— Raz…
Natsu podniósł się i obniżył.
— Dwa…
Kolejne ćwiczenie wydawało się dużo trudniejsze i bardziej skomplikowane, biorąc pod uwagę fakt, że już był przy końcówce.
— Trzy!
Opadł na ziemię zmęczony, sapiąc jak wygłodniałe zwierzę. Był zasapany, spocony i wściekły. Nie rozumiał, dlaczego akurat teraz jego trener zażyczył sobie spotkania, lecz w duchu dziękował mu, że miał wymówkę, by nie spędzać z żoną czasu. Nie to, że nie chciał. Wręcz przeciwnie. Jednak czuł, że jeśli tak uczyni, to nie będzie w stanie się z nią pożegnać.
— I jak? — zapytał złośliwie Kurtis, polerując jedną z katan, którą wcześniej wyjął z pochwy, znajdującej się na plecach. — Jeśli jeszcze masz siły, to spokojnie rób kolejną pompkę! — rzekł, posyłając mu jeden z tych uśmiechów, przez które dziewczyny padały jak muchy.
— Jest cudownie, ale podziękuję — odparł Dragon, wycierając twarz ręcznikiem.
— A jak rana?
Wskazał na dość dużą szramę, która ciągnęła się przez praktycznie całą długość pleców, kończąc się na wysokości pasa. Mieniąc się kolorem czerwieni i fioletu, wyraźnie dawała znać o swoim istnieniu, co wprawiało Natsu w stan złości. Już wystarczyło mu, że stracił rękę.
— Lepiej być nie mogło — rzekł Natsu.
— A ramię?
Musiał o nim wspomnieć, chłopak przeklął go w myślach, lecz rozumiał obawy trenera, który pragnął się jedynie upewnić, że wszystko z nim w porządku (choć nigdy tak nie było). Wzdychając, dotknął metalowej obudowy, która po kilku ćwiczeniach stała się lekka i łatwa w użyciu. Dalej trudno było się do niej przyzwyczaić, lecz nie próbował nawet narzekać. Posiadał rękę i to teraz było dla niego priorytetem.
— Nie jest źle — parsknął Natsu, ubierając się. — Robisz mi jakąś rewizję, czy jak?
— Po prostu się martwię — odpowiedział szczerze Kurtis, który jak na prostego rabusia, posiadał dość wiele wiedzy na temat ludzi i ich psychiki. — Dlaczego nie chcesz wziąć Lucy?
— No i musiał… — szepnął Dragon, tym razem nie szczędząc w umyśle wiązanki przekleństw. — Posłuchaj, to jest moja decyzja. Nie chcę, by stała się jakaś krzywda i tyle.
— To nie o nią chodzi, prawda?
Choć Natsu znał tego człowieka tylko kilkanaście dni, to mógł spokojnie powiedzieć o nim jedno. Przed nim nic nie da się ukryć. Sam tajemniczy i zagadkowy, lecz właśnie takie wrażenie sprawiało, iż Pogromca Smoków pragnął się przed nim otworzyć i wyznać, co mu leży na sercu.
— Nie.
— Trudno jest czasami zaakceptować siebie i swoje wady — zaczął Kurtis. — Te wszystkie wydarzenia zmieniły cię, a szczególnie w jednej kwestii. Boisz się wziąć ze sobą Lucy, bo istnieje to ryzyko, że po raz kolejny nie zdążysz. I co tym razem poświęci, by cię uratować? Choć próbujesz o tym nie myśleć, to wciąż zadręczasz się tą kwestią.
— Myślisz, że nie wiem! — parsknął, osuwając się na podłogę. — Wezmę ją ze sobą następnym razem. Gdy już będę silniejszy… Gdy już będę wiedział, że jestem w stanie ją ochronił.
Kurtis podszedł do niego i poklepał go po ramieniu, mówiąc:
— Uważaj, bo następnego razu możesz nie mieć
***
Ostatnie „do widzenia” i koniec. Nie będzie Natsu. Wspólnych przygód, zabaw, śmiechu i łez. Zostawi ją. Naprawdę.
Idąc w kierunku miejsca, które Edward wyznaczył na spotkanie, Lucy co chwilę odwracała się w stronę portu, mając największą ochotę zawrócić. Lecz czy by ją przyjęli? Wątpiła. Jednak wciąż patrzyła tymi smętnymi, tęsknymi oczami o kolorze czystego złota, powstrzymując z trudem łzy.
Była coraz bliżej człowieka, który jako jedyny zainteresował się jej osobą, lecz coraz bardziej zwalniała kroków, aż w końcu zatrzymała się i chwyciła twarz w dłonie. Przykucnęła na chodniku i spojrzała na zachodzące słońce. Mijała już pora spotkania, zbliżała się godzina odlotu…
— Jestem żałosna — rzekła do samej siebie.
— Fakt.
Słysząc czyjś głos, mocno się zaniepokoiła, sądząc, że troszkę za wcześnie na halucynacje. Gdy podniosła głowę, ujrzała przed sobą twarz kobiecą, która odbiła się w przezroczystej cieszy, przypominającej wodę. Dotknęła delikatnie zlepku kropelek, przedostając się palcem na drugą stronę płaskiego „zwierciadła”.
— Kim jesteś? — zapytała Lucy.
— I znowu każą mi się przedstawiać. — Przepiękna kobieta o czarnych, długich włosach westchnęła, łapiąc się za głowę. — Jestem Wiedźmą Wymiarów.
— Co?
— Może to głupio zabrzmi, ale mam dosyć patrzenia na twoją żałosną gębę i na to niezdecydowanie! — syknęła.
— Nie rozumiem… Co tu robisz i dlaczego…
— Jeśli się czegoś pragnie, to należy to zdobyć samemu! — przerwała jej, dumnie wypowiadając te słowa. — Pamiętaj o tym.
Wnet woda opadła na ziemię, rozlewając się po chodniku szkarłatną cieczą.
Sen czy jawa? Nie miało to dla Lucy żadnego znaczenia. Energicznie podnosząc się, odwróciła swoje ciało i natychmiast ruszyła w stronę portu, w duchu modląc się, że jeszcze zdąży. Nie wiedziała, czego chciała ta przeklęta Wiedźma, jednak jedno było pewne. Miała rację. Dlaczego tak bardzo się zastanawiała nad tyloma kwestiami? Dlaczego się tak martwiła? Dlaczego nie chciała powiedzieć szczerze? Nazywając siebie od głupich, śmiała się. Dotarło do niej w końcu, że jedyną osobą, która zabraniała jej lecieć, była ona sama.
Nie potrzebowała już więcej wymówek. Chciała wzbić się do nieba. Chciała zobaczyć nowy świat. Chciała przeżyć niezapomniane przygody. Pragnąc tego wszystkiego, wiedziała jedno: Już nigdy więcej nie zawróci.
***
Czas się kończył, a Lucy nawet nie przychodziła, by się z nimi pożegnać. Natsu wiedział, że trudem przyszłoby mu rozstanie, lecz chciał ujrzeć jej twarz po raz ostatni. Pomachać i obiecać, że wróci. Jednak im dłużej wpatrywał się w stronę portu, tym bardziej tracił nadzieję, że żona przyjdzie.
Większość załogi patrzyła na niego smętnie, wiedząc, co w tej chwili odczuwa chłopak, choć niewielu popierało jego decyzję. Szczególnie Kurtis i Musica wątpili w dobre pobudki nowego członka. Poznali już go na tyle, by umieć ocenić jego prawdziwe zamiary.
— Musimy lecieć — rzekł Hughes, najstarszy człowiek zgrai, choć nie najmądrzejszy.
— Tak — oparł kapitan, wzdychając. — Podnosimy żagle! — krzyknął na tyle głośno, by Natsu mógł go usłyszeć. Lecz ten wciąż wpatrywał się w pustą przestrzeń, jakby czekając na nagłe przybycie blondynki.
Kurtis, nie mogąc już wytrzymać jego dołowania się, podszedł i wymierzył mu potężny cios w plecy. Ból, który został jeszcze spotęgowany przez ranę, promieniował przez całe ciało Pogromcy Smoków.
— Co ty robisz?! — wrzasnął Dragon, odwracając się w stronę nowych towarzyszy.
— Próbuję cię zmotywować, byś zaczął szorować ten brudny pokład! — Kurtis wskazał na drewniane obicia, które emanowały kurzem.
— Nie mam ochoty.
Gdy statek zaczął się wbijać ku niebiosom, Natsu usłyszał cichy stukot, który następnie przeniósł się na pokład podniebnej bestii. Wszyscy ze zdziwieniem wpatrywali się w postać, która stała dokładnie za Dragonem, sapiąc niemiłosiernie, jak po biegu maratonowym.
Nie wierząc w to, co się przed chwilą wydarzyło, wyłupiastymi oczami zaczął patrzeć przed siebie, bojąc się odwrócić. Przełykał co rusz ślinę i zaciskał coraz mocniej pięść, próbując zatrzymać trzęsące się ciało. Kiedy w końcu zdecydował się spojrzeć, powoli zaczął przekręcać ciałem, aż w końcu dotarł do takiego momentu, w którym spojrzał na przepiękny uśmiech zasapanej blondynki. Patrząc na niego wściekle, uderzyła go natychmiast liścia, wbijając w drugi kąt statku.
— Jeśli spróbujesz mnie jeszcze raz zostawić, to wyrzucę cię za burtę! — syknęła ostro, wciąż słodko się uśmiechając.
— Ale za co to? — zapytał wciąż oszołomiony pan Dragon, trzymając się za zaczerwieniony policzek.
— Za niewyleczalną chorobę — zaczęła — głupotę!
Wnet rozległy się donośne krzyki załogantów, którzy już dłużej nie potrafili powstrzymać swojej radości. Podchodząc do Lucy i ją ściskając, z miłością witali nowego członka bandery, i do tego po raz pierwszy w historii, kobiecego.
Zapowiada się cudowna przygoda, pomyślała dawna Heartfilia, nostalgicznym wzrokiem spoglądając na niebo, które mieniło się czerwienią od zachodzącego słońca.
Jeśli jest mało, to z chęcią dołączę! :P I zrzucę Ci kamień z serca. Ten rozdział jest bossski. Przez 3 "s". :3
OdpowiedzUsuńNie czaję tego zdania: "Ktoś ich obserwował i nie był to przyjaciel, a bynajmniej."
Szczęścia w nadchodzącym 2016 roku!!! :)
Dziękuję bardzo!
UsuńI chyba w tym zdaniu chodziło mi o nieprzyjaciela, tak mi się zdaje :)
I nawzajem!!!
hola hola hola...... mało komentarzy? gdzie niby? jeśli o mnie chodzi to każdy rozdział jaki napiszesz jest zarąbisty. cóż mogę rzec....... MIŁEGO NOWEGO ROKU !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;) Nie napisałam, że mało, tylko że coraz mniej, a to prawda, bo teraz tak po 4 osoby potrafią komentować :)
Usuńsuper opowiadanie. z niecierpliwoscia czekam na ciag dalszy
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie! Cieszę się, że opowiadanie się spodobało!!! ;)
UsuńHej! Bardzo fajny rozdział!!! Pozostałe też niczego sobie.😉 Z niecierpliwością czekam na kolejny i życzę ci szczęśliwego nowego roku!❤😘
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie!
UsuńI również życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku!
Super rozdział, przyjemnie się czytało, ale musisz mi wyjaśnić kilka kwestii. Muszę się upewnić czy dobrze zrozumiałam.
OdpowiedzUsuń1) Musica mówiąc Lucy, że Rolar uciekł skłamał, tak?
2) Dlaczego Katherina zaatakowała Komui'a?
3) Czy to, że to Lucy odnalazła położenie pierwszej broni, ma jakieś znaczenie? - mogę się domyślać, że to dzięki jej oczu, ale pewności nigdy za wiele. ;)
Jeszcze raz powtórzę: Rozdział mi się podobał :) Przyjemny, nie za ciężki, nie za lekki. Tak trzymaj (Y)
Czekam na więcej ;)
Pozdrawiam :D
Oczywiście zapomniałam dopisać XD
UsuńSzczęśliwego, a także Twórczego Nowego Roku ;)
1)Tak, Musica skłamał
Usuń2) Katherina zaatakowała Kurtisa i wyjaśnię to dopiero później
3) Tak, ma znaczenie, gdyż jej oczy pozwalają wykrywać magię wokół przedmiotów ;)
Dziękuję bardzo i również życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku!
Dzisiaj jestem bez życia, więc będzie krótko. Rozdział bardzo mi się podobał ja zresztą na razie wszystkie ;) Ciekawi mnie czy Natsu będzie miał jakąś nową moc, ale pewnie się tego kiedyś tam dowiem :P Obie w Lucynki w rozdziale świetne ^.^ Szczególnie Leadr i jej długie imię ^^
OdpowiedzUsuńKurtis w akcji czyli to co lubię ;) W poprzedniej wersji też go bardzo lubiłam.
Miałobyć krótko, a wyszło jak zawsze :P No, ale skoro narzekasz na mało komentarzy to masz ten w prezencie :3
Dzisiaj jest za zimno na ruszanie się z domu, więc stwierdziłam, że nadrobię zaległości :D A już jutro do szkoły (T.T)
Pozdrawiam i życzę dużo noworocznej weny ;3
Cieszę się, że rozdział się spodobał. No faktyczne wszystkiego się kiedyś dowiecie. I nie narzekam, tylko stwierdziłam fakt, że coraz mniej. Jednak dziękuję ślicznie za komentarz i również życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku!
UsuńNareszcie mi się udało. Przepraszam że dopiero teraz piszę komentarz, ale dokładnie pół godziny temu internet mi naprawili. Rozdział jak zwykle genialny. Nie mam do niego zastrzeżeni. Akcja jak i fabuła, z każdym rozdziałem jest coraz ciekawsza.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że tak krótko ale śpieszę się do pracy.
Ech.. praca na nocną zmianę, jest dość problematyczna.
Życzę dużo weny.
Dragneel2149:)
Ja życzę powodzenia w pracy i ślicznie dziękuję za komentarz! Naprawdę wiele to dla mnie znaczy,szczególnie że pracujesz! Więc nawet nie masz prawa mnie tu przepraszać!!!
Usuń:)