środa, 6 stycznia 2016

[Smocze Królestwo] Rozdział 16


Źrenice Natsu poszerzyły się. Niepewnie spojrzał na szyję, na której zawsze spoczywał ukochany prezent od jego ojca. Lecz szalika tam nie było. Lucy miała rację. Jak nie mógł sobie wcześniej tego uświadomić?
— Ja nie mam już znaku Fairy Tail.
Podniosła dłoń, pokazując dowód na potwierdzenie swoich słów.
Natsu ze zdziwieniem patrzył na czystą skórą, na której nie było nawet śladu istnienia znaku gildii. On sam stracił rękę, więc nie miał szans go posiadać, jednak Lucy?
— Brak choroby lokomocyjnej, szalika, ręki… Co się z nami dzieje? — pytał, próbując uzyskać jakiekolwiek odpowiedzi.
— Stało się z nami coś, czego my sami nie jesteśmy w stanie pojąć. Sądzę… — zaczęła wątpliwie — że będzie lepiej, jeśli wszystko po prostu zaakceptujemy.
Chłopak kiwnął głową, po czym zrobił dość dziwną minę, patrząc się na swoją żonę.
— A ty jesteś świadoma, że nie posiadasz żadnych ubrań na zmianę?
Chwilę musiała odczekać, zanim do niej dotarł sens słów Natsu. Gdy już tak się stało, krzyknęła na cały pokład, uświadamiając sobie, że ma rację.
— I co ja teraz zrobię? — zapytała w rozpaczy.
— Może zatrzymamy się gdzieś i kupisz sobie cokolwiek? — zaproponował Dragon, choć wiedział, że nie będzie to łatwa rzecz do wykonania. Świadomość braku pieniędzy wpychała się do głów, całkowicie wyniszczając wspaniały plan.

***

Zmęczeni, zdruzgotani i całkowicie wypompowani kroczyli przed pokład, wyglądając jak wysuszone śliwki, choć mieli za zadanie jedynie wyczyścić kuchnię. Lucy, śmiejąc się z nich w najlepsze, patrzyła na ich wychudzone mordki, które błagalnym wzrokiem przekazywały jej jedną wiadomość. „JEŚĆ”. Pełna determinacji i spokoju, że może bez żadnych trudów już przebywać w pomieszczeniu, nałożyła na siebie jakiś fartuch i pognała po zapasy, które o dziwo przetrwały w chłodziarce.
Minęło kilkadziesiąt minut, gdy rozległ się cudowny dźwięk, ogłaszający, że przyszła pora jedzenia. Odzyskując moc w nogach, natychmiast wszyscy pognali do stołówki, gdzie znaleźli się w oka mgnieniu. Potrawy nie były ani wyszukane, ani wykwintne, ale Lucy miała ciężki orzech do zgryzienia, więc nikt nie próbował nawet jęczeć.
Lucy, Natsu, Musica i Kurtis usiedli naprzeciw siebie, postanawiając podjąć dość trudną dla siebie rozmowę. Choć dopiero ruszyli, potrzebowali przygotować statek do długich podróży w porcie La Morche, które znajdowało się tuż przy granicy Sarycji i Eledorii. Jedno z najpiękniejszych miejsc dla mechaników — czyli głownie dla Hughesa — gdzie za dość „niewielkie” opłaty można było wyposażyć statek w odpowiednie wyposażenie, niezbędne przy tak długich wyprawach.
— Czy będę mogła sobie kupić kilka rzeczy? — zapytała niepewnie Lucy, rozpoczynając ten temat, gdy pozostali byli w połowie spożywania posiłku. — Nie wzięłam żadnych ubrań, a przecież nie będę chodziła w tym samym.
— Nie ma sprawy — odparł natychmiast Kurtis, podając jej sakiewkę ze złotymi monetami.
Nie rozumiejąc, jak ktoś mógł tak szybko się zgodzić, niepewnie przyjęła prezent, czując w tym jakiś haczyk.
— Ale najpierw pójdziecie do kasyna i zdobędzie dwa razy tyle — odezwał się Musica, szczerząc radośnie do młodego małżeństwa.
— Wiedziałam, że w tym jest jakaś pułapka. — Dziewczyna westchnęła.
— Nie pułapka, tylko dobry interes — wyjaśnił jej kapitan statku, zapychając całkowicie usta jedzeniem.
Choć niezbyt jej się marzyło, by w taki sposób uzyskać części ubioru, to była to uczciwa transakcja.
Szykując w sobie zapasy szczęścia, liczyła, że uda jej się spełnić postawiony warunek.


Podróż mijała spokojnie, choć różniła się od dotychczasowych przygód Fairy Tail. Pamiętali dokładnie wyprawy i widzieli zmiany, które wkroczyły do ich życia. Cała załoga zdawała się być jedną całością. Wszyscy dbali o siebie, choć w zasadniczo inny sposób niż magowie. Każdy miał wyznaczone zadanie, które musiał wykonać w pełni, a wieczorne popijawy i imprezy były małą odskocznią od całego dnia pracy.
Lucy, zajmując się posiłkami i drobnymi porządkami, wolny czas spędzała na analizowaniu wydarzeń, które miały miejsce jeszcze Fiore i zagadkami, które na nich wstąpiły. Natsu natomiast, jako osobnik nienadający się do jakiejkolwiek pracy na pokładzie, był szczerze i sumiennie przyuczany przez Kurtisa, na okrągło trenując pod jego wyszkolonym okiem. Choć sam nauczyciel posługiwał się bronią białą, jak Erza, to Dragon widział swego rodzaju profesjonalizm i kunszt, któremu brakowało dawnej przyjaciółce. Jego nauki, pomoc i uwagi odbiegały ją impulsywnego i agresywnego zachowania Erzy, z którym na co dzień się spotykał. Sama jego żona od razu dostrzegła, że niewielka ilość treningów działa cuda.
Jednak dni mijały, a oni coraz bardziej zbliżali się do celu. Sam port był tylko przejściowym punktem przed wielkim wyzwaniem, które na nich czekało. Będąc świadomi, jak wiele jest jeszcze przed nimi, starali się jak najbardziej, nie chcąc w żaden sposób zaszkodzić ludziom, którzy ich przyjęli.
Kiedy minęła trzecia noc podróży, w końcu dotarli do portu La Morche, który znajdował się dokładnie na wielkiej przepaści. Ogromna, na kilkadziesiąt metrów, już sam widok z daleka przyprawiała o dreszcze. Jednak sam wygląd miasteczka był dość zaskakujący dla Natsu i Lucy, którzy byli przyzwyczajeni do zupełnie innych pejzaży. Metalowe konstrukcje, oplatające w każdym calu powierzchnię jakże pięknego miasta granicznego, komponowały się w idealnej harmonii, łącząc się z każdym elementem miejsca, jakby stanowiło z nim jedną całość. Z góry można by ją porównać do pajęczej sieci, jednak ta była dużo solidniejsza. Z rur wydobywała się para wodna, buchając prosto na przechodni, którzy widocznie byli przyzwyczajeni do takich zjawisk. Na pasie startowym równoległe było ustawionych kilkadziesiąt statków, z których każde były dopieszczane przez tamtejszych mechaników.
Gdy tylko zaczęli zbliżać się do lądowiska, młode małżeństwo podeszło jak najbliżej dziobu, nie mogąc się napatrzeć na widoki, które z każdą chwilą wywoływały w nich coraz to większe emocje. Choć sam Natsu niezbyt komfortowo się czuł z metalową ręką, a także miał obawy co do zachowania innych ludzi, to spostrzeżenie, iż co drugi mieszkaniec La Morche posiada jakąś mechaniczną kończynę, wprowadzał go w stan spokoju. Nie musiał się już obawiać kpiny czy obelg. Mógł spokojnie zwiedzać cały port, a także towarzyszyć Lucy, która planowała zahaczyć tamtejsze kasyno.
— Tu jest cudownie — odezwała się w pewnym momencie jasnowłosa.
— Jedna z niewielu zalet tego, co nas spotkało — odparł z uśmiechem na twarzy Natsu.
— Może i masz rację. — Prychnęła.
