piątek, 15 stycznia 2016

[Paranormal Activity Club] Rozdział 38


Niedzielne spacery w czasie godzin szczytu nie były może wymarzonym zajęciem, jednak dla dziewczyny, która ostatnimi czasy była przyprawiana o zawał serca kilka razy na dzień, nie było to przeszkodą przed odpoczynkiem.
 Życie Lucy, choć początkowo wydawało się zmierzać już tylko ku dobremu, teraz skręcało w zupełnie w inne strony, przez co nastolatka coraz mocniej gubiła się w codzienności.
Wzdychając, spoglądała na porozwieszane szyldy, z których każdy mocno zachęcał ją do wstąpienia i obejrzenia wystawy. Patrząc na napis „SailorCristal”, wiedziała, że nie mogło być przypadkiem, że tu trafiła. Miejsce, w którym jej mąż zakupił pierścionek. Pamiętając jeszcze wiadomości sprzed miesiąca, rozumiała, że może nadszedł ten czas, by w końcu poznać choćby jedną odpowiedź.
Dlatego nie zastanawiając się długo, pociągnęła za klamkę i wkroczyła do niemalże pustego pomieszczenia, w którym znajdowała się de facto jedynie lada i wystawa bez żadnych przedmiotów do sprzedaży. Zdziwiona owym stanem rzeczy, wychyliła się, po czym zawołała:
– Halo? Jest tu ktoś?
Wnet usłyszała dźwięk jakby tłuczonego szkła, a następnie odgłos donośnych kroków. Niepewnie podeszła pod sam blat, czekając, aż ktoś do niej przyjdzie. Nie musiała czekać nawet kilku sekund, gdyż nagle za czerwonej kotary wyłonił się ciemnoskóry mężczyzna, z czarnymi dredami związanymi na końcu w kucyk. Ubrany w dziwną, pasiastą koszulę o jasnoniebieskim kolorze i granatowe dżinsy, na których widniała brązowa plama. Jednak najbardziej dziewczynę zaintrygowały okulary z ciemnymi szkłami, które dobitnie potwierdziły teorię, że ma ona przed sobą niewidomego.
– Cancer, dawny właściciel – rzekł mężczyzna, podając dłoń. – Co panią tu sprowadza?
– W zasadzie sama nie wiem… – odparła szczerze, wzruszając ramionami.
Podeszła do lady i spojrzała na czerwony materiał, na którym niegdyś leżały przepiękne kryształy.
– Co tu się stało? – zaczęła w końcu, próbując wszelkich sposobów na pozbycie się dłużącej się ciszy.
– Nic – odpowiedział. – Okradli mnie, choć w zasadzie jestem wdzięczny tym ludziom. Jednak człowiek bogatszy, gdy zazna biedy.
– Jest w tym jakaś racja.
– A jak ma pani na imię, bo niedosłyszałem? – zapytał nagle, poprawiając okulary.
Dziewczyna przełknęła ślinę, wahając się nad tym, jak ma się przedstawić.
– Lucy Heartfilia – rzekła w końcu.
Nastała niepokojąca chwila ciszy. Twarz właściciela wyrażała tak ogromne zdziwienie i zaskoczenie, że sama Lucy wzdrygnęła się na myśl, iż jej decyzja mogła być zła. Widziała w nim dziwny mrok, dreszcze przechodzące przez mężczyznę, jakby wspominał wydarzenia, o których pragnął zapomnieć. Myślała nad ucieczką, choć jej ciekawość nakazywała jej pozostać. Chciała dowiedzieć się, dlaczego jej imię tak mocno wzdrygnęło niewidomym.
