piątek, 27 czerwca 2014

[Nowe życie, które od Was otrzymaliśmy] Rozdział 20 - Stwory i spółka


- Auuu! – pomasowała chwilę głowę, którą uderzyła o ścianę. – Co jest? – lekko przechyliła głowę w prawo, nagle ujrzała, że dosłownie o włos, jest wbita w ścianę ogromnym rozmiarów siekiera. Nie przeraziła może by jej ona tak bardzo, gdyby nie fakt, że była przez kogoś trzymana.
- Jaka szkoda … - odparła tajemnicza osoba, która powoli zaczęła się wyłaniać z mroków ciemności …
- Ty! – nie mogła uwierzyć w to co widzi. Prosto na nią szedł lokaj, który wcześniej zaoferował im gościnę. – To tak traktuje się gości?
- Zazwyczaj. – Odparł z delikatnym uśmieszkiem na twarzy starszy mężczyzna.
- Co zamierzacie z nami zrobić? – zapytała wprost.
- To, co robimy zawsze. – Wypowiedział te słowa bardzo cicho. – Wysysamy z was dusze, by móc jak najdłużej żyć, a raczej egzystować.
- Czyli ta twoja panienka, to taki wampir? – gdy mężczyzna był blisko niej zamachnął się, a następnie z całej siły wymierzył cios w rękę Lucy. Dziewczyna szybko odsunęła się. – Auuu!
- Panienka to nie jest wampir. Gdybyś wiedziała, kim ona jest, grzecznie byś się dała poćwiartować. – Jeszcze raz próbował ją zranić, jednak Lucy szybko wstała i zaczęła biec w przeciwnym kierunku.
- Jakoś nie marzy mi się ćwiartowanie! – rzuciła tylko te słowa – Ślepa uliczka? – zdziwiła się widząc przed sobą ścianę. Skręciła, jednak tuż za zakrętem była kolejna ślepa uliczka. – To niemożliwe… - Odwróciła się i w tamtej chwili ratował ją tylko refleks. Uchyliła się przed ciosem przeciwnika i sama wymierzyła porządnego kopniaka w jego brzuch. Skulił się z bólu, co dało Lucy możliwość ucieczki. – Co tu się do cholery dzieje? To jest jakiś cyrk!

***

            Natsu chwycił pochodnię, która leżała na ziemi i ją zapalił. Zaczął się rozglądać wokół miejsca, w którym przebywał.
- Dziwne… - podsumował. Było to doskonałe stwierdzenie, ponieważ ściany były pokryte niezrozumiałymi malunkami, a oprócz pulpitów z księgami, nie było żadnych mebli. Natsu podszedł do jednego i otworzył zakurzoną księgę. – Wszyscy myślą, że człowiek to istota doskonała. Jednak wszyscy są w błędzie. – Zaczął powoli czytać, jednak przychodziło mu to z trudem, gdyż słowa zapisane w dawnym języku. – Zaraz. – Nagle coś zrozumiał. – Ja to potrafię przeczytać. – Ogromnie się zdziwił. Szybko włożył rękę do kieszeni, z której wyjął zegarek.  Zaczął dokładnie mu się przyglądać. – Więc to jest moc mądrości…- wrócił do czytania – Człowiek nie jest nawet w 1 % doskonały. To, co uważamy, za niezwykłe, często okazuje się być częścią naszej szarej rzeczywistości. – Przewrócił kartkę i ku jego zdumieniu była ona pusta. Wrócił na poprzednią stroną, gdzie przez przypadek, na samym dole, ujrzał napis. – To ty masz napisać dalszą historię. – Chłopak westchnął głęboko, a następnie postanowił ruszyć w poszukiwaniu jakiś drzwi.
Stuk, stuk, stuk …
            Słysząc dźwięk kroków przeraził się i natychmiast ukrył za jednym z pulpitów. Delikatnie przesuwając się w prawo znalazł odpowiednie miejsce do obserwacji. Czekał … cały czas, jednak kroki ustały, a on sam odetchnął z ulgą.
- Bu! – coś dotknęło jego ramienia.
- Aaaaaaa!!! – krzyknął na całe pomieszczenie.
- Hahahahahaha!!! – Natsu odwrócił się i zobaczył równocześnie śmiejącego się i płaczącego Musicę. – To było za piękne, by było prawdziwe. Szkoda, że nie wziąłem aparatu… Wielki i nieustraszony Natsu Dragon!!!
- Ty naprawdę chcesz umrzeć młodo. – Natsu spojrzał na nim groźnym wzrokiem i od razu Srebrnik uspokoił się. – A w ogóle, co tu robisz?
- Ja? – zdziwił się Musica
- Nie ciotka Marysia spod Dębowina! No ty, a kto?!
- Nie krzycz… - powiedział spokojnym głosem mężczyzna – Akurat byłem sobie w pokoju i nagle postanowiłem wyjść, słysząc krzyki. Jednak, gdy dotarłem do drzwi, coś wessało mnie od góry i porwało … gdzieś.  A ty?
- Nagle pojawiła się jakaś dziura i wpadłem do niej. Co tu się dzieje? – Natsu zaczął się dokładnie rozglądać, czegoś szukając.
- Wiem! – krzyknął nagle Musica, widocznie dumny ze swego okrycia. – To duchy! – stwierdził chłopak.
- A jak to duchy, to jak mamy z nimi walczyć? Co? – Natsu nie do końca był pewien tego czy Musica się myli. – Może wezwiemy jakiś Pogromców Duchów?
- Nie ma mowy, zeszli już z anteny podobno…
- Natsu pamiętaj zapytaj się Lucy … - zaczął mówić do siebie Dragon Slayer - …czy ja też byłem kiedyś ażżżż takim idiotą!
- To było niemiłe. – Stwierdził mężczyzna.
- Zgadzam się z nim.- Nagle odparł Musica. Chwilę stali w luźnej atmosferze, ale nagle ich twarzy zbladły. – Ha, ha, ha. – zaśmiał się trzy razy bandyta. Powoli oboje zaczęli się odwracać.
- Aaaaaaaaaa!!!! – krzyknęli oboje na widok poruszającego się, widocznie martwego ciała. – Zombie!!!!!!!!!
- Co za brak kultury! – odparł …mężczyzna? – W moich czasach mówiło się na takich wampiry, strzygi, a zombie? To jak z jakiegoś nudnego horroru, no chyba, że by był z piersiami …
- Martwy … Ty… Jesteś … Więc… Do… GROBU!!!! – nawrzeszczeli równocześnie Musica i Natsu.
- Ja… - rzekł cicho truposz. – NIE ZROBIĘ TEGO!? – nagle ruszył na nich, trzymając w ręku ogromny młot.
- Miecz, szybko! – Srebrnik szybko zareagował. Natsu sięgnął do pasa.
- Nie ma… - odpowiedział spokojnie
- Jak to nie ma?! – krzyknął oburzony Musica
- No nie ma! – odpowiedział równie głośno Natsu.
- CISZA! – żywy trup zamachnął się młotem, nagle opuścił go i uderzył pomiędzy mężczyzn, w pulpit.
- Mam plan. – Odparł zadowolony Natsu. Musica poważnie na niego spojrzał. – Ucieczka. – Srebrnik kiwnął głową i oboje ruszyli, jednak zaraz za nimi nie szczędząc „nóg” doganiał ich zawodnik z martwą przeszłością.
- Czy teoretycznie rzecz biorąc panie doktorku on nie powinien się ruszać? – zapytał niepewnie.
- W teorii ciało ludzkie po śmierci ulega rozkładowi, dlatego nie jest możliwe, by coś, takiego, co nas goni, mogło robić, to co robi… - wziął głęboki oddech. – Czyli wszystkie teorie się walą. Nauka jest słabsza od tego … czegoś. – Wskazała na martwego człowieka.
- Panie Boże … - zaczął się modlić Musica - … jeśli dasz mi dożyć jutra, bo obiecuję, że koniec z piciem.  AMEN!

***

            Cała załoga powoli zbliżała się do Tamakiego, który zemdlał, tuż obok żywych kości. Na początku stali się budzić go kijem, a gdy to nie pomagało, wzięli się za większą artylerię. Chwycili ciężką kulę od kajdanek i rzucili wprost na blondyna. Niestety okazało się, że jednak i to jest bezskuteczne.
- Czy coś bądź ktoś jest w stanie go dobudzić? – zapytał na głos zrezygnowany Hughes.
- Za moich czasów używano piórka, by połaskotać osobę śpiącą. Zawsze działało – zaproponowały kości.
- Zamknij się! – wrzasną Kurtis – Ty jesteś MARTWY! Dlatego powinieneś siedzieć cicho, a nie nas straszyć!
- Przepraszam … - po układzie jego kości można było dojść do wniosku, że owy osobnik jest smutny. – Ja także nie pisałem się na taki los. Chciałem żyć, a teraz zamieniam się w kupkę popiołów w towarzystwie szczurów i pająków.
- Chyba go uraziłeś. – Hughes podpowiedział Kurtisowi. – Może przeprosisz?
- Przepraszam… - burknął cicho Kurtis.
- Wybaczam! – od razu odpowiedział kościsty gość.
- Szybko. A jak masz w ogóle na imię? – Hughes zaczął z nim swobodnie rozmawiać.
- Mam na imię Ramirez Agnis Fernandess, ale mówcie mi Raf! – odpowiedział radośnie kościotrup. – Popłakałbym bym się ze szczęścia, gdybym miał oczy!!! [od autorki : To nie jest Brook z One Piece. Dlaczego? A bo on jest z Załogą Słomianego Kapelusza, a nasz gostek jest długotrwałym gościem w rezydencjiJ ] – Hughes wstał i swobodnie podszedł do Tamakiego. Pochylił się nad nim i krzyknął na cały głos, prosto do jego ucha:
- BOŻE, JAKA PIĘKNA PANNA I CO? TAMAKI TO BRZYDAL?
- BRZYDALLLLLL?!!?!!?!?! – wrzasnął Tamaki, szybko się podnosząc. Zaczął się rozglądać po celi nagle jego wzrok utkwił na Rafie. – He? – wskazał na niego palcem.
- Mama nie nauczyła, że na obcych nie pokazuje się palcami? – jednak chłopak nie zdążył odpowiedzieć, gdyż znowu zemdlał.
- Czy on będzie nam tak robił co chwilę? – załoga nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie Kurtisa, więc tylko pokręciła głową i wzruszyła ramionami. – A właśnie… - spojrzał na Rafa – … czy modne były kiedyś takie skróty imion?
- Nie, ale jak nie dało się zapamiętać imienia, to się z nimi robiło skróty. Obecnie jest to także popularny zabieg. – Wyjaśnił im truposz. Wszyscy przyjęli tę informację do wiadomości, jednak po chwili coś zrozumieli, coś nie dało im spokoju.
- Jak to „obecnie”? – dopytał się Hughes - Skąd wiesz o tym, co się obecnie dzieje skoro tu siedzisz?
- Mówią mi o tym przyszłe ofiary pani. – Wyjaśnił im Raf, co przyjęli ze strachem.  – Zapewne chcecie wiedzieć co się dzieje w tej rezydencji? – Kiwnęli głowami – Ale wam nie powiem?  - wszyscy padli na ziemię ze zdziwienia. – Żartowałem! Hoy, hoy. – Zaśmiał się dziwacznie. – Otóż w tej rezydencji mieszka panienka, chora na jakąś nieuleczalną chorobę. Rodzice ją opuścili jak była mała i jedynym jej towarzyszem jest kamerdyner. Jednak mijały lata i dziewczynka ześwirowała i zaczęła przyciągać tu przyszłe ofiary. Nie wiem, co się dzieje z ludźmi, którzy jej nie uciekną, ale… macie szansę! Zawsze wybiera trójkę ludzi i ich zadaniem jest ją spotkać. Jeśli im się to uda… przeżyjecie, jeśli nie … - chwila ciszy. - … to nie wiem, co się z wami stanie!
- Pocieszające … - skomentowała cała załoga
- A co z tobą? – ktoś nagle zapytał
- Umarłem w celi z powodu choroby, która mnie męczyła od dawna…
- A dlaczego … żyjesz? – Kurtis nie wiedział jak ma zapytać.
- Gdybym to ja wiedział … - Raf obrócił głowę o 180 o, na co cała załoga zareagowała odruchami wymiotnymi. Spojrzał pustymi oczodołami prosto na kraty i zamilkł.

***

            Lucy biegła ile tylko sił miała w nogach. Potrzebowała znaleźć schronienia, jednak wszystkie typowane rzez nią miejsca, jako „kryjówki”, co chwilę pojawiały się i znikały. Nagle potknęła się o dywan.
- Aaauuu! – krzyknęła, a następnie zaczęła się powoli podnosić. Odwróciła się do tyłu i to co zobaczyła za sobą napawało ją nowym zdziwieniem. Dywan, delikatnie wygięty, lewitował w powietrzu, tuż nad głową dziewczyny. Niespodziewanie wykonał ruch podobny do próby zadawania ciosu. Lucy szybko przetoczyła się na bok, unikając ogromnej siły przedmiotu. – Co jest z tym domem? – zapytała samą siebie, nie mogąc znaleźć odpowiedzi. Wstała szybko i pobiegła do pierwszych drzwi, które ujrzała. Dobiegła i nacisnęła za klamkę. Zamknięte. Przerażona szybko pobiegła w prawą stronę, starając się znaleźć jak najdalej śmiercionośnego dywanu. Nagle przed jej nosem przemknął jakiś przedmiot. Szybko podskoczyła i przeleciała nad niebezpiecznym miejscem.
- Oj … panienka jeszcze nie miała takich gości. – Lucy poznała ten głos.
- Lokaj… piekielny lokaj… - zagryzła wargę. – Co mam teraz zrobić? – starała się w myślach ułożyć na szybko jakiś plan. – Może poszukać tej panienki? Tylko, gdzie ona może być? Samotna, niechciana? Na górze. – Powiedziała na głos. Szybko zaczęła się rozglądać za schodami, których nie mogła nigdzie dojrzeć.
- Czy myślisz, że będziesz uciekać w nieskończoność? – w jego ustach było słychać drwinę. – Dla panienki będziesz cudownym trofeum…
- To jakiś horror! – tylko to potrafiła wykrztusić Lucy. Nagle ujrzała to, czego tak bardzo pragnęła. – Schody!  - powiedziała pełna radości i nadziei. Pobiegła w ich kierunku i szybko na nie weszła.  Gdy była prawie na samej górze, nagle … stawiając ostrożnie kolejny krok, nie poczuła pod nogami równego podłoża. – Nie… - jęknęła z przerażeniem, gdy upadła i zaczęła lecieć w stronę lokaja trzymającego w ręku piłę mechaniczną… - To horror. – Powiedziała to jeszcze raz, tym razem ze łzami w oczach.

***

Tic, tac, tic, tac … kukukuku … tic, tak, tic, tak…
            Słychać było po całej posiadłości bicie zegara i wybicie pełnej godziny. Jednak to nie była rzecz, którą ktokolwiek z posiadłości chciałby się zajmować, a szczególnie Natsu i Musica, który z prędkością światła uciekali przed zombie.
- Jak szybko to może biec? – zapytał się nagle Musica.
- Teoretycznie w ogóle nie powinno! – skrzyczał go Natsu, który wolał się teraz zająć pracą nóg niż mózgu. – Tędy! – widząc obok korytarz, chwycił towarzysza za kurtkę i pociągnął go za sobą. Mijali kolejne korytarze pełne ścian na których wisiały obrazy. Nie byłoby to nic niezwykłego, jednak spoglądając na jeden z nich, zobaczył coś co go mocno zaintrygowało. – Biegnie nadal za nami? – nagle się zapytał. Musica powoli się odwrócił.
- Aaaaaaaaaaaaaaaa!!!! – krzyknął widząc tuż przed swoją twarzą pół-martwego osobnika.
- Czyli blisko… - podsumował Natsu.
- Coooooooo to????? – zapytał przerażony Srebrnik – To jakiś turbo-zombie z silnikiem z funkcją nitro!
- Może wyciągnie setkę na zakręcie… - zażartował złośliwie Natsu.
- On może tak, ale nie my! – wtedy Natsu zrozumiał w jak … martwej sytuacji są. Nagle zombie znalazł się tuż obok nich i ku ich ogromnemu zdziwieniu wyprzedził ich. Na chwilę tylko się odwrócił w ich stronę.
- Raczę wam szybciej biec, gdyż zaraz będą z was niezłe naleśniki. – Wyjaśnił im truposz. Powoli odwrócili się i zobaczyli ogromną kamienną kulę toczącą się w ich kierunku.
- To jest najbardziej popieprzony dzień mojego życia. – Krzyknęli równocześnie Natsu i Musica
- A mój śmierci… - włączył się do rozpaczy zombie. 
- Ja na pewno nie chcę skończyć, jak onnnnnnnnnn … - Natsu nie zdążyć zdania, gdyż pod nimi nagle pojawiła się ogromna dziura do której wlecieli. Gdy zaczęli docierać do ziemi z przerażeniem patrzyli na twardą skałę pod nimi. Zamknęli oczy, jednak ku ich zdziwieniu upadli na miękki materac. Powoli zaczęli podnosić powieki i gdy całkowicie widzieli, doszli do wniosku, że leżą w łóżku. 
- Jednak ktoś nad nami czuwa.  – Rzekł Musica unosząc ręce do góry.
- Znam ten pokój … - słowa Natsu zdziwiły jego towarzysza. Podniósł się i zaczął się rozglądać, gdy nagle ujrzał TEN obraz. – To pokój, który dostaliśmy ja i Lucy.
- To co tu jasnej cholery robimy? – Srebrnik idealnie zadał to pytanie.
- Coś jest nie tak … - zaczął się poważnie zastanawiać Natsu. – Całe ułożenie, to, że byliśmy gonieni przez zombie i nie wiem przez co jeszcze …. Wygląda to wszystko na zabawę jakiegoś dziecka…
- Może to jest jakaś gra? – zaproponował Musica
- Tak … tylko co jest celem, nagrodą i karą za przegraną. – Natsu otworzył drzwi, które powinny prowadzić na korytarz. Tym razem tak było. Powoli wyszedł, a zaraz zanim Musica, jednak gdy tylko przeszli kilka kroków pod nimi znowu otworzyła się jakaś pułapka i tym razem tylko westchnęli.

***

            Lucy zdusiła w sobie łzy, podparła się ręką o skos i szybko podniosła swoje ciało. Obróciła się o 360 o i kopnęła lokaja prosto w głowę. Bezpiecznie zeskoczyła na ziemię, po czym wskoczyła na opadające ciało mężczyzny i robiąc z niego podpórkę skoczyła wysoko, łapiąc się dopiero za kolumnę na górze.
- Bye, bye! – pomachała lokajowi, a następnie pobiegła przez korytarz, uważając przy tym na pułapki. – Dziwne tu nic nie ma… - ogromnie się zdziwiła, gdy bez przeszkód dotarła aż pod same, jedyne na korytarzu, drzwi. Otworzyła je i weszła do środka.  – Nic? – była zaskoczona faktem, że nikogo nie ma w pomieszczeniu. Praktycznie rzecz biorąc, to nic nie było w tym pokoju. Tylko jeden mały stoliczek na którym leżała para cieniutkich, jedwabnych rękawiczek. – To niemożliwe. – Powiedziała do siebie dziewczyna podchodząc do stolika i biorąc w ręce przedmiot.
- Nareszcie! – usłyszała donośny krzyk, jednak próbując znaleźć jego właściciela nie mogła nikogo dostrzec.
- Kim jesteś? – zapytała dziewczyna.  Nikt jej nie odpowiedział. Chwyciła rękawiczki i próbowała wyjść z pomieszczenia, ale tylko próbowała, gdyż gdy tylko dotarła do drzwi okazało się, że są zamknięte. Kopnęła je kilka razy, jednak nabawiała się tylko siniaków, a zawiasy nie chciały puścić. – Czemu mnie tu nadal trzymasz?
- Za-ba-wa … - usłyszała tylko to słowo. Nagle przed oczami okazały się dwa obrazy. Jeden przedstawiał całą załogę przykutą do ściany w celi. Natomiast drugi pokazywał Musicę i Natsu siłujących się z lokajem.
- Co masz z tego? – zapytała ponownie Lucy.
- Zabawę! – znowu dostała tą samą odpowiedź. Pani Dragon wściekła się i uderzyła nogą w ścianę. Upadła na ziemię, gdy poczuła ból w nodze. Mimowolnie spojrzała na rękawiczki i dopiero w tym momencie przyszła jej do głowy pewna myśl.
- Czy … - przełknęła głośno ślinę – Czy ty … może jesteś nią? – wzięła głęboki oddech. – Rozumiem. – Nagle Lucy wszystko zrozumiała – Game Over! Gra skończona, ty jesteś  …

Ciąg dalszy nastąpi …


PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku
Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)

27 komentarzy:

  1. Naśmiałam się trochę przy tym rozdziale xD Biedny Tamaki, od brzydali go wyzywają xD Powiem tak idealny rozdział w prezencie na cudowne zakończenie roku szkolnego~ Czego chcieć więcej~? Jestem ciekawa kim jest ta panienka i co takiego rozgryzła Lucy czekam na więcej i więcej i więcej~~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział sweet ;) i przez to, że tak zakończyłaś, nie mogę się doczekać następnego. Xd
    Nie jestem pewna, ale ta dziewczyna, co Lucy spotkała na końcu, to pewnie ta co kieruje tą całą zabawą. Co ja piszę?! To nie zabawa, tylko horror. XD Oni jakiś film kręcą czy co? XD
    Gratuluję zdania matury. Mi egzaminy gimnazjalne poszły gorzej niż się spodziewałam. Jedyny wynik z jakiego jestem zadowolona to przyroda, z której mam 75%.
    Poleciłam twoje dwa blogi na dwóch stronkach na facebooku, więc mam nadzieje, że paru nowych czytelników dojdzie. ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co napisać...
    <5 minut rozmyślania>
    Rozdział świetny jak zwykle.
    " - Czy teoretycznie rzecz biorąc panie doktorku on nie powinien się ruszać? –zapytał niepewnie." Czy tylko mi skojarzyło się z tym "doktorkiem" kojarzy się ten królik i kaczor(nie pamiętam imion)?
    Co do pytania... To nie wiem czy to cokolwiek pomoże...

    Wysyłam kontenery weny i czekam na następny rozdział..

    OdpowiedzUsuń
  4. czemu po stwierdzeniach stawiasz pytajnik i robisz więcej literówek niż kiedyś? nie żebym się czepiał ale chyba nie powinnaś nawiązywać świata wymyślonego do realnego. mimo wszystko fajny ten rozdział. nie ważne kiedy będziesz wrzucać nowy bo ci co czytają to przeczytają. może nikt nie komentuje bo i tak by napisali coś w stylu "super, weny ci życzę, bosko piszesz". ci co napisali że super to napisali a reszta się zgadza i szkoda im czasu na powtarzanie wciąż i wciąż tego samego.
    by Kronos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Jeśli użyłam pytajnika to znaczy, że to nie jest stwierdzenie
      2) Nie robię więcej literówek niż kiedyś
      3) Po pytaniu pisze się zdanie z dużej litery
      4) Nawiązywać ze świata realnego do wymyślonego? Nie rozumiem, o co ci chodzi, w sensie, gdzie coś takiego użyłam we wpisie, ale to jest typowy zabieg, występuje bardzo często w opowiadaniach fantastycznych i jest on interesujący
      5) Ok, cieszę się, że podoba i nie trzeba pisać, ale ... posłuchaj, ale i tak chcę to usłyszeć! Każdy komentarz dla cud dla autora. Gdybyś pisał to być o tym wiedział !

      Usuń
  5. czytałaś może century albo ullisa mora? bo piszesz bardzo podobnie do P.D.Baccalario tyle że w trybie dokonanym (i to się chwali)
    myślę że z tymi komentarzami to Kronos ma rację. zawsze mi się podobały twoje rozdziały ale wszyscy pisali że im się podoba i co im się podoba i uznałam że już ci tyle nasłodzili że wystarczy na miesiąc zamiast cukru do herbaty to nie pisałam ale to że nie komentuję nie znaczy że mi się nie podoba albo że mi się nie chce. jak ci się kończą pomysły to zrób sobie przerwę żeby ci umysł wywietrzał ze starych pomysłów. jak wena nie ma gdzie spływać to nie spływa. nie spiesz się my poczekamy i wtedy z jeszcze większą ciekawością będziemy czytać dalej ;-)
    by Angel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz racji! Widać, że nigdy nie pisałaś. Wena, a pomysły to dwie różne sprawy. Pomysłów mam tysiące, a wena jest wtedy gdy mam je jak zrealizować, piszę jak zaklęta. Nie masz racji! Nigdy mi nie nasłodzili. Czasami siedzę i sprawdzam, co godzinę, czy nie ma nowych komentarzy, bo NIGDY jeszcze mi się nie zdarzyło, bym czuła przesyt komentarzy. Kurcze... wyjaśniam to już któryś raz i nic ...

      Usuń
    2. No cóż, dopiero zamierzam się do obeznania się z tym blogiem, ale w jednej sprawie chciałam się wypowiedzieć :P I już pewnie wiadomo jakiej, skoro rozpisuje się pod tymi właśnie komentarzami...
      Oj Olciu nie gadaj, że ci nie nasłodzili, bo sypią w ciebie całą cukierniczką jak ryżem i drobniakami w młodą parę :D Ale doskonale rozumiem o co chodzi. Bo takie stwierdzenie "a, nasłodzili jej, napisali komplementy, po co mam pisać to samo" jest trochę niewłaściwym podejściem... przynajmniej z punktu widzenia autora. I kompletnie nie chodzi tu o zbieranie pochwał. Skoro masz takie samo zdanie jak inni, to nie znaczy, że nie można go wyrazić. Nawet takim krótkim zdaniem "zgadzam się z innymi, rozdział był dobry/zły" zostawiasz coś po sobie. Autor wie, że jest ktoś jeszcze, kto przeczytał jego prace. I to autora bardzo, BARDZO cieszy ;) I daje w pewien sposób powera na kolejne rozdziały, ładuje go jak akumulator baterie :D Przynajmniej ja tak mam, gdy widzę komentarze u siebie. Nawet jeśli się powtarzają, cieszy mnie każdy. Wtedy czuje się doceniona, bo ktoś wyraził opinie na temat czegoś, nad czym (przynajmniej ja) spędzam łącznie kilka, czasem nawet kilkanaście godzin. Więc gdy ktoś nie chcę poświęcić nawet minuty, "bo nie ma weny" , "nie chce mu się" , "ma już wystarczająco dużo komentarzy", a przeczytał rozdział w całości jest poniekąd krzywdzące. No ale jak ktoś nie lubi lub nie chcę, to nie można zmuszać do pisania komentarza :P Chociaż to przecież nic nie boli, nic nie kosztuje, a jaka z niego radość :D Uważam po prostu, że kiedy się przeczyta jakiś rozdział, warto też pomyśleć ile czasu, energii, myśli, wysiłku i serca jakie autor włożył w swoją pracę. I nawet jeśli się nie podobało, lub jest ona taka sama jak pozostałych czytelników, choć w jednym zdaniu wyrazić swoją opinię. Ze wzgląd na szacunek dla czyjeś pracy, którą wykonuje co prawda z przyjemności, ale też nie tylko dla siebie, lecz dla innych :) (w końcu blogerzy wrzucają rozdziały by podzielić się z innymi, można dać coś w zamian :P)
      Dobra, kończę bo się rozpisałam i pewnie się powtarzałam, a nad uchem słyszę wyganiającego mnie sprzed kompa ukochanego "no ja pier*ole, ile można pisać" xD

      Usuń
    3. I przepraszam za to, że tak chaotycznie i niespójnie piszę. Ale tak to czasem jest, jak się pisze w pośpiechu :D Mam nadzieję, że pomimo tego sens mojego komentarza jest zrozumiały :P

      Usuń
    4. taki komentarz ... Dziękuję bardzo:)

      Usuń
    5. Hahaha!!! Yasha, powiedz ukochanemu, że można pisać nawet do 6 nad ranem, więc niech wyluzuje ;D. Przynajmniej ja tak mam :D. Nie mogę spać przez wenę, bo ona budzi się do życia koło północy i męczy mnie do wczesnych godzin rannych...

      Ps. Tobie, kochana, też będę słodziła, więc nie bądź zazdrosna :D.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Dodało się 2 razy to samo, grrrrrrrr!!!!!!!!!!!

      Usuń
  6. Aaa jaki uroczy rozdział :D
    Kocham wypowiedzi Musicy( kochany idiota).
    "Tamaki to brzydal!" oczywiście przy tym leżałam i z jego reakcji :)
    Wyobraziłam sobie że to ja spotkałam Rafa ( cciekawe jakbym zareagowała na gadajacego kosciotrupa ^^)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Olą i Yashą, kiedy coś się napisze to wtedy najlepszym "zasilaczem" (motywacją, źródłem weny itp itd.) Jest opinia innych, nawet jak ktoś napisze, że jest źle to też daje motywację do pracy nad tym i poprawą, dlatego komentowanie jest ważne bo rozwija autora

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj kochana!!! Na początku chciałam Ci pogratulować doskonałych wyników z matury – brawo!!! Nim przeczytałam rozdział, zjechałam poniżej i, gdy czytałam procenty, uśmiechałam się od ucha do ucha, jakby wyniki należały do mnie :). Wspaniale Ci poszło!!! Bardzo mnie cieszy ten fakt :). I raz jeszcze gratuluję :). A teraz czas na komentowanie!!!

    Czyli to lokaj bawił się w rzucanie siekierą do celu. Ciekawe hobby, nie powiem :D. A waleczna Lucyna to coś, co lubię :D. Oby tak dalej, mała!!! Nie daj się!!! Facet nie ma z tobą szans!!! A mówią, że kobiety to słaba płeć, piękna, ale słaba. W przypadku Lucynki ta „słabość” się nie sprawdza :D.

    Hahaha!!! Tym drugim fragmentem to mnie rozwaliłaś :). Niestety Natsu, właśnie takim człekiem byłeś, ot co. Patrz, co musieli tolerować twoi przyjaciele. A teraz cierp z podobnym sobie osobnikiem, a co!!! I ten truposz – hahaha!!! Do tego z młotem – no way!!! Jak to coś miało w ogóle siłę unieść rzecz cięższą od samego siebie, co??? I fakt – wszystkie teorie w tym momencie upadają… I ten doktorek – Bugs jak nic!!! Musica, królik był przebiegły, ale ty to już niekoniecznie :D. Weź no rusz tym zakutym łbem i pomyśl chwilę. Na pewno na coś wpadniesz. Chociaż, po co ja strzepie język??? To tylko pobożne życzenia :D. Nic takiego nie będzie miało miejsca :D. Kto ma ciotkę Marysię pod Dębowinem, ręka w górę!!! No przyznawać się. A nuż macie wspólną rodzinę z Olą :D.

    Hahaha!!! Raf to mój mistrz, nie ma co!!! Koleś wymiata, a Tamaki to dupa nie facet. Zresztą zawsze bardziej interesowała go własna uroda niż cała reszta. I wiesz co??? Niedobra jesteś, bo nie wyjaśniłaś, na jaką chorobę zapadła panienka. Oj Olu, chyba musimy poważnie porozmawiać :D. W każdym razie mówisz, że 3 osoby, które do niej dotrą, przeżyją, tak??? Ale ich jest więcej!!! Kurde, to się coraz bardziej komplikuje!!!

    Ola!!! Ty chcesz ją zabić!!! I to nie jest pytanie!!! Jestem pewna, że chcesz śmierci Lucy!!! Boże, żeby tak doświadczać tą dziewczynę??? No serca nie masz!!! Najpierw świrnięty lokaj, później latający dywan, ale nie taki jak u Aladyna, ponownie lokaj, schody, brak schodów i nasz ulubiony bohater – lokaj z osprzętem inszym niż wcześniej, bo żyjącym własnym życiem. Lubi chyba zmieniać zabawki, co??? Ech, faceci i ich dziwaczne hobby!!! Wziąłby wędkę i poszedł łowić, a nie z piłami mechanicznymi i siekierami latał po zaczarowanym domu. No błagam, kto normalny tak robi??? Fakt – on nie jest normalny :D.

    Hahaha!!! Ola, zadziwiasz mnie :D. Te pułapki, korytarze, toczące się kule i cała reszta jest po prostu świetna!!! Dosłownie jak w jakiejś parodii znanych horrorów :). Ale to dobrze, bo jest śmiesznie. I ten truposz – hahaha!!! Boi się śmierci chociaż już jest martwy :D. No i to westchnięcie na koniec – hahaha!!! Widocznie panowie już się przyzwyczaili, że dom jest niczym kobieta – zmienny jak pogoda w górach :D.

    Tak jak podejrzewałam, Ty chcesz koniecznie zabić Lucynkę :D. W każdym razie zakończyłaś w dobrym, jak i złym, momencie. W dobrym, bo trzymasz nas w napięciu. W złym, bo zrobiłaś to specjalnie, żeby nie zaspokoić naszej żądzy ciekawości!!! Ech, kobieto, mi już słów do Ciebie brakuje. W każdym razie podejrzewam, że tą osobą jest panienka, o której wspominał lokaj. Jestem niezmiernie ciekawa, jak wygląda i czym, bądź kim jest :D. Ale dowiem się w następnym rozdziale, chyba :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, niby tylko 1,5 strony, a się nie zmieściło... Ech...

      CD:

      No i teraz małe resume. Bardzo dobrze czytało mi się ten rozdział, bo:
      Primo: był ciekawy, miejscami śmieszny i zabawny, a także mroczny;
      Secundo: był długi, co mnie cieszy;
      Terzo: dodałaś go dzisiaj tak, jak obiecałaś i za to duża buźka dla Ciebie :*.
      No i chyba tyle wystarczy :D. Chciałam napisać więcej, ale widzę, że udało mi się ograniczyć ilość stron i słów oraz ująć wszystko, co chciałam napisać :D. R się starała :D. I chyba nawet wyszło. Owszem pojawiło się kilka literówek, no ale bez przesady!!! Na taki długi rozdział i takie akcje to każdemu się zdarzy :). Także wiesz, udawaj, że tego nie :D. Ale, ale, zostało Twoje pytanko :D.

      Powiem tak, zrobisz jak uważasz. Wiesz, że ja zawsze coś napiszę pod notką, bo ja już tak mam – lubię pisać i dużo mówić :D. Jeśli jednak brakuje Ci weny, to zrób sobie krótką przerwę. W końcu 18 lipca rusza Twój kolejny blog, przy którym na pewno jest sporo pracy. Także wiesz, jak postanowisz tak będzie ;). Nikt nie może Ci narzucić, że rozdział ma się pojawić wtedy i koniec. Ty rozporządzasz swoim czasem i, jak każdy z nas, oprócz bloga masz też prawdziwe życie, które ani nie zwolni, ani nie zapyta czy może wpaść z wizytą tylko właduje się ze wszystkimi tobołkami jak niechciany gość. Jednakże miło będzie jeśli napiszesz co postanowiłaś :).

      R

      Usuń
    2. Ja już sobie mniej więcej postanowiłam. Będę zamieszczała, jak napiszę i sprawdzę, ale możliwe, że często to będzie piątek. Bo wiesz na niedzielę już mam napisany rozdział, a na kolejne na szczęście mam pomysły, ogólnie mam pomysly do końca bloga, tylko nie wiem, jak je zrealizować :)

      Usuń
    3. No i super :). Zrobisz, jak uważasz :D. I cieszy mnie, że masz pomysły. I na pewno znajdziesz sposób, by je wszystkie zrealizować :D. 3mam kciuki za Ciebie :D

      Usuń
  9. Kolejny zakończony w takim momencie rozdział. No nic. Z niecierpliwością czekam na następny. Ale i tak rozdział świetny :D.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebisty blog, (Zresztą tak samo jak u Detektywa) rozdział także.Czekam na kolejny rozdział bo w takim momencie zakończyć to grrrrrr :D.A co do tego "No właśnie i tu pytanie, czy gdybym nieregularnie wstawiała rozdziały, wy byście komentowali … ", nawet jak będziesz wstawiać raz na miesiąc to wiedz ze ja i tak będę czekać na rozdziały. Ymm nie wiem co napisać wiec na koniec: Obyś miała duuużo weny i chęci do pisania nowych rozdziałów. / Twoja nowa czytelniczka Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział. Ale posrany dom xD
    Czekam na więcej *_* ;>

    OdpowiedzUsuń
  12. No i się niezawiodłam . Brawka dla pisarki .
    Taka miła lektura po ciężkim dniu w pracy .
    Jesteś wybawieniem ;-;

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli ci to pomoże to dobrze, a jeśli nie to trudno. Znalazłam błąd który akurat rzucił mi się w oczy ,,Zabronowały kości" - jest takie słowo no, ale nie za bardzo pasuje mi do kontekstu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uwagę. Pewnie coś źle napisałam i mi Word tak pięknie poprawił :)

      Usuń