Zmęczony, niewyspany i zły na siebie Natsu kroczył przez niekończący się korytarz. Choć zaczął wędrówkę z nienaturalnym zapałem, teraz czuł ogromne znużenie. Próbował odsunąć od siebie pomysł o odpoczynku, skoro gdzieś na niego mogła czekać Lucy. Lecz był świadom, że w takim tempie prędzej uśnie przy ścianie niż dotrze do końca przejścia.
Był wiąż czujny i w miarę gotowy do działania, gdyby ponownie spadło na niego kolejne nieszczęście, próbujące wyrzucić jego z rezydencji — choć nie mógł być pewien, że takie były intencje przeciwnika.
— Co jest? — zapytał, czując za sobą odrażający odór, jakby leżały niedaleko rozkładające się zwłoki (czego nie wykluczał).
Nie mając najmniejszej ochoty interesować się tyłami, zignorował zapach, choć uczynił to z wielkim trudem, gdyż zdawał się on nasilać z każdym krokiem.
Nagle usłyszał ciąg nieznanego dźwięku, jakby warczenie zwierzęcia.
Westchnął i zatrzymał się, wiedząc, że musi w końcu to sprawdzić. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy po odwróceniu się, ujrzał stojącego przed nim potwora o poranionej i gnijącej twarzy, w której brakowało jednego oka. Przerażony tym ekscentrycznym widokiem, natychmiast powrócił do wcześniej pozycji i pognał przed siebie, mając dużo więcej energii w nogach niż na początku „spaceru”.
— Czy to jest zombie? — pytał siebie, nie mając najmniejszego zamiaru odwracać się i sprawdzać. Już za wiele niebezpieczeństw spadło na niego jednego dnia, dlatego wolał kolejne zostawić daleko za sobą.
Widząc z oddali łunę światła, która wydała się kończyć korytarz, natychmiast rozpromieniał, mogąc w końcu wyrwać się z jednej części zwariowanego miejsca.
Jednak złudne było jego szczęście, gdy zrozumiał, że ciche warczenie staje się coraz bardziej donośniejsze. Nie sądził, że stwór zacznie go doganiać, dlatego wykrzesał z siebie ostatki sił, pędząc ku jasności, która mogłaby być dla niego wybawieniem.
Gnał i gnał, lecz wcale nie zbliżał się do wspomnianego miejsca, a wręcz przeciwnie. Coś mu mówiło, że z każdym krokiem coraz bardziej oddala się od wolności, co wprawiało go w nieopisaną złość.
— Zabiję tego, kto to wszystko zaplanował! — syknął ostro Natsu.
***
Błądząc nieustannie po ogromnych schodach, Lucy rozglądała się za jakimkolwiek wyjściem, lecz ono nie nadchodziło. Dziwiła się, gdy każdy stopień, który przekroczyła, zdawał się mnożyć i zwyczajnie ją denerwować.
Przyśpieszyła natychmiast, lecz zaraz schody zaczęły się wydłużać, sprawiając, iż zawróciło jej się w głowie.
Miała dość tych igraszek, ale w jaki sposób mogła sobie z nimi poradzić? Myślała przez dobre kilka minut, jednak jedyny, sensowny pomysł, który przychodził jej do głowy, najmniej się spodobał. Nic nie stało na przeszkodzie, by używała nowych oczu, ale to wiązało się z konsekwencjami, których mogła później żałować.
— Gdyby mi obiecała, że nikogo nie zabiję — rzekła, nie robiąc sobie złudnej nadziei.
Teraz to były jej oczy i nikogo więcej, dlatego musiała nad nimi zapanować, choć wiedziała, jak trudne jest to wyzwaniem.
Opuściła powieki i wzięła głęboki wdech. Myślała o ludziach, których pragnęła teraz chronić, o tym, że chce być silna i o zemście, której marzyła dokonać na tych szubrawcach.
Mieszane uczucia buzowały w niej, paląc jej serce żywym ogniem.
Czuła, jak moc do niej napływa. Jak marzy, by znaleźć ujście, i całkowicie nią zawładnąć. Gdyby była Lucy sprzed kilku miesięcy, dałaby się jej, lecz dziś patrzyła na siebie z zupełnie innej perspektywy. Jestem silna, jestem silna, powtarzała, zgrzytając zębami.
Ból powoli ją wypełniał. Miała wrażenie, że dwie osobowości ścierają się ze sobą, tocząc okrutną walkę, w której zwycięzca mógł być tylko jeden. Świat przewracał jej się do góry nogami, obezwładniając ją.
Nagle kąciki ust podniosły się w spokojnym i delikatnym uśmiechu.
Zrobiła kilka kroków do przodu, po czym otwarła oczy, ukazując krwiste tęczówki, które swym wyglądem przerażały samych lokatorów rezydencji. Mroczna i pełna zła oparła się na barierkę, śmiejąc się złowieszczo, jakby jej największa żądza w końcu się spełniła.
— Tu cię mam — rzekła namiętnym głosem, ruszając przed siebie.
Wiedziała już, gdzie ma dokładnie iść. Jak stawiać kroki, by nie dać się złapać w pułapkę. Znała mały sekret właścicielki, przez co wiedziała, co ma zrobić. Była to jedyna słuszna decyzja, w którą pragnęła wierzyć z całego serca.
— Już idę, Poranku.
Jej ciało drżało z podniecenia. Nareszcie mogła walczyć z przeciwnikiem na równi, nie bojąc się, że przegra. Właśnie ona miała szansę uratować przyjaciół, gdy oni jej potrzebowali. Nikt inny, tylko ona.
Rozglądając się wokoło nagle dostrzegła niepokojący cień, który zdawał się szybko do niej zbliżać. Natychmiast odskoczyła w bok, przygotowując do kontrataku. Jednak jej przeciwnik zląkł się odważnej decyzji i natychmiast się wycofał, zachowując bezpieczną odległość.
Dziewczyna uderzyła stopą o podłogę, ukazując wściekłość i rozczarowanie, które doprowadziły ją do szaleństwa.
Nie czekając, przykucnęła, po czym wyskoczyła energicznie, lądując dokładnie na samym holu, który prowadził do tajemniczego korytarza. Czując obecność „ducha”, podążyła za nim, nie mogąc doczekać się zabawy, która ją czeka.
— Gdzie jesteś? — pytała, kręcąc się wokół własnej osi.
Nagle poczuła zawroty głowy. Oparła się plecami o ścianę koloru świeżych brzoskwiń, po czym odpoczęła, rozumiejąc, jak bardzo jest męczące używanie mocy. Jednak jej zadaniem było doprowadzić do końca tę zagadkę, nawet za cenę własnego zdrowia.
— Dlaczego ja tak myślę? — Choć sądziła, że przejęła kontrolę nad wewnętrznym demonem, wszystko okazało się jedynie błędnymi złudzeniami. Oszukała samą siebie, sądząc, że przyjdzie jej z łatwością takie zadanie.
Nie potrafiąc sobie wybaczyć tak poważnego błędu, uderzyła otwartą dłonią o czoło, wmawiając sobie, że jak tylko wróci z wycieczki po rezydencji zajmie się treningiem, nawet jakby miała czynić w samotności.
— Mam już tego serdecznie dość! — syknęła.
Jej ciało oblało się potem w niespełna kilka sekund. Nie rozumiała, co się dzieje.
Ignorując wszystkie objawy przyjęcia nowej mocy, chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie, marząc, by dojść w końcu do wyznaczonego celu.
Widząc przed sobą niemal kilkunastometrowy korytarz, już straciła wszystkie chęci, lecz nie chciała się poddawać.
Przełknęła głośno ślinę, gdy nagle poczuła dziwny dreszcz na ciele. Najszybciej, jak tylko potrafiła, szybko zgięła nogi w kolanach, lecąc tym samym na ziemię. Przed swoimi oczyma ujrzała srebrny topór, wbity w miejsce, w którym jeszcze niedawno stała. Ostrze mieliło się, ukazując jej odbicie jak w lustrze. Po raz pierwszy miała możliwość zobaczenia tych oczu na sobie.
Jednak to nie był czas na podziwianie własnego wyglądu.
Przeturlała się na bok, po czym uklękła, zamachując włosy za siebie.
Wtedy dopiero ujrzała stojącego przed nią mężczyznę. Ubrany był w szary płaszcz, którego końcówki były całe w błotnistej substancji, o dziwo nie znajdującej się na butach ogromnych rozmiarów. Na głowie miał założony siwy kapelusz, a całą twarz osłaniał bandaż, lekko pobrudzony krwią.
— Ty — zaczął, wskazując na nią palcem — zginiesz.
***
Wygłupy się kończyły. Wszyscy musieli zacząć działać, jeśli chcieli wydostać się z domu szaleńców.
Biorąc do ręki każdy przedmiot, który w przyszłości mógłby zostać użyty jako broń, spoglądał na swoich towarzyszy. Obiecywał im, że wróci, choć miał nieodparte wrażenie, że jego słowa są wierutnym kłamstwem.
Tak wiele go spotkało już w tej rezydencji, że nie wiedział, czego może się jeszcze spodziewać. Każdy jego krok był zbliżeniem do niebezpieczeństwa, ale musiał zaryzykować dla swych towarzyszy.
Biegnąc po kamiennych schodach w górę, niepewnie spoglądał w kierunku drzwi, które wcześniej rozwalił.
— Wrócę — rzekł do samego siebie, czując, że nie może jeszcze tutaj zginął.
Kiedy dotarł na najwyższy poziom, po jego ciele przeszedł nieopisany dreszcz. Natychmiast zamienił czaszkę, wiszącą na jego szyi, w srebrną włóczkę na wypadek, gdyby miał zostać zaatakowany.
Nagle oddali ujrzał gęstwinę kurzu i dwie postaci, które podążały w jego stronę. Odległość między nimi była na tyle duża, że nie był w stawie rozpoznać twarzy, choć wątpił w to, że Natsu i Lucy gonią go przytulić.
Dopiero po kilkunastu sekundach, gdy usłyszał znany mu głos, zrozumiał, jak komiczna scena się przed nim rozgrywa.
— Musica? — rzekł pytająco Natsu.
Jego różowa czupryna była na tyle charakterystyczna, że zdążył dojrzeć ją wcześniej i rozpoznać, lecz druga postać wciąż pozostawała dla niego tajemnicą. Choć nie na długo, gdyż po chwili jego oczom ukazał się widok, o którym chciałby zapomnieć.
Gnijący stwór o wyłupionym, prawym oku, z lejącą się posoką spod zbroi, która wyraźnie przebywała z nim od chwili śmierci. Przerażający o poranionej twarzy, którą pokrywała bordowa maź. Rycząc niczym bestia gnał z prędkością godną najlepszych biegaczy, nie szczędząc nikomu wrażeń.
Musica dłużej się nie zastanawiał. Obrócił ciało i natychmiast zaczął uciekać przed siebie, nie chcąc mieć kontaktu pierwszego stopnia z ciałem z zaświatów.
— To wygląda jak kabaret, a nie horror — narzekał, nie wierząc, że zombie może pędzić tak szybko. Choć wystartował tak daleko od Natsu i tego czegoś, to już ci zdążyli go do gonić i biec na równi z nim. — Chyba czas codziennie ćwiczyć.
— Potwierdzam — zgodził się z nim Dragon.
Nagle poczuli, że stracili grunt pod nogami. Zaintrygowani spojrzeli ku dołowi, lecz ujrzeli jedynie czarną pustkę, która zaczęła ich pochłaniać.
— Znowu? — narzekał Natsu, spadając w mroczną otchłań po raz kolejny tego samego dnia.
Świetny rozdział, ciągle zastanawia mnie ta moc Lucy i jej trening :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;) I będzie zastanawiał, bo jeszcze trochę zanim wszystko wyjaśnię ;)
UsuńNo wreszcie mogłam skomentować. Przepraszam, że tak późno ale mam tyle spraw na głowie, że ledwo miałam czas by paranormal przeczytać :/ Do tego dwa blogi piszę i staram się jakoś ze wszystkim wyrobić. A teraz co do rozdziału:
OdpowiedzUsuńNie wiem co Ci faceci mają do tego strachu :P Każdemu się zdarza wrzasnąć jeśli usłyszysz za sobą nieświadomie głos. Oczy Lucy mnie trochę jednak przerażają i cały czas mi chodzi po głowie zapłata, za każdym razem, gdy czytam o jej mocy. I na sam koniec : Kurtis i Akira - mógłby być z tego niezły romansik xD
Czekam na kolejny rozdział i Pozdrawiam,
Zakazuję przepraszać! Po co przepraszać? Każdy ma czas, kiedy ma i ja to całkowicie rozumiem. Cieszę się, że teraz skomentowałaś i przeczytałaś!
UsuńA wszyscy paringują już tą dwójkę.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;)
Oo, nowy rozdział a ja go nie skomentowałam ?? Trzeba to szybciutko nadrobić. A więc, wow..! Walka zapowiada się świetnie. Lucy, w końcu, wzięła się za trening. :) i świetny opis miejsca !! Widzę go oczami wyobraźni i normalnie czuję jak mi się zimno robi. Super. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńNa next, który nie wiadomo kiedy przyjdzie... Niestety ale ostatni rozdział napisany mi został, sesja się zbliża wielkimi krokami, nie mam czasu, więc nie wiem, kiedy napiszę rozdziały, a jeszcze mam ogromną wenę na Granicę Olimpu i ją wykorzystuję... Zobaczymy, nic nie obiecuję i dziękuję za komentarz!
UsuńNie wiem jak to zrobiłam, ale przeczytałam poprzedni rozdział od razu gdy go wstawiłaś, tyle że go nie skomentowałam ^^
OdpowiedzUsuńLucy & Tamaki <3333333333 Brakuje tylko zazdrosnego Natsu xD
W końcu pojawiła się Akira :3 I do tego walczy z Kurtisem, który ma ukryte moce!!!
Choć moim ulubionym paringiem byli Musica i Amelia, to Kurtis i Akira też byli świetni :D Mam nadzieje że ich nie rozdzielisz :-/
Pozdrawiam i życzę weny ;3
Skutecznie kochana, skutecznie :)
UsuńLucy i Tamaki to dobrzy przyjaciele i nic więcej!!!
Oczywiście, ze ich rozdzielę, nie znasz mnie ;)
Dziękuję i pozdrawiam również ;)
Cześć kochana! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale niedługo nadrobię wszystkie zaległości na blogu :) Pozdrawiam i ślę buziaki :*
OdpowiedzUsuńCześć, tu Harley!
OdpowiedzUsuńSorki, że dawno tu nie wchodziłam i dawno nie komentowałam, ale jak już mówiłam mam problemy z internetem. :(
Ten rozdział i poprzedni są super (jak zwykle);)
Chciałam cie jeszcze powiadomić, że słowo ciałem się stało i wreszcie założyłam z przyjaciółką bloga!:D
Mam nadzieję że tam zajrzysz, bardzo mi zależy na twojej opinii;)
Narazie jeszcze nie ma dużo, ale dodam wieczorwm prolog
Oto adres:
ognisto-wlosa.blogspot.com
Z góry dzięki;*
Teraz pod nazwą:
Zdrowo zakręcona