Jego pytanie nie tyle zdziwiło pozostałych kompanów, co wprawiło w stan obojętności. Bardzo dobrze pojmowali jej pytanie. Choć sama podróż miała sens, to tak wiele czynników, przypadkowych czynników, nałożyło się na siebie, sprawiając, iż znaleźli się o tej jednej, właściwej porze, we właściwym miejscu. Za dużo było przypadków i znowu to samo uczucie co wcześniej ich ogarniało. Jakby cały czas byli ciągnęli za niewidzialną nić przeznaczenia, która ich prowadziła ku jednemu celowi, nie pozwalając zboczyć nigdzie indziej.
— Zobaczymy, gdy nasza historia się zakończy — odpowiedziała niezwykle spokojnym głosem.
— Jeśli do tego czasu dożyjemy — odparł Natsu półszeptem, mając całkowitą rację.
Nie mogli jednak już też teraz wahać. Pewnym krokiem wkroczyli między kamieniste ściany, ryzykując wszystko, co do tej pory osiągnęli. Nie wiedzieli, co może ich czekać na samym końcu groty, która po brzegi była wypełniona pajęczynami i dziwnym robactwem, które obrzydzało Lucy wystarczająco, by nie chciała ruszać się dalej.
Wstręt odbierał jej mowę, a ciało drżało z niezrozumiałego strachu przed nowymi gatunkami owadów, których wolała nie kolekcjonować.
— Czyli jednak jesteś dziewczyną, Lucy — odparł radośnie Musica, nie szczędząc kolejnej partii żartów. — Mężczyźni nie… — Nagle nad jego twarzą pojawił się pajęczak dość pokaźnych rozmiarów, który zaczął patrzeć tymi czarnymi ślepiami prosto na kapitana statku. — PAJĄK!!! — pisnął krzykliwie Musica, chowając się za Natsu.
— Chyba mamy dwie dziewczyny w zespole — rzekła złośliwie Lucy, nie potrafiąc się powstrzymać.
Musica cały się zaczerwienił, dlatego wyszedł naprzód kompanii, nie chcąc dłużej być w zasięgu wzroku towarzyszy, którzy mieli z niego przednią zabawę. Śmiejąc się jak małe dzieci, za nic mieli ciszę, która mogła być dla nich wybawieniem, jeśli wcześniej, by zareagowali.
Dąsając się pod nosem, nagle uderzył jego czubkiem o coś niezwykle twardego. Zaskoczony tym faktem, wystawił ręce do przodu, zaczynając obmacywać litą skałę. Żadnego otworu, żadnego przejścia, żadnego innego wejścia… Innymi słowy — ślepy zaułek.
Nic nie rozumiejąc, zaczął usilnie popychać ciężki kawałek minerałów, lecz na nic były jego starania.
Czekając cierpliwie na przybycie reszty towarzyszy, odkrył, że coś jest nie tak. Już wcześniej miał wrażenie, że ktoś ich obserwuje, lecz ono stawało się z każdą sekundą coraz silniejsze. Nie pojmując tego zjawiska, zawrócił, chcąc ostrzec kompanów.
— Ślepy zaułek — powiedział, gdy znalazł się tuż obok nich.
— He? — Spojrzeli na niego pytająco.
Po chwili obudzili się jakby ze snu i pognali do końca korytarza, próbując tych samych sposobów co wcześniej Musica. Jednak i ich próby poszły na marne.
— To co teraz robimy? — zapytał Natsu, kopiąc nogą o litą skałę.
— Może… — Już Lucy miała coś zaproponować, gdy coś przykuło całą jej uwagę. Na początku zdawało jej się, że to tylko omamy wzrokowe, lecz po kilku sekundach dotarło do niej, że to, co widzi, to prawda. Prawa kieszeń spodni Natsu jarzyła się czerwono krwistymi barwami, jakby cały materiał palił się, choć tak w rzeczywistości nie było.
— Co „może”? — Niezorientowany Dragon dopiero po dziwnym zachowaniu Lucy zrozumiał, że coś jest nie tak. Zbyt dokładnie patrzyła na niego, mając wlepiony wzrok w jeden punkt.
Pragnąc dowiedzieć się, co się z nią stał, pochylił głowę ku dołowi, dostrzegając, że się świeci. W pierwszej chwili dość dziwnie wyglądało to całe zdarzenie, lecz gdy przypomniał sobie, co schował do kieszeni, natychmiast zareagował.
— Jaja ci się świecą — zażartował Musica, patrząc, jak kompan wyjmuje z wnęki srebrny zegarek.
— I co ter…
Zanim Natsu zdążył dokończyć, sam zegarek porwał jego ciało, przykuwając je do litej skały, przez którą nie mogli przejść. Walcząc z tajemniczą siłą, nie wiedział, jak może ją przezwyciężyć.
— Może mi pomożecie, a nie stoicie jak kołki?! — wrzasnął, nie widząc reakcji ze strony żony i przyjaciela.
Dopiero po minucie minerał zaczął się pokrywać pomarańczowym światłem, który wypełniał je aż po same brzegi. Wnet cała skała zaczęła przemieniać się w gęstą, nieznaną ciecz, upadając ogromnymi kroplami na podłogę.
Towarzysze nie potrafili oderwać oczu od zjawiska, które wydawało im równie szokujące co nieprawdopodobne. Czując na twarz ciepłe światło, po kilku sekundach zostali oślepieni przez blask, który całkowicie odebrał im widzenie.
Zasłaniając swoje oczy, nie potrafili dojrzeć całego obrazu, który serwowała im wnęka groty. Kiedy jednak światło zniwelowała ciemność, która panowała w jaskini, byli w stanie zachwycić się widokiem nie z tej ziemi.
Pękając od wypełniającego ją złota, zachwycała swych widokiem. Każde naczynie, każda broń, każda tarcza mieniąc się swymi boskimi kolorami hipnotyzowała, jak przeklęte srebrniki Judasza. Nikt nie potrafił przerwać zachwycania się przedmiotami, które były na wyciągnięcie ręki. I choć kurz, i brud pokrywały je w znacznym stopniu, nic już nie stanowiło przeszkody na drodze do zdobycia ich.
Jako pierwszy pognał Musica, tarzając się jak małe dziecko po ogromnej górze skarbów. Zapominając całkowicie o misji, z jaką tu przyszli, oglądali zdobycze od tych najmniejszych po te największe.
Wszystko było ich i nikt nie był w stanie im tego odebrać.
Jednak jakiś dziwny szmer zaczął krążyć po głowie Lucy. Nieznane jej słowa wirowały w jej umyśle, nakazuj zostawić wszystko i szukać tego, po co tu przyszli.
Budząc się z głębokiego snu, zrozumiała cel, w jakim ktoś pozostawił tu wszystkie swoje skarby.
Nikt nie mógł zdobyć prawdziwej, nikt nie mógł skupić na niej swojej uwagi… Rozumiała, jak ona sama dała się łatwo omamić złotem, które było na wyciągnięcie ręki. Chciwcom przynosiło nieszczęście, a dobrym zwycięstwo.
Idź i szukaj — tym razem zrozumiała całe przesłanie. Nie rozumiała, czym jest ten głos w jej głowie, lecz ostatnio jej nie zawodził, więc i tym razem wolała się go posłuchać.
Patrząc na otumanionych przyjaciół, dopiero w ostatniej sekundzie zdążyła dostrzec grupę uzbrojonych ludzi, skradających się w ich kierunku.
— UWAŻAJCIE! — wrzasnęła do towarzyszy, lecz ci nadal byli pod wpływem magii.
Musiała coś zrobić. Wrogowie jedynie uśmiechali się do niej, wiedząc, że ona sama nie jest w stanie nic im zrobić, choć teraz musiała.
Pełna determinacji tupnęła nogą o stos ze złota i pognała w stronę przeciwników, chwytając w dłonie pierwszy, lepszy miecz. Była świadoma, że nie ma żadnych szans, ale musiała podjąć to ryzyko. Nie chciała nikogo więcej stracić. Nie podczas tej podróży, nie podczas jej walki…
— Powodzenia, dziewuszko — rzekł jeden z wrogów.
Pamiętała go dokładnie. Był jednym z gości baru. Zapamiętała go przez charakterystyczną bliznę na policzku, która wyglądała jak półksiężyc. Ale co on tu robił? Wtedy dotarło do niej, że nie tylko oni chcąc zdobyć Świętą Broń… To była pułapka, myślała, zamachując się na człowieka.
Jej cios został natychmiastowo sparowany, lecz walczyła nadal. Każdy kolejny ruch wydawał się bardziej przemyślany i logiczny. Nie waliła na oślep. Czuła, że w walce z tak doświadczonym przeciwnikiem na miecze może jedynie próbować chwytać szansy.
Inni przyjaciele tego człowieka czekali w uciesze, chcąc ujrzeć końcowy wynik walki. Nie śpieszyli się. Stojąc w kręgu, zrobili z Lucy rozrywkę.
Lecz ona nie mogła dać im tej satysfakcji. Pragnęła wykorzystać każdą sytuację, która się nadarzyła, chroniąc chłopaków, którzy zdążyli dać się omamić.
Niespodziewanie końcówka złotego ostrza ułamała się, a ona sama poleciała do tyłu, czując ogromny ból w okolicach brzucha.
Co się stało? Nic nie rozumiała. Przerażona podniosła się i spojrzała na rozcięty materiał. Jej delikatna skóra pokryła się cieniutką warstwą krwi, coraz bardziej brudząc nowy ubiór, która kupiła w porcie La Morche. Ale czy to było teraz najważniejsze?
Podniosła się, nie okazując ani cienia bólu czy wątpliwości.
Cała zgraja ludzi zaśmiała się z niej, kpiąc bezlitośnie z biednej dziewczyny.
— Co się stało? — zapytał jeden z nich.
— Relaks.
Nikt nie wiedział, kto wypowiedział te słowa. Kiedy jednak ich ciała zaczęły przeszywać cienkie kolce, zrozumieli, że to koniec zabawy. Atakując ledwo stojącą na nogach dziewczynę, ujrzeli nad nią postać, która wściekle zagryzała zęby, formułując w dłoniach jakiś srebrny metal.
— To Srebrnik Musica — krzyknął jeden z rzezimieszków, odsuwając się parę kroków do tyłu.
— A kto inny?
Cichy i spokojny głos rozniósł się po całej okolicy, odbijając się delikatnym echem.
— Szef! — wrzasnęli uradowani ludzie, lecz ich szczęście nie trwało długo.
Rany! Jestem tak strasznie ciekawa przeszłości tej dwójki z nawiedzonego domu, że chyba nie wytrzymam! Do tego sekret Komui'a! :'(
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale czerwone oczy Lucynki mi się podobają :D
Tyle sekretów i tylko pare domysłów to wszystko co mam na dzisiaj :| Już bym chciała wiedzieć wszystko, bo cierpliwość czasaji nie jest moją mocną stroną :(
Po tym rozdziale mam tylko jedno pytanko: jak tam romans Tamakiego i pana kościotrupa? XD Szkoda, że sie nie pojawili, ale nie można mieć wszystkiego nie? :) Wystarczą mi Natsu i Musica :P Choć do tej pory najbardziej intrygujący (wg mnie) jest Komui.
Pozdrawiam i przesyłam duuuuuuużo wolnego czasu oraz jeszcze więcej weny! :3
Romans nowego paringu się jeszcze pojawi, wiec nie martw się. Co do reszty... Ja też lubię od razu wiedzieć wszystko, ale zanim się dowiesz trochę minie. Nie mniej, dziękuję za komentarz :)
UsuńBardzo fajny rozdział, myślałam tylko, że będzie się działo coś więcej. Nie mogę się doczekać kolejnego.😉❤😘😊
OdpowiedzUsuńMilka:)
No troszkę rozdziałów z rezydencji dam, ale już niedługo sporo rzeczy ciekawych (a przynajmniej mam taką nadzieję) się pojawi :)
UsuńŚwietny rozdział :D Opisy wciągające, więc przyjemnie mi się czytało. Intrygująca była chwila z Lucy -> czerwone tęczówki niczym u wampira. Gihi :D Ciekawi mnie kim była dziewczyna wraz z lokajem. Nie wiem czy pojawiła się w poprzedniej wersji, więc Ciebie zapytam ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i powodzenia na studiach ;)
Pozdrawiam :D
~Natsuki
Tak, pojawili się w poprzedniej wersji :) I cieszę się, że rozdział się spodobał. No i mam nadzieję, że przyszłe akcje z Lucy również ci przypadną do gustu :)
UsuńPozdrawiam i dziękuję ;)
Lucy, pokaż na co cię stać Kochana!!! Rozdział świetny. Pozdrowienia dla wszystkich, :*
OdpowiedzUsuńA pokaże!!! Zobaczysz ;)
UsuńDzięki za komentarz ;)
Od samego początku podejżewałam, że jest z nim cos nie tak. No dobra, moze od momentu w ktorym zabil edwarda. bylam pewna ze to on.
OdpowiedzUsuńa co do rozdzialu serio? duchy? zjawy? haha dziewczyno mam wrażenie, że masz 1000 pomysłow na minute
Nie mylisz się, potrafię wymyślić w ciągu DNIA ok 15 pomysłów na nowe blogi, z czego większość od razu odpada :)
Usuń