Na sali znajdowało się jedynie parę osób. Prokurator, obrońca, sędzia wraz z pomocnikami, strażnicy i kilku „przypadkowych” gapiów, którzy z przejęciem przyglądali się całej rozprawie. Cywile, będąc odgrodzeni drewnianą bramką od kompleksu, na którym rozgrywała się rozprawa, słuchali z przejęciem, co się zaraz wydarzy. Na podwyższeniu, na którym było ustawione ogromne, drewniane biurko, siedział sędzia wraz z całą swoją świtą, wysłuchując aktu oskarżenia, które przygotował prokurator.
– Oskarżam Deliorę o to, że w dniu 13 marca 1999 roku, w dzielnicy Hell zamordował trzy kobiety – zaczął młody, czarnoskóry mężczyzna, przeciętnego wzrostu, o czarnych włosach i czekoladowych oczach – i bestialsko sprofanował ich ciała, ćwiartując i wyrzucając do morza w aluminiowych, czarnych warach, w które obciążono kamieniami. Oskarżanemu grozi nawet dożywotnia kara pozbawienia wolności.
Niski, w średnim wieku sędzia o pomarańczowych, długich i sterczących włosach w skupieniu wysłuchiwał słów prokuratora, dokładnie je analizując. Jego duża, wręcz kwadratowa twarz przybrała wyraz niepokoju, przez co na sali zapanowało nie lada zamieszanie. Słysząc szepty, natychmiast uderzył młotkiem, by zapanował spokój, po czym złapał się za podbródek i powiedział:
– Niech oskarżony powstanie.
Deliora tak też uczynił.
– Czy przyznaje się pan do dokonania tego czynu? – zapytał sędzia wprost.
– Nie – odpowiedział obojętnym głosem mężczyzna o tęgiej budowie, która przypominała taką, jaką mieli kulturyści. – I także odmawiam składania zeznań, wysokiego sądu.
– Proszę usiąść – poinstruował sędzia Ichiya. – Proszę wezwać pierwszego świadka…
– Wysokiego sądu – ku zaskoczeniu wszystkich powstała Aquarius, przerywając wypowiedź sędziemu – świadek się nie zjawi.
– A dlaczego?
– Dosłownie przed chwilą otrzymałam informację – podniosła telefon – że świadek Laki Olietta została zamordowana pół godziny temu przed szkołą numer 1. Proszę o chwilę…
Na chwilę usiadła, by porozmawiać z Deliorą. Na twarzy mężczyzny pojawił się skryty uśmieszek, który był dowodem na jego winę w tej sprawie, lecz nic nie byli mu w stanie udowodnić. Aquarius już wielu broniła… Jeszcze gorszych niż on. Nie mogła się wycofać przez śmierć jednego świadka.
– Czy to jeszcze bardziej nie pogrąża pani klienta? – odezwał się prokurator, nie potrafiąc trzymać emocji na wodzy. – Dlatego proszę, wysokiego sądu – wstał, spoglądając w stronę podwyższenia – przesunięcie terminu rozprawy w celu wyjaśnienia okoliczności śmierci panienki Laki…
– Wysokiego sądu, to jakieś bzdury – przerwała mu Aquarius. – Celem napaści miała być moja klientka, Lucy Dragneel. To już zostało wyjaśnione. Na dodatek mój klient od momentu zatrzymania nie miał możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym. Dlatego proszę o przesłuchanie komisarza Milkovich i zakończenia rozprawy. Oczywiście mój klient zgadza się na pozostanie w mieście do rozwiązania sprawy ze śmiercią tej biednej dziewczyny, nie chcąc rzucać na siebie niepotrzebnych podejrzeń. A także pozwoli na stały dozór kuratora i założenie podsłuchu.
Wszyscy zamilkli z wrażenie, nie wiedząc, co tu się dzieje. W ciągu kilku sekund zmienił się przebieg rozprawy. Dziewczyna, która miała sprawić, że ten potwór pójdzie siedzieć, nagle zginęła, niszcząc wszelkie nadzieje na sprawiedliwość. Prokurator i sędzia byli aż nadto świadomi, jak powinni teraz postąpić. Sama propozycja Aquarius wydawała się najlepszą z możliwych. Mogli tylko na nią przystać…
***
Ur siedziała tak wiele czasu, czekając, by zeznawać w sprawie tego gnoja, a teraz się okazało, że go wypuszczają. Nie mogła uwierzyć w niewinność tego drania, a tym bardziej w to, że siła łapówki nie zdziałała cudów. W zbyt wielu sprawach już uczestniczyła, by dać się nabrać na jakieś głupie wymówki. Lecz to nie to teraz zaprzątało jej głowę, a dzisiejsze morderstwo. Przypadek czy nie, coś tu śmierdziało. Czuła na kilometr, że z każdą chwilą sprawa staje się coraz bardziej skomplikowana, chociaż już na początku nie wydawała się być za łatwa.
Wiedząc, że czeka na nią w gabinecie Lucy, musiała się śpieszyć.
Wyskoczyła z windy, wciąż mając na uwadze drzwi z plakietką, na której było jej nazwisko. Ur wparowała do pokoju, gdzie zastała siedzącą na fotelu Lucy. Ubrana była w pomarańczowy strój więzienny, a włosy miała zaciągnięte w kucyk, choć po jej ciele spływały kropelki wody. Jednak była spokojna. Nawet nie zareagowała na przybycie pani komisarz. Po prostu siedziała i czekała.
– Co się stało? – zapytała wprost Milkovich, siadając naprzeciw niej.
– Nie wiem, ale chcę wiedzieć! – odpowiedziała wprost. – Ale najpierw… Mam prośbę, a raczej propozycję.
– Słucham!
Dziewczyna podniosła się i dziwnie zaczęła kręcić się wokół pokoju, dokładnie oglądając każdy jego skrawek. Jakby czegoś szukała.
– Współpraca – rzekła Lucy.
– Współpraca? – powtórzyła pytająco.
– Tak. – Kiwnęła głową. – Obie na tym zyskamy. Ja – wskazała na siebie – będę miała wgląd we wszystkie akta, a także będę uczestniczyła w niektórych przesłuchaniach, aż do zakończenia sprawy.
– Nie mogę…
Dragneel uderzyła rękoma o blat, przerywając jej. Złość wylewała się z niej litrami, nie pozwalając Ur dokończyć wcześniejszych wypowiedzi.
– Nie przyszłam z niczym! – krzyknęła Lucy. – Naprawdę.
– A więc jaką masz dla mnie propozycję? – Ur w końcu odpuściła, wiedząc, że nie uda się jej odwieść tej dziewczyny.
Na twarzy uczennicy pojawił się zaskakujący i zarazem czarujący uśmiech, który dawał znać o tym, jak bardzo niebezpieczne są myśli tej dziewczyny. Usiadła, a następnie otarła czoło z kropelek wody. Zadowolona z siebie wyłożyła telefon na biurko i wygodnie się rozłożyła na fotelu.
– Dragneel – zaczęła Lucy. – Dzięki temu nazwisku i pozwoleniu mojego teścia, dam ci możliwość prowadzenia tych spraw bez najmniejszego sprzeciwu.
– Ty…
– Tak. – Kiwnęła głową. – Nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma i czekać, aż ktoś mnie zabije. Mam kontakty i pragnę je wykorzystać, a wiem, że w tej kwestii Igneel całkowicie mnie poprze.
Na początku Ur nie wierzyła w obietnicę Dragneel – może nie chciała – lecz z każdą sekundą docierało do niej, że to idealna dla niej sytuacja. Nie mogła przegapić takiej szansy. Choć rozumiała także, na jak wielkie niebezpieczeństwo naraża tę dziewczynę.
– Dobrze! – rzekła Milkovich, podając dziewczynie rękę.
Lucy podała swoją kobiecie i obie złączyły dłonie w uścisku, uśmiechając się do siebie nawzajem.
– Opowiedz mi dokładnie, co się dzisiaj wydarzyło. – Pani komisarz przeszła do głównego punktu ich spotkania.