W pewnym momencie mężczyzna uderzył delikatnie pięścią o ladę, po czym oparł się o ścianę i złowieszczo zaśmiał.
– Kryptonim „Layla”… To twoja matka?
Głowę skierował w jej stronę, jakby spoglądał prosto na nią, przenikając najmniejsze zakamarki jej duszy. Nie pojmowała swoich obaw, choć powinna.
– Kim jesteś? – zapytała.
– Mam na imię Cancer… – Westchnął. – Byłem tak jakby kolegą z pracy dla Layli, choć po tej współpracy pozostało mi jedynie to… – mówiąc, wskazał na swoje oczy.
– Moja matka pozbawiła cię wzroku?
– Nie! – zaprzeczył. – Ona pozbawiła mnie oczu.
Na początku wzdrygnęła się, lecz już po paru sekundach prychnęła, rozumiejąc, że słowa mężczyzny niczego nie zmieniają. Słyszała, w jej głowie pojawiały się urywki wspomnień, więc znała po części naturę swej ukochanej rodzicielki.
– Albo wiesz jaka była, albo próbujesz znaleźć odpowiedzi – odezwał się Cancer.
– A znasz je?
– Nie. – Pokręcił głową. – Mógłbym ci wiele powiedzieć, ale wystarczy przelanej krwi.
– Jakiej krwi?
– Krwi niewinnych dzieci – rzekł, dotykając opuszkami palców szklanej obudowy.
– Czy to ma związek z… – Zawahała się na moment, w zasadzie nie wiedząc, jak może dokończyć zdanie. – Ze wszystkim? – Wzruszyła ramionami.
– Wszystko jest wszystkim, a nic jest wszystkim. Wydaje się, że nic nie jest ze sobą połączone, a jednak jest wszystkim, które wynika z ogółu rzeczy. Nawet najmniejszy szczegół, najmniejsze wydarzenie miało sens. Zabawne czy nie, ale sensem było, że w twoje ręce dostał się ten pierścionek, który kazała mi ci podarować twoja matka. Prawdą było, że spotkałaś ducha w bibliotece i o mało nie zginęłaś przez pożar. Odpowiedzią było, że znalazłaś ciało. Faktem, iż od chwili narodzin zostałaś skazana na tą niewolę, choć niczemu nie byłaś winna. Nienawidzę Layli za to, co zrobiła. Za to, kim się stała. Myślałem, że jak w końcu wybrała, to zmieni się. I tak się stało. Tylko czemu na gorsze?
Słuchając jego wywodów, nie wierzyła, że wie tak wiele. Jakby cały czas był obok niej, śledził całe jej życie. Przerażona tym, jak łatwo zdobyć o niej tak szczegółowe informacje, cofnęła się o krok, o mało nie potykając się o dywan. Nawet nie próbowała sobie wyobrażać, jak wiele osób może wiedzieć o niej więcej niż ona sama. Może i chciała poznać zakończenie wszystkich opowieści niewidomego, lecz coś w głębi serca podpowiadało jej, że nie tędy droga
– A kim się stała? – spytała drżącym głosem, z trudem przełykając ślinę.
– Stała się demonem śmierci… E.N.D.

