- Czy … - przełknęła głośno ślinę – Czy ty … może jesteś nią? – wzięła głęboki oddech. – Rozumiem. – Nagle Lucy wszystko zrozumiała – Game Over! Gra skończona, ty jesteś jedną z towarzyszek Natsu Dragona! A przedmiot, który trzymam w dłoniach to Święta Broń! – przez chwilę panowała totalna cisza, jednak nagle rozległy się po całej sali oklaski. Dziewczynę otoczyła biała łuna. Na chwilę straciła przytomność.
Gdy dziewczyna obudziła się, powoli zaczęła wstawać i rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Wydawało jej się, że to miejsce to zwyczajna chatka, która w rzeczywistości taką nie była. Drzwi się otworzyły i do środka weszła białowłosa dziewczynka, z widoczną blizną na oku. Była ubrana w dziwny strój, który przypominał sukienkę, jednak miał poszarpane końce.
- Kim jesteś? – zapytała wprost Lucy. Dziewczyna podeszła do niej, usiadła na łóżku i przybliżyła się do jej twarzy. Chwilę na nią popatrzyła, a następnie odsunęła się i zaczęła się śmiać.
- Wiesz kim jestem! Przecież wygrałaś…- na jej twarzy zagościł delikatny uśmieszek. – Mam na imię Melody! A ty?
- Lucy…. – rzekła cicho dziewczyna
- Tak jak nasza królowa! – odparła niespodziewanie Melody – Masz jakieś do mnie pytania?
- Co chcesz mi pokazać? – Lucy była ciekawa.
- Yyyy nic takiego. Tylko małą scenkę, jak poznałam Natsu i nic więcej. – Melody zaczęła podskakiwać na łóżku. – Jakieś jeszcze?
- Kilka… Dlaczego TO robiłaś w posiadłości? Ta cała gra, zabawa, prawie morderstwa i kim jest ten lokaj!?
- Po kolei! – krzyknęła głośno dziewczynka. – Lokaj? To mój wierny sługa, a raczej mężczyzna, który zdecydował się żyć ze mną przez wieki… Widzisz moją formę? – Lucy kiwnęła głową – Przybieramy po śmierci taką formę jaką mieliśmy za życia. Ja pomimo tego, że miałam 56 lat byłam wciąż dzieckiem…
- Ile? – Lucy wyłupiła oczy słysząc liczbę.
- 56 … Niestety moja moc, zabrała mi dorosłość i tym samych ukochanego… - po tych słowach od razu posmutniała. – Nie mam czasu pokazywać ci mojego życia [od autorki: i autorka także.], dlatego chciałabym ci opowiedzieć… Chcesz posłuchać? – Lucy kiwnęła głową. – Jak poznałam Natsu zaraz zobaczysz, ale… jak poznałam jego. Najprawdopodobniej ktoś z was odnajdzie tą Świętą Bron, a raczej Święte Bronie. Tylko kilkoro z nas uciekło, a większość zebrała się w kupę i gdzieś się kisi… Poznałam Dragon Slayera Ciemności, Garathiela. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, jednak widzisz moje ciało. Ku mojemu zdziwieniu kiedyś podszedł do mnie i pocałował MNIE. Powiedział, że MNIE kocha. – Łzy zaczęły spływać po dziecięcych policzkach. – Żyliśmy razem, aż uratował mi życie i zginął nie mogąc zdążyć włożyć swojej mocy w broń. Jednak udało mu się zachować część mocy w ciele i łącząc z moją mocą ożywiłam go, ale ja umarłam, a on starzał się … Musieliśmy porywać ludzi by on mógł żyć. Niestety od kilkunastu lat nikogo tu nie było, a gra? – zasłoniła usta rękoma, jeszcze mocniej płacząc. – Chciałam by ktoś wreszcie mnie odnalazł i zniszczył moją moc, by on mógł odejść. Niestety przez tyle lat nikt nie przychodził, kto mógłby mnie zdobyć!
- Co się dzieje z waszymi duszami, jak ktoś zdobędzie broń? – Lucy współczuła dziewczynie, jej miłość była piękna i niewinna, jednakże jak bardzo okrutna.
- Nasza dusza odnajduje spoczynek…
- Mam jeszcze dwa pytania, pokaż mi wspomnienia i wracaj z ukochanym do nieba. – Wstała i podeszła do okienka. Spojrzała przez nie, jednak mogła ujrzeć po drugiej stronie tylko pustkę. Nagle odwróciła się w stronę Melody. – Czy istnieje niebo? Jaką posiadasz moc?
- Posiadam nici, które potrafią związywać ludzkie dusze. – Pokazała na swoje dłonie, na których spoczywały mało widoczne rękawiczki.
- Co się stało z siostrą mojego Natsu?
- Ttttttwojego?!?!?!?!?!?!?! - krzyknęła na całe pomieszczenie dziewczyna – To on żyje?
- Ten, którego znałaś nie, ale jego syn tak! – Lucy powoli zaczęła rozumieć całą prawdę.
- Ach, więc on żyje, a jego siostra? Nikt nie wie, co się z nią stało, bo już wtedy nie żyliśmy! – Lucy mocno się wzdrygnęła, gdy usłyszała te słowa. Czuła jakby kiedyś je już słyszała.
- A mogę zadać jeszcze jedno pytanie? – powiedziała nieśmiało.
- Możesz! – zapewniła ją Melody.
- Acnologia… - dziewczynka zadrżała – Czy on miał córkę?
- Miał… - niepewnie odpowiedziała – Tylko czy on traktował ją jak córkę? Lucy … to pytanie zadaj komuś innemu, bo ja nie znam do końca na nie odpowiedzi.
- Ale byłaś tam!- to był fakt, którego Melody się bała.
- Byłam, ale … nic nie pamiętam. Boję się pamiętać, więc proszę … daj mi pokazać wspomnienia i wracaj do SWOJEGO Natsu. Uwierz mi miłość, to najpiękniejsza rzecz na świecie! – zanim Lucy zdążyła coś powiedzieć nagle znalazła się nad chatką, obserwując wszystko z lotu ptaka….
***
Był piękny, słoneczny poranek. Młoda dziewczyna właśnie wychodziła ze swojego domku kierując się w stronę lasu. Nagle za drzew zaczęła się wyłaniać tajemnicza postać, a zaraz za nią dwie kolejne. Dziewczyna chwyciła pierwszy kij, który był pod ręką i schowała się w krzakach. Bacznie obserwowała kto idzie i jakie mieć może zamiary.
- Szybko musimy dotrzeć do miasta! – lekko wyjrzała. Zobaczyła ciemnoskórą kobietę, która kierowała dwóch mężczyzn. Jeden z nich był niesiony na plecach drugiego.
- Cholera! Ile ten Natsu może ważyć?! – poskarżył się tęższy mężczyzna.
- A co? Słabiutka paniusia jesteś czy co? – zadrwiła z niego kobieta.
- Weź nieś TO przez cały dzień na plecach. – Mężczyzna niesiony na plecach był wyraźnie chory. Sapał, cały się pocił, miał bladą skórę i widać było, że trawi go gorączka.
- To nie jest moja sprawa! – pomyślała Melody. Powoli odwróciła się i postanowiła uciec z tamtego miejsca. Delikatnie dotykała podłoża, starając się nie zrobić hałasu. Jednak nagle wzdrygnęła się, gdyż przed nią pojawił się cień. Obróciła głowę i ujrzała stojącą nad nią kobietę. – CZEGO CHCESZ?! - krzyknęła piskliwie.
- Gdzie jest najbliższe miasto?! – zapytała od razu ciemnoskóra kobieta, olewając pytanie dziewczyny. – Proszę! – chwyciła ją za ręce – On umiera. Widzisz jaki jest chory.
- I co z tego, że wam powiem, jak tam nie dotrzecie.- Melody wyrwała się kobiecie i wstała. – Miasto jest, ale jakieś 10 mil stąd. Zanim tam przybędziecie, on zacznie wąchać kwiatki od spodu. A nawet! – zaczęła uciekać, stawiając coraz większe kroki. – A nawet jeśli uda wam się umrzeć, to macie milion seli na lekarza? Nie sądzę!
- A nie ma nikogo bliżej? – kobieta nadal próbowała – Proszę…
- Jest, ale co z tego, jak wam nie pomoże! – nikt wtedy nie był świadomy, że Melody mówi sama o sobie.
- Ale on właśnie zrobił coś czego ludziom nie udawało się od wielu lat! – niespodziewanie odezwał się przytomny mężczyzna – Jestem Gajeel, ten półmartwy to Natsu, a ta zrzęda … - wskazał na towarzyszkę - … to Armina.
- A co takiego zrobił? Pokonał smoka? – zapytała z ironią.
- Tak! – to słowo wzbudziło zdziwienie w Melody.
- Idźcie za mną! – rozkazała, zaczynając prowadzić ludzi. – Po co ja dzisiaj wychodziłam z domu!? – zaczęła ich prowadzić w kierunku swojej chatki, gdy dotarli otworzyła drzwi i wpuściła ich do środka. – Połóżcie go na łóżku. – Gajeel uczynił to z największą ochotą. – A teraz wynocha!
- Ale… - Armina chciała zaprotestować, ale ostry wzrok Melody od razu sprawił, że zamilkła i kobieta posłusznie wyszła zewnątrz. Gajeel chwilę popatrzył się na Natsu, a następnie zaraz poszedł na dwór.
- Pokonywać smoka w tym wieku, jaki idiota! – Melody podeszła do niego i chwyciła go za dłoń. – Ale i tak jestem zaskoczona, że komuś się to udało. – To zdanie wypowiedziała cichutko, tak jakby nie chciała, by ktokolwiek je usłyszał. – Tharugh, Mihemnes, Oghanag Werture, Traghego, Ginhente, Modaet y. Hihjalj Mighalert Wegidertestc. [czyt. Tfaruh Mihenes Ohanagi Wertur Traheo Ginhent Modet ij Hijal Mihaler Wegirstes. Tłumaczenie: Przybądź, Zabierz, Wchłoń, Opamiętaj, Zaradź, Ukryj i Napiętnuj Smocze Brzemię.] – Zamknęła oczy, unosząc głowę lekko do góry. Nagle podniosła powieki i spojrzała prosto na Natsu tymi czerwonymi, smoczymi ślepiami. – Mihemnes. – Powtórzyła to słowo jeszcze raz. Skóra mężczyzny pokryła się łuskami, aby zrzucić swą skórę, który powoli zaczęła opadać na ziemię. – Nieźle sobie poradził… - skomentowała kobieta, powoli wstając. Udała, że podchodzi do półki z ziołami, jednak z rzeczywiści szła prosto do sznurka, który po pociągnięciu otwierał drzwi.
- Auuu! – krzyknęli równocześnie Gajeel i Armina wpadając na siebie.
- Może tamten chłopak powinien wam odstąpił miejsca? – zapytała złośliwie Melody wskazując na Natsu. – A jakbyście się o niego martwili to już wszystko dobrze.
- Co to było za zaklęcie?! – zapytała cała podniecona Armina. Podeszła do lekarki i z całej siły chwyciła ją za ramiona podnosząc ją do góry. – Jesteś wspaniała!
- PUŚĆ MNIE!!! – rozkazała wściekła Melody. Ciemnoskóra ze łzami w oczach opuściła ją na ziemię. – Tak lepiej. – Poprawiła sobie włosy – To nie było zaklęcie tylko smoczy język. Kurde Dragon Slayerzy, a nie znaczą smoczego…Żałosne. Jakie okropne czasy nastały …
- Nie pamiętam bym miał dziecko? – wszyscy się zdziwili słysząc ten głos. Wszyscy szybko podbiegli do Natsu. Jednak każdy z innym zamiarem.
- DZIECKO?! – wrzasnęła Melody uderzając Natsu prosto w brzuch – Mam prawie pięćdziesiąt lat.
- Ile? – wszyscy cicho pisnęli.
- No… prawie pięćdziesiąt. – Powtórzyła wściekła kobieta – To przez moją moc wyglądam jak dziecko, a co? Macie coś do tego?
- O nie, nie! – wszyscy zapewnili kręcąc głowami.
- To dobrze! Zabierać go i won stąd! – machnęła ręką, zanim przeszła do drugiego pokoju.
- Bierzemy ją! – nagle postanowił Natsu
- He? – równocześnie Gajeel i Armina spojrzeli na przyjaciela dziwnym wzrokiem.
- A jak zamierzasz to zrobić? – zapytała się dla pewności Dragon Slayerka.
- Siłą. – Zaproponował różowowłosy mężczyzna. – Pójdzie z nami! Mam do niej tyle pytań! One zna smoczy, a to wiele znaczy! – nagle do pokoju powróciła Melody, wszystkich zadziwiając.
- Nigdzie nie pójdę! – przemierzyło groźnym wzrokiem Natsu.
- A odpowiesz na nasze pytania? – spojrzał na nią niewinnie.
- Ach. – Westchnęła ciężko. - Co chcecie wiedzieć?
- Skąd znasz smoczy? – Natsu walnął prosto z mostu
- Ja narodziłam się w miejscu i w czasach, gdy w jakiś cudowny sposób smoki i ludzie mogli koegzystować ze sobą… - Dragon Slayerzy powoli mieli wrażenie, że Melody traci kontakt z rzeczywistością wspominając minione dni potęgi i chwały. – Niegdyś ludzie dosiadali podniebne bestie, oni uczyli nas wszystkiego. Od roli po rzemiosło, od rządów nad wsią, po władzę królewską. Pamiętam, jakby to było dzisiaj, jak będąc dzieckiem dosiadłam smoka niebios i na nim leciałam, razem z moją matką. Jednak znalazł się idiota, który postanowił zdobyć absolutną władzę, więc ta smocza była mu konieczna. Rozpoczęła się wojna, przyszły krwawe dni, okrutne dni. U smoków zanikły naturalne tarcze obronne, gdyż nie miały one naturalnego wroga. A nagle pojawił się człowiek i wszystko zniszczył. Smoki nie wybaczyły, ale i wiele z nich nie zapomniało. – Spojrzała na Dragon Slayerów – Wy nie wiecie … wy nie wiecie… kim wy jesteście! Wy nie macie zabijać smoków, wy macie stanąć przed smokami i zniszczyć te tarcze, które stworzyły smoki. Chociaż nie wierzę by i za tysiąc lat byłoby to realne. Smoki pamiętają…
- To może pójdziesz z nami? – zaproponował ponownie Natsu. Melody spojrzała na niego szatańskim wzrokiem. Jednak on nadal się uśmiechał, nie bojąc się jej.
- Dlaczego? – nie rozumiała jego zachowania, gdyż pierwszy raz się z czymś takim spotkała.
- Bo chcę zostać królem i zrobić to, czego inni nie potrafią zrobić! – wstał i podszedł do okna. – Gdy byłaś dzieckiem … to musiał być piękny widok. Jak wstajesz, zaraz po pierwszych promieniach słonecznych i widzisz za oknem szybujące po niebiosach smoki. Chcę to zobaczyć i wiem, że ty też!
- Tak chcę… - stanęła obok niego. – Do szalonych świat należy… A ja naprawdę pragnę znowu je zobaczyć …- pojedyncza łza spłynęła po jej bladym, dziecięcym policzku.
- A jakie masz moce oprócz uzdrawiania? – zapytał niespodziewanie Gajeel.
- Ty to potrafisz wyczuć chwilę! – skrytykowała go Armina, a on tylko wzruszył ramionami. Melody uśmiechnęła się i nagle zanim się ktokolwiek zorientował Gajeel zaczął dziwnie chodzić, a potem tańczyć.
- To umiem. – Powiedziała tylko starsza dziewczyna.
- Umiesz manipulować innymi? – w oczach Natsu było widać gwiazdki.
- Lepiej! – było widać, że jest z siebie dumna. Podniosła do góry rękę, na którą była założone ledwo widzialna rękawiczka. – Nie widać tego, ale są do niej przyczepione nici. Dzięki nim podczepiam się do duszy człowieka i mogę nim sterować, jak właśnie demonstruje pan wielka klata!
- I nie tylko klata. – Poprawił kobietę.
- Na powierzchni nic nie widzę WIELKIEGO. – Dokładnie go obejrzała.
- Bo musisz mnie głębiej poznać. – Znowu to zrobił.
- Wystarczy mi, że na ciebie patrzę. – Odwróciła się do Natsu – Niestety nie potrafię zamknąć jadaczki.
- A by się przydało… - do rozmowy włączyła się Armina.
***
- Widziałaś? – do Lucy podeszła Melody. Miała ona na twarzy srebrną maskę, która zasłaniała całe jej oblicze.
- Widziałam. – Tylko to w tamtym momencie mogła powiedzieć Lucy. – Co masz pod maską? – zapytała niepewnie, delikatnie wyciągać rękę ku twarzy dziewczyny.
- Zobacz … - Lucy niepewnie zdjęła maskę i natychmiast ją z powrotem założyła, bo nie potrafiła patrzeć. – To dostaliśmy, tylko to, próbując realizować nasze marzenia. – Wygląd jej twarzy był nie do opisania. Jej zmasakrowane oblicze pokrywały ogromne szramy, wciąż krwawiące. Maska przytrzymywała oczy, które nie miały w rzeczywistości czego cię trzymać. Nos był wykrzywiony w nienaturalny, obrzydliwy sposób. Lucy nie wytrzymała. Zasłoniła rękoma usta, by powstrzymać odruchy wymiotne.
- Dlaczego mi to pokazujesz? – zdziwiła się dziewczyna.
- Bo nikt inny wam tego nie powiedział, a to jest fakt. My nie zginęliśmy w chwale boju, czy w spokoju. To … była … rzeź … - jej sylwetka zaczęła powoli się rozmywać. – Wiem, że to samolubne, ale proszę cię zrób wszystko by pamięć o nas wciąż istniała w sercach ludzi. Pomogę ci w każdej chwili, gdy będziesz w niebezpieczeństwie. – Wzięła głęboki oddech i zdjęła maskę, ukazując swą piękną, dziecięcą twarz. – Dziękuję …
***
Cała posiadłość zaczęła powoli zanikać w jasnym blasku. Złoty pył unoszący się w powietrzu powoli zabierał kolejne okna, ściany i inne części tego miejsca. Wszyscy byli zszokowani tym co się dzieje.
- Niemożliwe … - szepnął lokaj, który stał nad Natsu i Musicą z piłą w rękach. Nagle nawet ona zaczęła powoli zanikać. – Melody! – krzyknął tak głośno, jak tylko mógł.
- Teraz! – Natsu dał sygnał by ulotnić się, póki mają szansę na ucieczkę. Ku ich zdziwieniu, gdy zaczęli stawiać kolejne kroki na schodach, niespodziewanie one znikły i upadli plackiem na gołej ziemi. – Nigdy nie zapomnę tej nocy! – skomentował chłopak, zaczynając się powoli podnosić. Razem z Musicą zaczęli się rozglądać dookoła i nagle zobaczyli całą załogę siedzącą obok szkieletu, który do nich mówił.
- Co to do cholery?! – wrzasnął Musica
- Nie „co” tylko „kto”! – poprawił go zdenerwowany Tamaki – To jest Raf.
- Hej! – przywitał się truposz.
- Natsu, Musica! – usłyszeli znajomy głos, jednak nie mogli znaleźć osoby, która wypowiadała te słowa.
- Lucy gdzie jesteś? – chłopak wstał i zaczął mocno wysilać wzrok by ją dojrzeć.
- Na górze! – odpowiedziała niespodziewanie. Natsu podniósł głowę i zaraz na jego ręce spadła żona.
- Uwaga… dzisiaj w prognozie pogody zapowiadamy deszcz blondynek. – Powiedział złośliwie Musica.
- Co tu robisz? – wszyscy go totalnie olali. Natsu postawił Lucy na ziemię.
- Odprowadzam ją. – Wyjaśniła z uśmiechem na twarzy, a następnie wskazała na unoszącą się w powietrzu kobietę i stojącego pod nią mężczyznę.
- Melody? – zapytał zdziwiony lokaj.
- Tak. – Odpowiedziała słodkim głosem. Wyglądała inaczej. Jej białe włosy rozciągały się aż do samej ziemi, jej piękna i ponętna twarz przyciągała uwagę wszystkich mężczyzn, jej głos byłe delikatny i zarazem kobiecy. – Garathielu, mój ukochany. – Wyciągnęła w jego stronę dłoń, którą chwycił. Złoty pył okrył całe jego ciało, któremu została przywrócona młodość, ale było to tylko pozorne. Po chwili podskoczył i zaczął się unosić razem z ukochaną. Chwycił jej drugą dłoń, którą ucałował.
- Jak jesteś dorosła jesteś naprawdę piękna… - szepnął do niej cicho – Jesteś pewna?
- Tak. – Odpowiedziała pewnym głosem Melody. – Już na nas czas. Mam nadzieję, że się odnajdziemy, tam gdzie zaraz wyśle nas Bóg.
- Jeśli Bóg jest miłosierny to nas nie rozdzieli! – dłonią dotknął jej twarzy, a następnie pogładził delikatnie kciukiem jej policzek. – Mogę cię dotknąć. – Przybliżył się do niej, całując ją namiętnie w usta.
Prysk
Oboje zamienili się niespodziewanie w pył, który powoli opadał na ziemię.
- Chyba na mnie też już czas. – Odezwał się nagle Raf
- Kim ty … jesteś? – zapytała się Lucy patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Kłamcą… - to jedno słowo zszokowało wszystkich – Powiedziałem wam, że należę do kompanii, że moi towarzysze nie żyją … Kłamstwo … chociaż naprawdę moi towarzysze nie żyją… A ja jestem zdrajcą … Acnologią …
- CO?! – wrzasnęli równocześnie wszyscy zebrani.
- Nie mam czasu. Ale muszę to wam powiedzieć. – Powoli kości zaczęły opadać na ziemię. – Człowiek, który zbyt chętnie kąpie się w smoczej krwi prędzej czy później jej ulegnie. Gdy następuje przemiana cała moc wypływa na zewnątrz ciała i stajemy się smokami, a to co pozostało, całe człowieczeństwo zostaje w ciele, któro jest martwe. Nie wiem jak to się stało, nie wiem dlaczego na jeden krótki moment udało mi się z wami porozmawiać w smoczej formie … - spojrzał na Natsu i Lucy. - …, ale dzięki tej jednej chwili mogłem coś zrobić na przyjaciół, których zdradziłem…
- Zaraz! – krzyknęła przerażona Lucy – A to, że jesteś moim dziadkiem itd.?
- Kłamstwo. – Odparł niespodziewanie Acnologia – Od jednych z więźniów słyszałem, co się wydarzyło na Turnieju, a potem co się z wami stało. Dzięki temu, że na chwilę odzyskałem przytomność w smoczej formie mogłem z wami porozmawiać, dać ci moją skorupę na twoją rękę i tym samym stworzyć słaby punkt na moim ciele, a tobie Lucy powiedzieć to kłamstwo, przez które sama wyruszysz na poszukiwania.
- No, ale … - cała drżała z przerażenia – O co w tym chodzi, dlaczego pozostały z ciebie kości, dlaczego żyjesz i dlaczego byłeś przykuty?
- Gdy człowiek zbliżył się zbytnio do Słońca ono go spaliło. – Jego kości powoli zaczęły zamieniać się w pył. – To Garathel gdy mnie znalazł, wziął i zakuł, bym odbył wieczną karę razem z nimi. To wszystko to kara. Za bardzo chciałem mocy, to ona sprawiła, że stworzyłem potwora, który sieje zamęt i zniszczenie. Przepraszam, ale niewiele pamiętam z tego dnia. Wiem, że byłem w tej posiadłości długo i teraz dzięki wam nareszcie mogę odejść w spokoju… Dlatego proszę! Pokonajcie smoka i … sprawcie, że Smoczy Wojownicy nie pójdą w zapomnienie. – W jednej chwili, jego kości zamieniły się w proch, który powrócił do ziemi.
- Co to ma znaczyć!?!? – wrzasnęła na cały głos Lucy.
Ciąg dalszy nastąpi
PROSZĘ PRZECZYTAJ!!!
Drogi czytelniku
Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)
MELODY:
Jeżeli czytałaś mój komentarz z twojego drugiego bloga to wiesz o co chodzi z tytułem. I tu też muszę się tego uczepić. Rozdział ma tytuł: Miłość, a ja już "Jej! Będzie moment Nalu!" a tu klapa. Wiem jest ze mnie romantyczka. ;) Rozdział był super, a jakie było u mnie zaskoczenie, że ten truposz to Acnologia. Oczy wyłupiaste ze zdziwienia. XD Jak szybko znajdują te święte bronie, supcio. Fajna była ta Melody. Mając pięćdziesiąt parę lat też chciałabym wyglądać jak dziecko. Ona to miała fajnie. W pewnym sensie, ale przez tą moc straciła również ukochanego, to było smutne. Ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i przesyłam wenę. ;)
Zupełnie zapomniałam dodać, że szablon jest świetny! :D
UsuńAle mógłby być trochę jaśniejszy. ;)
Wiem, a nawet prosiłam by był jaśniejszy, ale i tak najbardziej mnie boli to w szablonie, że autorka przedobrzyła i teraz mam za mało miejsca w kolumnach, bo one mi się nie przesuwają, a nawet jedna mi nie działa, nie mogę w niej nic zmieniać :(
UsuńNo, masz szczęście, że jednak jej nie zabiłaś. I ta Melody, całkiem ciekawa osóbka z niej. A to, co powiedziała o miłości, rozwaliło mnie :D. Lucynka jeszcze sama przyznała się do SWOJEGO Natsu :D. No nareszcie!!! W końcu jakiś postęp :D. Oby tak dalej!!! Ach, to miłość!!! Na pewno!!!
OdpowiedzUsuńHahaha!!! Gajeel panienką??? No way!!! Chociaż, jakby ubrać go w kiece, byłoby zabawnie i słodko :D. Tak myślę. Chociaż jego mięśnie mogłyby rozerwać piękne, atłasowe rękawki kreacji, dlatego raczej nie ryzykowałabym. A poza tym, na pewno by się wściekł i to bardzo :D. A tego nie chcemy. Wow!!! Ale fajny ten język!!! Superancki normalnie :). Skąd Ty go wytrzasnęłaś??? Podoba mi się magia Melody. I jeszcze ta manipulacja – hahaha!!! Gajeel rozwala system :D. Może jednak nowa towarzyszka zdecyduje się go głębiej poznać??? Mogłoby być ciekawie :D. I to bardzo :D. A wszystkiemu przyglądałaby się Armina :D. I na pewno byłaby zazdrosna :D.
Hmm… Biedna dziewczyna… Jeśli każdy Dragon Slayer przeżył coś podobnego, to totalnie mi ich żal. Zapłacili straszną cenę, jak na przykład Melody. Nigdy nie pomyślałabym, że w tym pokręconym domu znajdzie się ktoś, kto posiada Świętą Broń. I najlepsze – najpierw ta osoba chciała wszystkich pozabijać :D. Normalnie niepoprawna dziewczyna z tej gospodyni :D. I jeszcze szalony lokaj – hahaha!!! Mam nadzieję, że się jeszcze pojawi :). Polubiłam jego psychopatyczne upodobania i bieganie po domu z ostrymi, niebezpiecznymi narzędziami. W sam raz zabawki dla chłopców :D.
O rany, rany!!! Cudownie!!! Pięknie to opisałaś!!! To znikanie domu, przemiany ich mieszkańców i całą resztę. Najbardziej podobał mi się „deszcz blondynek” w wykonaniu Lucy :D. Jak ona wiedziała komu władować się w ramiona :D. Cwaniara. No cóż, to w końcu JEJ Natsu i nic tego nie zmieni!!! Bardzo cieszy mnie fakt, że Melody i Garathiel odzyskali spokój i wreszcie mogli opuścić ziemski padół. To samo Acnologia. Coś mi jednak dalej nie daje spokoju. To jego kłamstwo. Ale, gdyby nie skłamał, Lucy nie zaczęłaby szukać razem z Natsu Świętych Broni. A tak wyruszyli w romantyczny rejs, pełen psychopatycznych lokajów, zombie, znikających domów, duchów i całej chmary innych dziwactw. Myślę, że to tylko wzmocni nić łączącą ich dusze ;). Innej możliwości nie widzę. I nie będzie to sprawka Arminy, ale ich samych. Taką mam nadzieję.
Dzisiaj krótko, Olu, bo R jakoś brak weny. Ale strona w Wordzie jest :D. Cieszę się, że rozdział pojawił się dzisiaj, bo fajnie znać dalszy ciąg :). Jak już wiesz, uwielbiam powroty do przeszłości i spotkania ze Smoczymi Wojownikami. Są ciekawe i rzucają nieco światła na sprawę Świętych Broni, jak i ich losów. Ciekawi mnie, co dalej dla nas szykujesz??? Ale tylko cierpliwość nam to wynagrodzi :).
A teraz z innej beczki. Co do szablonu, nagłówek bardzo ładny :). Ale brak mi Musici :D. tak fajnie wyglądał na tamtym, że aż szkoda, iż tutaj go nie ma. Co do reszty, granat i złoto wyglądają ładnie, ale ogółem jest bardzo ciemno. I jeszcze to, że nie widać „Archiwum”, które jest, bądź co bądź, bardzo istotne. Owszem, jest spis rozdziałów i cała reszta, ale nie ma w nich wszystkich wpisów.
Gratuluję ilości wyświetleń :). Jest to niewątpliwie ogromny sukces i balsam na dusze piszącego :). Nie sądziłam, że jest między Twoimi blogami, aż taka różnica. Pół roku to w końcu sporo :D. Niemniej cieszę się, że wyświetlenia są w podobnej ilości. Przydałaby się jeszcze większa ilość widzów :D. Ale to powoli będzie szło do przodu :D.
Hahahaha!!! I znowu ja zostałam wymieniona na Twoim blogu :). Bardzo Ci dziękuję i fakt, sporo tego, bo R kocha ♥♥♥ SPAM, ot co :D. Ilość komentarzy jest serio powalająca ;). Gratuluję!!! I życzę jeszcze większej liczby, solennie obiecując, że sama przyłożę palec do ich skoku w górę :). Tak, tak, nie musisz mi dziękować :D. Niemniej, będzie miło :D. Dobra, znowu się rozpędzam :D. Miała być strona, a zaraz będzie 1,5. Ale to już wrodzone schorzenie R :D. Także, wiesz, że tak będzie, bo mnie znasz już jakiś czas :D.
A co do zdjęcia, Melody wygląda uroczo :). Przynajmniej na nim :D. Bo jak sobie wyobraziłam ją tak pokiereszowaną to brrrrrrrrrrrr!!! Zimno wzdłuż kręgosłupa mi przeszło. No, ale nic dziwnego. W końcu trochę czasu miała za sobą :D.
UsuńP: R, a ty znowu chrzanisz, jak od pługa oderwana.
R: A ty P, co tutaj robisz, hę??? Sprawdź czy cię na schodach nie ma. *P posłuchała, opuściła mój pokój, by po chwili wrócić z zafrasowaniem widocznym na fasadzie*. Co jest???
P: Nie było mnie na schodach…
R: Mnie to nie dziwi.
P: Czemu???
R: Olu, tym optymistycznym akcentem kończę komentarz, bo chyba, znowu, będę musiała go dodać w dwóch częściach. Ale co tam ;D. Przyzwyczaiłam Cię już, prawda???
P: Czemu??? *Powtarza pytanie. Ja z kolei, jawnie ją ignoruję, macham jej łapką na pożegnanie, pstrykam palcami, a P pozostawia po sobie srebrną mgiełkę i znika*.
R: No nareszcie się pozbyłam natręta. A Tobie, Olu, życzę słonecznego dzionka!!!
Ja ne!!!
R.
Co do szablonu ... No właśnie. O to chodzi, że nie tak miał wyglądać. Miał być trochę jaśniejszy Po drugie miał być Musica. Po trzecie niestety miał być normalny pasek boczny, a zrobiła mi autorka nieruchomy i dlatego nie ma miejsca na nic innego :(
UsuńAha. Dlatego ja sama będę robić i męczyć Sasame pytaniami :D. Będzie miała mnie dość, ale czegoś się nauczę :D. Mimo wszystko podoba mi się, mimo że kilka rzeczy mogłoby być lepiej :). Pozderki :).
UsuńTrochę został zmieniony i jak teraz wygląda ?
UsuńNapisałam pod nowym postem :D. Buźka :***.
UsuńFajny rozdział, czekam na więcej. W sumie chce i nie chce, aby ten blog się skończył :D. Chcę bo zastanawiam się jak zrobisz zakończenie, a nie chcę bo co będę wtedy czytać :|.Obyś miała duuuuużo weny i chęci do pisania dla nas rozdziałów. / Patrycja :9
OdpowiedzUsuńFantasyczne i do treści nic nie mam, tyko... Odaj mi stary szablon >.< Na telefonie nie mogę czytać, to kara czy co?!
OdpowiedzUsuńnie :) To nie o to chodzi. Trwa jeszcze odnowa nowego szablonu, więc niedługo powinno już być wszystko ok, a nie oddam starego szablonu, bo się zepsuł! Niestety :( Jak coś z telefonem, będzie z problemem to mi napisz :)
UsuńRozdział świetny! Bardzo mnie zaskoczyłaś tym całym Acnologią, ale czytało się przyjemnie. Wow wow ogólnie tyle się tam działo. ^^ Życzę weny, weny i jeszcze raz weny. C:
OdpowiedzUsuńPs. Wiem że komentarz krótki, ale za bardzo nie wiedziałam co by jescze napisać. :(
Już napisałam każdy komentarz cieszy, a twój wcale nie był krótki. Potrawię mieć jednosłowne ;)
UsuńSweet ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Bardzo mi się podobał. Największe zaskoczenie przeżyłam z tym, że ten kościotrup to był Acnologia. No wszystko bym wzięła pod uwagę, ale togo to raczej nie. Choć ja z zagadkami średnio sobie radzę, więc wolę sobie poczekać na wszelkie wyjaśnienia. Rozdział zatytułowany "Miłość" to ja już oczywiście myślę, że tu chodzi o Nalu, a tu nagle chodzi o Melody i kamerdynera. Może za niedługo nadejdzie dużo NaLu, ale tu już Lucy przyznała na początku, że to jej Natsu.
OdpowiedzUsuńNo więc tak czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Życzę wenki i jak najwięcej komentarzy.
Ps. Super szablon i fajną muzyczkę dodałaś.
Wielkie dzięki :) A z zagadkami... lubię je, a co do Nalu ... poczekasz jeszcze trochę :)
UsuńSię porobiło..
OdpowiedzUsuńAle idę czytać dalej!