piątek, 25 lipca 2014

Odcinek 32 - Maska, która kryje prawdziwe oblicze diabła

Przed bankiem stał tłum gapiów, który wciąż stara się zrozumieć, co się dzieje w tamtym miejscu.
- Proszę wypuścić zakładników. Żądania zostały spełnione. – Powiedział Alzack przez dyktafon, ale nie było żadnej reakcji.
- W tej chwili najlepszym rozwiązaniem, będzie po prostu czekanie. – Bisca podeszła do niego próbując pocieszyć go.
- Ale nie widzisz, że to różni się od takiego zwykłego napadu? Czy to nie dziwne?! – był wściekły, nie wiedział, co ma robić, nie potrafił zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi tym przestępcom. – Zawsze włamywali się, policja przyjeżdżała, mieli jakieś tam warunki, ale to zazwyczaj był swobodna ucieczka, hasło do skarbca i tym podobne, a teraz? Nawet nie wiemy na czym stoimy!
-Wiem, o co chodzi, ale naprawdę, teraz trzeba czekać! – dziewczyna także była zaniepokojona tą sytuacją.
- Prosimy powiedzieć coś do obywateli.  – Nagle nad Alzackiem stanęła reporterka, trzymająca w rękach mikrofon.
- W tej chwili nic nie wiemy, więc proszę dać działać policji i nie przeszkadzać! – był wściekły. Dziennikarze to największe sępy, żerujące na ludzkim nieszczęściu i cierpieniu. Chłopak podszedł do radiowozu i usiadł na przednim siedzeniu. – Co mamy robić?!
- Mogę iść na komisariat? – niespodziewanie odezwała się jeszcze przerażona Lisanna.
- Nie potrzebujesz jechać do szpitala? – chłopak nie był pewien, czy może jej na to pozwolić. – Może lepiej idź i się zbadaj.
- Nic mi nie jest. – Cały czas zapewniała. – Teraz chciałabym się spotkać z Natsu.
- Podobno miłość jest lekarstwem na wszystko. – Alzack uśmiechnął się w kierunku Bisci, która wciąż czekała na jakiekolwiek wieści. – Idź i pozdrów ode mnie tych z komisariatu.
- Dobrze. – Kiwnęła głową, a następnie zaczęła iść w kierunku miejsca swojej pracy.
Gdy dotarła na miejsce, weszła do środka, podbiegła do Natsu i rzuciła mu się na szyję płacząc, w jego ramionach. – Tak się bałam!!! – krzyknęła na całe pomieszczenie.
- Nic ci nie jest?! – zdziwił się Dragneel.
- Wypuścili mnie, bym przekazała wiadomość do mediów! Proszę! Tak się bałam. – Jeszcze mocniej się w niego wtuliła. – Mogłam zginąć. Proszę … jeszcze nigdy nie byłam na randce, a jeśli zginę przez to, że tam byłam, albo zaczną mnie szukać?! – popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
- Dobrze, ale tylko w formie ochrony. – Nie potrafił jej odmówić, nie wiedział nawet jaką ma znaleźć wymówkę. Bał się, że inni odbiorą to jako brak chęci do pomocy dziewczynie w potrzebie.
- Dziękuję. Jesteś wspaniały! – cały czas płakała siedząc na jego kolanach. – Dzisiaj o dwudziestej? – zaproponowała. Natsu nie pozostało nic innego, jak tylko się zgodzić, więc kiwnął głową. – Dzięki tobie czuję się spokojniejsza…

***

            Szedł ulicami Magnolii, patrząc spokojnym wzrokiem na ulice zapełnione tłumem ludzi. Co chwili spoglądał na młode małżeństwo, bawiące się ze swoim dzieckiem. Usiadł na ławce, by móc baczniej się przyglądać. Nagle dziecko upuściło piłkę, Gray chwycił ją i podał malcowi. Tamten przerażony tylko kiwną maleńką główką i uciekł do rodziców. Gdyby on miał tak szczęśliwe dzieciństwo…

15 czerwca X769 roku

            Biegali po domu, wciąż pakowali się, szukali czegoś, jednak nikt nie zwracał uwagi na dziecko, któro siedziało w kącie i tylko płakało.
- Spakowani! – obwieściła nagle pani domu. – A teraz… Marleno! – zawołała po służącą. – Masz zaopiekować się Gray’em póki nie wrócimy.
- Tak pani. – Ukłoniła się lekko, a następnie podeszła do chłopczyka i go wzięła za rączkę. – Idziemy? – uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Przestań! – ze schodów wszedł pan Fullbuster, który odrzucił służącą na bok i uderzył z całej siły syna w twarz. Dziecko upadło, uderzając się w lewą rękę.
- Auuu!!! – złapał się za bolącą część ciała, a potem spojrzał na ojca surowym wzrokiem.
- Nie będziesz mi tu bachora rozpieszczać! – podszedł do młodej dziewczyny i ją spoliczkował. – Jak tylko wrócimy … on ma być taki sam!
- Tak panie. – Zgodziła się od razu Marlena. Państwo Fullbuster wyszli, wsiedli do samochodu i pojechali na lotnisko. Służąca jeszcze czekała, aż samochód zniknie z pola widzenia. – Pojechali! – krzyknęła zadowolona. Gray podszedł do niej, lecz gdy tylko dotknął jej ręki, ona go odepchnęła. Upadł oszołomiony na ziemię, a potem spojrzał na swoją jedyną przyjaciółkę. – I co bachorze?! Myślałeś, że będę rozpieszczała cię przez całe życie?! – pobiegła na górę, zostawiając ranne dziecko same. Nie płakał, jednak ból który zakorzenił się w jego sercu, był nie do zniesienia. Nagle służąca zeszła i chwyciła Gray’a za ramiona. – Gdzie jest złoto, diamenty, pieniądze?!
- Nie wiem. – Odpowiedział szczerze chłopiec.  Puściła go i zaczęła szukać łupów po całej rezydencji.
            Minęła godzina, dwie i nic nie znalazła oprócz pary złotych kolczyków.
- CHOLERA!!!! – wrzasnęła głośno. Nagle usłyszała syrenę policyjną w okolicy. Wyjrzała przez okno i czekała. Policja podjechała pod same drzwi rezydencji. Marlena chwyciła jedyny łup i pobiegła w stronę tylnych drzwi.
- Otwierać, policja. – Gdy Gray usłyszał mężczyznę, podszedł i grzecznie otworzył drzwi. – O. – Policjant zdziwił się na widok dziecka.  – Gdzie twoi opiekunowie?
- Uciekają z kolczykami. – Wskazał na kuchnię, gdzie się znajdowały drugie drzwi. – Nikt mnie nie kocha… - to były jedyne słowa, które pamiętał z lat dziecięcych, które towarzyszyły mu przez tak wiele lat.

13 luty X785 roku

- Co ja zrobiłem? – złapał się za głowę, a po chwili niespodziewanie wstał i poszedł w stronę mieszkania Juvii. – Może mi wybaczy …

***

Nikogo nie zastanawiała reakcja Lisanny, jej zachowanie czy nawet czas w jakim zdążyła się uspokoić po tak dramatycznym przejściu. Nikt się nie zastanawiał? Nie! Laxus wciąż miał podejrzenia, których nie potrafił się pozbyć. Wiedział, że mają one swoje podstawy, jedna nie miał żadnych dowodów na jakikolwiek współudział dziewczyny z terrorystami.
- Musze znaleźć cokolwiek. – Nie chciał znaleźć czegoś obciążającego ją. Chciał tylko wiedzieć, czy ma rację czy może się myli. Odwrócił się na pięcie i wrócił do swojego królestwa. Nagle zadzwonił jego telefon na którym miał dzwonek z najnowszych hitem zimowym. – Tak słucham. – Odebrał szybko, gdyż nie wiedział czyj jest to numer.
- Laxusic? – po tym przezwisku poznał osobę, która do niego dzwoniła.
- Cana?! Dlaczego do mnie dzwonisz? – był zdziwiony, że o takiej porze słyszy głos dawnej przyjaciółki z dzieciństwa. – Przepraszam, że ostatnio powiedziałem parę niemiłych słów…
- Muszę ci coś powiedzieć! Wróciłam na odwyk…
- CO?! – przerwał jej mężczyzna. – Dlaczego?!
- Bo tak postanowiłam. Nie dawałam jednak rady. – Nie powiedziała mu do końca prawdy. – Teraz jest coś innego, ważniejszego! Dyrektorem placówki jest niejaki Bora. Ostatnio usłyszałam jego rozmowę z jakimś mężczyzną… nie usłyszałam kto to był, nie słyszałam o czym dokładnie mówili, ale usłyszałam jedno nazwisko. Strauss. – Laxus w tamtym momencie nie wiedział, co ma o tym wszystkich sądzić. – Mówi się, że Bora należy do Acnologii. Sorry, ale muszę kończyć, bo ktoś idzie!
- Cana! – zatrzymał ją na chwilkę przy telefonie – Przepraszam za to, że ci nic nie powiedziałem o Mirajene, ale ona mnie prosiła, by nikomu o tym nie mówić! Dziękuję bardzo.
- Proszę. Ale jedna rzecz mnie niepokoi… - zakaszlała. – Dlaczego na to nazwisko nie zareagowałeś inaczej, dlaczego mi od razu uwierzyłeś?
- Bo ta dziewczyna coś ma na sumieniu! – Cana rozłączyła się niespodziewanie. – Bardzo ci dziękuję.  Od czego by tu zacząć?! – Spojrzał na komputer na, którym miał całą bazę danych. – Drzewo genealogiczne. – Zaczął przeglądać te dane, które miał na temat rodziny Strauss. – Rodzice Amriele i Fareth Strauss. Nienotowani, policjanci. Pracowali pewnie z moją matką w Fairy Tail. – Przeciągnął stronę niżej. – O cholera! – o mało, co nie spadł z wrażenia widząc, to co znajduje się na ekranie komputera. – Ale zaraz … Te imiona? To chyba niemożliwe, ale …
- LAXUS!!!!!!!!!! – usłyszał donośmy wrzask Natsu, który wbiegł do jego gabinetu. Szybko zamknął komputer.
- Co tak się drzesz?! – udawał, że przegląda jakieś papiery.
- Bank, potrzebują wsparcia!

***

            Ludzie płakali, czekali na wybawienie, jednak nikt nie przychodził. Nad ich twarzami wciąż wisiały karabiny, które mogły zostać wystrzelone w każdej chwili.
- Ja chcę do domu. – Zapłakała nagle jedna ze znajdujących się tam dziewczyn.
- Ciszej. – Przytuliła ją do siebie kobieta, która wcześniej przepuściła Lisannę w kolejce. – Wszystko będzie dobrze. – Kobieta zaobserwowała coś dziwnego. Jeden z porywaczy chciał podejść, ale drugi go powstrzymał. Nie rozumiała, co się dzieje. Niespodziewanie zadzwonił telefon.
- Słucham. – Odebrał go mężczyzna stojący pod oknem. – Tak wszystko pod kontrolną. – Mówił zapewne do zleceniodawcy. – Na pewno mamy to zrobić?! – słychać było zdziwienie w głosie bandyty. – Obiecujesz? – nastała długa chwila ciszy. – Dobrze. – Rozłączył się i podszedł do reszty członków bandy terrorystycznej. – Do roboty. – Kobieta zauważyła ten ruch ręką. Dłonią przejechał po swojej szyi. To znaczyło tylko jedno. Wtuliła się mocno w dziewczynkę, którą próbowała pocieszyć. Do każdego z zakładników podszedł jeden porywać. Wahali się, bali się. – Teraz! – krzyczał szef bandy.
Trzu, trzu, trzu
            Wszyscy naraz zaczęli strzelać do zakładników. Krew tryskała po ścianach, po ciałach zmarłych i tych, których pocisk nie dosięgną. Martwi ludzie padali na ziemię, aż w pewnym momencie jedynymi żywymi ludźmi, byli okrutni i bezwzględni mordercy. Jeden z przestępców złapał się za twarz, próbując powstrzymać łzy.
- Przestań! – skarcił go drugi członek. – Albo my, albo oni. Idziemy! – zarządził, prowadząc wszystkich w stronę tylnego wyjścia.
- POLICJA STAĆ! – usłyszeli za sobą wołanie członków komisariatów z całej Magnolii. – O cholera. – Wszyscy zatrzymali będąc przerażonymi widokiem martwych, zmasakrowanych ciał. – Sprowadzić patologów. – Powiedział przez radio.
- SZYBKO! – pogonił grupę przestępczą, gdyż policja była coraz bliżej. Niespodziewanie zaczęli biec. Szybko otworzyli drzwi i wbiegli na ulicę. – Rozproszyć się! – rozkazał grupie. Wszyscy pobiegli w przeciwne strony. Ludzie widząc uzbrojonych napastników szybko schodzili im z drogi, by nie narazić się na ich wściekłość.
- Zostaw mnie. – Usłyszał człowiek w kominiarce, który jako jedyny płakał po zamordowaniu czternastu osób w banku. Po kolei, każdy z morderców został łapany. Tylko jemu udało się jeszcze nie zostać złapanym biegł ile sił. Gdy znalazł się przy parku miejskim, szybko wszedł do niego by mieć więcej miejsca do ucieczki. Będąc blisko ulicy, przyspieszył, by jak najszybciej móc przejść na drugą stronę i ukryć się w starym hotelu, który znał jak własną kieszeń. Był już tuz przy przejściu dla pieszych, gdy nagle z piskiem opon wyjechał mu granatowy radiowóz policyjny. Podniósł do góry karabin zaczął strzelać do wnętrza auta. Chciał okrążyć je, lecz niespodziewanie drzwi otworzyły się i uderzyły w prawy bok bandziora.
- UCIEKAĆ!? – ze środka wyszedł policjant, który kazał wszystkim cywilom uciec, jak tylko najdalej mogli. – Jesteś aresztowany. - Przestępca podniósł się i spojrzał na blondyna, który trzymał w dłoniach policyjny pistolet. Chwycił szybko karabin i wystrzelił jeden pocisk pomiędzy nogi Laxusa.  Zdezorientowany odskoczył na bok, co dało mordercy czas na ucieczkę.  Był tuż obok samochodu, gdy nagle Laxus rzucił się na niego, powalając go na maskę auta. Siłowali się chwilę, a potem upadli na ziemię. – Kobieta? – pomyślał zdziwiony informatyk. Jednak po chwili przestał zaprzątać sobie głowę takimi bzdetami i ruszył z pięściami na przeciwnika. Uderzył go dwa razy w twarz, jednak był on na tyle silny, by oddać niezły cios w prawy policzek.  Laxus znowu upadł. Terrorysta zobaczył leżący na ziemi pistolet. W tym samym czasie policjant także to samo uczył. Wstali obaj i ruszyli na broń. Oboje byli bardzo blisko, jednak złapać się udało przestępny. Informatyk nie czekał. Rzucił się na niego, próbując wyrwać broń. – Nie dam ci … - pistolet zmieniał pozycję, był wyszarpywany …
Pocisk wystrzelił. Łuska wypadła. Krew trysnęła na drugiego osobnika. Jeden padł, a drugi parzył.
            Gdy pistolet wystrzelił, kula trafiła prosto w klatkę piersiową przestępny. Krew rozbryzgała się po najbliżej okolicy. Człowiek upadł na ziemię, coraz bardziej płynąc w morzu szkarłatnej krwi.
- Khe, khe. – Krztusił się, próbując wypluć krew z ust. Jednak tę czynność uniemożliwiała mu kominiarka założona na głowę. Laxus od razu położył broń, tuż obok auta, by przestępca nie mógł go zaskoczyć i zabić przy najbliżej okazji. Jedną ręką starał się zatamować krwotok,  a drugą zdjął materiał z głowy.
- Nie! – krzyknął, jednak było za późno. Laxus zobaczył twarz napastnika. Łzy zaczęły napływać mu do oczu, ręce drżały, a ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Jedyne, co mógł zrobić w tamtej chwili to …
- Mirajene. - … wypowiedzieć imię ukochanej, która ukrywała swoją twarz. – Dlaczego?! –krzyknął pełen rozpaczy. Zaczął szybko oddychać, serce niesamowicie przyspieszyło i biło w tak szybkim rytmie, że musiał co chwilę nabierać ogromne masy powietrza. – CHOLERA!!!! – wrzasnął jeszcze raz. Szybko zdjął swoją kurtkę i przycisnął wewnętrzną stroną do rany, by chociaż trochę zatamować krwotok. – Dlaczego?  - tym razem zapytał ciszej. Jeszcze mocniej nacisnął na ślad po postrzale.
- Rodzina przede wszystkim… - szepnęła cicho. – Khe, khe… - zakasłała i wypluła krew prosto na koszulę mężczyzny. 
- Nie rozumiem. –Starał się nie luzować ręki, ale wciąż tak mocno drżało jego ciało. Bał się tego wszystkiego, nie wiedział, co ma robić. – Karetka… - nagle zrozumiał. Chciał pójść i wezwać ją, ale poczuł dłoń Mirajene na swoim ramieniu. – NIE!!! DLACZEGO!??!?!?! – wrzeszczał tak głośno, jak tylko mógł. Próbował się wyrwać, ale mógł odejść.
- Myślałam, że mogę zacząć normalne życie. – Łzy zaczęły spływać jej po zimnych, bladych policzkach. – Lisanna, ona na to nie zasługiwała. Kocham c… - nie dokończyła. Rękę, która trzymała mężczyznę bezwładnie opadła na ziemię.
- Mirajene?! – zaczął nią trząść, jednak nie reagowała. Jej wzrok był pusty, ciało zimne i blade. – MIRAJENE?! Kocham cię! Nie odchodź!!! – Nie było oddechu, nie było pulsu. Nie żyła. Przytulił martwe ciało swojej ukochanej i płakał. – Aaaaaaaaaaa!!! – wrzasnął, unosząc głowę stronę nieba. – Aaaaaaaaaaa!!!!
- Lax…? – na miejsce przybył za nim Natsu, który gdy tylko zobaczył martw ciało Mirajene w stroju terrorystów, zaniemówił. – Mirajene. – Spojrzał na zrozpaczonego Laxusa, która cały czas wrzeszczał i płakał, pytając Boga o jedno „Dlaczego?”. Nie potrafił zrozumieć, nie potrafił pojąć, nie potrafił wybaczyć jej tego, że to była jej decyzja.  Natsu podszedł do niego i położył rękę na jego ramieniu. – Przebierzmy ją … Niech ludzie chociaż myślą, że zabił ją przestępca …
- Nie. – Odpowiedział Laxus, ku zaskoczeniu Natsu. – Ona podjęła taką decyzję, ona zrobiła to… Okłamała mnie, o mało nie zabiła… ona … Czy ona mnie kochała?! – Z kilku stron nadjechało parę radiowozów, z których wysiedli policjanci z różnych komisariatów, jednak byli tam także Bisca i Alzack, którzy jak tylko zobaczyli, to co Natsu zaniemówili. Dziewczyna chwilę jeszcze wiedziała, co się z nią dzieje, ale nie wytrzymała. Upadła prosto w ramiona Alzacka, który ją chwycił i położył na tylnym siedzeniu auta.
- Dlaczego Mirajene? To niemożliwe... To kłamstwo… - cały czas mówił do siebie, nie mogąc zrozumieć, tego, co się dzieje.  Zostawił swoją partnerkę i podszedł do Natsu. – Idź i przekaż Lisannie i Elfma…
- Dostaliśmy informacje o reszcie terrorystów. Oto ich tożsamość: Sorano Aguria zwana Angel, Totomaru Kimitashi, Sol Fladeri, Aria Airspade i ostatni, najprawdopodobniej przywódca… Elfman Strauss. – Wszyscy z Fairy Tail patrzyli się w osłupieniu na policjanta z innego komisariatu.
-To koszmar… - Natsu wiedział, co ma innego powiedzieć. – Co tu się dzieje?! Dlaczego ONI!?
- Natsu. To nie koszmar.  – Odezwał się nagle Laxus, Położył ciało Mirajene na ziemi, zamknął jej oczy i wstał. – My znaleźliśmy się w piekle.
- Biedna Lisanna. Jak się o tym dowie. -  Alzack nie wiedział, co ma powiedzieć. Nikt z Fairy Tail nie wiedział, co ma zrobić. Całą trójka po prostu stała i patrzyła się na martwe ciało Mirajene Strauss.
- Nie wierzę, żeby był to przypadek. – pomyślał Natsu, który zaczął się kierować w stronę swojego auta – Acnologia czy Zeref? A może ma to jakiś związek z dwuletnią nieobecnością Lisanny? Cholera! Same tajemnice, a prawdy ani trochę nie widać. – Wsiadł do samochodu i odjechał, by przekazać białowłosej przerażającą wiadomość. – Rodzice nie żyją, siostra nie żyje, brat pójdzie do więzienia… współczuję jej. – Gdy tylko dotarł na miejsce, poszedł do głównego pomieszczenie, gdzie zastań Lisannę sprawdzającą jakieś papiery.- Lisanno …
-O Natsu, już po sprawie? Ujęliście tych złoczyńców?! – chciała do niego podejść i go przytulić, jednak chwycił ją za ramiona i posadził na krześle.
- Dzisiaj nigdzie nie pójdziemy. Sprawcy zostali zatrzymani… - Natsu wziął głęboki oddech. – Jeden z nich nie żyje, to była Mirajene, a Elfman był najprawdopodobniej przywódcą …
- Co?! To jakiś żart?!- dziewczyna wstała, będąc oszołomiona tą wiadomością.
- Niestety to prawda. – Chłopak nie chciał jej patrzeć w oczy. Zbyt bardzo się bał.

- Mira-nee, Elf-onichan… Ha. Aaaaaaaaaaaaa!!!! – uklęknęła na ziemi i zaczęła płakać z rozpaczy. Natsu przykucnął i przytulił ją, próbując znaleźć sposób by ją pocieszyć.



PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku


Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)


11 komentarzy:

  1. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Ale czym więcej tajemnic tym bardziej jestem zaciekawiona. Jestem ciekawa co teraz będzie z Lisanną. Śle duuuużo weny na następny rozdział. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ^^
    Na samym początku sądziłam że to Lisanna jest zła :[ ( Serio jej nie lubię xd )
    Ale takiego obrotu spraw się nie spodziewała :0
    Czekam na następną część ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dalej jestem w szoku...
    Co w tym rozdziale się działo ! Na początku myślałam, że to Lisanna siłuję się z Laxusem, później wpadłam na Mirajane, więc to nie było dla mnie duże zaskoczenie, ale NIGDY naprawdę NIGDY nie przyszłoby mi do głowy, że z Eifmana zrobisz przywódcę złoczyńców O.O No ja rozumiem, że wygląda jak alfons i pod tym względem to nawet pasuję, ale mi on kojarzy się z dużym misiem czy coś XD Ale taki obrót spraw jak najbardziej na plus ! Miałam też cichą, malutką nadzieję, że w tym rozdziale coś o Lucy będzie, ale pozostaje mi czekać na następny rozdział, który mam nadzieję, będzie tak świetny jak ten ! ^*^ Przepraszam za jakieś błędy czy dziwne zdania w tym komentarzu, ale piszę z komórki :)
    Pozdrawiam cieplutko ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow... zaniemówiłam, rozdział choć krótki to fajny. Zaskoczyła mnie ta cała akcja. Szkoda mi Mirajene... to Lisanna mogła iść na śmierć!! (Uh... jak ja jej nienawidzę). Nie mogłam się doczekać sprawy z Lucy, a tu nic... choć uprzedzałaś i tak miałam nadzieje.
    No to teraz troszkę Greya... jego przeszłość... jakie to smutne ;( Kiedy ta pokojówka go odepchnęła to myślałam, że po prostu wykonuje polecenia ojca Greya, a tu się okazuje, że to złodziejka. Fajnie, że nasza lodówka wraca do ukochanej^^ Nie martw się, nie martw Juvia nie tyle, że może wybaczy, ona na ciebie czeka, ale za kare obejdzie się bez obiadku xD

    Pozdrawiam cię kochana i ślę kubły weny, gdzieś over 9999 litrów, mam nadzieję, że poczta polska nie schrzani i dostaniesz wszystko, bo ja czekam na cudny rozdzialik~~~znaczy się 3 rozdzialiki tu, w Sarycji i PAC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o jejku... już mówiłam na facebooku w przyszłym tygodniu nie ma rozdziału ze względu na PAC-a :(

      Usuń
  5. Coś ty zrobiła!!! Zabiłaś Mirę! A Elfman??? Nic nie mówię. To Lisanna miała być tą oszustką T_T No, ale mówi się trudno. :) Tylko ostrzegam jak mi tutaj zrobisz Nali to cię zabiję. >-< XD
    Ale tak to rozdział niesamowity, aż się popłakałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Yyyyy ok, podejrzewałem Lisanne, ale żeby Mira i Elfman byli zdrajcami?
    To mi się w głowie nie mieści :P Szkoda mi Laxusa, stracił swoją miłość :/
    Cały ten rozdział mnie zaskoczył, nie spodziewałem się tego :I
    Błędy:
    "jednak złapać się udało przestępny" - przestępcy, taka zwykła literówka :P
    "w klatkę piersiową przestępny." i kolejna, każdemu może się zdarzyć :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow. Ahaha, a to niezłe zaskoczenie terrorystyczna Miruś. Hoho, świetny rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ostatni terrorysta uciekał i trafił na Laxusa, to coś mnie tknęło, że to Mirajane. Ale i tak jestem w szoku...
    Chociaż najbardziej zaskoczył mnie moment, gdy terroryści zastrzelili wszystkich. Aż przez moment czytałam z mega szeroko otwartymi oczami xDDD Tylko czy fakt, że podjęto taką decyzję, świadczy o tym, że coś się wydarzyło w rodzinnym domu Lucy?
    Wracając się troszeczkę, bardzo dobrze wyszedł ci fragmencik z Grayem. Ale ...
    "Gdzie twoi opiekunowie? - Uciekają z kolczykami"
    Hahahahaha xD Kocham cię za to xDDD
    Jeszcze muszę przyznać, że dobra, może Lisanna przeżyła chwilę grozy (choć ja wciąż nie wykluczam ją ze spisku, wręcz przeciwnie, jakoś nie chcę mi się wierzyć że jako jedyna z rodziny ma czyste konto :P) i potrzebowała pocieszenia, ale mdło mi się zrobiło, jak przesadnie się kleiła do Natsu. Już nie chodzi o to, że to Lisanna xD Tylko ja nie lubię takiego czegoś... Ale fakt, faktem, napisałaś to super :D
    Cóż mogę jeszcze rzec, o śmierci Mirci i reakcji Laxusa czytałam ze ściśniętym serduchem i gardłem... Wyszło ci to niesamowicie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Natsu się zgodził na randkę z Lisanną?! No po prosto nie wierzę. Jak on mógł to zrobić?! No jak ja się pytam?! :O
    Gray będzie błagał Juvie, żeby mu przebaczyła, więc mu wybaczam tamto zachowanie. Po tych wspomnienia widać, że mógł się trochę obawiać.
    Zabito zakładników co jest niepokojącym znakiem w sprawie Lucy...
    Mira i Elfman to zdrajcy?! A miało być tak pięknie T.T Jedno mnie ciekawi Mira powiedziała, że robiła to dla rodziny, ale Lisanna nie była tego warta... Tak więc dalej uważam, że Lisanna po prostu udaje, a tak naprawdę jest szpiegiem. Oczywiście mogę się mylić :D
    No i nadal nie wiem co z Lucy, dlatego pędze czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń