Kobieta uśmiechnęła się. W pierwszej
chwili nie poznał jej, ale kiedy zobaczył charakterystyczną sukienkę w koronkę,
przypomniał sobie o posłanniku, który nawiedził go tydzień wcześniej, o Juvii.
Odstawił broń na stół i pewnym krokiem
wyszedł na powitanie.
Kobieta usiadła elokwentnie na stołku.
Obie dłonie położyła na kolanach, wcześniej zdejmując koronkowe rękawiczki.
Mały kapelusik wisiał już w przedpokoju.
— Nasze spotkanie nie odbyło się przez
wzgląd na nieprzewidziane okoliczności, ale uznałam, że złożę wizytę.
— Miło mi. — Uśmiechnął się sztucznie. —
Tego właśnie chciałem.
— Natsu nie jest w centrum handlowym —
odparła znienacka. — Najprawdopodobniej podpala kolejny sklep. Sadzę, że przy
cmentarzu.
Gray zamarł na moment. Żadne słowa nie
umiały przejść przez jego gardło, kiedy rozmyślał nad tym, co powiedziała mu
Juvia. Oparł się o ścianę. Czuł, że traci grunt pod nogami. Chwiał się i bał,
że za moment przewróci się z braku sił. Natsu w biały dzień próbował podpalić
kolejny budynek? Nie wierzył w słowa Juvii, choć z drugiej strony nie potrafił
im zaprzeczyć. Brzmiały tak prawdziwie, gdy padły z ust dziewczyny.
— Czy mogę prosić o herbatę? — zapytała
nagle.
— Ja…
— Sama sobie zrobię, paniczu Grayu.
Pytam jedynie o pozwolenie.
— Tak.
— Dziękuję serdeczne, paniczu Grayu.
Podniosła się i nastawiła wodę w
czajniku. Z szafki wyjęła tę samą herbatę, którą jeszcze kilkanaście minut temu
pila Levy. Juvia jednak nie posłodziła jej. Zostawiła torebkę w kubku i
usiadła, wcześniej poprawiając sukienkę, która pomiętoliła się od siedzenia.
Skąd wiedziała, gdzie szukać pudełek, naczyń? Dlaczego nie wzięła cukru? Jak
nalała wody do czajnika? Przecież Levy wcześniej zrobiła sobie herbatę i zużyła
wodę w czajniku. Teraz jednak Luvia niczego nie dolewała do środka. Nastawiła
to, co już było, a nie powinno…
— Ty… — zaczął niepewnie.
— Zgadza się, paniczu. — Zaśmiała się
słodko. — Może wydać się to trochę niefrasobliwe i złośliwe, ale obserwowanie
mieszkania jest jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, jaka mi się przytrafiła
ostatnio.
— Jak?
— Oj, zwyczajnie, zwyczajnie. Acnologia
nie jest osobą ufną. Co więcej, bardzo ceni sobie zdrowie i życie rodziny.
Dlatego od dziesięciu lat pilnuje, by nic złego się im nie przytrafiło.
— Kiedy?
— Od kiedy? Oj, mój drogi paniczu. —
Zasłoniła usta dłonią. — Interesujące i podejrzane w jednym. Od początku. Cały
czas was obserwujemy.
— Po co? — pytał dalej.
— Robimy to dla większego dobra, a
jeśli chodziło ci o to, po co ci to mówię… Już tłumaczę. Chcemy sobie nawzajem
pomóc.
— Chcemy?
— Rzeczywiście, tak jest, paniczu Gray.
Otóż ty chcesz szczęśliwej rodziny. Pan Acnologia nie różni się tak od ciebie.
Oboje pragniecie tego samego i oboje cierpicie z winy pewnych ludzi.
— Natsu — szeptał imię przyjaciela z
trudem.
— Nie — odpowiedziała, ku wielkiemu
zaskoczeniu Graya. — To Igneel. Natsu sam nie podjąłby wielu decyzji, gdyby nie
ojciec. To jedyna rodzina, jaka mu pozostała.
— To dlaczego…
—… Igneel jest utrzymywany przy życiu? —
dokończyła za niego Juvia. — Zabawne, paniczu, sądziłam, że już się domyśliłeś?
— Ja…
— A jeśli nie, to nie odpowiem na to
pytanie. Zostawię tobie myślenie.
— Sama nie wiesz… — zdał sobie sprawę,
kiedy twarz Juvii okrył cień.
Zacisnęła mocniej dłoń na rąbku
sukienki i odwróciła się w kierunku kuchenki, sprawdzając, czy woda nie zaczęła
się gotować.
— Juvia nie wie wielu rzeczy, tak ma
być. Nie jestem jeszcze godna, by wiedzieć wszystko.
Gray prychnął.
— Jesteś dzieckiem. — Wskazał na nią
palcem. — Acnologia to tchórz.
— Paniczu Grayu, tylko dzieci mogą
rozmawiać z dziećmi. Dzieci nie słuchają się dorosłych. Poza tym, czy panicz
posłuchał pana Acnologii? Ostrzeżenie zostało wysłane, a mimo to…
— Natsu… — przerwał jej, lecz nim
zdążył powiedzieć coś więcej, kontynuowała:
—… dzieją się złe rzeczy. Rzeczy, które
nie powinny mieć miejsca. Chyba zgodzimy się w tej kwestii.
Skinął głową. Inaczej nie umiał
odpowiedzieć, kiedy dziewczyna przyglądała mu się tymi zimnymi, pozbawionymi
uczuć oczami. Na ich widok drżał. Był w nich stary lód, który nie zdołał
stopnieć mimo wielu lat życia w słońcu. Chłód ogarniał ją, a co gorsza widział
w tych oczach własne odbicie — człowieka, którym niemal się stał, gdyby nie
rodzina, gdyby nie Fairy Tail.
— Czy… — zaczął niepewnie, lecz urwał
zdanie na samym początku, nie znajdując właściwych słów. Nie umiał zadać Julii
odpowiedniego pytania, aby poznać prawdę i aby nie rozdrapać starych ran.
Jednak Juvia zrozumiała. Uśmiechnęła
się niewinnie, a w jej oczach pojawiło się ciepło. Schyliła czoło. Czajnik
zaczął piszczeć. Dziewczyna sięgnęła za siebie i wyłączyła wodę, lecz nie
zalała herbaty.
— Rodzice żyją, nie uczestniczyli w
porwaniu Lucy, lecz Juvia płaci wciąż za ich błędy. Jestem gwarancją, jestem
niewolnikiem, jestem nikim. Zostawali Juvię, gdy dowiedzieli się o konieczności
spłaty długu, uciekli ode mnie i Juvią zajął się Acnologia. Dał mi dom, dał mi
ciepło, ale nie dał mi rodziny. Byłam ze wszystkimi i Juvia była z nikim.
— Ciekawa opowieść…
— Bajka — wyszeptała. — Cudowna bajka,
tylko wciąż jestem księżniczką zamkniętą w wieży. Juvia nią jest. Panicz lubi
słuchać, prawda?
— To pomaga… To... — Nie zdołał
dokończyć. Kiedy chciał, by ktoś go wysłuchał, wszyscy odwrócili się do niego
plecami. „Sam sobie poradź”, „nie jesteś już dzieckiem” — mówili, ale ile by
oddał, żeby chociaż raz ktoś wziął go na kolana, pozwolił się wypłakać i przede
wszystkim wysłuchał tego, co zbierał sobie od śmierci rodziców.
Nikt jednak nie przyszedł. Wujostwo zamknęło
go w pokoju, przynajmniej nigdy nie obwinili go o śmierć rodziców, nigdy
otwarcie. Tylko te oczy… Było w nich coś niepokojącego. Za każdym razem, gdy
wyszedł z pokoju, drżał. Nie spoglądał na nich, w milczeniu jadł posiłki,
często przesiadywał całe dnie w swoich ukochanych czterech ścianach, a tacę z
jedzeniem dostawał co trzy godziny… I wszystko zmieniło się, gdy poznał Ur, tylko
że i ona go nie wysłuchała.
— Wiesz, że możesz się odwrócić od
Acnologii?
— Nie mogę — przyznała od razu. — Nie
mam domu. Nie mam pieniędzy. Nie jestem nawet dorosła. Mam dopiero szesnaście
lat. Acnologia to mój prawny opiekun. Nie umiem żyć sama. Umiem tylko słuchać i
mówić.
— Możesz uciec.
— Od człowieka, który ma kontakty w
całym Fiore? — fuknęła, a potem skrzywiła się z niesmakiem. Nie musiała nawet
mówić, jak bardzo brzydzi się Grayem. Widział to w jej małych oczach, z których
zniknął blask, jakim go darzyła. Poszedł zbyt daleko z pomocą.
Niektórym po prostu nie dało się pomóc…
— Przepraszam — wydukał z trudem. — Nie
chciałem urazić.
— Chciałeś…
— Nie! — krzyknął. — Chciałem ci pomóc
i tyle, nic więcej. Może umiem cię zrozumieć, może potrafię pojąć, przez co
przeszłaś i co teraz czujesz. Jesteśmy podobni…
— Jesteśmy inni — przerwała mu.
— Gdybyśmy byli inni, nie siedziałabyś
w mojej kuchni, a chodziła do szkoły, cieszyła się zakupami ze znajomymi,
narzekała na nauczycieli i buntowała się wobec rodziców, a ty nadal tutaj
siedzisz. Jesteśmy. Tacy. Sami.
Pokręciła głową w momencie, gdy jej telefon
zadzwonił. Zabrała ze sobą torebkę i w milczeniu skierowała do wyjścia. Nie
pożegnała się, nie uśmiechnęła, nic nie zrobiła. W ciszy wyszła z mieszkania,
pozostawiając Graya zmieszanego. „Powiedz coś” — chciał krzyknąć, lecz słowa
ugrzęzły mu w gardle. Czekał jeszcze w nadziei, że Juvia odezwie się, że nie
opuści go z niczym. Jednak lekko uchylone drzwi utwierdziły go w przekonaniu,
że to koniec. Nie będzie żadnego panicza Graya… Nie wyjaśniła także, gdzie
znajdzie Natsu…
Musiał spróbować inaczej. Złapał za
stare radio, które Erza kupiła na wyprzedaży i którego za żadne skarby nie
można wyrzucić, bo jeszcze działa. Włączył je. Zatrzaskało kilka razy tak
nieprzyjemnie, że aż skrzywił się na ten dźwięk. Potem jednak uspokoiło się.
Przerzucił kolejne stacje, próbując złapać radio Magnolia. Zbliżała się druga,
pełna godzina, na pewno będą podawać wiadomości.
— Radio Mag—Mag—Nolia! — rozbrzmiał
śpiew Metalicany.
Przełknął głośno ślinkę. Miał nadzieję,
że radio nie zawiedzie go. Podpalenia były gorącym tematem ostatnich tygodni,
wątpił, żeby prezenterzy zrezygnowali ze smakowitego kąska. Odczekał chwilę.
Przez moment mówili o strzałach w nocy, które miały miejsce w centrum miasta.
Nikt nie zginął, nic się nie stało, ale broń została wyciągnięta. Gray już
wcześniej nie czuł się bezpieczny, ale teraz, kiedy zwyczajny, szary obywatel,
mógł wyjąć zza kurtki broń i strzelić, to jak miał żyć w tym świecie? Jak inni
mieli? Nawet Lisanna i Natsu. Od dłuższego czasu zajmowali się podpaleniami,
ale do tej pory nikt ich nie aresztował.
W tym mieście działo się coś złe…
Bardzo złego… A najgorsze było w tym wszystkim to, że nie potrafił zrozumieć
tych wydarzeń. Szukał w nich jakiegokolwiek sensu, odpowiedzi, ale spotykał się
jedynie z wątpliwościami. Do czego to wszystko dążyło? Czy Acnologia oczekiwał
czegoś, czego nikt się nie spodziewał?
— Łączymy się w bólu z rodziną
mężczyzny, który ucierpiał w dzisiejszym ataku na sklep. Podpalacz nadal
działa, tym razem pozostawia za sobą ofiary. Biały dzień nie jest dla niego
przeszkodą — mówiła prezenterka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz