Piasek wirował po ziemi, tworząc wzory podobne do tornada. Piękny powietrzny statek, którego pierwotnym przeznaczeniem było odkrywanie dróg morza, szybował po błękitnym niebie. Gdy lądował na pustyni, wszyscy byli przygotowani do zejścia na ląd. Kiedy tylko została zarzucona kotwica, zeskoczyli i pobiegli w stronę ruin.
- Jejku, ale problem … - powiedział, schodząc z pokładu jako ostatni. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów, po czym zapalił jednego.
- Szefie szybko! – usłyszał wołanie, rzucił wypalonego w tylko niewielkiej części papierosa i pobiegł w stronę kamratów.
- Co się stało ? Ducha zobaczyliście czy jak …? – gdy dotarł do ich, zamarł. – Cholera jasna ! Oni żyją ? – zapytał się niedowierzając.
- Na szczęście tak. – powiedział Hughes*. Następnie spojrzał na swojego szefa, który z przerażeniem w oczach patrzył na dwójkę nieznanych ludzi.
- Musica, to leżało obok nich, musisz to zobaczyć! – odezwał się Tamaki, po czym podał szkatułkę i fragment skorupy smoka. Musica zaczął dokładnie oglądać znalezisko. Po chwili zdecydował się otworzyć pudełko, gdy spojrzał do niego, opadł na kolana.
- Co do …? – nie dokończył, gdyż rzucił się do dziewczyny, odsłaniając jej „oczy”. Wszyscy, który to zobaczyli, zszokowany zasłonili usta, rękoma. – Szybko, na statek! Musimy ich szybko przetransportować do Sarycji !!! – kilku ludiz pobiegło po nosze, a reszta zaczęła się zajmować dwójką ludzi. Musica dokładnie im się przyglądał. Byli wychudzeni, brudni, cali w ranach, siniakach. Miejsce, gdzie kiedyś była ręka wyglądało obrzydliwie, ale oczy tej dziewczyny. W głębi duszy, modlił się do Boga o cud, bo bał się, że ludzkie ręce mogą niewiele pomóc w tej sytuacji. – Zrobię to ! – postanowił, po czym chwycił kawałek skóry smoka i pobiegł do statku. – Macie mi nie przeszkadzać, chyba że im się pogorszy. I pełna para, mamy dotrzeć na miejsce, jeszcze przed zmrokiem ! – zarządził, po czym zamknął się w swojej kajucie.
Ludzie Musici przetransportowali Natsu i Lucy na statek, po czym ruszyli. Nie czekali na nic, próbowali jak najszybciej dolecieć do Sarycji, gdzie liczyli na pomoc króla. Podróż była zadziwiająco spokojna, nie napotkali na niebie żadnych zwierząt, pogoda była idealna, wszystko sprzyjało temu, by statek mógł się jak najszybciej znaleźć w obcym kraju.
Słońce delikatnie zaczęło zachodzić, gdy na lądowisko nagle znalazł się statek.
- Szybko do króla ! – krzyknął Musica – Bierzcie ich na nosze! – rozkazał swoim ludziom – Z drogi !!!!!!!!!! – wrzasnął do przechodniów.
- Co się stało ? – gdy weszli do zamku od razu ich zobaczył Król Sarycji, Ustan III. Spojrzał on na ludzi na noszach i od razu wydał rozkaz – Sprowadźcie Komuia, a wy zanieście ich do Sali operacyjnej.
- Królu ! – odezwał się Musica, po czym wyjął szkatułkę z kieszeni płaszcza – Są w niej oczy.
- Że co ?! – Ustan poderwał się i od razu podbiegł do Musici
- Co się stało? – zapytał podając je królowi
- Czy któryś z nich stracił oczy ? – Musica przewrócił oczyma, po czym wskazał na nosze, na których leżała Lucy
- Ona.- pokazał palcem
- Daj to Komuiowi, niech je wszczepi. – oddał mu szkatułkę z oczyma
- Chciałbym się więcej dowiedzieć, ale zgaduję, że teraz nie ma na to czasu. – oparł się rękoma o biodra i zaczął iść w kierunku sali operacyjnej.
- Tatuś jestem ! – z oddali było słychać wołanie – Czyżby znowu jakiś człowiek, który wcale nie szanuje swojego życia, chce poślubić Amelię ?! – zatrzymał się spoglądając na Natsu – Ojcze, czy on nie wygląda …
- Tak! – odpowiedział wprost król – Stracił rękę, ale nic mu nie zagraża. Dziewczyna nie ma oczu, więc Musica zaniósł zastępcze do przeszczepu.
- Rozumiem. – Komui spoważniał, po czym udał się w kierunku sali operacyjnej – Gdzie ich znaleziono ?
- Przy pustynnych ruinach. – Komui stanął i przerażony spojrzał na ojca
- Na TYCH ruinach? – powtórzył z zapytaniem, nie mogą uwierzyć w słowa króla
- Tak … a teraz koniec pytań i idź ich ratuj! – zarządził król
- O cześć, panie szalony ! – zawołał Musica widząc księcia – Położyłem oczy w szkatułce na stole! Tutaj mnie już nie potrzebujecie, więc idę o swojej samotni, stworzyć moje największe dzieło! – w jego oczach płonął ogień, który mówił o jego determinacji i zaangażowaniu.
- W takim razie, panie Głupi idę operować. – oboje przeszli obok siebie, uśmiechając się.
- To będzie ciężka noc ! – pomyśleli równocześnie.
Cztery miesiące później …
Powoli otwierał oczy, pojedyncze promienie słoneczne raziły go tak bardzo, że z trudem udawało mu się cokolwiek zobaczyć. Obrócił głowę na prawą stronę, po troszku podnosił powieki, aż po pewnym czasie znów widział. Zaczął się rozglądać. Zauważył, że ma założoną kroplówkę, ale całe pomieszczenie nie przypominało szpitala. Nagle usłyszał, że ktoś otwiera drzwi.
- Ojejku … - powiedziała kobieta, która weszła do pokoju. – Szybko, on też się obudził.
- Wiem. – Natsu spojrzał w stronę okna, na którym siedział mężczyzna z czarnymi włosami i trzema kolczykami nad brwią – Hej, mały! Cieszę się, że wreszcie się obudziłeś. – powiedział będąc cały rozpromieniony.
- Gdzie … ja jestem ? – zapytał jeszcze senny Natsu
- Jesteś w królewskim pałacu. A jeśli chcesz wiedzieć, ten kraj to Sarycja.
- A ty jesteś …?
- Musica. – odpowiedział mężczyzna – A ty ?
- Natsu. – powoli zaczął się podnosić
- Uważaj ! – ostrzegł go Musica
- Muszę usiąść. – do Natsu podeszła pielęgniarka i pomogła mu usiąść. – Jak długo spałem ?
- Przez calusieńkie cztery … miesiące.
- ŻE CO?! – krzyknął przerażony chłopak – A co z …?
- Z tą dziewczyną wszystko ok., jeśli chcesz wiedzieć, to też się obudziła. – Natsu miał wrażenie, że Musica potrafi czytać w myślach, jednak nie miał czasu na rozmowy. Podparł się prawą ręką by wstać …
- Co jest ? – na początku nie mógł zrozumieć co się dzieje, jednak Musica widząc zdziwienie chłopaka, od razu się uśmiechnął i mu wytłumaczył.
- I co podoba ci się moje dzieło ? – zapytał zadowolony – Jestem protetykiem! Dzięki materiałowi, który przy was znalazłem mogłem zbudować ci to ramię…
- Dzi…dziękuję. – Natsu spojrzał na swoje ramie. Było ono niczym innym jak mechaniczną ręką, stworzoną przez człowieka, a jednak, gdy patrzył na nią, płakał. Sploty kabli, śrubki, metalowe części, wszystko łączyło się w jedno …
- Natsu ?! – podniósł wzrok. W drzwiach stała Lucy i … patrzyła na niego.
- Lucy…? – zapytał niepewnie. Nie miała już swoich brązowych oczy, tylko złote, ale … widziała. Natsu wstał i zaczął powoli iść w jej kierunku. Ona zrobiła do samo. Gdy byli już blisko siebie, uśmiechnęli się do siebie i rzucili się w swoje ramiona. Tulili się mocno, łzy spływały po policzkach, spadając na podłogę. Lucy wplotła swoje dłonie w jego włosy.
- Ale masz długie włosy … - powiedziała delikatnie. Natsu pogładził ją po głowie, ręką powoli zaczął zjeżdżać do dołu, aż pochwycił ją w pasie.
- Achhh ci zakochani ! – westchnął Musica
- Ale my nie … - zaprzeczyli równocześnie, po czym zarumienili się.
- Ogarnijcie się po czym zejdźcie. Zaraz będzie śniadanie. – zawołał po czym wyszedł.
- Natsu … - powiedziała do niego, ale będąc zmieszana zamilkła
- Musimy porozmawiać, wiem. Jednak teraz, na serio musimy się ogarnąć. Pomożesz mi ? – Lucy wskazała na siebie z niedowierzaniem. – Tak i przynieś swoje rzeczy do przebrania. Podjąłem decyzje.
- Kiedy ? – była świadoma, że obudził się w mniej więcej tym samym czasie co ona. Nie rozumiała, kiedy miał czas by nad czymkolwiek myśleć.
- Kiedy cię zobaczyłem. – odpowiedział prosto. Lucy zarumieniła się lekko.
- To, ja zaraz wracam. – powiedziała, po czym wyszła.
- Tak Lucy, podjąłem decyzje. Raz przez moje niezdecydowanie o mało nie zginęłaś. – odwrócił się i podszedł do krzesła, gdzie przygotowano ubranie na zmianę. Wyglądało niby zwyczajnie, czarna koszula, brązowe spodnie, ale płaszcz usłany płomieniami. Zdjął koszulkę, którą miał na sobie i poszedł w kierunku łazienki.
W ty czasie Lucy chwyciła swoje rzeczy i zaczęła biec w kierunku sypialni Natsu.
- Może nie wiesz, ale ja też podjęłam decyzję… Natsu – pomyślała dziewczyna. Gdy wchodziła do pokoju, na początku, nie mogła go znaleźć, jednak kiedy usłyszała szum wody, skierowała się w stronę łazienki. Zapukała delikatnie.
- Proszę. – odpowiedział Natsu. Nacisnęła klamkę i weszła. Spojrzała na niego. Wszystkie rzeczy, które miała ze sobą upadły jej na ziemię. – Wiem, jestem obrzydliwy … - powiedział smutno. Obrzydliwe rany zdobiły jego ciało. Najgorsza była ta plecach, która wyglądała jak szrama po ciężkiej walce. W miejscu, gdzie ręka została obcięta, pojawiły się rany przypominające płomienie, a sama ręka była z metalu. Lucy zaczęła powoli podchodzić. Gdy znalazła się blisko niego, odwróciła go, przykucnęła i pocałowała go w ranę na plecach. Na początku zszokowany Natsu, nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Lucy stanęła przed nim i pocałowała ślad po uciętej ręce.
- Nie jesteś obrzydliwy. – powiedziała, po czym dotknęła opuszkami palców śladów na ramieniu - Te rany są dowodem na wielkość twojego poświęcenia dla mnie. Dziękuję Natsu. – przytuliła go.
- Ja też dziękuję Lucy. – oddał uścisk – Cieszę się, że widzisz i że nie masz żadnych ran.
- Trochę to dziwne, ale to nie ważne. – odpowiedziała uśmiechnięta. – A teraz, chciałem żebym coś zrobiła.
- Tak, rozbierz się ! – uśmiechnął się szeroko. Lucy stała jak kamień, patrząc się na niego tylko. – Żartowałem. – Lucy odetchnęła z ulgą. – Obetnij mi włosy. – wskazał na nożyczki leżące na umywalce – Tylko zostaw z tyłu.
- Nie rozumiem. – nie wiedziała o co mu chodzi.
- Zrobię sobie warkocz i nir zetnę go dopóki nie wrócimy do domu. – wytłumaczył jej
- Zależy, co rozumiesz przez słowo dom? – zapytała niepewnie
- Na razie, tu będzie nasz dom, ale obiecuję Lucy. – chwycił ją za ręce – Zrobię wszystko by cię obronić, byś była szczęśliwa. Chcę żebyś została ze mną. Pragnę … - wyrwała się i przyłożyła palca do jego ust
- Pragnę stać się silniejsza. Chcę poznać razem z tobą świat. Chcę kiedyś pokonać tego zwyrodnialca. Chcę spełniać każde twoje życzenie i być przy tobie.
- O czym ty…? – próbował się zapytać, ale stał stały zaczerwieniony
- Chodzi mi o to, że jeśli będziesz chciał, bym kogoś zabiła, to zabiję, bym dała ci dziecko, dam. Teraz jesteśmy tylko my dwoje. Nie sądzę, żebyśmy mogli wrócić, ale ja nie przydaję się do wielu rzeczy i jeśli będzie cokolwiek, co mogę dla ciebie zrobić, to spełnię twoje życzenie. – Natsu uśmiechnął się delikatnie
- No bez przesady, ale jak chciałem żebyś się rozebrała to skamieniałaś.
- Szczerze, to mnie zaskoczyłeś. – podrapała się po nosie.
- A i jeszcze jednej rzeczy pragnę. Żebyśmy oboje byli szczęśliwi !
- To dobre życzenie. – powiedziała.
- A, więc żadnych smutasów, tylko cieszymy się życiem !
- Dobrze! A teraz siadaj na krzesło! – zarządziła Lucy. Natsu posłusznie usiadł, po czym dziewczyna umiejętnie obcięła mu włosy. – Zapleść ci warkoczyk ? – zapytała słodko
- Najpierw się wykąpie. – powiedział
- To ja pójdę do siebie … - zawstydzona wyskoczyła z łazienki i pobiegła do siebie. Natsu podrapał się po głowie i spojrzał na ubrania, które zostawiła. Wyszedł z pokoju, by zanieść jej ubrania. Gdy wszedł do środka, wcześniej nie pukając, zaczął rozmyślać nad słowami Lucy. Nie wiedział do końca co może się zdarzyć, ale był szczęśliwy, że oboje żyją. Szybko położył jej ubrania na łóżku i poszedł do siebie się wykąpać. Kiedy skończył, ubrał się i zaczął na nią czekać. Zapukała do niego.
- Zaraz, a skąd ja wiem, że to ona … - zapytał siebie, ale wzruszył tylko ramionami.- Proszę ! – zawołał
- To mam ci zapleść warkocz? – zapytała, rozciągając gumkę, którą miała w dłoni. Jednak w tym czasie ani jej nie słuchał, ani nie zajmował się jakąś głupią gumką. Spoglądał na jej włosy delikatnie opadające na ramiona, które w tym czasie urosły jej do bioder. Biała sukienka, opinająca się na jej talii, podkreślała jej figurę, a opuszczony luźno materiał na biodrach, tylko poprawiał efekt.
- Piękna … - powiedział cicho, ale i tak za głośno, gdyż Lucy zarumieniła się.
- Dziękuję … - była lekko zmieszana, ale i zarazem szczęśliwa, z faktu, że usłyszała taki komplement z ust przyjaciela. Podeszła do niego od tyłu i zaczęła mu pleść warkocz. Kiedy skończyła, znowu się zarumieniła, ale tym razem z efektu, jaki uzyskała. – Wiesz co, pasuje ci … - powiedziała.
- To dobrze! – krzyknął radośnie. Chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. – A teraz zejdźmy na dół! – zarządził. Lucy uśmiechnęła się i zaczęła biec za nim. Gdy wyszli z korytarza, ich oczy wyskoczyły z twarzy, kiedy ujrzeli pałac.
- Jejku, niby mieszkałam w rezydencji, ale czegoś takiego nigdy nie widziałam! – krzyknęła Lucy
- A co ja mam powiedzieć? – zapytał się Natsu, drapiąc po głowie – Tylko, gdzie my mamy iść na to śniadanie ?
- Proszę za mną ! – usłyszeli głos za swoimi plecami.
- Aa! – krzyknęli równocześnie.
- Jestem panna Pride, będę waszą opiekunką, więc liczę, na dobrą współpracę. - kiedy poprawiała okulary, nagły diabelski błysk, spowodował, że Lucy i Natsu odskoczyli.
- Tak…- powiedzieli równocześnie.
- A teraz za mną.- zarządziła. Oboje poszli za nią, do wielkiej sali, którą opiekunka nazwała „jadalnią”
- Jadalnia na pewno, ale dla całego wojska …- pomyślał Natsu – A teraz …?- odwrócił się do opiekunki, by o coś ją zapytać, ale już jej nie było. Zaczął jej szukać, ale nie został po niej najmniejszy ślad. – Gdzie ona się podziała?
- Hohoho, jak to pani Pride, znika szybciej niż oko ludzkie zdąży nadążyć ! Rozumiecie !? Hohoho! – usłyszeli głos w sali, zaczęli się rozglądać, ale nikogo nie widzieli. – Ojejku ty naprawdę jesteś do niego podobny ! – wyskoczyła, pojawiając się nagle przed Natsu
- A ty to …? – zapytał niepewnie
- Ależ ty piękna ! – krzyknęła kładąc Natsu na podłogę. Podeszła do Lucy i zaczęła ją oglądać, ze wszystkich stron świata. – Dobry wybór z tą sukienką. Jestem Amelia, miło mi. – Zaczęła trząść ręką Lucy.
- Ja testem Lucy, a ten co leży pod twoimi nogami to Natsu. – dziewczyna spojrzała, czy coś pod nią leży.
- A przepraszam. –rzekła schodząc – Ale nigdy nie miałam przyjaciółki, więc się podekscytowałam, kiedy cię zobaczyłam. – wytłumaczyła się Lucy.
- He? – blondynka popatrzyła się na nią ze zdziwieniem.
- Jesteście małżeństwem? – zapytała Amelia, olewając zdziwienie Lucy.
- O nie, nie! – odpowiedzieli równocześnie.
- Ten stan nie będzie trwał długo – błysk.
- Córeczko proszę, nie zamęcz ich na śmierć, ledwo przeżyli. – do sali wszedł mężczyzna w średnim wieku, już z pojawiającym się siwym zarostem
- Tak tatuś! – krzyknęła Amelia.
- Witajcie, jestem król Ustan XI, miło was poznać. – mężczyzna podał im dłoń.
- Dzień dobry… - rzekł Natsu oddając uścisk, następnie Lucy zrobiła to samo.
- Jejku, ale ty jesteś do niego podobny, a więc legenda jest prawdą… - rzekł Ustan XI.
- Słucham? – Natsu zapytał, będąc lekko zszokowany wypowiedzią króla
- Chodźcie za mną. – rozkazał król. Lucy i Natus popatrzyli się na siebie i zgodnie kiwnęli głowami. Ustan prowadził ich w stronę ogromnych wrót, przyzdabianych złotem i srebrem, mieniącym się tysiącami barw od blasku słońca. – Te drzwi prowadzą do wrót dawnej chwały, jest to korytarz poświęcony tym władcom, których czas zabrał w otchłanie śmierci. – otworzył drzwi, a następnie zaprosił przybyszy do środka. Gdy weszli ukazała im się aleja obrazów, która ukazywała kolejne dzieje historii Sarycji, rodziny rządzące krajem i ich dobytek pozostawiony przyszłym pokoleniom. – Chodźmy na początek. – Gdy szli przez korytarz, przyglądali się obrazom. Nie wiedzieli jednak co chce im pokazać król, więc szli w ciszy czekając na dalszy rozwój wydarzeń. – To tutaj… - tę ciszę przerwał głos króla. Natsu i Lucy przystanęli. Ich oczy skupiły się w jednym punkcie. Nie mogli uwierzyć w to co widzę. – Obraz przedstawia Natsu I, pierwszego władcę Sarycji, założyciela tego kraju, Dragon Slayera, wraz z całą rodziną. Żoną – Eleonorą, synem – Natsu II i córką – Amelią.
- Ale … - zaczął mówić Natsu – Dlaczego król jest tak podobny do mnie? Co tu się do cholery dzieje? Czy to jakiś żart? – Lucy podeszła do niego i oparła rękę na jego ramieniu. Zdziwiony spojrzał na nią.
- Natsu, pod spodem jest napis „Chwała królowi, który 400 lat temu swe życie poświęcił chroniąc świat od zła nieczystego”. I nie wiem, dlaczego Natsu, ale czuję, że to wszystko ma z tobą związek. – powiedziała, po czym zawstydzona odwróciła się.
- Przepraszam. – rzekł do niej. – Czy możesz królu wytłumaczyć mi tę sytuację ?
- Oczywiście, ale na początek przejdźmy do jadalni, by coś zjeść, pewnie jesteście głodni. Wyjaśnię tobie Natsu o co chodzi i tobie też Lucy, ale w zamian oczekuję, że wy też opowiecie mi o sobie. – powiedział król, kierując się w stronę sąsiedniego pomieszczenia.
- Dobrze ! – odpowiedziała, za nich oboje Lucy. – Ale zadam pytanie, skąd możesz mieć pewność co do swojej teorii, do mnie i do Natsu?
- To nie ja … Tylko mój syn. Widzicie on jest geniuszem, który prześledził całą historię naszego państwa i gdy zobaczył Natsu i twoje oczy, wiedział…., że znowu ruszyło koło przeznaczenia. – przystanął, przy obrazie swojej rodziny. Wziął zegarek leżący na poduszeczce. Długi łańcuch zabrzęczał. (PS. Zdjęcie zegarka dodałam) – Proszę, może to będzie wystarczającym dowodem. – Natsu wziął go do ręki. Otworzył jego wieczko i spojrzał na wskazówkę, która stała w miejscu.
- Nie działa . - odpowiedział.
- Dziwne … - powiedział król. Natsu chciał oddać go królowi, gdy nagle wskazówka przesunęła się.
- Tic, tak …- usłyszeli dźwięk zegarka.
Czerwona aura zaczęła otaczać rękę, a następnie całego Natsu. Białe światło oślepiło Dragon Slayera, kiedy znikło zrozumiał, że nie znajduje się już w pałacu. Zaczął się rozglądać, jednak jedyną rzeczą jak mógł dojrzeć, to biała, niekończąca się przestrzeń.
- Witaj, Natsu …- usłyszał za sobą głos. Odwrócił się. Nie mogąc uwierzyć własnym oczom zapytał …
- Kim ty jesteś ? – jeszcze raz dokładnie przyjrzał się mężczyźnie. Różowe włosy, długi warkocz, spleciony z tyłu głowy i ten promienny uśmiech.
- Przecież wiesz, jestem …
Ciąg dalszy nastąpi J
* Odsyłam do zakładki „BOHATEROWIE” . Radzę przeczytać, kiedy skończysz rozdział J
Kurde ty to wiesz w jakich momentach przerywać...
OdpowiedzUsuńKręci mnie to opowiadanie, że nie mogę wytrzymać czasu do następnego opowiadania.
Ciekawe o co w tym wszystkich chodzi. No i co ma z tym wspólnego Natsu.
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
Dużo weny. Pozdro i Sayonara!
oj zrozumiesz, hehe : W następnym rozdziale sporo się wyjaśni, więc cierpliwości :)
UsuńO rajciu!!! Ale genialne!!! I ci bohaterowi!!! Mega!!! Amelia jest słodką szelmą. I jeszcze ta historia, która zatoczy koło!!! I na pewno chodzi o króla Natsu I, prawda??? A Eleonora miała złote oczy, tak??? I dlatego o nich jest przepowiednia, prawda??? Cudeńko :D. Już nie mogę się doczekać przyszłego piątku :).
OdpowiedzUsuńej nie w takim momencie. Nie kończy się tak, jestem zła !!
OdpowiedzUsuńJa chce wiedzieć kto to ... grr
Dużo pytani a mało odpowiedzi.. eh pozostało mi jedno ... czekać. O ile wytrzymam!
Rozdział extra tylko za końcówkę zabiję^^
No weny życzę i czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam
Boję się, że czekając na następny piątek zanudzę się na śmierć. Normalnie zacznę się modlić, by ten tydzień szybko minąl. Rozdział jest ZAJEBISTY!!! Tak mnie teraz ciekawość zżera... Może jakoś wytrzymam do tego piątku... jakoś...
OdpowiedzUsuńWow! Natsu niczym Ed z FMA. Bosze oni są tacy romantyczni, fajna ta historia ciekawe jak potoczy się dalej.
OdpowiedzUsuńno sorry, że tak poszło po FMA, ale warto brać przykład z dobrej serii :)
UsuńRozdział super ale i tez trochę zagadkowy czy jakoś tak :) ale i tak wspaniały było trochę momentów NaLu a na to liczę tak naprawdę no i ręka Natsu no zaskoczyłaś mnie jak mówiłaś tylko szkoda ze Lucy ma inne oczy :( ale nic czekam na kolejny do zobaczenia za tydzień pozdrawiam >:)
OdpowiedzUsuńTo jest świetnee <33 Dlaczego przerwałaś w takim momencie? Ciekawość mnie zżera >.<
OdpowiedzUsuńKiedy Natsu powiedział że jest obrzydliwy, a Lucy pocałowała jego rany to prawie się popłakałam ;-;
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, one-shot specjalny na pewno przeczytam :))
Pozdrawiam i życzę weny! ;*
a odpowiem, ponieważ to jest mój styl i moja pewność, że czytelnicy nie przestaną czytać mojego bloga, ponieważ cały czas będą ciekawi, jak się wszystko potoczy :)
UsuńŚwietne. Czekam na następny rozdział! ;D
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHinata-san
Hmmm... Naprawdę ciekawy rozdział. Dużo się działo, zainteresowałaś mnie swoją historią. Nie mam się w sumie do czego przyczepić (a jestem wredną jędzą), oprócz tego, że raz był król Ustan III a raz Ustan XI :D i całkiem fajna gra słów Ustan ->Natsu. Podoba mi się :D Troszkę nie umiem się jeszcze połapać co to za typ historii: romans czy przygodowy. Na razie wychodzi miks, lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Tamakiego <3 <3 <3 Załoga Musici jak i on sam podbiła moje serce :3
OdpowiedzUsuńNatsu ma rękę, a Lucy widzi! A to wszystko dzięki księciu i Musici :D Król Ustan jest taki miły i dobry, a jego córka Amelia jeszcze lepsza ;) Coś czuje, że będzie chciała zeswatać NaLu c:
Czyżby Natsu przeniósł się, żeby porozmawiać ze swoim ojcem? No i na razie nie ogarniam czemu jest tak podobny do któla Natsu I. Pewnie potem wszystko się wyjaśni :). Jak napisałaś imię żony Natsu I to spodziewałam się, że będzie Lucy, a tu ni z gruszki ni z pietruszki pojawiła się jakaś Eleonora. Przeżyłam mały zawód, ale to pewnie też później wyjaśnisz :P
Obudził się we mnie leń i teraz nie chce mi się pisać komentarzy tylko czytać rozdziały, ale mnie też cieszy jak chociażby najkrótszym komentarzem odpowiadasz na moje wypociny :P Także to daje mi siłę, aby je pisać :D
Rozdział nie uda mi się określić jednym słowem, ale mi się podobał c:
Pozdrawiam i życzę weny :3
Naprawdę nie musisz pisać takich opowiadań pod rozdziałami. Bardzo mnie to cieszy, że tobie się spodobało i to jest dla mnie najważniejsze!
UsuńMiłego czytania :)