Nagle oboje poczuli, że ktoś łapie nich za ramiona i przyciąga blisko siebie.
— Jak tam, gołąbeczki? — zapytał rozradowany Hughes z zaparowanymi okularami.
Małżeństwo zaśmiało się, wprowadzając biednego mężczyznę w zakłopotanie.
— LĄDUJEMY! — rozległ się krzyk, który obwieścił wszystkim, że mają być przygotowani na dość niewygodnie hamowanie.
Dotarli do pierwszego punktu swojej podróży. Zaskoczeni tym, jak spokojnie minęło tych kilka dni, nie czuli różnicy między byciem na lądzie a w powietrzu.
Jednak schodząc na twardy, nieporuszający się grunt małżeństwo odczuwało swego rodzaju nostalgię. Nie rozumieli jej, lecz oboje się utwierdzili w przekonaniu, że ziemia jest ich domem.
— To gdzie teraz idziecie? — zagadał do nich Musica, kierując się w stronę tutejszego mechanika.
— Planujemy pójść do kasyna, a później na jakieś zakupy — odpowiedziała Lucy.
— Jeśli wszystkiego nie przegracie — odchrząknął mężczyzna. — Najlepiej będzie się udać do najlepszego kasyna w mieście. Widzicie tamten budynek ze złotą wieżyczką na samej górze. — Wskazał palcem na konkretny punkt.
Oboje odwrócili się, po czym kiwnęli głowami. Musica pomachał im i sami ruszyli w głąb dotąd nieznanego im powietrznego miasta.
Uliczki były zapełnione po brzegi ludźmi, ubranymi w najróżniejsze, kolorowe stroje. Wydawało się, że oni będą się wyróżniać w tym całym tłumie, lecz mylili się. Byli parą najbardziej normalnych osób w całym towarzystwie.
Rozglądając się w poszukiwaniu domniemanych sklepów, dostrzegali specyficzne grupy handlarzy, którzy nie bali się wciskać towaru klientom. Oznaczone ogromnymi szyldami przykuwały uwagę nawet z najdalszych zakątków miasta. Jednak w tej chwili ani Natsu, ani Lucy nie przychodziło do głowy, by interesować się rzeczami, które sprzedawali. Koniecznie potrzebowali pieniędzy, więc świadomość, że muszą wygrać, wykańczała ich.
Gdy tylko znaleźli się niedaleko miejsca, które wskazał im Musica, ich oczom ukazał się strzelisty i bogaty w detale budynek, który niezwykle wyróżniał się na tle innych. Wybudowany niemal ze szczerego złota przyciągał uwagę każdego przechodnia, wręcz zaczarowując go swym urokiem. Nikt nie potrafił przejść obojętnie. Wszyscy zahaczali o kasyno, lecz niewielu z nich wychodziło szczęśliwych.
Państwo Dragon przełknęło ślinę i wkroczyło do środka, nie widząc, co mogą tam zastać. Dopiero widok wnętrza budynku sprawił, iż całkowicie utwierdził ich w przekonaniu, że nie należą do tego świata.
— Próbujemy? — zapytała Lucy, wyjmując sakiewkę ze złotem.
— Tak. — Kiwnął głową.
Oboje podeszli do pierwszego, lepszego automatu i wrzucili do jego wnętrza monetę. Popatrzyli się na siebie, po czym Lucy położyła dłoń na rączce i pociągnęła za nią. Wnet zaczęła się gra. Poszczególnie obrazki zaczęły wirować z magiczną prędkością, pozostawiając w niepewności gracza. Jednak z czasem zaczęły poruszać się coraz wolniej i wolniej, aż całkowicie przystanęły.
Przetarli oczy i jeszcze raz spojrzeli na ekran, na którym wyświetlał się jakiś napis.
— My… — zaczęli równocześnie — … wygraliśmy?

14 komentarzy:

  1. Ten rozdział również mi się podobał :D
    Nie czułam tego napięcia jakie towarzyszyło mi czytając poprzedni rozdział, ale ten tak mnie bardziej zrelaksował. Tylko nadal powtórzę: Niech nasza parka się ogarnie XD ale rozumiem, że nie prędko to nastąpi. XD
    No cóż, ponad miesiąc trzeba będzie czekać, ale myślę, że będzie to tego warte.
    Dużo weny, sprawnego kompa, czasu wolnego, przerw między maturą do sesji i oczywiście powodzenia! :D
    Pozdrawiam ^^
    ~Natsuki

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, aż mi się przypomina poprzednia wersja. Życzę dużo weny oraz multum bezpieczeństwa,PhantomPL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie podobnie, ale wiele rzeczy zmieniłam!
      Dziękuję ślicznie ;)

      Usuń
  3. Rozdział jest swietny. Wydaje mi się że coś wydarzy się w tej rezydencji.
    Ciekawi mnie kiedy relacje miedzy Natsu i Lucy się ociepla i zblizą sie do siebie.
    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiedziałam... Zabiją mnie, zabiją mnie wkrótce...
      Oczywiście ślicznie dziękuję za komentarz i cieszę się, że rozdział się spodobał ;)

      Usuń
  4. Rozdział świetny, wręcz genialny.
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, który zapewne nie pojawi się za szybko. Szykuje się długa, pełna zagadek burzliwa noc. Moja ciekawość nie zna granic, więc zapewne w mojej głowie będzie się pojawiać, przez jakiś czas mnóstwo scen jak to się potoczy. Nie mogę się również doczekać, kiedy nasza parka się ogarnie, i będzie między nimi bardzo pikantnie.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny i pomysłów.
    Dragneel2149

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabijecie mnie, oj zabijecie... A faktycznie, noc będzie ciekawa! I trzeba będzie poczekać, ale później dostaniecie mix rozdziałów!
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  5. Jak dawno mnie tu nie było! Zrobiłam sobie dość długą przerwę od czytania, ale w końcu postanowiłam zajrzeć tutaj :P Rozdział genialny, a końcówka trzyma (przynajmniej mnie) w napięciu. Natsu i reszta załogi tacy męscy jak walczyli z wichurą :D A Lucynka poszła spać xD
    Tajemnicza rezydencja + piekielny lokaj + duchy = mega wielkie kłopoty! Ciekawi mnie czy będzie tak jak w starej wersji czy coś zmienisz, ale dowiem się za jakieś 2 tygodnie, więc mogę poczekać ;) Nawet się ciesze, że zrobiłam sobie tak długą przerwe, bo mam mniej czekania :D
    Natsu i Lucynka w ogóle sobie nie ufają! No jak tak można? Powinni zacząć sobie ufać i żyć w zgodzie, bo jak tak dalej pójdzie to czarno widze ich przyszłość :-/ Może coś im się rozjaśni po tej nocy, która zapowiada się ciekawie :)
    Po mojej tak długiej nieobecności zostawiam ci dłuuuuugi komentarz, bo takich ci troche brakuje :P Nadal próbuje zacząć czytać Paranormal, ale jak zwykle mi schodzi xD Musisz mi to wybaczyć. Na 100% kiedyś to przeczytam ^.^ Dobrze, że chociaż tu zajrzałam i skomentowałam, bo ostatnio dopadł mnie leń :( Ale się rozgadałam :) No i najważniejsze wybacz za powyższe zdania pisane bez ładu i składu, możliwe literówki i blędy, ale taka już jestem :D Uf... to już koniec moich dzisiejszych wypociń.
    Pozdrawiam i przesyłam duuuużo weny oraz zapału do nauki ;3 A i spóźnione bądź nie życzenia powodzenia też na sesji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam po długiej przerwie!!! Masz rację z tym równaniem! Całkowita racja:)Początek może być bardzo podobny do starej, ale później bardzo dużo zmieniłam :)
      PAC nigdzie nie ucieknie, a cieszę się, że chociaż planujesz go czytać :)
      Dziękuję bardzo za komentarz i za miłe słowa!

      Usuń
  6. Jeszcze trochę i ukaże się nowy rozdział, a przynajmniej mam taką nadzieję. Jako nowa fanka tegoż opowiadania czekam z zapartym tchem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jeszcze jeden egzamin i mogę wrócić do żywych istot. Sądzę, że w przyszły piątek spokojnie się nowy rozdział ukaże :)
      Dzięki ślicznie!!! :)

      Usuń
  7. Cześć! Zostałaś nominowana do Liebster Award ^^ http://poczatek-wspanialej-milosci-gruvia.blogspot.com/2016/02/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń