Już dawno minęła wyznaczona pora, a Lucy nadal nie przychodziła. Wystrojony, przygotowany na randkę Edward czekał tylko na kobietę, która zaintrygowała go od pierwszego spotkania. Będąc jedynie marnym sekretarzem króla, nie mógł sobie nigdy pozwolić na spotkania z tak pięknymi damami, jednak Lucy różniła się od tych wszystkich wymalowanych lafirynd, które z toną makijażu, najciaśniejszym gorsetem i najlepszym wypychaczem na piersi dumnie wchodziły do komnat królewskich. Już nawet mu nie przeszkadzało, że jest mężatką. Przecież w dzisiejszych czasach rozwód nie był niczym nadzwyczajnych, a jak się dowiedział, mąż niezbyt interesował się osobą swojej ukochanej, więc dlaczego ona nie mogła swobodnie spotykać się z innymi mężczyznami?
— Gdzie ona jest? — zapytał, spoglądając na zegarek.
— Nie przyjdzie.
Słysząc czyjś głos, natychmiast się odwrócił. Ku jego zaskoczeniu, tuż przy zejściu ze wzniesienia, stał dobrze mu znany mężczyzna, którego nie spodziewał się tutaj zastać. Nie rozumiał, dlaczego tu przyszedł i jakie ma powody, by przeszkadzać w jego randce, ale nie chciał zbytnio się tym przejmować. Wolał się zając tym, co ważniejsze — oczekiwaniem na Lucy.
— Ona tu nie przyjdzie — rzekła tajemniczy człowiek. — Nawet nie sądziłem, że aż tak bardzo cię zaintryguje.
— Nic ci do tego.
— Wręcz przeciwnie. Wręcz przeciwnie — powtórzył głosem o pół tonu niższym. — Powoli, powolutku wybudza się ze snu, a mój kochany przyjaciel wciąż próbuje zmienić przeznaczenie.
Zaskoczony Edward odwrócił się, nie wierząc, że takie słowa padając z ust człowieka, którego tak dobrze zna.
— Kim jesteś?
— A czy to takie ważne? Wreszcie się uwolniłem, więc chcę rozpocząć zabawę! — Ominął szerokim kołem Edwarda i przystaną przy barierce, wdychając głęboko świeże powietrze. — Jak ja to kocham!!! — krzyknął na całe miasto. — Oj, Lucy, dostarczysz mi zabawy, próbując zmienić nieuniknione.
— O czym ty gadasz?
— Już jej magia działa. Głównie dlatego tak szybko się w niej zakochałeś. — Odwrócił się, a następnie chwycił za włosy, które swobodnie zwisały jako grzywka i zarzucił je do tyłu, gładząc dłońmi. — Szkoda, że na ciebie padło.
Mężczyzna podszedł do Edwarda i dotknął delikatnie jego policzka, po czym przysunął się do niego bliżej.
Czując na sobie oddech dziwnego człowieka, próbował mu się natychmiast wyrwać, lecz zrozumiał, że nie jest w stanie zrobić nawet jednego kroku. Powoli jego ciało robiło się coraz cięższe, okrywając się dziwną, nieznaną materią, która wydawała się wdzierać do najmniejszych zakamarków jego organizmu. Próbował krzyczeć, lecz głos ugrzązł mu w gardle, a oddech zatrzymał się, nie dając mu nawet dostępu do powietrza, aż w pewnym momencie po prostu rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając jedynie bukiet kwiatów, które trzymał dla spotkanie z Lucy.
***
Natsu pragnął podejść do Lucy i uściskać ją za wszystkie czasy, lecz dziwne zainteresowanie ze strony współtowarzyszy w podróży sprawiło, iż to zadanie okazało się być dużo trudniejsze niż początkowo sądził. Przepychając się przez tłumy otyłych i spoconych mężczyzn, powoli odkrywał, iż prawdziwi przeciwnicy skrywają się w miejscach, które by o to nie podejrzewał.
Lucy niezbyt zwracała uwagę na swojego męża. Nie przybyła tutaj dla niego, tylko dla siebie. Pragnęła przygody, która może da jej szansę na to, by stała się w końcu silna.
Patrząc na ludzi, którzy stali przed nią, czuła, że jest to możliwe. Jak pierwszego dnia w Fairy Tail, tak samo tutaj została obdarzona ciepłym uśmiechem, którego nie zapomni do końca swych dni. I choć znała i widziała już wcześniej większość załogi, to w jakimś sensie było to ich pierwsze spotkanie, ich pierwszy raz, który doświadczała na tym pokładzie.
— Tamaki, tak już oficjalnie. — Jasnowłosy chłopak o anielskiej twarzy wyciągnął ku niej dłoń, którą po chwili przyjęła. Niespodziewanie odsunął się od niej i odgarnął ręką włosy do tyłu, otaczając siebie dziwną, jaskrawą aurą. — Musiałem odejść, bo mój blask, by cię oślepił.
Zaraz reszta załogi odsunęła go na bok, całkowicie blokując dostęp do biednej Lucy, która w pewnym momencie zaczęła już tracić oddech.
— Dajcie jej spokój!
Słysząc czyjś krzyk, podniosła wzrok i zapatrzyła się na swojego męża, który własnym ciałem chronił ją przez pozostałymi załogantami. Zaśmiała się cicho, nie wierząc w jego dziwną reakcję. Natsu sprzed kilku miesięcy nigdy by tak nie postąpił.
— To jest pierwsza kobieta na pokładzie, więc spadaj! — Po chwili zaczęli na niego wrzeszczeć towarzysze, zachowując się coraz to bardziej agresywnie.
— To jest moja żona! — podkreślił wyraźnie Natsu, przysuwając do siebie bliżej dziewczynę.
Ona popatrzyła się na niego dziwnie pustym wzrokiem, powoli robiąc kroczki w bok.
— Chciałeś mnie zostawić, więc — oparła się rękoma o biodra — na tym statku jesteśmy kompanami, a nie małżeństwem! — rzekła konkretnie i dosadnie. Nie miała zamiaru mu odpuszczać. Choćby wyglądała na łatwą kobietę, nie będzie się tak zachowywała.
Ten, jak i reszta załogi z kapitanem na czele, popatrzyła się na nią ze zdziwieniem, dostając na ciele dziwnych i nieopisanych drgawek, które nie mogły zwiastować niczego dobrego. Sam jej dziki wzrok budził w nich negatywne emocje, chowane dotychczas daleko od świata. Dlaczego tak się działo, co się w niej zmieniło? Nie wiedzieli. Jedynie sam Kurtis, chicholąc się gdzieś w kącie, po części rozumiał, gdzie leży takiego zachowania i reakcji na nie. Jednak nie był na tyle łaskawym człowiekiem, by wszystkim wyjaśnić.
— To gdzie jest kuchnia? — zapytała niespodziewanie. — Pewnie zechcecie bym wam gotowała.
Gdy tylko zamierzała przejść do głównego pomieszczenia, z którego rozchodziły się wszystkie pokoje i inne zakątki powietrznego statku, prawie cała zgraja zablokowała jej drogę, błagając wzrokiem, by dalej nie szła. Ich oczy były pełne przerażenia, a ciała mokre od potu.
Pani Dragon mocno się zaniepokoiła, więc natychmiast odsunęła ich na bok (jedna baba na trzydziestu chłopa) i zaczęła iść w kierunku miejsca, które obrała sobie za cel. Kiedy już znalazła się przy drzwiach, na których wisiała tabliczka „STOŁÓWKA”, bez wahania przez nie przeszła, by w końcu dotrzeć do słynnej kuchni.
Niepewnie pociągając za klamkę, już na samym początku zrozumiała, że coś jest nie tak. Odór, który wydobywał się za wejścia, był nie do zniesienia. Bała się nawet myśleć o tym, co mogą trzymać wewnątrz. Jednak musiała przejść to pierwsze wyzwanie, które miało być tylko zwiastunem kłopotów.
Ciągnąc ku sobie metalowe okucia, natychmiast zalała ją fala tak obrzydliwego smrodu, że musiała zatkać sobie nos, inaczej padłaby sparaliżowana. Nawet nie próbowała liczyć, ile to wszystko musiało kisnąć w tym miejscu.
— Zaskoczona?
Odwróciła się, by móc zobaczyć rozbawioną minę Kurtisa, który chytrze trzymał się na dość dużą odległość.
— Tak, robi wrażenie — odpowiedziała złośliwie. — Może podejdziesz i mi pomożesz?
— Nie, dzięki. Jeszcze parę lat chciałbym przeżyć — odparł, wykonując taktyczny odwrót (czyli po prostu uciekł).
Lucy nie mogła dłużej wytrzymać w tym smrodzie.
Wiedziała, co musi zrobić. Nie było już teraz odwrotu.
Nie czekając na cud, obróciła ciałem i wróciła na pokład, na którym drżała już cała zgraja, czując, że nie ominie ich kara.
— Słuchajcie — zaczęła dość poważnym tonem — kuchnia to totalny burdel, więc — zakaszlała, po czym wzięła głęboki wdech i pełna wrogiem aury rzekła: — macie natychmiast ruszyć dupy, zapchlone kundle, i zrobić z tym czymś porządek zanim całkowicie się ściemni.
Chwyciła Natsu za kamizelkę i zaczęła go ciągnąć ku kajucie, która pierwotnie miała być przeznaczona tylko dla niego. Jednak jako jego żona musiała mieszkać z nim w jednym pomieszczeniu, głównie w związku z tym, że tylko nieliczni wiedzieli o nieprawdziwości ich związku.
Nie słuchając żadnych próśb i uwag chłopaka, wsadziła go za metalowe drzwi, po czym nimi zatrzasnęła, zamykając ich w środku.
Pomieszczenie było dość prosto urządzone. Wewnątrz znajdowało się jedynie łóżka (spore jak na tylko jedną osobę), dwie szafki, które były przytwierdzone do podłoża żelaznymi okuciami, wysuwany blat i stojące obok niego krzesło, a także niewielki kufer na drobne rzeczy. Sam pokoik był niewielki, lecz wystarczający, by pomieścić ich dwójkę. Zaletą jego było także to, że mieli dostęp do prywatnej łazienki, która pomimo swojego niezbyt eleganckiego wystroju, wyglądała dość znośnie.
Lucy, wzdychając, usiadła na łóżku, które było przykryte dość ciepłym kocem.
— Wiem, że to było niespodziewane, ale taką podjęłam decyzję, Natsu — powiedziała spokojnym głosem.
— Rozumiem. — Kiwnął głową, siadając obok niej. — Byłem głupi, chcąc cię tam zostawić.
— Jeszcze nie pamiętam takiej twojej decyzji, która nie byłaby głupia.
— Ha ha ha. — Udając śmiech, spojrzał na nią ciepłymi oczami, mówiąc: — Teraz muszę zaakceptować to, co się stało.
— Nie masz innego wyboru. — Zamknęła na moment oczy. — Natsu…
— Co takiego?
Bała się dokończyć. Rozmawiała z nim tak wiele razy, ale nigdy nie chciała o tym wspominać, gdyż do tej pory Natsu nie uświadamiał sobie jednej rzeczy. Jednak czuła, że przyszła na to pora.
— Ty nie masz szalika od Igneela — rzekła spokojnym i opanowanym głosem.
Krótko: GENIALNY! Troszkę zaczynają mnie denerwować relacje, jakie są między naszą parą. Ich wzajemna nieufność doprowadzi tylko do nieszczęścia :(
OdpowiedzUsuńNo cóż... lecę dalej :D
No.... NIe mylisz się :)
UsuńŚwietny rozdział! Szkoda że między Natsu i Lucy jest ta nieufność, ale i tak super , czekam na następny!✌❤😉
UsuńW zasadzie następny już jest :)
UsuńDziękuję ślicznie!
Nastu i Lucy swoim zachowaniem zaczynają mnie denerwować.
OdpowiedzUsuńTe ich sekrety, to ich niezrozumienie.
To wszystko sprawia, że chciało by się ich zamknąć w ciasnym pomieszczeniu, z kromką chleba i szklankom wody dziennie.
I nie wypuścić, puki nie wyznają sobie wszystkich sekretów.
Ogólnie rozdział bardzo fajny. Najlepsze w nim było to, jak Lucy obcięła włosy Natsu. Lecz sama końcówka też nie była zła. Zastanawiam się tylko czy to był sen Natsu, czy nie. Wiem tylko że to był urywek z przeszłości który miał już miejsce.
To tyle ode mnie, życzę weny oraz mnóstwa pomysłów.
Kolejny rozdział przeczytam jutro, bo dziś już nie dam rady. Pozdrawiam Dragneel2149:)
Strach potrafi różne rzeczy z ludźmi robić, a jeszcze gorsze rzeczy zrobię z bohaterami, więc ostrzegam!
UsuńTak, to był sen Natsu!
Jejku... I tak teraz będzie przerwa w związku z sesją, więc nie ma problemu! Czytanie ma być przyjemnością a nie obowiązkiem!
A więc odpoczywaj ile wlezie i również pozdrawiam!