcze poprosić Wiedźmę Wymiarów o jakąś wskazówkę… — zaproponował Hughes.
— NIE! — odparli jednocześnie Natsu i Lucy, którzy wyjątkowo nie chcieli spotkać ponownie tajemniczej kobiety na swojej drodze.
— Skoro tak zdecydowaliście, to może już lećmy — mówił dalej Hughes, mając wrażenie, że na nic są dalsze pertraktacje z młodym małżeństwem. — Statek gotowy. A im szybciej wyruszymy, tym szybciej wrócimy.
Nie potrzebna byłą głośna odpowiedź, by wszyscy mogli wyrazić swoją zgodę. Wystarczył tylko jeden ruch i każdy z załogantów ruszył w kierunku statku, będąc świadomy, że porywają się na być może najtrudniejszą wyprawę z całego ich życia.
Podjąć decyzję jest łatwiej niż później nieść konsekwencje porażki. Choć wyprawa miała być najtrudniejszą z naszego życia, teraz patrzę na nią jak na jeden z najłatwiejszych etapów mojego życia. Śmieję się ze swojej bezmyślności i z tego, że tak bardzo bałam się podróży w nieznane. Podróży do miejsca, w którym miałam dowiedzieć się o swoim przeznaczeniu.
Lucy i nie Lucy,
Obserwatorka i obserwowana
No Natsu, oberwałeś solidnie, aż tyle było trzeba, byś zrozumiał swój błąd?! Faceci to durnie, tylko tak można to podsumować.
OdpowiedzUsuńRozdział interesujący, nawet mi się spodobał. Tamaki, och ty niegrzeczny. Lubię buntowników :D
Czekam na next :*
A więc lubisz buntowników, ciekawe...
UsuńNo, sporo się wydarzyło po przerwie, mam nadzieję, że wkrótce uda mi się wstawić kolejny rozdział! ;)
Wielkie dzięki za komentarz
Kiedy następny rozdział? Nie mogę się już doczekać ��
OdpowiedzUsuńhttp://wyrwane-z-wyobrazni.blogspot.com/2017/02/harmonogram.html
Usuń-> Na tej stronce jest harmonogram pisania poszczególnych blogów. Naprawdę przepraszam, że musicie tyle czekać, ale wolę napisać nawet na zaś kilka rozdziałów i dawać przynajmniej raz na miesiąc porządny rozdział niż znowu zawieszać bloga. Jakby miało się coś wcześniej pojawić, to na pewno opublikuję. Zapraszam do polubienia facebooka, tam zazwyczaj piszę, kiedy co i jak ;)
Pozdrawiam
Hej, jestem u Cb pierwszy raz, ale zainteresował mnie twój blog, więc zostanę na dłużej. Mam pytanie czy opowiadanie jest nadal kontynuowane? Bo natknęłam się już na kilka porzuconych blogów, a to jest okropne,kiedy się wciągniesz w historie i nie możesz poznać zakończenia. Zapraszam Cię także do mnie, mam kilka opowiadań i Nalu, a także inne. Może Ci się spodobają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
-Lu-chan :*
Datę publikacji rozdziału można zobaczyć nad tytułem posta ;) Ale odpowiem, że blog nie jest porzucony i nie mam NAJMNIEJSZEGO zamiaru go porzucić, gdyż wiem, że sporo osób czyta go. Poza tym nie lubię zostawiać niedokończonych historii ;)
UsuńPozdrawiam i miłego czytania życzę