Dalsze spotkanie w barze zdawało się odbywać w zupełnie innej atmosferze niż na początku. Wszyscy radośnie rozmawiali, śmiali się tak, jakby zapomnieli o tym, co wydarzyło się jeszcze kilkanaście minut wcześniej.
Wakaba, który przygotował wszelkie dania, był dumny ze swojego osiągnięcia, dlatego czekał, aż któryś z gości pochwali go za ten wyczyn (co oczywiście nie nastąpiło). Z tegoż właśnie powodu Makao chichrał cały czas pod nosem, czując przeogromną satysfakcję i radość. Goście, którzy nie rozumieli obecnej sytuacji, przyglądali się im się w ciszy.
– No i jak!? – zapytał wreszcie zrozpaczony Mine, nie mogąc znieść drwiny swojego przyjaciela.
– Było przepyszne. Dziękuję. – Lucy podniosła kąciki ust do góry, sprawiając, że mężczyzna znalazł się w siódmym niebie. – Jestem nawet lekko zdziwiona, że pomimo tak dobrego jedzenia macie tak mało gości.
– Bo jeszcze bar jest zamknięty – odpowiedział jej Natsu.
Dziewczyna mrugnęła kilka razy powiekami i przechyliła głowę na prawą stronę, dając równocześnie znak, że nie rozumie.
– Gdyby ta różowa kukła – Wakaba wskazał na Dragneela – tutaj weszła o porze, w której jest dużo ludzi, to mogłaby się wydarzyć katastrofa. Dlatego otwieramy dla niego specjalnie wcześniej.
– Trochę mu zazdroszczę – rzekła niespodziewanie. – Ja zawsze chciałam mieć miejsce, gdzie bym miała kogoś, kto na mnie czeka.
– Nie martw się! Chętnie możemy zamienić tego pudla na ciebie!
Reszta przytaknęła głową, zgadzając się na pomysł Mine.
– Jacy złośliwi – odpowiedział tylko Dragneel.
Chłopak westchnął i sięgnął do kieszeni po swój portfel, który miał tam w zwyczaju trzymać. Otwierając go, wiedział, że ma przygotowaną wcześniej obliczoną kwotę pieniędzy z wliczonym napiwkiem za usługi przyjaciół. Nie był to żaden pokaz wyższości nad innymi, lecz zwykła koleżeńska dobroć oraz wdzięczność za pomoc, której doświadczył. Wstał, rzucając banknoty na stolik, po czym zaczął się kierować w stronę wyjścia, zostawiając za sobą Lucy.
Dziewczyna, widząc jego zachowanie, szybko podniosła się, a następnie próbowała go dogonić. Stukot obcasów rozniósł się po pomieszczeniu.
– Co ciebie napadło?! – zapytała pełna złości, chwytając go za koszulę. – Dlaczego tak się zachowałeś?
– Zawsze tak robię.
Wzruszył ramionami. Złapał ją w talii i wyprowadził z baru, choć dziewczyna stawiała się.
Niechętnie i, przede wszystkim, pod przymusem zaczęła się żegnać, rozpaczliwie machając ręką. Mężczyźni i chłopiec oprowadzili ją radosnym uśmiechem, tak jakby rozumieli całe zdarzenie bardzo dobrze. Dzięki temu mogła spokojnie odetchnąć z ulgą, wiedząc, że Natsu nie traktuje swoich przyjaciół jak zwykłych pomagierów. Jednak sam fakt, że w ogóle tak uczynił, mocno ją zaintrygował.
Kiedy Natsu zauważył, że Lucy buja w obłokach, palcami złapał ją za nos i pociągnął za niego. Zdziwiona próbowała się od niego wyrwać, lecz im bardziej próbowała, tym mocniej zaciskał swoje paluchy. Jojczyła, prosząc, by już przestał, lecz gdy chłopak poczuł zew zabawy, postanowił nie puszczać biednej blondynki.
– Wystarczy! – krzyknęła nagle, odpychając go od siebie tak, że upadł na podłoże. – Jesteś wredny! – Założyła ręce na piersi i odwróciła od niego wzrok, zamykając oczy. – Foch forever … – uderzyła butem o podłoże – … z przytupem.
– Tak, tak. – Machnął w jej kierunku rękoma, zaczynając powoli wstawać i otrzepywać się z kurzu. – A teraz wsiadaj do samochodu, bo na piechotę ci zejdzie troszkę zanim byś wróciła do domciu, w którym czeka seria Saint Seiya do obejrzenia! – Wykonał szybko taktyczny odwrót, korzystając z zdezorientowania dziewczyny.
– Co? – zapytała cicho, a następnie wściekła ruszyła za nim w pogoń. – Ja ci dam jakiś maraton!!!
***
Makao i Wakaba popatrzyli na siebie niepewnym wzrokiem, a następnie wzruszyli ramionami, sugerując, że jest im obojętne, jak zachowuje się Natsu. Jedyny, biedny Romeo, który siedział jeszcze przy stoliku, nie rozumiał, co przed chwilą się wydarzyło. Pamiętał, jak wiele razy Natsu przychodził i w taki sam sposób żegnał się z nimi, lecz nikt nigdy mu nie wyjaśnił, czemu służą te zabiegi.
– Nie musisz teraz tego wiedzieć – odezwał się w końcu Makao, widząc zmieszanie u swojego syna. – Kiedyś może Natsu cię wtajemniczy, ale w tej chwili – opuścił lekko głowę – jest to niemożliwe.
– Mam nadzieję, że siostrzyczka Lucy obskubie go z całej kasy podczas rozwodu! – syknął pod nosem, odwracając się od ojca.
Makao zaśmiał się mężczyzna.
– A dlaczego mieliby brać rozwód?
– Nie oni – rzekł smutnym głosem. – To braciszek Natsu. Nie wiem, czy już tego nie zaplanował.
***
Przekrwione oczy, które sygnalizowały przeciążenie, domagały się chwili odpoczynku, lecz radosne śmiechy Natsu i numer odcinka wyświetlający się w górnym, prawym rogu plazmowego telewizora, nie sugerowały nic dobrego. Wręcz przeciwnie. Niewinna dziewczyna była świadoma, że spędzi jeszcze parę godzin, oglądając razem z nim kolejny tytuł z kolekcji Dragneela.
Załamana swoją srogą porażką w kamień, papier i nożyce nie mogła nic innego zrobić, jak tylko spełnić swoją obietnicę dotyczącą wspólnego seansu. Więcej z nim nie zagram – ta jedna myśl krążyła po jej głowie, gdy nie mogła się skupić na „fabule” serialu.
Słysząc niespodziewanie dźwięk telefonu, podskoczyła z wrażenia, wprawiając łóżko w delikatne drgania przy opadaniu. Złapała się za swoją pierś, by następnie starać się wyrównać oddech. Przerażona nagłym odzewem urządzenia patrzyła na swojego męża, który wykazywał nawet cienia zainteresowania. Spojrzał obojętnym wzrokiem na ekran telewizora, po czym zastopował lecący odcinek. Drugą zaś ręką zaś sięgnął po słuchawkę, która znajdowała się na drewnianej szafeczce tuż obok ogromnego łoża.
– Słucham? – powiedział zaraz po tym jak odebrał.
W tym momencie Lucy natężyła słuch, by móc usłyszeć choćby urywki z rozmowy Dragneela. Jednak jej starania były nadaremne, gdyż osoba, która dzwoniła, mówiła zbyt cicho.
– Dzięki za propozycję, kochaniutka.
Lucy zamarła. Zaczęła jeszcze mocniej zastanawiać się, kto dzwoni, lecz nie miała szansy się dowiedzieć.
– Zaraz przyjadę.
– Coś… coś się stało? – zapytała łamiącym się głosem.
– Ależ ty ciekawa! – Wyciągnął ku niej rękę, a następnie pogłaskał ją delikatnie po włosach, chowając równocześnie telefon do kieszeni. – Lisanna – szepnął. – Lisanna dzwoniła. Chce się ze mną spotkać w barze. Wiesz… nie powinna się o nas dowiedzieć, więc pewnie pójdę.
Dziewczyna sama nie wiedziała dlaczego, ale nie wierzyła jego słowom. Brzmiały one jak stek bzdur, kłamstw. Sam fakt, że z taką łatwością wplątał w tę sprawę Lisannę, był wystarczająco podejrzany.
– Musisz iść? – Lekko zawstydzona odsunęła się od niego. – Co będziecie tam robić?
– Bardzo możliwe, że zaproponuje mi seks.
Lucy wstała z łóżka, by następnie zacząć się cofać w stronę drzwi, nie mogąc zaakceptować jego odpowiedzi. Choć uznawała to jedynie za okrutne kłamstwo, to i tak jego słowa bolały. Nie chciała go więcej słuchać. Wolała, żeby sobie po prostu poszedł i zostawił ją w spokoju.
– Idź! – syknęła pod nosem, mając opuszczoną głowę.
Wybiegła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Wstał i wyciągnął ku Lucy rękę, lecz jej już nie było. Patrzył na pustą przestrzeń, w której jeszcze niedawno znajdowała się żona. Jak poparzony przyciągnął do siebie pięść, ściskając ją z całej siły drugą dłonią. Był to tylko niewielki odruch, lecz to on sprawił, że zaczął powoli rozumieć błędy w swoim postępowaniu. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, po czym wybuchnął śmiechem na całe mieszczeniu, rzucając się na łóżko. Dłonią przysłonił swoje oczy, a następnie zaczął machać nogami jak malutkie dziecko. W pewnym momencie zaprzestał wszystkich czynności.
– Jestem taki żałosny! – powiedział na głos, uderzając pięścią w ścianę.
***
Lucy usłyszała, jak drzwi od mieszkania zamykają się z impetem. To znaczyło, że Natsu wyszedł.
– Jestem taka głupia – powiedziała do samej siebie, uderzając się co chwilę pięścią po głowie.
Wciąż dręczyła się pytaniami, których odpowiedzi zdawały się coraz bardziej od niej oddalać. Zagadki i tajemnice nieustannie dręczyły jej serce, nie dając jej spokoju, którego tak pragnęła. Za każdym razem, gdy zbliżała się do prawdy coś sprawiało, że ponownie zaczęła ona być dla niej niedostępna.
– To moja wina.
Powoli zaczęła wstawać, odkrywając, że tym razem to ona musi wziąć sprawy w swoje ręce. Wmawiała sobie, że Natsu wyjaśni jej wiele spraw, lecz patrząc na jego zachowanie, wreszcie dotarło do niej, że było to tylko kłamstwo powtarzane przez nią samą. Nigdy od niego niczego się nie dowie, póki sama czegoś nie odkryje. Dobitnie świadczyła o tym sytuacja z Romeo.
Podjęła decyzję, której postanowiła się trzymać za wszelką cenę. Teraz nie mogła stchórzyć i ponownie powrócić do samego początku. Idąc korytarzem w stronę pokoju Natsu, nie spodziewała się, że znajdzie w nim wszystkie odpowiedzi. Jednak była świadoma tego, że może znaleźć dowód potwierdzający podejrzenia, które od bardzo dawna krążyły po jej myślach.
Zatrzymała się tuż przed drzwiami. Serce biło jej jak szalone, ciało trzęsło się ze strachu, a jej myśli spowite były pytaniami. Naciskając niepewnie za klamkę od drzwi liczyła na to, że będą one zamknięte; nie były.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, które dobrze znała dzięki seansom Dragneela. Stawiając niepewne kroki, zbliżała się coraz bardziej do szafek, których nigdy nie była nawet w stanie dotknąć. Wiedziała, że jej mąż nie schowałby cennych dla niego rzeczy w jakiś sejfach, gdyż nie był on takim typem człowieka. Wszystko, co dla niego było ważne, chciał trzymać blisko siebie, a jedyne miejsce, które idealnie spełniałoby tą rolę, było niewielką szafeczką stojąca po lewej stronie łóżka.
Czuła, że znajduje się coraz bliżej odkrycia niezwykłej zagadki, tajemnicy, którą tak usilnie Natsu chciał przed nią ukryć. Klękając na granatowym dywanie, wyciągając ręce do przodu i dotykając rączek drewnianej komody, sądziła, że zaraz zemdleje z nadmiaru wrażeń. Nigdy wcześniej nie czuła takiego napięcia przed nieznanym. Dopiero tego dnia, o tej wieczornej godzinie po raz pierwszy zdarzyło się doświadczyć czegoś takiego. Od prawdy dzieliły ją centymetry, ale dla niej to wciąż było za daleko.
Niespodziewanie, próbując się przełamać, wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i otworzyła szufladę. Jakie było jej zdziwienie, gdy okazało się, że ta część szafeczki jest po prostu pusta. Zniechęcona spojrzała na drugą, dużą większą, otwieraną na szerz półkę, do której była przykręcona mosiężna, niezwykle ozdobna rączka. Pełna determinacji spróbowała jeszcze z nią, lecz gdy się okazało, że pomimo silnych pociągnięć nie chce się otworzyć, po prostu zrezygnowała.
– Zaraz! – W pewnym momencie odkryła zaskakującą rzecz. – Przecież tu nie ma dziurki na klucz.
Dokładniej przyjrzała się zamkniętej części, by potwierdzić swoją hipotezę. Nie myliła się. Radosna, że będzie w stanie przechytrzyć swojego męża, pociągnęła z całej siły za szufladę, by spróbować ją wyjąć. Nagły huk i zatrzymanie się szuflady w pewnej pozycji sprawiły, że Lucy miała okazję przetestować kolejny wariant ze wszystkich możliwości. Sama była zdziwiona, że Dragneel wpadł na tak interesujący pomysł. Jedną ręką podniosła wiszącą cześć szafki, a drugą zaczęła obmacywać jej spód, by odkryć coś, co pomoże się dostać do wnętrza komody.
Niespodziewanie klamra zaskoczyło. Lucy delikatnie zaczęła podnosić drewniany prostokąt. Cała ta część przypominała z wyglądądu tylną część ramki od zdjęcia. Odkładając na bok tę wkładkę, starała się ze wszystkich sił niczego nie uszkodzić i przy okazji zapamiętać wcześniejszy układ skrytki.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i wsunęła do połowy szufladę, by następnie sięgnąć ręką do wyrwy, która utworzyła się po usunięciu drewnianej części. Pomimo niewygodnej pozycji, starała się chwycić wszystkie przedmioty, które były ukryte na dnie szafki.
– To było zabawne! – powiedziała radosnym głosem. – Ciekawy miał pomysł. Zapewne zrobił tą szafkę na zamówienie. Widać, że od razu szuflada była z dziurą, idealnie przykrytą tą drewnianą wkładką, a same drzwiczki u dołu… Pewnie ta rączka jest tylko do ozdoby i wszystko jest mocno poprzykręcane!
Zaśmiała się pod nosem.
Powoli zaczęła wyjmować przedmioty, które znalazła w skrytce Dragneela.
Pustka. Nic więcej w środku nie było. Wszystkie tajemnicze przedmioty, które tak usilnie Natsu próbował ukryć, leżały tuż obok niej. Wystarczyło przekręcić głowę i spojrzeć na nie. Taka prosta czynność, a jednak borykała się z trudnościami. Strach przed prawdą był okrutny i bezlitosny.
Gdy nastąpił ten moment, w którym wszystko ujrzała, delikatnie uśmiechnęła się, po czym zaczęła płakać. Śmiejąc się, próbowała zatkać swoje usta jedną dłonią, a drugą ścierać, spływające po policzkach kropelki łez.
– Wiedziałam – szepnęła tylko, patrząc ciepłym wzrokiem na dwie, złote figurki smoków i jedno zdjęcie oprawione w ramkę, przedstawiające dwójkę dzieci i jednego mężczyznę w wieku około trzydziestu lat. – Wiedziałam – powtórzyła, podnosząc fotografię i tuląc ją do swojej piersi. – Teraz pamiętam…
Pierwsze spotkanie z Natsu, obietnica ślubu w przyszłości i słowa Igneela, że będzie jego dzieckiem. Zapomniała na tak wiele lat o tym spotkaniu, lecz teraz już wszystko wróciło.
Wiedziała, że tym razem nie może nigdy więcej o tym zapomnieć. Szczęście, którego doznawała, było nie do opisania. Czuła niezwykłą ulgę, że jednak jej ukochany z dzieciństwa nigdy jej nie skrzywdził. Miała wrażenie jakby ciężki kamień spadł z jej serca. Mogła wreszcie odpocząć, nie zadręczając się myślą, że tak ważna dla niej osoba stała się potworem.
– Nie powiem mu. – Odkładając przedmioty na miejsce, podjęła decyzję. Nie kierowała się ani dobrem Natsu, ani swoim. – Pragnę, by on mi sam o tym powiedział. Wiem, że kiedyś to zrobi. Muszę jedynie cierpliwie czekać na … jego wyznanie.
Spojrzała po raz ostatni na drogie jej figurki smoków, po czym włożyła je z powrotem na miejsce, starając się nie uronić przy tym choćby jednej łzy. Chciała je zatrzymać, lecz to ona sama zdecydowała się nie mówić o niczym Natsu.
– Zostało jeszcze tylko to… – powiedziała, patrząc na jakiś miękki przedmiot, który był owinięty czarnym jak smoła materiałem.
Położyła pakunek na swoich kolanach, a następnie pociągnęła za sznurek, by móc sprawdzić, co się znajduje w środku. Nie miała pojęcia, co to jest za przedmiot, ale znając przeszłość Natsu, a raczej jej część, mogła dojść do wniosku, że nie jest to nic przyjemnego.
– Teraz już jest za późno!
Chwyciła materiał i podniosła do góry. Nie mogąc wytrzymać obrzydzenia, odrzuciła go na bok. Trzęsąc i płacząc, przeklinała swoją ciekawość. Pragnęła cofnąć czas i nigdy więcej nie ujrzeć tkaniny, która w tej chwili leżała tuż pod telewizorem. Przyczołgała się pod urządzenie i z powrotem schowała materiał na miejsce.
– Jestem taka głupia!
Wycierając oczy rękawem bluzki, równocześnie wkładała pakunek na jego dawne miejsce. Pamiętając pierwotny układ skrytki, szybko włożyła drewniany prostokąt do środka, zatrzaskując go specjalnymi zawiasami. Włożyła całą szufladę do końca, wstała i wyszła z pokoju, nawet się za sobą nie oglądając.
***
Szybko wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów, z której wyjął jednego skręta. Włożył go ust, a następnie zaczął przeszukiwać samego w celu znalezienia zapalniczki, którą miał w zwyczaju zostawiać w domu. Przeklinając pod nosem, gorączkowo przetrząsał wszelkie przestrzenie, w których mogła się znajdować. Niespodziewanie zobaczył, że tuż przed nim pojawił się mały płomyczek ognia. Niepewnie rzucił okiem na zapalniczkę, a następnie na jej właściciela. Prychnął pod nosem, przekręcił papierosa w ustach i przyjął prezent od przyjaciela.
– Ty to zawsze masz ogień przy sobie, płomyczku? – zapytał złośliwie Gray, próbując zapalić skręta, równocześnie patrząc na swojego ognistego dobroczyńcę.
– Natomiast ty, lodowa dupo, jak zawsze unikasz ciepełka – odpowiedział Natsu, opierając się o ścianę, przy której stał Gray. – Wiesz, że palenie szkodzi?
– Od kiedy to ty taki święty? – Zaciągnął się, by po chwili złośliwie wypuścić dym na Dragneela. – A mogę wiedzieć, dlaczego rozmawiałeś ze mną jak z dziewczyną? Wolę żebyśmy pozostali tylko w sferze przyjaźni.
– Jesteś chory! – rzekł, odsuwając się od niego i próbując odegnać od siebie kłębek dymu. – Obok mnie siedziała Lucy, więc musiałem znaleźć jakąś dobrą wymówkę!
Spojrzał w górę, czując, że zaczyna coś kropić. Niepewnie poprawił kaptur od swojej bluzy, a następnie przeniósł wzrok na Fullbustera, który starał się jak najszybciej wypalić skręta.
– Zgaduję, że teraz idziemy na całonocną randkę i ja jestem Lisanną? – Przekręcił głowę na bok, chcąc ujrzeć zażenowanie swojego przyjaciela. – I ty, i ja mamy problemy z kobietami i oboje je tworzymy! – Rzucił peta na ziemię, przygniótł go butem i równocześnie założył na głowę kaptur. – Już czas.
– Jak tam sobie chcesz!
Jednocześnie skręcili w prawo, a następnie zaczęli iść w wzdłuż ciemnej uliczki.
***
– Aa – rozwarł szeroko usta – apsik!!!
Kichnął na cały budynek, a następnie zaczął wycierać rękawem bluzy dziwną ciecz, która znajdowała się na jego rękach. Marząc o gorącej i długiej kąpieli, mógł jedynie pozostać w sferze wyobraźni. Patrząc na swój zegarek, wiedział, że musi zebrać się w kilkanaście minut, by potem w cudowny sposób znaleźć się w szkole na lekcjach. Chory, zmęczony i niewyspany liczył, że chociaż Lucy da mu spokój i nie będzie zamęczała go pytaniami na temat jego nocy.
– Coś ty taki chory? Uprawialiście seks przy otwartym oknie, a może na balkonie? – powiedział, starając się udawać jej głos.
Chłopak delikatnie zaśmiał się pod nosem, lecz zaraz zaprzestał tej czynności, gdyż odkrył, że tu nie ma nic do śmiechu. Bał się reakcji swojej żony i tego, co może mu zrobić. Wchodząc do ich mieszkania, co chwilę wymyślał a to nowsze wymówki, które były zawsze gorsze od poprzednich.
– Cześć.
Niespodziewanie usłyszał czyjś głos. Spojrzał w stronę kuchni, przed którą stała już przygotowana do szkoły Lucy. Przerażony Dragneel zaczął się jąkać, nie mogąc stworzyć nawet jednego, normalnego zdania.
– Mogę mieć do ciebie prośbę? – zapytała dziewczyna, delikatnie się uśmiechając.
Natsu podniósł rękę do góry, by sprawdzić, czy przypadkiem gorączka nie odebrała mu wszystkich zmysłów.
– Żadnego krzyku, narzekań, pytań… Tylko prośba?
– Tak. – Kiwnęła głową. – Chciałabym, żebyśmy razem założyli klub o nazwie „Paranormal Activity”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz