niedziela, 18 września 2016

[Smocze Królestwo] Rozdział 32


„Zrobiłam wszystko, o co mnie prosił…”
— Hans! HANS! HANS!!! — wrzeszczała, biegnąc przez stosy trupów, walających się wokół miasta. Szkarłatna krew wsiąkała w niegdyś radosne ulice stolicy Sarycji, wysysając ciecz z mieszkańców tego spokojnego i cichego miasta, które przez jedną, złą decyzję stało się epicentrum brutalnej masakry.
Ryki i krzyki roznosiły się wokoło wraz z ciężkim, duszącym powietrzem, które wypełniło się zapachem dymu i trupów. Jeszcze żywi ludzie biegli wokoło, uciekając od potwora, który nieustannie niszczył wszystko, nie pozostawiając kamienia na kamieniu, nie litując się choćby nad małym dzieckiem.

„Wierzyłam i zostałam oszukana, choć on też…”
Białowłosa dziewczyna ubrana w zwyczajną skórę z niedźwiedzia, która oplatała ją cienkim materiałem wokół drobnego ciałka, biegła dokładnie w przeciwną stronę, gorączkowo kogoś szukając. Jej osmalona i zwęglona skóra twarzy brzydziła wszystkich, którzy mijali tę szaloną kobietę, poszukującą własnego ukochanego.
Zdesperowana krzyczała, nie poddając się, gdy krew spływała go po jej policzku, mieszając się razem z gorzkimi łzami.
— Nie tak to miało wyglądać — powtarzała.

„Próbował być kimś, kim nie jest…”
Mogli żyć spokojnie w domku swych marzeń i pozostać razem do jego śmierci, ale przez jej samolubną decyzję skończyli w tym piekle, cierpiąc męki gorsze od tych, które znali ludzie od tysięcy lat. Nic już nie mogła zrobić. Zniszczyła sen, by czekać kilkadziesiąt lat na śmierć ukochanego, zamieniając go za krótkie, parę lat ciągłych wyjazdów i wojen. Była to tylko i wyłącznie jej wina, przez którą cierpiał także jej luby.
— HANS!!! — wrzasnęła ponownie.

„Zgubiła go chciwość i chęć zemsty…”
Usłyszała cichy jęk.
Nie przejmując się usypiskiem trupów, które leżały przed nią, przedarła się przez nie, gorączkowo szukając swego lubego. Palce jej krwawiły, a kolejne paznokcie odpadały, nie potrafiąc znieść wysiłku, na który naraziła je ich właścicielka.
— Hans, Hans, Hans… — powtarzała łkająco, modląc się, by go odnalazła.

„Ale najgorsze było to…”
Czuła jego zapach. Choć był on zmieszany ze spalenizną i metalicznym zapachem krwi, to była coraz bliżej niego. Słyszała ciszy szept i wołanie jej imienia. Mogła go uratować. Mogła spełnić swoje marzenie. Mogła rozpocząć na nowo życie.
— Ukochany — rzekła, widząc skrawek jego głowy, zanim całkowicie go odkryła.
Zastygła.

„…, że inni ucierpieli za jego grzechy”
Zadrżała.
Patrzył na nią tak obojętnymi oczyma, lekko się uśmiechając, jakby w ostatnich sekundach swego życia jego jedyne marzenie się spełniło. Mógł ujrzeć ukochaną. Mógł dotknąć jej policzka. Mógł szepnąć jej „kocham cię”.
Jego ciało, całkowicie zmasakrowane i przypalone, nie przypominało już z wyglądu nawet człowieka. Jedna ręka leżała gdzieś w oddali, a nogi były zgniecione, jakby sama bestia po nich przeszła. Cały brzuch rozplatany. Dławił się krwią, która pochodziła z ogromnej rany. Pełna brudu i zropiałych części nie nadawała się już nawet do ratunku. Nie czuł bólu czy strachu, choć był wypełniony świadomością, że za moment zginie.
— Dlaczego, dlaczego, dlaczego?!?! — wydzierała się na całe miasto.
— Melody…
Nie potrafił dalej mówić. Słabości zwyciężyły, odbierając już mu wszystko, co pozostało. Widząc płaczącą nad nim ukochaną, pragnął powiedzieć jej, by żyła nadal, choć jego nie będzie obok. Zawsze chciał to wyznać, lecz bał się. A gdy przyszła ostateczna godzina, okazało się, że jest za późno.
— Byłam taka głupia, ufając mu! — krzyknęła, uderzając dłonią o ziemię. — Zdradził nas. Ten szubrawiec zdradził nas i wybrał własnego syna, a nas wykorzystał.
Powieki opadały mu coraz bardziej, podpowiadając, że w końcu czas na sen. Zmęczenie brało górę nad jego uczuciami, pragnieniem bycia z Melody i chęcią życia.
— Nie, nie, nie! — powtarzała, tuląc go do siebie. — Błagam, błagam, błagam!!!

„I wtedy też klątwa znów zaczęła działać, zbierając plony, które sama zasiałam”
Nagłe światło oślepiło wszystkich dookoła. Ziemia rozwarła się, dzieląc na kilka równych części.
Trzymając z całych sił martwe ciało ukochanego, nie mogła pozwolić, by i ono zostało jej odebrane. Nic więcej przecież nie pozostało.
To koniec, myślała, widząc skałę wypełniającą się wodą. Grunt osuwał się, zabierając za sobą kolejne ciała, które swobodnie leciały w mroki oceanu.
Dla samej Melody już nic nie miało znaczenia. Wszystko, co kochała, zostało jej zabrane. Jeśli ta śmierć będzie wybawieniem, to woli teraz się poddać i nigdy więcej nie żałować.
— Czy chcesz wypowiedzieć życzenie? — rzekła czarnowłosa kobieta, unosząca się nad pękającą skałą. Uśmiechnięta, dająca nową nadzieję i taka godna zaufania. Swym pięknem oślepiała, będąc bogiem dobroci wśród tego nieszczęścia i zła, które znajdowało się wokół ludzi. Nie znała jej, lecz czuła, że pragnie dać tylko jedną odpowiedź.
— Chcę! — rzekła, łkając.

„I była kolejna, zła decyzja…”

***

Razem z Musicą byli niezwykle wdzięczni za pomoc w ucieczce ze studni, jednak widok Tamakiego swobodnie rozmawiającego z żywym kościotrupem lekko wytrącił ich z równowagi. Nie wiedzieli, czy nadal żyją i mają omamy wzrokowe, czy może umierają w agonii i myślą o czymś tak absurdalnym, by zapomnieć o bólu. Wątpili w każdą opcję, choć musiało istnieć jakieś logiczne wyjaśnienie na sytuację, która rozgrywała się przed ich oczyma.
— Co to jest? — zapytał nagle Musica, mając wielką potrzebę wiedzieć, kiedy jasnowłosy zaprzyjaźnił się tak bardzo z truposzem, który kilkanaście minut temu siedział przykuty kajdanami do ściany i, przede wszystkim, nie żył.
— Poznajcie Hansa — odpowiedział Tamaki.
— A po co mi jego imię? — krzyknął rozzłoszczony kapitan statku.
Przed całą załogę wyszedł Kurtis, mówiąc:
— Przykro mi, ale to jest ważne. Proszę go wysłuchać.
Musica podrapał się po głowie, po czym kiwnął głową, będąc ciekawym, co ma do powiedzenia nowy przybysz.
— Może to ciebie zdziwić, ale właśnie znajdujecie się w moim zaklęciu — rzekł kościany przyjaciel.
— CO?! — wrzasnął wstrząśnięty Musica. — Zaraz! — Wystawił ręce przed siebie. — Jeśli to twoja sprawka, to dlaczego siedziałeś przykuty?
Tajemniczy stwór opuścił czaszkę, wbijając smętnie oczodoły w podłogę.
— Jedno życzenie zmienia przeznaczenie, jedno życzenie niszczy istnienie, jedno życzenie piętnuje marzenie — powiedział Hans. — Zapewne znacie Wiedźmę Wymiarów, ale my… — zaśmiał się — wtedy nie wiedzieliśmy o konsekwencjach tego życzenia. Moja ukochana chciała mnie tylko uratować, a skazała mnie na to. — Uniósł kościane ręce i spojrzał na nie, rozmyślając, jak to wszystko mogło tak daleko zajść.
Musica niechętnie oparł się o ścianę, próbując przetrawić wszystko, co usłyszał. Nie było tego wiele, ten potwór wyraźnie im o czymś nie mówił, ale nie chciał naciskać. Sam fakt, że za tym wszystkim stała Wiedźma Wymiarów, świadczył o jakiejś niewinności Hansa.
Pozostawało teraz tylko pytanie, co dalej? Musieli wydostać się z tej pętli niespodzianek i w końcu wyjść na zewnątrz, jednak jedyną osobą, która znała drogę ucieczki, był sam pan martwy.
— Mogę zadać pytanie? — odezwał się Natsu, podnosząc do góry dłoń.
— Co? — syknął Musica.
— O co tak naprawdę chodzi Wiedźmie Wymiarów i czy po prostu nie można cofnąć życzenia? — zapytał niewinnie, nie rozumiejąc praw, którymi rządzi się ta kobieta. Spotkał ją, a jednak najmniej wiedział o niej ze wszystkich. Było to dość krępujące, biorąc pod uwagę fakt, że to ona sama stała za ich ucieczką z Fairy Tail.
— Nie da się — odpowiedział za resztę Kurtis. — Życzenie nie może być anulowane, chyba że się złoży drugie życzenie z drugą ceną. Wiedźma Wymiarów ma bardzo… specyficzne poczucie sprawiedliwości, Natsu. Choć uważana jest również za sędzię, który ma prawo decydować, kto jest winnym, a kto nie.
— I ona stoi za tym, co teraz się dzieje? — ciągnął dalej Dragon. — Dla to jest chore. Przecież to właścicielka tego domu jest zła, więc czemu jej nie ukaże?
Wnet rozległ się ogromny huk.
Oczodoły Hansa zapłonęły krwistą czerwienią, wpatrując się surowo w sylwetkę Natsu, który nie rozumiał, o złego powiedział.
— Winę za wszystko ponosi Natsu I Dragon i kilku innych, którzy doprowadzili do katastrofy sprzed czterystu lat! — Zgrzytał zębami, z trudem utrzymując zszargane nerwy, które po raz pierwszy od tylu lat tak mocno zareagowały na nieznanego człowieka. — Ostrzegaliśmy, mówiliśmy, a jednak jego wizja, prześcignęła samego Pogromcę Smoków. Gdyby nie jego decyzja, cieszylibyśmy się z Melody życiem, a teraz widzicie, co ze mnie zostało.
— To co mamy zrobić? — spytał wreszcie Tamaki, rozumiejąc, do czego dąży ta rozmowa.
— Wy, nic — szepnął Hans. — Ale ja muszę powstrzymać ukochaną, która tak bardzo się zagubiła.
Ruszył, zostawiając za sobą całą kampanię, która nie zamierzała puszczać go samego. Dążąc do tego samego celu, złączyli swe przeznaczenia, dając sobie nawzajem szanse na upragniony ratunek. Choć żadne z nich nie mogło być pewne do czego dąży ta jedna historia, to musieli pozbyć się złudzeń i wyjść przed siebie z podniesionymi głowami.

2 komentarze:

  1. O mój boziu Natsu niee!! ToT Co dalej co dalej? Czekam z niecierpliwością! Pozdrawiam ;*
    /Gabi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że sama nie wiem, co będzie dalej... No, prawie wiem, ale to tajemnica, która nie wiem kiedy ujrzy światło dzienne...
      Dzięki i pozdrawiam

      Usuń