– To było dziwne morderstwo – zaczęła uczennica. – Od kiedy wyszłam na plac, wydawało mi się, że ktoś mi się przygląda. Był to szofer jednej z uczennic. młody, przystojny, o czarnych włosach. Średniej długości – dodała. – Niewysoki i strasznie szczupły. Wtedy też padł strzał, który trafił dziewczynę, która stała obok mnie…
– Laki Olietta – szepnęła Ur.
– Znaliście ją?
– Wyjaśnię ci to innym razem – obiecała pani komisarz.
Milkovich niezbyt chętnie podchodziła do wyjaśniania dziewczyna tak brutalnych okoliczności, w których poznała tę maniaczkę. Jedyna osoba, która chciała zeznawać w sprawie seryjnego mordercy, Deliory. A ona teraz nie żyła. Całe miesiące śledztw, tajemniczych zaginięć prowadzących sprawę i ryzykownych gier poszły na marne. Tak bardzo nie wierzyła w niewinność tego śmiecia, że niedobrze jej się robiło na wspomnienie jego uśmiechu pełnego triumfu. Miała ochotę go osobiście dorwać i poćwiartować, lecz jako policjantka – stróż prawa – zniszczyłaby wszelkie nadzieje na istnienie praworządnego systemu w państwie.
– To kiedy dostarczycie mi wszystkie akta? – zapytała nonszalanckim głosem Dragneel, odrywając panią komisarz od swoich myśli.
– Uważam, że bezpieczniej będzie, jeśli przejrzysz je tutaj. – Ur westchnęła, opadając z powrotem na fotel. – W tym momencie to sama za wiele nie mam, gdyż ten stary dziad wszystko nam utrudnił.
Kiwnęła wątpliwie głową, po czym skierowała się w stronę wyjścia, choć na chwilę przystanęła przy drzwiach, zastanawiając się, czy nie zapytać się o jeszcze jedną kwestię. Otwierała co rusz usta i je zamykała, nie potrafiąc się wysłowić. Poprawiła blond kosmyki, które zaczęły jej wypadać z kucyka i wzięła głęboki łyk powietrza.
– Coś się stało? – spytała Milkovich. – Możesz śmiało mówić.
– Czy jeśli – powędrowała wzrokiem przez całą powierzchnię pokoju – będziecie podejrzewać kogoś z moich bliskich, to powiecie mi o tym?
Ur nie odpowiedziała jej.
Raptownie rzuciła się na stojak z długopisami i kartkami papieru, po czym pochwyciła każdy z przedmiotów i zaczęła coś na nim bazgrać. Gdy skończyła, podała zapisaną notatkę Lucy, wcześniej zginając ją na pół.
– Przeczytaj, jak stąd wyjdziesz – poprosiła czarnowłosa, wskazując na drzwi.
Lucy niepewnie spojrzała na zgięty papierek, ciekawiąc się, co może być w nim zawarte. Jednak wolała się posłuchać kobiety.
Wychodząc z pomieszczenia, natychmiast skierowała się do windy, która gwałtownie się otworzyła. Z jej wnętrza wyszedł znany jej dobrze mężczyzna, którego więcej nie chciała widzieć na oczy. Choć tym razem jego garnitur wykazywał wszelkie zasady ekstrawagancji, to twarz nadal wywoływała u niej obrzydzenie i niechęć. Jose Porla, dyrektor szkoły nr 2 i wróg nr 1. Jedyny poznany osobiście przeciwnik, który męczył ją tym cholernym dokumentem, którego nie miała. Może on też był pionkiem? Głęboko w to wierzyła. Nie był to człowiek, którym trudno by było zmanipulować. Wręcz przeciwnie. Widziała w nim wysokie ambicje, za wysokie ambicje, które przyćmiewały mu wszystko wokół.
Mijając go, spojrzała na niego wzrokiem pełnym pogardy, próbując dać mu do zrozumienia, że się nie boi. Nagle mężczyzna pochwycił ją za ramię i przyciągną do siebie. Przerażona chciała się wyrwać, lecz nie mogła tego uczynić w żaden możliwy sposób. Jak na swój wiek był silny.
– Masz mi oddać te dokumenty! – syknął Porla, nie puszczając dziewczyny.
Cały komisariat wypełniony policjantami, a żadnego prawdziwego, który pomógłby dziewczynie w tak kryzysowej sytuacji. Musiała sama sobie z nim poradzić. Nie mając żadnego wyboru, chwyciła go za drugą rękę i wygięła nią, powodując u nauczyciela promieniujący ból. Była to tylko chwila, ale wystarczyła na to, by zdążyła się wyrwać i uciec do otwartej windy, która zamknęła się wraz z momentem, gdy do niej weszła.
***
Ur, przeglądając papiery, który wyłożył jej na stół Lector, ledwo powstrzymywała się od rzucenia tego wszystkiego na ziemię. Choć minęła już ponad doba od zabójstwa, oni nie mieli nic. Żadnych zeznań, żadnych dowodów, żadnych śladów. Dyrektor im wszystko utrudniał, a miasto przedłużyło terminy dostarczenia analiz krwi, moczu, czy innych substancji, które znajdowały się w ciele i wokół niego. Sama pani patolog, Frosh, miała nie lada problem z przeprowadzeniem sekcji zwłok przez rozkazy z góry.
Modląc się o cud, wznosiła ręce ku niebiosom po raz kolejny tego dnia. Cieszyła się ze współpracy z Dragneel, jednak to jeszcze nie wystarczało. Potrzebowali impulsu, który pozwoliłby jej pełni działać.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Zaraz po tym do środka wszedł mężczyzna, którego dobrze znała, dzięki kolegom z sąsiedniej szkoły. Profesor, kojarząc dobrze dziewczynę, a w zasadzie już kobietę, podszedł do jej biurka, po czym usiadł wygodnie na fotelu i z lekkim uśmieszkiem na twarzy zaczął mówić.
– Chcę zeznawać w sprawie morderstwa tego nieszczęśnika.
Ur nie wierzyła własnym uszom. Natychmiast pochwyciła notatnik, by móc dokładnie wszystko odnotowywać.
– Proszę – powiedziała spokojnym głosem, czekając na kolejne wypowiedzi Porli.
– Niewiele mogę rzec w te sprawie, jednak mam parę spostrzeżeniem i rzeczy, które może pomogą. Otóż dziwnym trafem, kiedy poszedłem do składziku, okazało się, że na tyły budynku zachodzi Levy McGarden. Zdziwiłem się ogromnie, gdyż o tej porze dziwnym jest, że tak młoda dama przebywa sama w opuszczonym budynku. Lecz nie zaintrygowało mnie to, więc powróciłem do porządkowania rzeczy. Dopiero kilka minut później usłyszałem krzyk tej… – pstryknął palcami, próbując sobie przypomnieć – Dragneel.
– Dziękuję – odezwała się Milkovich. – A gdzie pan był w okolicach godziny dwunastej, trzynastej… Rozumie pan, procedury – dodała, próbując wytłumaczyć się z pytania.
– Niech się pani nie martwi – rzekł, chcąc ja uspokoić. – Otóż o tej porze miałem przerwę obiadową, więc siedziałem sam w swoim gabinecie. Niestety nie mam świadka, jednak z tego co słyszałem, to raczej nie byłbym w stanie zabić tego człowieka. Wie, pani, stare kości i nie te lata.
Kobieta dokładnie wszystko zapisywała w notatniku, nie chcąc pominąć żadnego szczegółu. Gdy skończyła, spojrzała na swoje zapiski i coś ją zaintrygowało. Porównała zeznania Lucy z tym mężczyzną i wyraźnie nie zgadzał się jeden element. Nie rozumiejąc, skąd może wynikać taka różnica, spojrzała pytająco na uśmiechniętego mężczyznę.
– Mówi pan, że widział Levy McGarden na miejscu zbrodni?
– Nie inaczej. – Porla potwierdził jej słowa. – I chyba tylko tyle mogę wnieść do tej sprawy. Przykro mi.
Jego smutny głos rozczulił kobietę, przez co natychmiast stała się pionkiem, którego potrzebował zdobyć podczas tej gry.
Ur wypuściła go szybko. Nie był tym faktem w żaden sposób zaskoczony, gdyż znał zdarzenia z ostatnich godzin, a szczególnie zachowanie jego rywala. Kobieta nie chciała wywierać na niego presji, by na przyszłość mieć większe szanse podczas rozmowy.
***
Ubrana w pomarańczowy strój więzienny Lucy przykuwała zbyt dużo uwagi, lecz co mogła innego zrobić? Przepiękny mundurek kazali jej zostawić do badania, a to był jedyny strój na zmianę, jaki mieli. Czuła się z nim głupio, ale musiała zignorować głupie myśli i skupić się na tym, co najważniejsze. Kartce, którą dostała od Ur.
Gdy w końcu automat oznajmił, że znajdują się parterze, wyskoczyła jak poparzona z metalowego pudła i natychmiast podbiegła do krzesła, by na nim usiąść. Wciąż trzymając w dłoni kawałek papieru, starała się uspokoić serce, które biło jak szalone. Z każdym uchyleniem rąbka tajemnicy, odczuwała podniecenie, które nie mogło się równać z niczym innym na tym świecie. I choć już dawno kartka papieru została rozłożona, nadal bała się przeczytać jej zawartość.
Zdeterminowała spojrzała na jedno, proste zdanie i zamarła. Ręce bezwładnie opadły jej na ziemię.
„Czy wiesz, że zaginął poprzedni dyrektor szkoły nr 1, Purehito, i ostatnimi, którzy go widzieli, byli Natsu, Gray i Erza?”
Zaśmiała się i natychmiast zmięła papierek w dłoni.
Poprawiając więzienne fatałaszki, zrozumiała, że jest ciekawym obiektem, na który gapią się ludzie. Machając radośnie w ich stronę, sprawiała, że ci natychmiast uciekali, sądząc, że ktoś z policji pozostawił na wolności jakiegoś przestępcę. Może mieli rację.
Wyciągnęła się i przeklęła cicho Dragneela, który powinien przyjechać już po nią dawno temu, a jakoś niezbyt chętnie się zjawiał.
Nie mając zbyt wiele do roboty, próbowała w jakiś sposób pomyśleć nad sprawą. Nie był to łatwy okres ani dla policji, ani dla niej samej, dlatego musieli sobie nawzajem pomagać, by doprowadzić sprawy do końca. Nie posiadała jeszcze żadnych akt, lecz nawet bez nich starała się połączyć kolejne fakty.
Nagle podniosła wzrok i skierowała go w stronę wejścia. O! Przyjechał mój książę na białym rumaku, pomyślała, nie mogąc się powstrzymać od docinek w takiej sytuacji. Jednak mocno zaintrygowała ją mina jej męża. Niby nic nie wołał z daleka, lecz miała wrażenie, że jest… zawiedziony?
Kiedy znalazł się wystarczająco blisko niej, powiedział na głos:
– Gdy mówiłem o seksownym stroju na naszą erotyczną noc, nie miałem na myśli… – poruszył rękoma w niewiadomy sposób, wskazując na jej pomarańczowe wdzianko – tego – odparł jedynie.
Lucy parsknęła pod nosem.
– A ja myślałam, że wolisz mnie nagą? – zapytała z nutką seksownego głosiku.
– Nie będę się bronił! – Wystawił niewinnie dłonie do przodu.
Wstała i objęła go w pasie, mówiąc, że chce już wrócić do domu.
– Mam kupić wino i świeczki? – odezwał się niespodziewanie Natsu.
– Już zapomniałeś? – Spojrzała na niego ze zdziwioną miną. – Ostatnio niezbyt dobrze skończyło się nasze obcowanie z alkoholem.
Chwycił ją w talii, po czym przysunął do siebie wystarczająco blisko, by móc zahaczyć swoim czołem o jej.
– A ja uważam, że wspaniale.
Dłońmi chwyciła go za policzki i od razu odsunęła od swojej niewinnej twarzy. Lubiła ich wspólne droczenie się, ale okoliczności nie były zbyt sprzyjającego, więc wolała nawet go nie zachęcać.
– Przypominam ci, że znamy się dopiero miesiąc – powiedziała, choć jej samej trudno było zrozumieć, jak wiele mogło się wydarzyć w tak krótkim czasie. Sądziła, że minęły lata od kiedy się poznali, a jednak było to tylko trzydzieści dni.
– I to jest najszczęśliwszy miesiąc mojego życia.
– Ciebie nikt nie próbował kilkukrotnie zabić – postawiła przed nim solidny argument.
– Oprócz ciebie – rzucił cicho, natychmiast się od niej oddalając.
Gdy tylko dotarli do mieszkania, Lucy od razu pognała do swojego pokoju, czując przeogromną potrzebę przebrania się w coś lżejszego, wygodniejszego i przyjemniejszego w dotyku. Już sam strój więzienny odrzucał ją od tego, by stać się przestępcą.
Zrzuciła z siebie pomarańczowy materiał i nałożyła byle jakie spodnie i T–shirt, nie przejmując się zbyt wyglądem.
Wyszła z pomieszczenia, wiedząc, że Natsu czeka już na nią w kuchni.
Kiedy tylko znalazła się na korytarzu, napotkała wzrok swojego męża, który dawał jej wyraźnie do zrozumienia, że ten strój także nie pasuje.
Lucy westchnęła i zajęła miejsce przy stole.
– Nie próbujesz się niczego dowiadywać? – zapytała cicho.
– Nie wyglądasz mi ani na trupa, ani na wyraźnie zmartwioną, więc chyba ja także nie potrzebuję niepotrzebnie siebie niepokoić – odpowiedział Natsu. – Jednak kiedy po mnie zadzwonili… Bałem się, że będę musiał identyfikować twoje zwłoki. Na całe szczęście to nie byłaś ty.
– Wiem, ale tamtej dziewczyny nikt już nie przywróci do życia.
Natsu już chciał coś powiedzieć, gdy nagle rozległ się dźwięk telefonu. Niepewnie podniósł komórkę, podświetlając ekran. Przeczytał szybko wiadomość i niepewnie spojrzał na Lucy, która od początku patrzyła na niego obojętnym wzrokiem. Nie wiedział, co jej chodzi po głowie, ale czuł, że to nic dobrego.
– Muszę iść – odparł krótko.
– A co? – Odgarnęła włosy do tyłu. – Pewnie znowu idziesz na seks z Lisanną? – Wstała, uderzając rękoma o blat stołu. – A! Zapomniałam. Przecież ona wyjechała!
Wyszła z kuchni, zostawiając za sobą wstrząśniętego męża.
Ten próbował ją jeszcze zatrzymać, jednak nie był wystarczająco szybki i pewnie odważny, by to zrobić. Wiedząc, że już teraz nic nie wskóra, podniósł swoje szlachetne cztery litery i zdjął z krzesła kurtkę, którą następnie narzucił na plecy. Otarł dłonią całą twarz i przeczesał palcami włosy. Chciał iść, ale czuł, że musi teraz zostać. Miał do wyboru tylko dwie opcje. Był świadomy, że Lucy już wie o jego kłamstwach, a przynajmniej ich części, lecz miał do wykonania ważną misję. Dlatego wyszedł.
*kłania się nisko i dziękuje* Co za szczęście! Dopiero co wróciłam z kościoła, a siedziałam tam trzy godziny, bo do bierzmowania (i tak przez najbliższe 2 lata...), a tu rozdział... Dziękuję ;-; Lecę czytać!
OdpowiedzUsuńOstatnio stwierdziłam, że moje komentarze będą dłuższe i ciekawe, jak zacznę kopiować wybrane fragmenty tekstu i go opisywać, także gdy tylko będę miała dostęp do komputera, napiszę Ci porządny komentarz.
UsuńTeraz napiszę krótko - zmieniam zdanie, to był najciekawszy rozdział ze wszystkich. Nie popłakałam się niestety przy scenie z Igneel'em, choć było warto to uczynić, ale cóż - zbyt zmęczona jestem ;-;
Scenka z Gajeel'em i Levy była taka... za krótka, jak dla mnie. Mógł ją jeszcze *zboczona Juvia mode on* poobmacywać, a nie tylko buzi buzi i koniec xD
Pozdrawiam!
~Juvia L.
Wow... Nie spodziewałam się, że rozdział może być niespodzianką :)
UsuńDla mnie to, co zostawiłaś, to już porządny komentarz i bardzo ci za niego dziękuję :)
Mam nadzieję, że jeszcze parę razy zmienisz zdanie bo na zakończenie każdego sezonu szykuję tak niesamowite (a przynajmniej mam taką nadzieję) zakończenia, których po prostu się nie spodziewacie :)
Tak, jesteś zboczuchem!!! Wystarczy kisssu, kisssu. I tak nie lubię teog paringu w moim opowiadaniu!!!
Dzięki i pozdrawiam
Ojeeej *-*
OdpowiedzUsuńMi też się bardzo spodobała rozmowa Natsu z Igneelem (czyżby Igneel miał zginąć?)
Aaaaa i tak scenka Levy i Gajeela ^_^
No i Natsu i Lucy <3 Oni są tacy kawaii :)
Jak widzisz baaaaaaaardzoooo mi sie spodobało że... no ... nie mogę się doczekać następnego rozdziału !!!!!!! :*
Na serio ... CUDO !!!!
Pozdrowionka i duuuuuuużo weny !! :*
~ Werka ;3
Coś się stanie z Igneelem, lecz ja nie powiem co :)
UsuńWidzę, że scenka Galevy się spodobała, to dobrze/
Naprawdę mega, mega się cieszę, że ci się spodobało!!!! :)
Pozdrawiam i dzięki
Zgadzam się z Tobą, że jest to super rozdział. Rozmowa Natsu i Igneela najlepsza. Już nie mogę się doczekać tego co z się wydarzy w przyszłości z ich udziałem. Lucy i Natsu małymi kroczkami się do siebie zbliżają. Oby tak dalej. A więc o ten pocałunek Co chodziło. O Levy i Gejeela, a ja głupia liczyłam na NaLu.... No, ale co poradzić. W końcu się kiedyś doczekam. Przynajmniej mam nadzieję. Końcówka ciekawa. Mama Levy z Acnologią. Ciekawe co takiego mają do Lucy. Lucy jest tu najbardziej tajemnicza. Ciekawe co takiego się wydarzy na samym końcu.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Przesyłam wenki jak najwięcej. Do następnego :*
Cieszę się, że tak uważasz. MI rozmowa Natsu x Igneel bardzo się podobała :)
UsuńTy jeszcze poczekaj. Już kilka razy ludzi mi pisali, że "Lucy i Natsu małymi kroczkami się do siebie zbliżają", a później już tylko warczeli na mnie :)
Nalu... hohoho... jeszcze bardzo, bardzo, bardzo daleko. Może się kiedyś doczekasz :) Dużo ludzi ma coś do Lucy, więc no...
A na samym końcu nic się nie wydarzy. I to chyba dosłownie :)
Dzięki bardzo za komentarz i za wenę, do następnego ;)
Naprawdę nie chce mi się pisać komentarzy. W końcu jestem z natury człowiekiem leniwym. Możesz na mnie nakrzyczeć, obrazić się czy coś tam zrobić.heh
OdpowiedzUsuńTak trzymaj rozdział fajny :D
Nie obrażę się :) Czasami sama nie mam ochoty pisać komentarza, więc serdecznie dziękuję ci, że mimo niechęci coś pozostawiłaś :)
UsuńPozdrawiam
...
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ! OLA KOCHAM CIĘ WYJDŹ ZA MNIE! TO JEST CUDOWNE!
Nie wiem od czego zacząć! Po raz pierwszy tak się wzruszyłam! Rozmowa Natsu z ojcem, wyszła Ci cudownie. Nie było nudno ani śmiesznie, było IDEALNIE! Oczywiście szalik musi być! <3 (Na końcu zdam Ci pytanie dotyczące Natsu)
Pocałunek Levy i Gajeela <3333 Łiii! Mówiłam już, ze Cię kocham? No i NALU! NaLu obowiązkowo musiało być. Jak się tak przytulali to mi się łezka zakręciła. :333 Ja tu liczę po cichu na +18 (jak zawszę). Może kiedyś dostanę. XD
No i co do Natsu, napisałaś w jakimś rozdziale, że ma czarne włosy, a tu, ze ma różowe. Więc, teraz nie wiem jak to w końcu jest.
~Ściskająca i kochająca Cię mocno Plusz.
Nie było pytania! Się coś pluszakowi pomyliło!
UsuńDo pewnego roku życia miał czarne włosy, a teraz różowe :)
UsuńNaprawdę cieszę sie, że rozdział ci się spodobał. Będę szczera i rzeknę, że mi także. Naprawdę jestem z niego zadowolona i mam nadzieję, że kolejny równie tak dobrze mi wyjdzie, bo szykuje się naprawdę bekowy :)
Dużo tej miłości i od ciebie, i w rozdziałach. Co do scenki +18. Nie chcę niczego zdradzać, ale czegoś może się niedługo doczekasz, ale nie nastawiaj się za bardzo, bo możesz się zawieść... ale jestem złośliwa :)
Dzięki za komentarz :)
,,Nagle poczuła jak chwyta ją nadgarstku swojego ciała. Jego ciepły oddech zaczął muskać jej kar, sprawiając, że na ciele pojawiały się dreszcze. Ściskał ją w talii drugą ręką, nie pozwalając się wyrwać z mocnego objęcia." myślałam, że ją pocałuje :/ Rozdzialik długi i supraśny :D Życzę duuuuużo weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPS. Kiedy będzie fanfic???
Jam troll, więc uważaj na takie sytuacje, bo wiele razy jeszcze was oszukam :)
UsuńCieszę się, że ci się spodobał, a co do fanfica... już wspominałam o tym na facebooku. Zaczął mi się rok akademicki, ale sądzę, że przed końcem października powinien się pojawić (pierwotnie miał być na 100 tys. wyświetleń, ale po co czekać :))
Dzięki i również pozdrawiam
Witam! To jest mój pierwszy komentarz na tym blogu, ale wiedz, że wszystkie rozdziały przeczytałam :) I postaram się też komentować następne. A więc rozdział był świetny i ta rozmowa Natsu z Igneelem taka wzruszająca i dająca do myślenia. Scena jego powrotu do domu i tej szczerej rozmowy była zajebista! Już myślałam, że się pocałują a tu nic... (jak zwykle na razie x3) Nie mogę się doczekać następnego, życzę duuużo weny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń~Malinq
Witaj, witam serdecznie w pierwszym komentarzu!
UsuńNaprawdę nawet nie wiesz, jak ja się cieszę, że i czytasz moje wypocinki i teraz zdecydowałaś się pozostawić swój pierwszy komentarz :)
Mi samej rozmowa z Igneelem bardzo się podobała, w co nie wierzyłam sama. No... nie jesteś pierwsza, która myślała, że będzie kiss, kiss, ale przyzwyczajaj się. Ja wiem, kiedy co i jak mam zrobić, wiec jeszcze wiele razy doprowadzę was do złości :)
Ja oczywiście będę bardzo szczęśliwa, jeśli będziesz komentowała kolejne rozdziały (to chyba wiadoma rzecz :) )
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam ;)
Nie wiem co jest, ale muszę być szczera. Za nic nie mogłam dotrwać do końca tego rozdziału. Nie wiem co mi jest, ale ta historia zaczęła mi się nudzić. Przykro mi Olu, ale muszę na jakiś czas przerwać czytanie tej historii (co nie oznacza, że opuszczam Cię na zawsze) ;) Mały urlop
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Będę płakać :(
UsuńNo cóż... Mam nadzieję, że przyjdzie taki czas, w którym spodoba mi się ta historia. Szkoda, że historia zaczęła ci się nudzić. Staram się, jak najbardziej zaciekawić i zachęcić do czytania. Nie mniej, dziękuję za szczery komentarz i będę czekać na twój powrót.
Pozdrawiam
Nie płacz, ja wrócę! ^^
UsuńNie płacz, kiedy odjadę.
UsuńWrzucę wsteczny i cię przejadę - wy też to śpiewaliście w szkole, bo idealnie pasuje :)