Rozdział I
Nieoczekiwane spotkanie
Dzień był wyjątkowo ciepły jak na początek lutego, tym bardziej mając na uwadze zamieć z dnia poprzedniego. Większość gildii, czyli ci, którzy nie wykonywali właśnie żadnej misji, znajdowała się siedzibie Fairy Tail. Jedynie Gajeel postanowił przejść się po mieście, gdyż nie był w nastroju na rozmowę z kimkolwiek. Nie mógł również iść na misje, gdyż Lily się rozchorował, a od dłuższego czasu wykonywał zadania tylko z nim. Oczywiście Wendy mogłaby mu pomóc, lecz znajdowała się aktualnie w innym mieście. Smoczy Zabójca, wyraźnie znudzony, przechadzał się uliczkami i zaglądał do sklepów w nadziei, że znajdzie coś interesującego. Ale oczywiście, tak jak się tego spodziewał, nie znalazł dosłownie nic.
Kiedy był już na obrzeżach miasta usłyszał znany, choć dawno niesłyszany, głos. „I myślisz, że oni się na to zgodzą?”, odpowiedział mu inny, który również znał, „A dlaczego mieliby się nie zgodzić? Musisz być zawsze takim pesymistą? Przynajmniej możemy spróbować...”. Gajeel spojrzał w stronę, z której usłyszał głosy i wydawał się być zaskoczony. Tak jak się spodziewał, zobaczył tam Rogue'a i Stinga z gildii Sabertooth. Nie byli sami. Szli oni na przedzie, a za nimi wielu innych członków gildii. Smoczy Zabójca dostrzegł, że obok Rogue'a idzie Yukino, która trzyma go za rękę. „No, no... a wydawał się niczym i nikim niezainteresowany. Cóż... wiele czasu minęło.” Powoli zaczął iść w ich stronę, przy okazji licząc jak wielu ich jest. „Co może robić piętnastu członków innej gildii w Magnolii? Dziwne...” Sting jako pierwszy spostrzegł, że Gajeel do nich zmierza. „Gajeel! Witaj! Nie spodziewałem się spotkać nikogo z waszej gildii, nim tam nie dojdziemy. Co ty tu robisz?” Ten spojrzał na niego zdziwiony, „Co ja tu robię? To raczej ja powinienem zadać to pytanie. Tym bardziej, że z tego co widzę, trochę was tu jest. Hmm... idziecie do gildii? Można wiedzieć po co?” Sting zaśmiał się, co wydało się dosyć przyjemne dla Gajeela. „Ah, no tak, masz racje. Mamy jedną ważną sprawę do przedyskutowania z waszym mistrzem, Makarovem. Cóż... głównie to ja mam, odkąd jestem nowym Mistrzem Sabertooth. Jeśli nie masz nic przeciwko, to mogę powiedzieć Ci po drodze.” W odpowiedzi dostał tylko krótkie „Jasne, czemu nie.”
Tak jak Sting powiedział, tak zrobił. Gdy szli zaczął opowiadać, „Odkąd były mistrz...” W tym miejscu zrobił ledwo zauważalną przerwę, „...odszedł z gildii, zaczęliśmy mieć problemy z jego, nazwijmy to, znajomymi, którzy byli właścicielami gmachu gildii...”. Przez jakiś czas opowiadał o problemach, Rogue czasami wtrącił kilka słów, gdy Sting o czymś zapomniał. „No i nasz największy problem w tej chwili, to brak siedziby dla gildii. Dostaliśmy pewną ofertę, tutaj, w Magnolii, ale zanim się zgodzimy, musimy przedyskutować to z waszym mistrzem. Jak sam pewnie wiesz, może być problemem, to że dwie duże gildie będą w jednym mieście. Głównie chodzi o zlecenia...” Przez chwilę szli w ciszy i Gajeel myślał o tym co właśnie usłyszał. „Cóż, myślę, że Makarov się zgodzi, a na pewno jakoś się z nim dogadacie. Poza tym, może być dość ciekawie. Gihii.” Zakończył wypowiedź swoim, rozpoznawalnym przez wielu, śmiechem. „Niedługo się dowiemy. Jesteśmy prawie na miejscu.”
Gdy zbliżali się coraz bardziej do gildii, zaczęli rozmawiać o mniej istotnych rzeczach. Sting dowiedział się, jak bardzo zwycięstwo w Wielkim Turnieju Magicznym wpłynęło na Fairy Tail i jak wielu nowych chciało dołączyć. Niektórym się to udało. Gildia odzyskała sławę sprzed siedmiu lat. Gajeel natomiast niewiele się dowiedział. Oprócz zmiany mistrza gildii, niewiele się wydarzyło u Szablozębnych. Jedyną nowością jest związek Rogue'a i Yukino. Dowiedział się, że od tygodnia są zaręczeni. Natomiast Sting był wciąż singlem.
Po dość krótkim czasie dotarli do siedziby Fairy Tail. Żelazny Smoczy Zabójca zatrzymał się przed drzwiami. „Wszyscy będą zaskoczeni, że tu jesteście.” Otworzył drzwi i wszedł do środka, a za nim Sting, Rogue, Yukino i reszta gildii Sabertooth.
Rodział II
Wiadomość
Rozmowa z Makarovem przebiegła pomyślnie dla Szablozębnych. Zgodził się, by inna gildia znajdowała się w Magnolii, ale miał kilka warunków. Najważniejszy dotyczył zleceń, czyli rzeczy ważnej do funkcjonowania gildii. Jeżeli Sabertooth lub Fairy Tail będzie brakowało misji, ta pierwsza powinna, jeżeli ma odpowiednią ilość dla własnych członków, odstąpić kilka z nich, w zamian za dziesięć procent, a pięć, w przypadku braku zleceń u Wróżek. Sting chętnie przystał na taką ofertę, bo czymże jest dziesięć procent w porównaniu z brakiem siedziby?
Więc decyzja zapadła: Szablozębni zostają w Magnolii. Członkowie Fairy Tail postanowili zorganizować przyjęcie powitalne, lecz był to tylko pretekst, by zachowywać się tak jak zwykle i mieć na to uzasadnienie. Gajeel wydawał się nie być tym wszystkim zainteresowany. Siedział sam przy jednym ze stolików pod ścianą. Tylko pozornie na nic nie zwracał uwagi, ale specjalnie wybrał to miejsce, by móc wszystkich obserwować i słuchać rozmów większości z nich. Przy najbliższym stoliku siedział Sting, Rogue, Natsu i Gray. Obok nich Lucy, Levy i Yukino.
Smoczy Zabójcy wraz z lodowym magiem przechwalali się na temat walk stoczonych na ostatnich misjach. Oczywiście wszystkie sukcesy wyolbrzymiali, a Natsu, z powodu kiepskiej pamięci, poprzekręcał niektóre fakty. Lucy, która co jakiś czas zerkała na Dragneela, w niektórych momentach jego opowieści zaczynała się śmiać, bo sama brała udział w owych wydarzeniach i widziała co się działo w rzeczywistości. Levy zapytała Yukino jak to zrobiła, że rozkochała w sobie Smoczego Zabójcę, gdyż sama chciałaby to wiedzieć. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że Gajeel może to słyszeć i wiedzieć, o kogo jej chodzi. Redfox zaczął się zastanawiać. „Hmm... Levy, może i jest słodka i inteligentna, ale nie wydaje się być ona kimś kogo ja chcę. Zdecydowanie nie jest to związek, którego bym sobie życzył.” Rozmyślał nad tym, czy jest w tej sali ktoś, kto by mu się podobał. Przyglądał się po kolei każdemu, ale takiej osoby nie mógł znaleźć. „Cóż, może to jeszcze nie czas?” Nagle do głowy przyszła mu dziwna myśl, więc spojrzał na jedną z osób. „Nie. To nie może być prawda! To byłoby dziwne, gdyby podobał mi się ktoś taki jak... Hmm... A może jednak? Nie! Zdecydowanie nie! Wiem, że nie byłoby to nawet możliwe.” Spojrzał w inną stronę. „Po prostu o tym nie myśl.” Próbował przekonać sam siebie. Ponownie zaczął przysłuchiwać się rozmowom. „...ale kilka razy dostałam od niego kwiaty! Gdybyś ty widziała te bukiety.” Yukino westchnęła i wróciła do swojej opowieści o jej związku. Przy sąsiednim stoliku Sting opowiadał jak musiał uporać się z dość pokaźną grupą bandytów. W owej grupie znalazło się nawet kilku magów. Ta opowieść była znacznie ciekawsza dla Gajeela, niż opowieść o związku.
Dość późno, bo była to już może druga lub trzecia w nocy, drzwi od gildii otworzyły się i stanęła w nich Wendy. Właśnie wróciła z misji i, jak się okazało, przyjechała nocnym pociągiem, gdyż na wcześniejszy nie zdążyła. Była bardziej niż zaskoczona, gdy zobaczyła kto znajduje się w budynku. Przez chwilę stała oszołomiona, po czym podeszła do baru, za którym stała Mirajane. Znajdowały się one zbyt daleko, by Gajeel mógł usłyszeć, o czym rozmawiają, ale temat rozmowy był oczywisty. Wendy chciała się dowiedzieć, co Szablozębni robią w Fairy Tail i do tego w takiej ilości. Po dłuższej chwili Marvell wyjęła jakąś kartkę i pokazała ją Mirajane, którą ta czytała z zainteresowaniem. Gdy skończyła, uśmiechnęła się i powiedziała coś do Wendy. Ta z kolei, z zadowoloną miną, odpowiedziała coś i zaczęła szukać miejsca, by usiąść. Dosiadła się do Levy, Lucy i Yukino, ale uprzednio przywitała się z każdym zajmującym miejsce przy sąsiednich stołach, w tym z Gajeelem.
Zaczęły one rozmawiać o misji, z której właśnie Wendy wróciła. Okazało się, że mało brakowało, a zakończyłaby się niepowodzeniem. Lecz, na szczęście, udało się ukończyć zadanie zlecone przez dość majętną i wpływową osobę. Porażka mogłoby mieć pewne negatywne, co prawda mało znaczące, skutki dla Fairy Tail. Levy, która, tak jak i Gajeel, zauważyła kartkę, którą Smocza Zabójczyni pokazała Mirajane, chciała się dowiedzieć, co to jest. Jednakże dziewczynka nie zamierzała nic zdradzić na ten temat. „Później Mira powie o wszystkim.” Zapytała jeszcze kilka razy, ale nic nie wskazywało na to, że Wendy cokolwiek zdradzi, dlatego wróciły do standardowej rozmowy „o niczym”. Dla Gajeela było do dość nudne. Niestety tak samo jak historia opowiadania przez Natsu, gdyż już ją kiedyś słyszał.
Żelazny Smoczy Zabójca postanowił wyjść na chwilę na zewnątrz, gdzie było trochę chłodniej. W budynku zrobiło mu się po prostu za gorąco. Gdy wychodził, nikt się tym nie zainteresował. Zaledwie dwie osoby spojrzały w jego stronę, ale on nie zwrócił nawet na to uwagi. Gdy znalazł się na zewnątrz, oparł się plecami o ścianę, przy oknie, po lewej stronie od drzwi. „Nuda. Mogłoby się dziać coś ciekawego. Ostatnio nawet Salamander nie wszczyna bójek z Gray'em...” Gajeel rozejrzał się, ale w pobliżu nie dostrzegł nikogo. „Tak późno to i nikt tędy przechodził nie będzie. Hmm... Jeśli zaraz nie zacznie się coś dziać, to pójdę do domu. Jutro poproszę Wendy o pomoc z Lily'm. I w końcu pójdę na misję! Ech... Oby tylko była jakaś ciekawa. Najlepiej teraz wybiorę.” Wszedł do gildii i zastał wszystko tak jak przed wyjściem. Magowie tylko rozmawiali lub pili, a tą, która piła najwięcej, oczywiście była Cana. Poszedł prosto do Mirajane, by zapytać ją o misję, zamiast przeszukiwać całą tablicę, na której, od zakończenia Turnieju, było zdecydowanie za wiele zadań do wykonania. „Witaj, Gajeel, potrzebujesz czegoś?” Zapytała go gdy tylko podszedł do baru. „Mira, jest może jakaś ciekawa misja? Jutro mam zamiar iść, bo jak czegoś nie zrobię, to umrę z nudów.” Zastanowiła się przez chwilę. „Właściwie to jest zadanie, które by ci się spodobało, a nawet znalazłoby się kilka takich. No, ale wkrótce będzie tutaj ciekawe wydarzenie, więc może byś poczekał z braniem zadań?” Gajeel zdziwił się, bo o niczym nie słyszał. „Ciekawe wydarzenie? O czym ty mówisz?” Mira jak zwykle uśmiechnęła się. „Poczekaj trochę, a dowiesz się jak wszyscy. Ale... wydaje mi się, że ogłoszę to teraz.”
Mirajane wzięła magiczny mikrofon i zaczęła mówić. „Bardzo przepraszam, że przerywam wam zabawę, ale chciałabym coś powiedzieć!” Uśmiechnęła się szeroko, gdy wszyscy spojrzeli w jej stronę. „Wendy przyniosła ze sobą bardzo ciekawą informację.” Podniosła wysoko kartkę, by ją pokazać. „Jak zapewne wiecie, za kilka dni, a dokładnie za tydzień, są walentynki! Zorganizowany zostanie turniej dla magów, ale wziąć udział mogą tylko pary.” Gdy to powiedziała, wszyscy usłyszeli Juvię wołającą do Gray'a by ten wziął z nią udział. „Macie cztery dni na zgłoszenie się do turnieju. Piątego dnia zostaną wylosowani przeciwnicy do walk mających miejsce dnia szóstego. Po dniu siódmym, w turnieju zostaną dwie pary, które zmierzą się z sobą w trakcie wielkiego finału, który wypadnie we walentynki! Życzę powodzenia wszystkim, którzy się zgłoszą!” Mirajane kontynuowała swoją wypowiedź, wspomagając się kartką, którą otrzymała od Wendy. Gajeel rozejrzał się po sali i spostrzegł, że Bisca i Alzack wymienili porozumiewawcze spojrzenia. „No tak, było pewne, że wezmą udział.” Dostrzegł również, że Levy patrzy w jego stronę, ale udał, że tego nie zauważył. Na Gajeela patrzył również Sting, ale gdy Redfox się zorientował, ten szybko odwrócił wzrok. „Sting? Nie, to niemożliwe, musiało mi się wydawać. W końcu zmęczony już jestem.” Przyjrzał się Stingowi, a ten wydawał się patrzeć gdziekolwiek, byle tylko nie spojrzeć na Gajeela. „A może jednak mi się nie wydawało?” Z zamyślenia wyrwał go Natsu, który zaczął krzyczeć, że pokona wszystkich, ale Gray mu przerwał „Natsu, ty nawet nie możesz wziąć udziłu, bo to jest dla par. Masz kogoś? Nie? To zacząłbyś używać mózgu, jeżeli go w ogóle masz.” Natsu zastanowił się chwilę nad jego słowami, nie zwracając uwagi na obelgę. „Ah! Już wiem!” Szybko poderwał się z krzesła. „Lucy! Weź ze mną udział!” Lucy spłonęła rumieńcem, lecz wyglądała również na bardzo zdziwioną. „J-ja? A-ale... no... no dobrze. Wezmę udział.” Po wypowiedzeniu tych słów zarumieniła się jeszcze bardziej, a Gray był zszokowany. Dlatego postanowił, że nie może być gorszy. Podszedł do Juvii i powiedział, że zgadza się, by wzięli razem udział. „Pewnie Rogue i Yukino też dołączą. To już cztery pary. Mira miała rację. Zapowiada się, że będzie ciekawie...” Uznał, że na nic więcej nie musi czekać i może na razie iść do domu, by trochę odpocząć. Gdy zmierzał do wyjścia, poczuł na sobie czyjś wzrok, ale nie odwrócił się. Zrobił to dopiero tuż przy drzwiach i po raz kolejny spostrzegł, lub wydawało mu się, że widzi, jak Sting odwraca od niego wzrok. „Cóż, wkrótce wszystkiego się dowiem...” Odwrócił się ponownie w stronę drzwi i wyszedł z gildii.
Rozdział III
Wyznanie
Gajeel obudził się około piętnastej, ale nie było w tym nic dziwnego, gdyż wrócił późno i zastanawiał się nad wszystkim, co miało miejsce od momentu spotkania Stinga poprzedniego dnia. Po przebudzeniu, przypomniał to sobie po upływie kilku chwil. Co do mistrza Sabertooth nie był niczego pewien. Zastanawiał się czy widział to wszystko, bo miało to miejsce, czy po prostu chciał, żeby tak było. Smoczy Zabójca usłyszał otwierające się z cichym skrzypnięciem drzwi i spojrzał w ich stronę. To Lily wszedł do pokoju. „O, w końcu się obudziłeś. Może poszedłbyś po Wendy do Gildii, skoro sam mówiłeś, że już wróciła.” Powiedział zachrypniętym głosem. Wygląda na to, że wciąż jest chory i jego stan niewiele się poprawił. „Tylko zanim wyjdziesz z pokoju, załóż coś na siebie, bo nie chcę cię znowu, przez przypadek, nago zobaczyć.” Dodał wychodząc z pokoju. „Ah, zamknij się. Jesteś kotem, a nie człowiekiem, to co ci zależy?” Exceed puścił to pytanie mimo uszu i zamknął za sobą drzwi. „Chyba rzeczywiście powinienem już wstać. Ale najchętniej, to przespałbym cały dzisiejszy dzień.” Powoli podniósł się z łóżka i rozejrzał po pokoju w poszukiwaniu ubrania, które w nocy gdzieś rzucił, ale nie pamiętał gdzie. „Muszę w końcu zrobić tu porządek.” Po krótkiej chwili znalazł spodnie, które założył. „Ech... Niech mu będzie, chociaż raz. A tak wygodnie się nago chodzi.” Półnagi wyszedł z pokoju i skierował się do kuchni, by coś zjeść. Otworzył lodówkę i zobaczył, że jak prawie zawsze, nie ma w niej właściwie nic. „Zobaczmy, hmm... Co można zrobić z pasztetu, dżemu i jajek? Cóż, jajecznica musi wystarczyć.” Gdy ją przygotował, usiadł przy stole, zaczął jeść. Znowu się zastanawiał. Tym razem na temat tego, co go czeka. Czy Sting o cokolwiek zapyta? A może sam będzie się musiał dowiedzieć? Po chwili Gajeel zorientował się, że nie ma czym jeść późnego śniadania, bo z zamyślenia zjadł widelec. „Ech, po raz kolejny to zrobiłem.” Wyjął z szafki nowy i skończył posiłek. „Jak tak dalej pójdzie, to nowe sztućce będę musiał kupić.” Wstał od stołu i poszedł do pokoju, by znaleźć jeszcze coś do ubrania. Jest zima i lepiej półnago z domu nie wychodzić. Zajrzał również do pokoju Lily'ego. „Wychodzę.” Poinformował go. „Postaram się szybko wrócić z Wendy.”
Po wyjściu z domu skierował się prosto do gildii. „Mam nadzieję, że tam będzie. Nie chce mi się jej szukać.” Gdy dotarł na miejsce, rozejrzał się po sali, ale nigdzie jej nie dostrzegł. Postanowił zapytać Mirajane, czy może ona wie gdzie jest teraz Wendy. „Była tu godzinę temu, ale powiedziała, że idzie coś kupić. Lepiej na nią tutaj zaczekaj, bo w Magnolii jest za dużo sklepów i na pewno jej nie znajdziesz. Pewnie niedługo wróci.” Gajeel usiadł przy barze. „Innego wyjścia nie mam. Mira, daj mi coś do picia. Piwo może być.” Gdy zaczął pić, odezwała się ponownie. „Wiesz, że Sting cię szukał? Był tu jakiś czas temu, ale nie mógł zaczekać, bo po przeniesieniu się do Magnolii, ma bardzo wiele spraw do załatwienia.” Gajeel był zdziwiony. No, może nie do końca. Przypuszczał, że jeżeli ma racje, to mogło mieć miejsce. Ale może chodzi mu o coś zupełnie innego? „Wiesz może, czego chciał?” Zapytał od niechcenia, by nie pokazać swojego zainteresowania. „Nie, nie powiedział. Mówił tylko, że chce z tobą porozmawiać.” Po tych słowach ściszyła głos, by nikt inny nie usłyszał tego, co jeszcze ma do powiedzenia. „Ale w nocy widziałam jak się na ciebie patrzył. Może cię lubi i chce zaprosić na turniej?” Gajeel odpowiedział jej równie cicho. „I myślisz, że ja bym się na to zgodził?” Mira tylko się roześmiała, ale po chwili postanowiła odpowiedzieć. „Cóż, myślę, że tak. Widziałam również jak często ty na niego patrzyłeś. Wyglądało to tak, jakbyś tylko nim był zainteresowany i nikim, ani niczym innym. Mam racje?” Na policzkach Smoczego Zabójcy pojawił się lekki, prawie niezauważalny, rumieniec. Można by pomyśleć, że to tylko od wysokiej temperatury panującej w budynku. Miał już coś odpowiedzieć, ale nie widział co. Na szczęście właśnie w tej chwili, do gildii, weszła Marvel. „Wybacz mi, ale muszę porozmawiać z Wendy.” Wstał, unikając wzroku Miry i skierował się w stronę Smoczej Zabójczyni, by porozmawiać z nią o Lily'm. „Oczywiście, że mogę pomóc. Czy to coś poważnego?” Gajeel roześmiał się. „Nie, nic poważnego. Wiesz jak on znosi wszystkie, nawet najlżejsze, choroby.”
Gajeel nie mieszkał daleko, więc szybko znaleźli się w jego mieszkaniu. Przeprosił za bałagan i zaprowadził Wendy do pokoju Lily'ego, jedynego pomieszczenia, w którym panował porządek. „Co ci jest, Lily?” Zapytała ze współczuciem. Ale zanim zdążył się odezwać, zrobił to Gajeel. „Przesadza jak zwykle. Pamiętasz jak to było ostatnim razem? Teraz to coś podobnego.” Wendy nie odpowiedziała nic i przystąpiła do pracy. Wyciągnęła ręce nad Lily'ego i zamknęła oczy. Spod jej dłoni zaczęło wydobywać się blade, niebieskie światło. Mimo że Gajeel widział to wielokrotnie, wciąż był pod wrażeniem. Magia Powietrznej Smoczej Zabójczyni jest wspaniała. Łączy w sobie magię wspomagającą, leczniczą i ofensywną. „Będzie teraz spał przez kilka kolejnych godzin. To jest niestety skutek uboczny, ale to może też pomóc. Jeżeli objawy nie ustaną po przebudzeniu, przyjdź po mnie raz jeszcze. Postaram się pomóc, ale powinno być dobrze.” Gajeel zadowolony, uśmiechnął się. „Jak mógłbym ci się odwdzięczyć?” Wendy zakłopotana powiedziała, że nie oczekuje żadnej zapłaty za pomoc. „Cóż... pamiętaj, że mam u ciebie dług wdzięczności, Wendy. Jak będziesz potrzebowała pomocy w czymkolwiek, znajdziesz mnie tutaj lub w gildii.” Smocza Zabójczyni pożegnała się z Gajeelem i udała się w kierunku siedziby Fairy Tail. Ten z kolei poszedł do swojej sypialni, położył się na łóżku i zaczął rozmyślać na temat Turnieju i Stinga po raz kolejny. „Nie! Za często o nim myślę! Czy to naprawdę to, czego ja chcę? Czy naprawdę on jest tym, kim chciałbym by był?Ahh! Jak ja bym chciał nie myśleć teraz o niczym! Pragnę choć na chwilę się od tego uwolnić!” Myślał o tym jeszcze przez jakiś czas, rozważając wszystkie 'za' i 'przeciw'. Zdecydował, że pójdzie z nim porozmawiać. W końcu to on go szukał, więc ma powód, by udać się do nowej siedziby Szablozębnych.
Pośpiesznie wyszedł z domu i skierował się do gildii Sabertooth. Gdy znalazł się zaledwie parę metrów od budynku, zatrzymał się i postanowił zawrócić. Na jego nieszczęście, przed gildię wyszła Yukino i od razu o zauważyła. „Gajeel! A co ty tu robisz? Przyszedłeś obejrzeć nowy budynek?” Redfox nie miał innego wyboru jak zostać i porozmawiać ze Stingiem, pod warunkiem, że nie poszedł załatwić jakieś sprawy w innej części miasta. „Słyszałem, że Sting mnie szukał, więc przyszedłem. Ale jest to też dobra okazja, by zobaczyć jak się urządziliście.” Informacja o mistrzu Szablozębnych zaskoczyła ją, ale nie dała tego po sobie poznać. „Oh, ależ oczywiście. Zapraszam do środka. Sting też tam jest. Ma wiele dokumentów do przeczytania, ale skoro cię szukał, pewnie znajdzie czas na rozmowę. Ja idę załatwić ważną sprawę, więc nie będzie mnie przez jakiś czas w gildii.” Po tych słowach skierowała się w stronę, z której przyszedł Gajeel, a jemu nie pozostało nic innego, jak wejść do środka. Podszedł do drzwi i je otworzył. Jego oczom ukazała się bardzo przestronna sala, na środku której, znajdował się basen. „Ta... jeszcze basen mają. My też kiedyś mieliśmy. Hmm... Może jest szansa na nowy? Jak nie, to będę tu przychodził. Ale jeżeli mam racje, to Sting pewnie będzie mnie tu nawet zapraszał.” Jego nagłe przyjście wywołało ogólne zdziwienie. Jedynie Sting nie wydawał się tym faktem zaskoczony. Najbliżej wejścia siedział Rufus, który wstał, przywitał się i zapytał o przyczynę tej niespodziewanej wizyty. „Już mówiłem Yukino, którą spotkałem przed wejściem. Przyszedłem obejrzeć jak się tu urządziliście i słyszałem, że Sting mnie szukał, dlatego mógłbym z nim porozmawiać.” Smoczy Zabójca, na dźwięk swojego imienia, uśmiechnął się i podszedł do nich. „To obie rzeczy jednocześnie możemy załatwić. Oprowadzę cię po gildii i przy okazji porozmawiamy. Pasuje ci to?” Gajeel uznał, że najlepiej mieć to już za sobą. „Oczywiście, możemy tak zrobić.”
Z początku, gdy zaczął go oprowadzać, w większości mówił o gildii. „Naprawdę mieliśmy wiele szczęścia, że udało mam się dostać ten budynek. Wiesz, że jest tu nawet drugi basen? Znajduje się on na tyłach, ale nie jest on zbyt duży. Co najwyżej dla paru osób.” Powoli zaczął przechodzić do innych tematów. Zapytał o zdrowie Lily'ego. „Nic mu nie jest. Wendy mu pomogła, ale będzie spał przez kilka następnych godzin.” Przeszli na wyższe piętro, gdzie znajdowały się pokoje członków gildii. Budynek był tak duży, że każdy z Szablozębych mógł w nim mieszkać, jeżeli miał na to ochotę. Sting pokazał mu jak wygląda, jeszcze nie zamieszkany, pokój. Nie było tam luksusów, ale mimo wszystko, było to przyzwoite mieszkanie. Następnie zaprowadził go do Apartamentów Mistrza Gildii, najlepiej urządzonych, zdaniem Gajeela, pomieszczeń. „Tutaj będziemy mogli porozmawiać bez obawy, że ktoś nas podsłucha. A mam do ciebie bardzo ważne pytanie. Ale wcześniej może usiądziesz? Może mógłbym zaproponować ci coś do picia?” Gajeel usiadł we wskazanym fotelu, który był nadzwyczaj wygodny, a także wyglądał na dość drogi, jak wszystkie elementy wystroju tego pomieszczenia. „Nie, dziękuję. Więc, o co chciałeś mnie zapytać?” Żelazny Smoczy Zabójca starał się zachować spokój, bo mogło chodzić o coś zupełnie innego. Prawda? „Cóż, najlepiej będzie, jeżeli przejdę od razu do rzeczy. Gajeel, czy weźmiesz ze mną udział w turnieju?”
Rozdział IV
Radość i smutek
Gajeel nie był nawet zaskoczony. Prawie natychmiast odpowiedział. „Tak, oczywiście. Wezmę udział.” Tak szybką odpowiedzią, wprawił Stinga w osłupienie. „Ja nie wiem co powiedzieć. Nie spodziewałem się, że się zgodzisz. Wiesz co oznacza wspólne wzięcie udziału? To, że mamy być parą, ty i ja. Naprawdę zgadzasz się być moim chłopakiem?” Mimo zaskoczenia, z jego wyrazu twarzy, można było wyczytać, że jest naprawdę szczęśliwy. „Oczywiście, że wiem. I tak, zgadam się na bycie twoim chłopakiem. Przemyślałem to bardzo dobrze i to wielokrotnie. A dlaczego chciałeś zapytać o to w miejscu, w którym nikt nie podsłucha rozmowy? Bałeś się odpowiedzi odmownej, czy masz zamiar utrzymać to w tajemnicy przez następne kilka dni?” Gajeel przyjrzał się dokładnie drugiemu Smoczemu Zabójcy, by zobaczyć jego reakcje na swoje słowa. Lecz ten po prostu rozpromienił się jeszcze bardziej. Wyglądał, jakby właśnie spełniły się wszystkie jego marzenia. „A może tak się stało?” Sting zastanowił się chwilę nad odpowiedziami na pytania. „Sądzę, że obie opcje są prawdziwe. Myślałem, że jeżeli się nie zgodzisz, to nikt nie będzie się musiał o tym dowiedzieć. A co do ukrywania tajemnicy, to nie musimy nikomu nic teraz mówić, prawda? Zgłosimy się do turnieju, tak, że nikt się o tym nie dowie. Za to losowanie przeciwników, dzień przed pierwszą walką będzie dobrym momentem, by ogłosić wszystkim, że jesteśmy razem.” Gajeel zgodził się z nim. Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas i uzgodnili, że spotkają się następnego dnia o dziesiątej rano, by rozpocząć trening. Jest im to potrzebne, by mogli wzajemnie poznać swój styl walki i starać się dopasować do partnera, aby mieć szansę na wygraną w turnieju. Postanowili zakończyć rozmowę, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Poza tym, Sting musiał zająć się sprawami gildii. Gdy zeszli na parter, nikt nie zwrócił na nich uwagi. Gajeel powiedział, że niestety musi już iść. Pożegnał się i opuścił budynek należący do Szablozęnych. Nie miał już nic konkretnego do zrobienia, więc nie wiedział, czy iść już do domu, czy może wpaść jeszcze na chwilę do gildii. Zdecydował się na drugą opcję.
U Wróżek nie działo się nic ciekawego. Natsu i Lucy poszli trenować poza miastem. Tak samo jak Gray i Juvia, ale ta, w przeciwieństwie do Gwiezdnego Maga, była tym zachwycona. Zrobiłaby wszystko, by spędzić jak najwięcej czasu z Gray'em. Gajeel dowiedział się również, że Romeo poprosił o wspólny udział Wendy. Smoczy Zabójca siedział znudzony przy jednym ze stołów. „No i znowu nic się nie dzieje. Załatwię jedną rzecz i spadam do domu.” Podszedł do baru, gdy nikogo, poza Mirajane, tam nie było. „Mira, jak zgłosić się do turnieju?” Spojrzała na niego zaskoczona. „Czyli jednak z nim rozmawiałeś? To wspaniale! Wiesz co? Ja mogę was zgłosić, nie musisz się niczym przejmować.” Uznał tę opcję za najodpowiedniejszą. „Dzięki, będę wdzięczny, jeśli to zrobisz. Ale mam prośbę. Nie mów o tym nikomu.” „Mirze można zaufać, na pewno nie powie.” „Oczywiście, nie ma problemu. Ale wiesz jaka będzie reakcja wszystkich? Głównie Levy.” Redfox odpowiedział jej tylko spojrzeniem, sugerującym, że dobrze wie co go czeka i mu się to nie podoba. „Może nie będzie tak źle? Cóż, ja już się będę zbierał. Zobaczę co z Lily'm.” Wstał i skierował się do wyjścia. Gdy przechodził przez drzwi, wpadła na niego McGarden, która najwidoczniej gdzieś się spieszyła. Speszona, odwróciła wzrok i przeprosiła. Smoczy Zabójca odpowiedział, że nic się nie stało. Odwrócił się i miał już odejść, gdy się odezwała. „Gajeel, słyszałam, że jesteś w gildii. Ja... Chciałam cię o coś zapytać.” Redfox słyszał jak ciężko było jej zadać to pytanie, więc po prostu jej przerwał. „Wiem o co chcesz zapytać. Przykro mi, Levy, ale nie mogę.” Była zbyt zszokowana, by powiedzieć cokolwiek. Spodziewała się zupełnie innej odpowiedzi. Dla każdego było oczywiste, że ona go lubi, a niektórzy myśleli, że jej uczucia są odwzajemnione. Do jej oczu napłynęły zły. Odwróciła się i pobiegła przed siebie. „Nie ma sensu za nią iść. No, bo co ja bym jej powiedział? Jak jej powiem prawdę, to będzie jeszcze gorzej. Cóż, nic nie mogę zrobić.” Gdy wrócił do domu, zajrzał do pokoju Lily'ego. Ten jeszcze spał. „Jemu chyba wypada powiedzieć prawdę, wcześniej niż innym.” Zdecydował, że wyzna mu wszystko po jutrzejszym treningu. „A może jeszcze przed? Jeżeli ten związek nie będzie mu przeszkadzał, to może pójdzie z nami na ten trening? Teraz tylko coś zjem i pójdę spać.” Zorientował się jednak, że nie ma nic w lodówce. Poszedł na zakupy, do najbliższego sklepu, z zamiarem kupna czegoś na kolacje i na śniadanie, dla siebie i Lily'ego. Po powrocie szybko coś zjadł, wziął prysznic i położył się, jak zwykle nago, na łóżku. Po raz kolejny zaczął myśleć o wszystkim, co się wydarzyło. O sobie, Stingu, Levy, turnieju, który, z każdą chwilą, był coraz bliżej. Zastanawiał się nad rozmową, którą będzie musiał przeprowadzić z Lily'm, już za kilka godzin. Ale wolał o tym nie myśleć. Co jeżeli mu się to nie spodoba? Po jakimś czasie, spędzonym na rozmyślaniu, zasnął.
Rozdział V
Trening
Gdy Smoczy Zabójca się obudził, była zaledwie szósta rano. Nie mógł ponownie zasnąć, więc postanowił wstać i porozmawiać z Lily'm jeżeli ten też już się obudził. Do rozpoczęcie treningu miał jeszcze cztery godziny. Wystarczająco czasu na rozmowę. Uznał, że lepiej nie zaczynać dnia od sprzeczki, więc założył coś na siebie jeszcze przed wyjściem z pokoju. Usłyszał Exceeda krzątającego się w kuchni. „Czyli wstał? Może to i lepiej. Wolę mieć tę rozmowę za sobą.” „Cześć Lily. Jak się dzisiaj czujesz?” Ten akurat siadał do stołu, by zjeść śniadanie, które prawdopodobnie przed chwilą skończył robić. „Czuję jakbym przespał naprawdę wiele godzin. I wygląda na to, że tak było. Ale czuję się lepiej, dziękuję. Działo się wczoraj coś ciekawego?” Gajeel zaczął robić sobie śniadanie i zastanawiał się co powiedzieć najpierw. „Niedługo w Magnolii odbędzie się turniej dla magów. Mniej więcej za tydzień. Ale zorganizowany został z okazji walentynek, więc tylko parami można brać udział. No i tak się złożyło, że mam zamiar wygrać.” Exceed roześmiał się. „Masz zamiar wygrać? To wspaniale! W końcu jesteś z Levy, tak?” Zapytał podekscytowany. „Przykro mi, ale to nie ona. Wiem, że chciałeś, żebym z nią był. Ale jest ktoś inny.” Te słowa ugasiły entuzjazm kota. „Co!? Jak to nie Levy? To kto? Tylko nie mów, że Juvia!” Smoczy Zabójca milczał przez chwilę. Był odwrócony tyłem do Lily'ego. „Nie, też nie ona. Nie zgaduj, bo i tak ci się nie uda. To Sting.” Bał się odwrócić w jego stronę. Nie wiedział, czy chce poznać reakcje przyjaciela. W kuchni zapanowała cisza. Trwała ona zaledwie minutę, ale dla Gajeela była to wieczność. Exceed się odezwał, przerywając krępujące milczenie. „Żartujesz, prawda?” Po jego głosie można było wyczuć, że jest w szoku. Redfox odwrócił się, spojrzał na niego i odpowiedział mu, z kamiennym wyrazem twarzy. „Nie, nie żartuję. Ja i Sting, jesteśmy razem.” Lily wciąż nie mógł w to uwierzyć. Wstał z krzesła i skierował się w stronę drzwi. „Przepraszam, daj mi chwilę. Muszę to przemyśleć.” Po tych słowach wyszedł z kuchni i udał się do swojego pokoju. „Super! Po prostu piękny początek dnia!” Po śniadaniu, Gajeel zdecydował, że utnie sobie dwugodzinną drzemkę. Wciąż myślał o reakcji Exceeda, co nie pozwalało mu zasnąć. „Przecież się tego spodziewałem. Nawet czegoś gorszego. Może nie będzie jednak aż tak źle.” Wstał z łóżka o wpół do dziesiątej, by zdążyć na spotkanie ze Stingiem. „Wychodzę! Wrócę za kilka godzin!” Powiedział odpowiednio głośno, by Lily mógł go usłyszeć, mimo zamkniętych drzwi. Odczekał chwilę, ale nie dostał żadnej odpowiedzi. „To nawet nie będę mu proponował, żeby poszedł ze mną na ten trening. W tej chwili nie ma to najmniejszego sensu.”
Gdy dotarł na miejsce spotkania, Stinga jeszcze tam nie było. Miał, co prawda, piętnaście minut, ale nawet gdyby się spóźnił, Redfox by to zrozumiał. W końcu mistrz gildii ma wiele innych ważnych spraw na głowie. Znajdował się na dużym, pustym terenie poza miastem. Mogli tutaj trenować, bez ryzyka, że ktoś mógłby im przeszkodzić. Pięć minut przed czasem, Smoczy Zabójca przybył na miejsce. Gajeelowi, gdy tylko go zobaczył, poprawił się humor. „Witaj! O, widzę, że nie jesteś sam. Cześć, Lector.” Na twarzy Stinga również zawitał uśmiech, gdy zobaczył swojego chłopaka. „Hej! Och, tak. Powiedziałem mu o nas. Przyjął to bardzo dobrze, prawda, Lector? I bardzo chce zobaczyć nasz trening. Ty również mógłbyś Lily'emu powiedzieć.” Redfox zrobił smutną minę. „Cóż, powiedziałem mu dziś rano. Nie przyjął tego za dobrze. Powiedział, że musi to przemyśleć i zamknął się w pokoju. Przypuszczam, że on dalej chciałby mnie widzieć z Levy. No, ale ja chcę być z tobą, Sting.” Eucliffe spojrzał na niego ze zdziwieniem i współczuciem. „Może nie będzie tak źle? Na pewno był w szoku. Ach, dziękuję za te słowa.” Do rozmowy wtrącił się Exceed. „Może ja z nim porozmawiam? Spróbuję go przekonać!” Zaskoczyło to Gajeela. „Dziękuję, Lector. Ale to może jutro? Chciałbym dać mu trochę czasu na oswojenie się z tą myślą.”
Rozmawiali jeszcze przez jakieś pół godziny, nim zaczęli trenować. Na początku zaprezentowali sobie wzajemnie własny styl walki. Próbowali wprowadzić kilka zmian, aby dopasować je do siebie, przynajmniej w pewnym stopniu. Gajeel zamienił skórę w Łuski Żelaznego Smoka, by sprawdzić ich wytrzymałość. Sting miał atakować, stojącego nieruchomo Redfoxa, by przekonać się o możliwościach jego obrony. Oczywiście odczuwał uderzenia, ale nie mogły mu one zaszkodzić. Dopiero po użyciu Białej Drogi Eucliffe'owi udało się zrobić zaledwie kilka rys. „To też jeszcze nie jest twój limit? Spróbujmy czegoś więcej!” Sting aktywował Smoczą Moc, najsilniejszą formę Smoczych Zabójców. Wznowił swój atak i w końcu zaczęło to przynosić rezultaty. Żelazna skóra Gajeela zaczęła pękać. „Okay, wystarczy. Z taką obroną nie musimy się obawiać. Niewielu będzie w stanie się przez to przebić. Nawet jeżeli przeciwnikiem będzie Rogue. Wtedy nawet będzie lepiej. Jak już pokazałem, mogę zjeść jego cienie, a wtedy nie ma żadnych szans! Gihii!” Obawiali się Natsu, który już raz sam pokonał Stinga i Rogue'a. Chcieli opracować, tak zwany, wspólny atak. Ma to polegać na użyciu dwóch technik, przez dwóch różnych magów, by wyprowadzić jeden atak. W teorii miał on być silniejszy od jakiegokolwiek natarcia, wykonanego przez jedną osobę. Spróbowali połączyć jeden z najsilniejszych ataków: Ryk Smoczego Zabójcy. Gdy obaj byli gotowi, użyli go jednocześnie. Efekt był oszałamiający. Ryk Białego Smoka jest po prostu laserem, światłem skupionym w jeden promień, wzmocniony magią Smoczego Zabójcy. Ryk Żelaznego Smoka zawierał w sobie dużą ilość fragmentów metalu. Promień Stinga zaczął odbijać w żelaznych elementach. Spowodowało to, że we wszystkie strony, została skierowana, niezliczona ilość mniejszych promieni. Był to atak, którego nie dało się uniknąć. Jedyną możliwością było zablokowanie tego, co niekoniecznie mogło się udać. Po kilku godzinach, zadowoleni z efektów, zakończyli trening. Zmęczeni leżeli koło siebie na trawie i rozmawiali. Głównym tematem był oczywiście turniej. Po jakimś czasie przeszli do zupełnie innych tematów, niezwiązanych z nadchodzącymi wydarzeniami. Zbliżał się wieczór, gdy postanowili zakończyć dzisiejsze spotkanie. Pożegnali się. Sting udał się do swojej gildii, a Gajeel do domu.
W drodze do mieszkania, Smoczy Zabójca przypomniał sobie o Lily'm. Miał nadzieję, że ten zmienił zdanie i będzie miał ochotę na rozmowę. Ale na wiele nie liczył. Drzwi od jego pokoju wciąż były zamknięte. Redfox poszedł do kuchni, gdyż przypomniał sobie, że nie jadł nic od rana i zaczął odczuwać głód. Po kilku chwilach, dołączył do niego Lily, który w końcu postanowił wyjść z pokoju. „Gajeel, chciałbym cię przeprosić za moją reakcje. To było naprawdę głupie z mojej strony. Nie powinienem tak się przejmować, tym z kim jesteś. Przecież to tylko twoja sprawa. Ja mogę ci jedynie życzyć szczęścia. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Byłem w szoku.” Exceed miał wyrzuty sumienia i nie mógł spojrzeć w oczy Smoczemu Zabójcy. „Nie musisz przepraszać. Doskonale cię rozumiem. Możliwe, że sam bym tak zareagował na twoim miejscu. Hmm... Może jutro pójdziesz z nami na trening?” Lily zgodził się na to. Mogło to w znaczący sposób naprawić nadszarpnięte relacje między nimi. Wspólnie zjedli kolację, którą przygotował Gajeel. Następnie Redfox poszedł spać, gdyż był wykończony treningiem.
Rozdział VI
Losowanie
Następny dzień był udany dla Gajeela. Lily starał się być dla niego jak najmilszy. Wspólnie poszli na trening, w którym Exceed był w stanie pomóc. Jako jedyny z kotów znał się na walce. Postanowili skończyć trochę wcześniej niż poprzednio, jako że Sting wciąż miał wiele spraw do załatwienia. Szablozębni dopiero co przenieśli się do Magnolii i należało dopełnić wszystkich formalności. Biały Smoczy Zabójca stwierdził, że nie jest zbyt późno, więc mogliby wspólnie zjeść obiad. „Mamy w gildii wspaniałego kucharza. Możecie iść z nami. Miło będzie spędzić więcej czasu razem.” Gajeel i Lily chętnie się na to zgodzili. Dania, dla nich przygotowane, były naprawdę wyśmienite. W trakcie posiłku Redfox usłyszał szept. „Coś bardzo często mistrz się z nim spotyka. Nie wydaje ci się to dziwne?” Smoczy Zabójca rozejrzał się, w poszukiwaniu tego, kto to powiedział. Nie mógł znaleźć winowajców, którzy rozmawiali na jego temat, gdyż zdali sobie sprawę, że ich usłyszał i zmienili temat. Gdy wracali do domu, Gajeel usłyszał od Lily'ego coś, co go zaskoczyło, ale i ucieszyło. „Po dzisiejszym dniu, wcale ci się nie dziwię. Sting jest naprawdę miły i widać, że bardzo cię lubi. Ty jego zresztą też.” Ostatni dzień treningu nie różnił się wiele od poprzedniego. Również skończyli wcześniej i udali się do gildii Szablozębnych. Redfox nie przejmował się, że niektórzy zaczną coś podejrzewać, gdyż następnego dnia miało odbyć się losowanie przeciwników. Wtedy wszyscy się dowiedzą. Gajeel zwrócił Stingowi uwagę, że Rogue dziwnie się na nich patrzy. Zupełnie jakby wszystko już wiedział. Lecz Eucliffe uspokoił Redfoxa mówiąc, że nic nie zdradził Cheney'owi.
Żelazny Smoczy Zabójca był zbyt zestresowany i podekscytowany, by zasnąć. Całą noc spędził na myśleniu o możliwych scenariuszach nadchodzących wydarzeń. W najczarniejszej z jego wizji, wszyscy zareagowali gorzej, niż na początku zrobił to Lily. Nie żeby się tym przejmował, ale nie jest miło być znienawidzonym z powodu miłości, prawda? Gajeel nie był optymistą, ale mimo wszystko starał się myśleć, że jednak będzie dobrze. Może reakcja reszty magów będzie znacznie lepsza niż przypuszcza? Oczywiście wiedział o jednej osobie, która na pewno nie zareaguje pozytywnie. Miał na myśli Levy.
Redfox dotarł na miejsce losowania niecałe pół godziny przed rozpoczęciem. Sting dołączył do niego kilka minut później. Znajdowali się dość blisko gildii Fairy Tail. Gajeel spodziewał się obecności większości członków. Miał rację. Przyszły wszystkie Wróżki, które aktualnie znajdowały się w mieście. „Przynajmniej wszyscy, szybko się dowiedzą.” Gdy nadszedł czas, na scenę wszedł Jason z Tygodnika „Czarodziej”. „Tylko jego tu brakowało! Jak tak dalej pójdzie, to dowie się nie tylko gildia, ale i cały kraj!” Obok reportera stał szklany pojemnik, z kilkoma kartkami w środku. Jason rozpoczął swoją przemowę, wzbogacając ją o kilka „Cool!”. Następnie przeszedł do losowania pierwszej pary. „Otrzymaliśmy osiem zgłoszeń! Zobaczmy kto będzie pierwszy! Juvia i Gray! Zmierzą się oni z Lucy i Natsu!” Obaj magowie zaczęli się kłócić, który z nich jest lepszy. Ich dziewczyny tylko na to patrzyły. „Czas wybrać następne dwie pary!” Jason zamieszał chwilę i wyjął jedną kartkę. „Wendy i Romeo! Tak młody wiek a już walczą o swoją miłość. Zobaczmy z kim! Evergreen i Elfman!” Mirajane zaczęła gratulować bratu. Była zaskoczona, ale również zadowolona. „Yukino i Rogue! Ich przeciwnikami będą...” Zrobił pauzę, z niedowierzaniem patrząc na kartkę. „... Freed i Laxus!” Wywołało to prawdziwe zdziwienie. Każdy wiedział, ze Freed lubił Laxusa, ale nikt nawet nie domyślał się, że on odwzajemnia jego uczucia. Nie był to jednak koniec niespodzianek. Zostały jeszcze dwie pary. „Bisca i Alzack!” Po wyjęciu ostatniej kartki, reporter był w jeszcze większym szoku, niż poprzednio. „Tego już się chyba nikt nie spodziewał! Sting i Gajeel!” W sali zapanowała cisza. Prawie wszyscy spojrzeli na nich ze zdziwieniem. Tylko Levy wybiegła z płaczem, a Lucy pobiegła za nią, by ją pocieszyć. W końcu była jej najlepszą przyjaciółką. Pierwszym, który się odezwał, był Natsu. Podszedł do nich, a następnie im pogratulował. Powiedział też, że ma zamiar wygrać. „Wiemy to, Salamandrze. Ale jest to też naszym celem! Może zobaczymy się w finale.” Po tej krótkiej wymianie zdań, wszyscy jakby się ocknęli. Zaczęli życzyć powodzenia wszystkim parom, a w szczególności swoim faworytom. Do Gajeela i Stinga podeszli Freed i Laxus. Odezwał się ten drugi. „Widzę, że nie tylko my wszystkich zaskoczyliśmy. Jeżeli wygracie z Biscą i Alzackiem, to spotkamy się w półfinale.” Biały Smoczy Zabójca uśmiechnął się. „Widzę, że lekceważysz Yukino i Rogue'a. Albo po prostu jesteś bardzo pewny siebie. Ale nie będziesz miał tak łatwo. Teraz są silniejsi, niż byli w trakcie Wielkiego Turnieju Magicznego.” Gdy skończyli rozmowę, Gajeel rozejrzał się po sali. Spojrzał na Smoczego Zabójcę Cienia, dokładnie w tej chwili, gdy ten patrzył w jego stronę. Ku zdziwieniu Redfoxa, Cheney wyglądał na zadowolonego. Szybko zaakceptował związek Eucliffe'a. Tak jak i większość gildii Fairy Tail oraz Sabertooth. Wyglądało na to, że najbliższe dni będą naprawdę ciekawe.
Rozdział VII
Pierwsza walka
Po poprzednio nieprzespanej nocy, Gajeel zasnął od razu, gdy się położył. Dręczyły go koszmary. Śniło mu się, że pierwszą walkę, nie tyle co przegrali, a zginęli w niej obaj - on i Sting. Nie była to zwykła śmierć, lecz nadzwyczaj makabryczna. Zamiast z Biscą i Alzackiem, walczyli z obrzydliwymi potworami. Redfox był zmuszony do oglądania śmierci ukochanego, a następnie tego jak jeden z demonów bezcześci jego ciało i je pożera. Po tej drastycznej scenie, sam został zabity przez drugiego. Obudził się cały zlany potem. Ponowne zaśnięcie zajęło mu więcej niż pół godziny. Rano, w ogóle nie pamiętał o swoim śnie.
Smoczego Zabójcę obudziło głośnie pukanie do drzwi. Szybko założył bieliznę i poszedł sprawdzić, kto przyszedł. Był to Sting. „Gajeel, pospiesz się, bo się spóźnimy! Walka Natsu już się pewnie zaczyna!” Powiedział, gdy drzwi się otworzyły. Następnie spojrzał na Redfoxa, stojącego przed nim w samych bokserkach. Lekko się zarumienił, gdy patrzył na jego umięśnione ciało. „Bardzo cię przepraszam. Daj mi chwilę i będę gotowy.” Odpowiedział i zaprosił ukochanego do środka. Wziął szybki prysznic i wyszedł z łazienki już kompletnie ubrany. „Możemy iść. Naprawdę bardzo cię przepraszam. Poprzedniej nocy w ogóle nie spałem, więc dzisiaj jakoś tak wyszło.” Eucliffe odpowiedział mu z uśmiechem na twarzy. „Nic się nie stało. Do naszej walki mamy dużo czasu. Jesteśmy ostatni. A dlaczego Lily cię nie obudził? Przecież mieszka z tobą.” Gajeel zastanowił się nad tym. Przecież to prawda. Więc czemu? „Zapewne wstał dużo wcześniej i uznał, że powinienem się wyspać i być wypoczętym na pierwszą walkę. Sądzę, że już dawno jest na miejscu i ogląda pojedynek.”
Postanowili się pospieszyć. Biegli przez prawie całą drogę od domu Gajeela do prowizorycznej areny poza miastem. Została ona postawiona niedaleko miejsca, w którym trenowali. Okazało się, nim dotarli na miejsce, że skończyły się dwie walki. W pierwszej Natsu i Lucy pokonali Gray'a i Juvię. W kolejnej, Wendy i Romeo wygrali z Elfmanem i Evergreen. Za kilka minut rozpocznie się kolejna batalia. Laxus i Freed kontra Yukino i Rogue. Redfox usłyszał, że poprzednie pojedynki, mimo że były krótkie, to emocjonujące. Miał nadzieję, że następny również taki będzie. Gajeel i Sting usiedli na trybunach i zaczęli rozmawiać. „Jak myślisz? Kto twoim zdaniem wygra?” Eucliffe zapytał drugiego Smoczego Zabójcę. „Ciężko wybrać, bo wszyscy są silni. Lecz jak mam być szczery, to Rogue z Laxusem nie wygra. Pamiętasz kogo pokonał na Wielkim Turnieju Magicznym? Jednego z dziesiątki Świętych Magów. Jak przejdziemy dalej, to będziemy mieli z nim problem.”
Walka zakończyła się dokładnie tak, jak Gajeel przypuszczał. Cienisty Smoczy Zabójca i jego wybranka, zostali pokonani. Freed sprawił, że jeden z Gwiezdnych Duchów Yukino okazał się bezużyteczny. Za pomocą runów zablokował możliwość kontrolowania grawitacji, czego dokonać mogła Waga. Laxus okazał się dla Rogue'a zbyt silny i wytrzymały. Szybkością również mu dorównywał. Mimo wymiany bardzo wielu ciosów, obaj nie chcieli oddać tej walki. Atakiem, który okazał się ostatecznym, był Ryk Smoka Piorunów. Po dość wyczerpującej walce, znana była trzecia para, która weźmie udział w półfinałach. W końcu przyszedł czas na wybranie ostatniej. Gajeel dostrzegł, że Bisca spogląda na niego i Stinga z lekkim niepokojem. „Gorszych przeciwników od nas, to nie mogli sobie trafić. Dwóch Smoczych Zabójców walczących głównie w zwarciu. Ciekawe czy mają jakikolwiek plan.” Po pięciominutowej przerwie, zawodnicy weszli na arenę. Alzack używał magicznych pistoletów, a Bisca - karabinu snajperskiego. Nie były to odpowiednie bronie, jak na pojedynek na arenie. Gdy rozległ się sygnał obwieszczający początek walki, postanowili oddać pierwsze strzały, nim przeciwnicy zdążą się ruszyć. Na ich nieszczęście, Gajeel i Sting tego właśnie się spodziewali. Redfox aktywował Łuski Żelaznego Smoka, co pozwoliło mu całkowicie obronić się przed magicznymi pociskami. Nie odniósł żadnych obrażeń, tak jak i Eucliffe, który użył Białej Drogi, by zwiększyć siłę ataku, wytrzymałość, a także szybkość. Był w stanie uniknąć większości strzałów. Żelazny Smoczy Zabójca, nie przejmując się niczym, powoli zbliżał się do Alzacka. Użył Buławy Żelaznego Smoka, by wyprowadzić wiele ataków. Miały one na celu ogłuszyć przeciwnika i spełniły swoją rolę. W tym czasie Sting zajął się Biscą. Była ona o wiele szybsza od swojego męża. Uniknęła ona wielu ciosów, ale Eucliffe sparaliżował ją za pomocą Szponów Białego Smoka. Była to święta pieczęć, która uniemożliwiała wykonanie jakiegokolwiek ruchu. To był koniec pojedynku. Smoczy Zabójcy dostali się do półfinału.
Parę minut po pojedynku, Gajeel usłyszał płaczącą Asukę. „Mieliście wygrać!” Jej rodzice, Alzack i Bisca, starali się ją pocieszyć. Redfox postanowił podejść. „Nie płacz. Powinnaś być dumna z rodziców, nawet jeżeli przegrali! Wzięli udział w turnieju razem z wieloma innymi wspaniałymi magami, takimi jak oni. Lecz nie zawsze można wygrywać, prawda? Poza tym, wyobraź sobie walkę człowieka ze smokiem. Czy da się to wygrać? A twoi rodzice musieli zmierzyć się z dwoma! Powinnaś być dumna z ich odwagi!” Dziewczynka przestała płakać i uśmiechnęła się. „Alzack, przepraszam za to ogłuszenie cię, ale sam rozumiesz. Jakoś trzeba było walkę zakończyć. Mam nadzieję, że wszystko w porządku.” Alzack dotknął opatrzonego miejsca na czole i cicho syknął z bólu. „Nic mi nie jest. Nie pierwszy raz jestem ranny. Poza tym, wiedzieliśmy, że wielkich szans nie mamy. Powodzenia jutro w półfinale!” Gajeel uśmiechnął się, uprzejmie podziękował i wrócił do Stinga.
Rozdział VIII
Półfinał
Reszta dnia minęła spokojnie. Sting i Gajeel spędzili ten czas wspólnie. Jako jedyni, którzy przeszli do półfinału, nie byli zmęczeni po walce. Będą mieli przewagę, jeżeli Freed i Laxus nie zdążą zregenerować sił. Liczyli na to, że tak będzie. Wendy nie mogła im pomóc, bo sama była wyczerpana. Ale nawet gdyby mogła, nie zrobiłaby tego. Dostała się do następnego etapu, więc mogliby zostać jej przeciwnikami w finale. Ale tylko pod warunkiem, że Natsu i Lucy przegrają i to samo stanie się z Gajeelem i Stingiem. Następnego dnia, Redfox obudził się dwie godziny przed pierwszą walką. Po jakimś czasie, gdy kończył brać prysznic, przyszedł po niego Eucliffe. Otworzył mu owinięty jedynie ręcznikiem. „No i znowu przyszedłeś, gdy nie jestem ubrany!” Roześmiał się i wpuścił go do środka. „Usiądź, a ja się pójdę ubrać.” Gdy wszedł do pokoju, to z roztargnienia zapomniał zamknąć za sobą drzwi i zostawił je lekko uchylone. Sting spojrzał w tamtą stronę, dokładnie w momencie, w którym Gajeel odłożył ręcznik, by się ubrać. Nie mógł oderwać wzroku od tego, co miał okazje podziwiać. Widział nagie ciało Gajeela, każdy jego element. Po chwili jednak przysłoniły go drzwi, gdy Żelazny Smoczy Zabójca udał się w inną część pokoju tam, gdzie znajdowała się jego bielizna. Gdy podszedł do uchylonych drzwi, zdał sobie sprawę, że wcześniej Eucliffe mógł zobaczyć go nago. „Nawet jak widział, to pewnie się nie przyzna. Ale cóż, kiedyś i tak zobaczy.” „To co? Idziemy?”
Gdy dotarli na polanę, większość miejsc była już zajęta, ale udało im się znaleźć dwa wolne obok siebie. Niedaleko siedzieli ich przeciwnicy. Gajeel usłyszał, jak Laxus narzeka na ból w lewym boku. „Ach, dobrze wiedzieć. Może da się to wykorzystać. W końcu nie jest przyjemnie otrzymać cios w miejsce, które jest już kontuzjowane.” Od razu poinformował o tym Stinga. „Czyli jednak walka z Rogue'm dała im się we znaki?”
Stojące na arenie pierwsze dwie pary, czekały na sygnał ogłaszający początek pojedynku. Romeo wiedział, że jego magia nie zaszkodzi Natsu, więc chciał zaatakować Lucy. Smoczy Zabójca chciał mu przeszkodzić, ale zatrzymała go Wendy. Marvel, za pomocą magii wzmocnienia, zwiększyła siłę i szybkość, swoją i Romeo. Wyglądało na to, że mieli nawet szansę na wygraną. Smocza Zabójczyni użyła sekretnej techniki – Lśniąca Fala: Niebiańskie Wiertło. Udało jej się trafić obu przeciwników, co wyeliminowało Lucy z tej walki. Dragneel był bardziej wytrzymały. Rzucił się na Conbolta, a ten odruchowo chciał się bronić. Był to duży błąd, który wiele go kosztował. Ogień, który stworzył, został zjedzony przez Natsu. Przywróciło mu to zużyte siły, a także pozwoliło pokonać przeciwników. Wendy była już wyczerpana, gdyż użyła sporej ilości mocy magicznej do wyprowadzenia swoich ataków.
Następnie przyszła kolej na drugi z półfinałów. Gdy przeciwnicy wchodzili na arenę, Gajeel zauważył, że Laxus utyka na lewą nogę. „Czyżby kolejny słaby punkt?” Smoczy Zabójcy mieli już opracowany plan. Postanowili najpierw wyeliminować Freeda, gdyż ten mógł naprawdę utrudnić walkę za pomocą swoich runów. Byli dużo szybsi od przeciwników, co dało im znaczącą przewagę. Unikali większości ataków, sami wyprowadzając własne. Freed, by uciec przed ciosami, stworzył magiczne skrzydła i odleciał na bezpieczną wysokość. „Sting! Zróbmy to teraz!” Eucliffe od razu zrozumiał o co mu chodzi. Mieli użyć techniki, którą opracowali na treningu. Gdy znaleźli się blisko siebie, obaj użyli Ryku Smoczego Zabójcy. Freed nie miał żadnych szans na obronienie się przed tym atakiem. Nieprzytomny spadł na ziemię. Trybuny były chronione za pomocą magii. Gdyby nie to, to widzowie mogliby zostać ranni. Wyeliminowanie Justine'a rozzłościło Laxusa, który również ucierpiał od wspólnego ataku Smoczych Zabójców. Otoczony był niezliczoną ilością błyskawic, które zaabsorbowały część mocy Ryku. Gajeel zrozumiał, że to jeszcze nie koniec. Muszą się naprawdę postarać, by pokonać Dreyara. Aktywował Łuski Żelaznego Smoka. Zwiększyło to jego obronę, ale sprawiło również, że każdy atak będzie skierowany na niego. Stanie się żywym piorunochronem. Uznał, że to najlepsze wyjście. Sting będzie bezpieczny i skupi się na atakowaniu przeciwnika. Walka trwała jeszcze przez jakiś czas, a jej rozstrzygnięcie było korzystne dla pary Smoczych Zabójców. Nie jest łatwo pokonać kogoś silniejszego od jednego z dziesiątki Świętych Magów. Wygrali, dlatego że jego zmęczenie po poprzedniej walce dało o sobie znać. Tak więc pary, które wezmą udział w Wielkim Finale zostały wybrane! Natsu i Lucy vs Sting i Gajeel!
Rozdział IX
Wielki Finał
Nadszedł długo wyczekiwany przez wszystkich dzień. Wielki Finał turnieju zorganizowanego z okazji walentynek. Gajeel bardzo się denerwował. Obawiał się ostatniej walki. Pojedynek z Laxusem i Freedem nie należał do najprostszych. Wciąż był osłabiony, gdyż jedna noc to za mało, by zregenerować siły po otrzymaniu dużych obrażeń. Redfox postanowił, że tego dnia to on pójdzie po Stinga, a nie odwrotnie. Wybrał najkrótszą drogę, by jak najszybciej znaleźć się w gildii Eucliffe'a. Okazało się, że ten właśnie miał wychodzić, by się z nim spotkać. „Jest jeszcze wcześniej niż ostatnio. Znowu chce mnie nago zobaczyć, czy co?” Żelazny Smoczy Zabójca zdał sobie sprawę, że nie zjadł nawet śniadania. Sting zaprosił go do środka, by wspólnie spożyli posiłek. Przy okazji rozmawiali o nadchodzącej walce. „Myślę, że z Lucy nie będziemy mieli problemu. Po tym, co się wczoraj stało, do dzisiaj wiele mocy pewnie nie odzyskała. Więcej niż jednego ducha nie przyzwie. Mimo wszystko musimy być ostrożni, bo pewnie będzie to Loke.” Biały Smoczy Zabójca nie mógł sobie przypomnieć, który to jest duch. „Loke? A on jest silny?” Gajeel się roześmiał. „Silny? Jeden z dwóch najsilniejszych duchów! Sama kiedyś powiedziała, że najsilniejsza jest Aquarius, ale bez wody nie będzie w stanie jej przywołać.” Mieli jeszcze dużo czasu, ale postanowili udać się już na miejsce pojedynku.
Wygląd areny bardzo ich zdziwił. Została wielokrotnie powiększona. Na terenie zajmowanym przez pole walki znajdowało się wiele rzeczy. Nie był to tylko płaski teren. Po wschodniej stronie, znajdowało się kilka drzew. Parę metrów od nich, kilka żelaznych konstrukcji, prawdopodobnie postawionych, by umożliwić ukrycie się przed atakiem. „Głupcy! Dzięki temu na pewno wygramy!” Sting zauważył, że Gajeel nagle się rozpromienił i od razu zdał sobie sprawę z powodu tej radości. „Dopiero co śniadanie jedliśmy, a ty już planujesz kolejny posiłek?” Po przeciwnej stronie areny znajdowała się lawa. Za pomocą magii była utrzymywana w stanie ciekłym. „Na szczęście w pobliżu nie ma nic, co mogłoby się zapalić.” Trybuny zostały ozdobione idealnie, jak na taką okazje. Wszędzie znajdowało się wiele czerwonych i różowych serc.
Walka zaczęła się o godzinie dwunastej i trwała zaledwie piętnaście minut. Tak jak Gajeel przypuszczał, Lucy zaczęła od przyzwania Lokiego. Dopiero w tej chwili Redfox przypomniał sobie, jakiej magii używa Lew. „Sting, zajmij się nim! Nie powinieneś mieć problemów.” Gwiezdny Duch używa magii zwanej Regulus. Eucliffe będzie na to niewrażliwy, gdyż jest to magia oparta na świetle. Gajeel natomiast zaczął atakować Natsu. Starał się go odciągnąć w stronę żelaznych konstrukcji. Zgodnie z przypuszczeniami, Biały Smoczy Zabójca pokonał Lokiego, a Lucy nie miała wystarczająco mocy magicznej, by przywołać innego Ducha. Stała się łatwym celem, ale Dragneel był zbyt zajęty, by to dostrzec i jej pomóc. Po chwili na arenie, jedynie Smoczy Zabójcy byli zdolni do walki. Natsu uznał, że lepiej szybko jednego wyeliminować. Użył Sekretnej Smoczej Techniki Ognistego Smoczego Zabójcy. W momencie, w którym atak miał sięgnąć celu, Sting odepchnął Gajeela i przyjął to na siebie. W poprzednim pojedynku to Redfox chronił ukochanego przed atakami. Eucliffe chciał się odwdzięczyć, a poza tym uważał, że ma mniejsze szanse na pokonanie Natsu. Niewiele myśląc, Żelazny Smoczy Zabójca, rzucił się na konstrukcję stojącą obok niego. Nim Dragneel zdołał go powstrzymać, pożarł sporą ilość żelaza. „Pożałujesz tego! Sekretna Technika Smoczego Zabójcy! Demon Karmy: Żelazny Boski Miecz!” Włożył całą swoją siłę i gniew w ten atak. Dla Ognistego Smoczego Zabójcy było to za dużo. Padł nieprzytomny na ziemie. Komentator mówił, że to nieprawdopodobne. Natsu został pokonany! Gajeel tego nawet nie słuchał. Podszedł do Stinga i pomógł mu wstać. Eucliffe musiał opierać się o Redfoxa, by móc iść. „Po prostu w to nie wierzę! Wygraliśmy!” Mimo zmęczenia okazywał radość. „Tak, wygraliśmy! Szczęśliwych walentynek, Sting!” Gajeel objął go i pocałował w usta, na oczach wszystkich zebranych na widowni.
PROSZĘ PRZECZYTAJ!!!
Drogi czytelniku
Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)
Może tak, bardzo mi się podobało chociaż jakoś tak niesmacznie było
OdpowiedzUsuńPozdrawia Arika