***

Usiadł na amarantowo granatowym fotelu, trzymając w bladych dłoniach kieliszek z winem w jego wnętrzu. Popijając co chwilę z naczynia, spoglądał na zakrwawione ciało mężczyzny, który klęczał dokładnie naprzeciw niego, przytrzymywany przez dwójkę popleczników Zerefa. Załkany, ze skruchą w głosie wciąż powtarzał cicho „przepraszam”, lecz nie było wybaczenia.
Dragneel podniósł dłoń, po czym szybkim jej ruchem nakreślił cięcie na szyi, dając rozkaz służącym, którzy natychmiast podnieśli nieszczęśnika, wynosząc go z pomieszczenia.
– Trudno dzisiaj o dobrych informatorów – rzekł chłodno, opierając się plecami o miękką gąbkę fotela.
Zmęczony ostatnimi wydarzeniami, z uwielbieniem wspominał ciche, aczkolwiek krótkie, spotkania z Mavis, które jako jedyne przynosiły mu wytchnienie i spokój. Tęsknił za ukochaną, lecz jedyne, co mu teraz pozostało, to zemsta. Nie mógł się cieszyć młodością, szczęściem czy innymi ludzkimi uczuciami, które stracił przez własnego ojca. Musiał spełnić swoją ostatnią powinność wobec drogiej mu osoby, choćby miało to pochłonąć całe jego życie.
Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Na jego twarzy pojawił się drwiący uśmieszek, zwiastujący kolejną burzę, która miała spotkać tego, kto śmiał przeszkodzić mu w wieczornej drzemce.
– Wejść! – syknął ostro.
Skierował wzrok na wejście, nie mając żadnego pojęcia, kto może być po ich drugiej stronie. Gdy jednak ujrzał znaną mu sylwetkę najwierniejszego przyjaciela, Mard Geera, natychmiast podniósł się, wiedząc, że powód jego wizyty musi być ważniejszy od odpoczynku jego samego.
– Przepraszam, że przeszkadzam, panie – rzekł, kłaniając się pokornie. – Udało nam się wydostać z więzienia Deliorę, który rozpoczął właśnie swoją misję. Obiecał, że wykona ją w ciągu miesiąca.
– Perfekcyjne – podsumował jedynie Zeref. – A jak idą inne przygotowania?
– Laxus Dreyar już chwycił przynętę, Juvia Loxar zaniechała zemsty, Lucy zdaje się przypominać kolejne fakty, a także jest coraz bliżej pierwszej prawdy i kryptonimu ZERO – wyczytał ze swojej listy. – Niestety, ale ślad po Lisannie Strauss zaginął, choć sądzimy, że za kilka miesięcy znowu się odezwie. Ktoś uwolnił jednego ze smoków, a drugi znajduje się obecnie w Magnolii.
– Który?
– Igneel – odpowiedział krótko.
Zeref chwycił za podbródek, na chwilę zatapiając się w zamyśleniu, które zajęło mu parę dobrych minut. Nie były to informacje perfekcyjne, ale plan powoli ruszał do przodu. Jeśli nic im nie przeszkodzi, będą gotowi przejść do kolejnego etapu za kilka miesięcy, a to mogło by byś przełomowym wydarzeniem dla niego i jego zemsty. Jednakże na świętowanie było jeszcze za wcześnie. Cierpliwość popłacała, choć on sam nie był osobą spokojną.
– A czy wiadomo, co planuje Acnologia? – zapytał gwałtownie.
– Niestety, ale nie – odparł, kręcąc głową.
– Trudno.
Westchnął, po czym wstał i podszedł do okna. Widząc za nim zachodzące słońce, zrozumiał, że jeśli teraz Lucy przypomni sobie wszystko, może stać się jego popleczniczką, bądź jego wrogiem. Trudno mu było odgadnąć, po jakiej stronie stanie, gdy w końcu jej umysł i serce poznają prawdę skrywaną przed nią samą przez tak wiele lat, lecz nawet nie to go najbardziej bawiło. Spodziewał się, że dziewczyna już dawna podejrzewa, że przyjdzie dzień, w którym będzie musiała wybrać.

***

Cisza i spokój, panujące w tak niebezpiecznym mieście, jakim była Mangolia, przynosiły ukojenie zmęczonym duszom, które pragnęły w końcu zaznać odpoczynku, lecz takie dni nie przychodziły, a serca ludzi biły w ciągłym niepokoju o jutro. Patrząc na rozgwieżdżone niebo z parkingu przed barem Makao Conbolta i Wakaby Mine goście zastanawiali się, jak niewiele czasu im zostało, zanim to piękne sklepienie niebieskie pokryje się samolotami, zrzucającymi bomby na niczemu winnych ludzi, zanim ponownie rozpocznie się terror i groza i zanim dzieci przeżyją koszmar, który pamiętają ich rodzice.
Była to ich klątwa – nieść złudną nadzieję potomstwu, w świadomości, że wszystko jest jedynie kłamstwem. Z tego właśnie powodu Marii Wakaba, dawniej piękna i bogata kobieta, z wielkimi perspektywami na przyszłość, zaszyła się daleko od tego, co znała, nie chcąc nigdy mieć dzieci. Choć posiadanie potomstwa było jej marzeniem, w pewnym momencie swego życia pojęła, jak ciężkim wyzwaniem jest patrzeć na śmierć tych maleństw, tak niewinnych, a tak okrutnie krzywdzonych, pozostawiając za sobą wszystko i przyjmując nowe życie, nową tożsamość.
Popijając na werandzie mieszkania słodzoną herbatę jaśminową, spoglądała na zatłoczoną uliczkę, z której dobiegały donośne krzyki i muzyka. Świętowanie ostatnich dni przed adwentem było z jedną z lepszych rozrywek tych okolic i najprawdopodobniej najbezpieczniejszą, choć ona sama wolała usiąść na ulubionym fotelu, z ulubioną książką i kochanym napojem, który koił jej zszargane nerwy. Każdy wybuch bomby, odgłos strzału czy dławiący krzyk kobiety, patrzącej na śmierć własnego dziecka, odbijały się w jej umyśle echem, dalej nie pozwalając zapomnieć o wydarzeniach, które miały miejsce lata temu.
Zamykając oczy, pragnęła wyobrazić sobie twarze rodziców, choć za każdym razem, gdy tak czyniła, w jej głowie pojawiały się obrazy z rzezi z II wojny światowej, której była nieszczęśliwych świadkiem – jednym z niewielu, który przeżył.
Rozległ się strzał.
Podniosła się, sapiąc, po czym rozejrzała w około, z trudem łapiąc kolejne łyki powietrza. Chwyciła palcem za ucho filiżanki i natychmiast dopija napój do końca. Złapała się za pierś, po czym ponownie usiadła, sądząc, że jedynie przysnęła. Lecz po kilku sekundach ponownie usłyszała strzały, które już nie mogły być tylko wytworem jej wyobraźni.
Przerażona wstała i wróciła do wnętrza mieszkania, chwytając ze schowka broń, którą trzymała pod łóżkiem w ramach asekuracji. Nie sądziła, że akurat jej ktoś może szukać, nie po tylu latach, ale nie mogła być pewna. Ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w Magnolii, dobitnie ją uświadczyły w przekonaniu, że przeszłość zawsze daje o sobie znać. Nawet jakbyśmy tego nie chcieli.
Patrząc na ramkę z czarnobiałym zdjęciem, przedstawiającym trójkę dzieci, z nostalgią w oczach wspomniała czasy, w których nie musiała się o nic i o nikogo martwić.
Nagle rozległo się donośnie pukanie do drzwi.
Naładowała broń i podeszła do wejścia, ostrożnie spoglądając przez judasza, kim są nocni goście. Ku jej zdziwieniu ujrzała stojące na wycieraczce dwie dziewczyny, nerwowo rozglądające się we wszystkie strony, jakby w obawie, że za moment ktoś je znajdzie.
Marii nie czekała. Natychmiast przekręciła kluczyk w zamku, otwierając następnie drzwi, by wpuścić do środka tajemnicze damy.
– Proszę, pomóż nam! – krzyknęła starsza z dziewczyn, zanim Wakaba zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. – My…
Mężatka wystawiła przed siebie dłoń, dając znać, by przestała mówić, po czym pochwyciła przerażone dziewczyny za ręce i wciągnęła do wnętrza mieszkania, zamykając je za sobą.
– Oh my god, kim you jesteście? – zapytała Marii z charaktestym sposobem wymowy.
– Mam na imię Carla Shagotte, a to jest moja siostra Wendy – wyjaśniła natychmiast Lucy, zdejmując z siebie kaptur. – Gonią nas rewolucjoniści, którzy pragnął…
– … zabić ciebie i małą, gdyż ty jesteś ostatnim członkiem rodziny królewskiej, a ona córką Grandine, która dnia dzisiejszego została uwolniona z aresztu ze stolicy Varii przez członka organizacji E.N.D. – rzekła Wakaba na jednym wydechu, mówiąc płynnym i czystym językiem, jakby jego znajomość była dla niej czymś naturalnym.
– Czy pani przypadkiem nie mówiła tym dziwacznym językiem? – zapytała Carla, nie potrafiąc zrozumieć tego, co się w tej chwili działo.
– Jako jedna z tajnych agentek Igneela, muszę odpowiednio ukrywać się przed innymi agentami – odparła z uśmiechem na twarzy. – Nie wiem, czy moim zadaniem było zapewnić wam bezpieczeństwo, ale sądzę, że dla córki swojej dawnej przyjaciółki, Dragneel uczyniłby to samo, co ja.
Marii podeszła do biblioteczki, po czym chwyciła z obu stron szafkę i odsunęła na bok, ukazując dziewczynom zapajęczynioną szczelinę w ścianie. Na tyle dużą, by dorosły człowiek mógł przez nią spokojnie przejść.
– Kiedy dojdziecie na sam dół, znajdziecie się w podziemiu, w którym będziecie mogły się ukrywać przez jakiś czas – wyjaśniła im.
– A co z moją mamą? – zapytała niespodziewanie Wendy, wychodząc przed siostrę.
– Nie wiemy, ale spróbujemy się dowiedzieć, mała dziewczynko Piotrusia Pana.
Kobieta pogłaskała dziewczynę po głowie, po czym wprowadziła je do wnętrza przejścia i zasunęła je z powrotem, czekając na ewentualne przyjście ludzi, którzy szukali młodych dziewcząt.
Marii poprawiła włosy, wzięła kilka, głębokich wdechów i wróciła z powrotem na balkon, rozkoszując się widokiem spokojnej dzielnicy, wewnątrz której działy się rzeczy, o których ludzie nawet nie mieli pojęcia.

***


Dziewczyna o długich włosach, koloru czystego śniegu, wysiadła ze statku „Zielona latarnia”, trzymając w dłoniach jedynie jedną torbę z ubraniami i parasol, którym osłaniała się przed deszczem. Rozglądając się wokoło, gorączkowo szukając osoby, od której miała dostać informacje na temat Lisanny. Zdesperowana przyspieszyła kroku, krążąc bezsensownie po całych dokach, aż natrafiła na spalony niemalże w całości znak, na którym widniał odrywający się napis „Witamy w Varii”.

23 komentarze:

  1. Rozdział ciekawy.
    Biedna Lucy, została całkiem sama. Oby Natsu szybko wrócił do zdrowia.
    Etap, etap, jaki kurde etap? Jestem cholernie ciekawa. Loki coś wie ale milczy skurczybyk jeden. No i ta ich randka...tiaaaa. Może wtedy zdradzi coś konkretnego.
    No i ostatnia scena, a żeby koń stratował Porlę!
    Zasłużył sobie i mam cichą nadzieję, że to Lucy spuści mu lanie :D
    Pozdrawiam i powodzenia na sesji!!

    I wybacz, że nie zawsze komentuję, ale czasami mam taki mętlik, że nawet nie wiem co napisać :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak... Faktycznie Lucy biedna, ale będzie jeszcze biedniejsza w przyszłości.
      Kolejny etap oczywiście wyjaśnię w kolejnym rozdziale :)
      Oczywiście, że Loki coś wie, ale czy zdradzi coś Lucy... No tego nie mogę powiedzieć!
      Dziękuję ślicznie za komentarz. I naprawdę nie masz za co przepraszać. Cieszę się, jak nawet co jakiś czas zobaczę od kogoś komentarz :)
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Naatsu nie jest zabawką! Lucy została całkiem sam, a cholerny Loki korzysta z okazji. On coś wie, ja to wiem!
    Wiewiórka: Mavis! A ty geniuszu!
    Cichaj! Jose taki głupi xD
    PS. Kiedy wróci Natsu?
    PS2. Będzie jakaś typowa scena ojca i syna, taka, że się łzy poleją i ta zajebista realacja zostanie ukazana.

    ~Kofuku z pozdrowieniami.
    PS3. Kiedy oni się.. No wiesz... Barabara 8)))) Mówie o NaLu i Gruvi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale PSsssów...
      Natsu jest zabawką i to dopiero pokażę w zasadzie od sezonu 3.
      Natsu powróci w rozdziale 36.
      I tak, będzie taka scena, ale nie w tym sezonie. Zasadniczo już była...
      I do tego, o co pytasz coraz częściej... Barabara poczytaj sobie w one-shocie, a tutaj czekaj, bo naprawdę JEŚLI coś będzie, to na min. 50 rozdziałów :)
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam

      Usuń
    2. ;-; 36 rozdział bogiem. O barabara będę pytać zawsze. Wiem, że była taka scena, ale to mauoo!

      Usuń
  3. rozdział czytałem z wielkim zaciekawieniem. kolejny świetny rozdział. nic dodać,nic ująć. Życzę weny oraz bezpieczeństwa,PhantomPl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Cieszę się, że rozdział się spodobał ;)

      Usuń
  4. Rozdział wyszedł ciekawy. Podoba mi się określenie "zabawkarz" jakie użyłaś dla Lucynki xD Jej mroczna strona wychodzi na jaw :D
    Powodzenia w dalszym pisaniu
    Cień: I znów piszesz tak późno komentarz
    Tak wyszło :P

    Nike I Cień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie słowo "zabawkarz" skądś kojarzyłam, pewnie z jakiegoś filmu, ale muszę poszukać, bo za nic nie pamiętam z czego to mogło być, ale ogólnie to jest idealne określenie dla Lucy i zobaczysz w ostatnim rozdziale sezonu jak bardzo!
      Dziękuję bardzo i nie ma problemu. Ja bardzo się cieszę, że w ogóle napisałaś komentarz! A przecież rozdział nigdzie nie ucieka!
      Dzięki ślicznie!

      Usuń
  5. Szkoda mi Lucy, no ale co poradzić. To silna dziewczyna więc wiem, że da sobie radę. Choć trochę to smutne. Co jeszcze? A tak, bardziej od Lucy szkoda mi Natsu. Błagam niech wyjdzie z tej śpiączki, bo inaczej zwariuje jak go zabraknie. No i to chyba tyle :) Życzę powodzenia raz jeszcze na egzaminach i dużo weny?
    P.S. To prawda, że zawieszasz opowiadanie do 15.02.?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. W tym semestrze mam bardzo ciężkie egzaminy i ogólnie mam ich dużo. Nie tylko egzaminy! Kolokwium miałam już w pon. teraz w sobotę, potem w środę, piątek... Dlatego prosiłam o pomoc. I nie chcę się pchać w pisanie rozdziałów, kiedy wiem, że sił nie będę miała, by porządnie wszystko napisać. Ale po sesji rozdzialiki jak najbardziej co tydzień przez jakiś czas :)
      Oczywiście, że Lucy da sobie radę, a Natsu już wkrótce wyjdzie ze śpiączki, więc tutaj nie ma o co się martwić :)
      Dzięki za komentarz!!!

      Usuń
  6. Chytra z Lucy dziewczyna xd Natsu obudzisz się?? Ciekawe o czym śni? XD Hehe. Jeszcze środa, czwartek i piątek, i wolne. Więcej czasu na anime i mange oraz książkę... O nie... Krzyżacy... Nie chce... RATUJ!! Proszę! xc Życzę weny, chęci oraz czasu :3

    ~Hãtosutã

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty mnie nawet nie denerwuj!!! "Jeszcze środa, czwartek i piątek, i" SESJA!!! I ty martwisz się Krzyżakami??? :( Uff, wyżyłam się...
      No chytra Lucy, chytra, a będzie jeszcze bardziej chytra! A Natsu już wkrótce się obudzi :)
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. No ty masz gorzej ode mnie i to bardzo :c. Życzę, żebyś zdała :3

      ~ Hãtosutã

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam. Tu było nominowanie, lecz przez przypadek usunęłam nie to, co trzeba :(
      http://seylafairytail.blogspot.com/2016/01/libster-blog-award.html?m=1

      Usuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Award!
    Więcej znajdziesz tu: http://lucyheartfilia-innahistoria.blogspot.com/2016/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrobiłam! Nareszcie! Jesteś osobą, która najwięcej dodała podczas mojej nieobecności i trochę mi to zajęło. Wszystko zaczyna się łączyć w niezłą całość. I jeżeli spełni się to co myślę, cóż... Będzie niezła jatka.
    Co do Lucy - Nie wiem co o niej sądzić. Nie ufam jej. Poza tym wrobiła jedną z moich ulubionych postaci. -c-c- Coś czuję, że Levy nie puści tego blondynce płazem.
    Historia Juvii była bardzo smutna, ale sądzę, że Gray musiał przeżyć coś straszniejszego od niej. Musi być powód przez który nie chce pamiętać Lucy. Jakoś trudno mi uwierzyć w niewinność blondyny. Tym bardziej po kilkukrotnym podkreśleniu, iż jest bezwzględną morderczynią.
    Oki, Natsu ochronił Lucy, ale czuję jakby popełnił błąd robiąc to. Tym bardziej, ponieważ określiła go "Zabawką."
    Jedynie do czego mogę się przyczepić to literówki. Śmiesznie było mi czytać scenę morderstwa, gdzie była literówka w jedynym słowie i cały sen poszedł się paść.
    Ach, prawie bym zapomniała. Jestem ciekawa co takiego wysłała Lisia do Lucynki i dlaczego martwy Gajeel jest żywy. A nad sprawą "Mavis Vermilion" pomyślę później, bo wydaje się ona bardzo ważna do rozwiązania większości zagadek.;)
    Pozdrawiam Lavana Zoro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię bić rekordy ;)
      Faktycznie przyznam ci rację, że powoli wszystko się zaczyna łączyć w jedną całość, choć tak naprawdę to dopiero 1/3 planowanego opowiadania. No mam nadzieję, że to co myślisz się spełni, bo jatka na pewno będzie, ale nie wiem, czy o tym samym myślimy...
      Jeszcze zmienisz zdanie o Lucy, ale do tego dojdziemy za parę rozdziałów. Lucy ma plan, to nie jest głupia blondyna, która rzuca się w wir wydarzeń bez przygotowania. O tym więcej będzie na początku kolejnego sezonu, ale póki co powiem, że nie jest tak, jak myślicie.
      Tak, historia Juvii straszna, a co do Graya... Tak dosadnie o tym napisałam, a nie zajarzyliście... Podczas bójki Graya i Lyona, L. zauważył bliznę na czole G. Okazało się, że gdy był mały spadł ze schodów, chwilę później Juvia w trakcie rozmowy upewnia się, że to Lucy zepchnęła chłopaka z tych schodów. Amnezja była wynikiem wypadku, a nie traumatycznego przeżycia - a przynajmniej tak w tej chwili uważam...
      Relacje Natsu-Lucy są niespotykane. I uważam, (i mam nadzieje, że w miarę dobrze to ukazałam) że oboje są siebie warci. Wykorzystują siebie nawzajem, tylko w tym momencie to Lucy jest świadoma tego, jaki ma stosunek do Natsu, a chłopak już nie.
      No tak, literówki to mój problem, ale naprawdę czasami trudno mi jest je wyłapać, a naprawdę staram się...
      Dlaczego Gajeel jest żywy? A to akurat jest prosta odpowiedź :) I fakt, Mavis Vermilion to bardzo ważna postać i tak naprawdę później okaże się jeszcze, co ta kobieta narobiła :)
      Witam z powrotem! Już się bałam, że nie wrócić, a tu taka niespodzianka na nowy rok. Nie mogę doczekać się nowych rozdziałów u cb (szczegół, że mam już do nadrobienia) i dzięki za komentarz :)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  10. Lucy biedak, ja się źle czuje jak jestem sama w domu, a ona jest w takiej sytuacji, ja nie wiem co bym że sobą zrobiła, źle by się to chyba skończyło. podobał mi się rozdział ale jak też mowilam jestem zbyt wrażliwa na takie sceny i to od niedawna xd. N o cóż ide czytać dalej. Weny :**:*

    OdpowiedzUsuń