piątek, 3 sierpnia 2018

[Smocze Królestwo] Rozdział 92



Tysiąc lat wcześniej…
Lu Xi usiadła na tronie, poprawiając czerwoną poduszkę — dar od króla smoków ognia. Westchnęła cicho. Dziecięcymi dłońmi pogłaskała po ciepłym materiale, który kontrastował z noszonym suknem o niebieskich barwach. Z bliska nikt nie zauważył różnicy, ale z oddali ognisty punkt zdawał się żarzyć pod jej siedzeniem, dając ministrom kolejny powód do śmiechu.
— Li Li — zawołała służącą.
Kobieta podeszła do tronu, nie wchodząc jednak na podwyższenie — część przeznaczoną tylko dla królowej. Pochyliła głowę i spytała:
— Pani, czy życzysz sobie inną poduszkę?
Lu Xi uśmiechnęła się. Li Li od razu pojęła, o co jej chodzi.
— Tak, zgadza się — potwierdziła. — I poproś Ei Ou, żeby przygotowała napoje. Mocne — dodała, zdając sobie sprawę, że za chwilę przyjdzie w odwiedziny król smoków cienia.
— Oczywiście, królowo.
Odeszła, nadal chyląc czoło przed Lu Xi.
Dwunastoletnia królowa pozostała w komnacie ze strażą. Złapała się za obolałą od całodniowej pracy głowę. Spotkanie narady wojennej, sprawa problemów w zachodniej częściej miasta i niepokojące zamieszki, a jeszcze teraz wizyta Erica — czuła się wykończona.
Podskoczyła, opierając się rękoma o tron i usiadła na nim. Nogi zawisły w powietrzu. Pomachała mi, powoli zaczynając odczuwać nudę. Rozejrzała się po pomieszczeniu, wprawiając w ruch dwa koki, które podskakiwały w równym rytmie, kiedy tylko poruszyła głową. Wsuwki z kwiatami na końcach mocno przymały włosy o kolorze jasnego blondu. Dziewczynka ścisnęła wąskie usteczka w linijkę, jednocześnie drapiąc się po suchej, bardzo łuszczącej się skórze. Zawsze swędziała, gdy któryś z królów miał przybyć.
— Królowo, proszę tego nie robić — odezwała się Li Li, wychodząc zza drzwi.
— Swędzi.
— Wiem, o królowo, ale twoja skóra to cenny dar, który nie można tak traktować. Poduszka, dar od króla smoków wody. — Zmieniła temat, kładąc przedmiot przed schodkami prowadzącymi na tron.
Lu Xi zeskoczyła z siedzenia, zabierając czerwoną poduszkę ze sobą. Rzuciła ją ku Li Li, a sama wzięła drugą, uznając, że kolor bardziej pasuje do jej sukienki. Czerwony zdecydowanie należał do Li Li, dziewczyny o bordowych włosach, splecionych w jednej warkocz, który płonął na swoim końcu. Była jedyną mieszanką smoka i ludzkiej dziewczyny, niewolnicy, którą w prezencie dostał jeden z generałów po skończonej wojnie z granic Pa Ling. Lu Xi przyjęła ją do siebie, ceniąc u Li Li to, że nie chwaliła jej wielkiej świętości na każdym kroku, czego nie szczędziła sobie większość ludzi.
— Królowo, królowo! — rozległ się krzyk dobiegający zza drzwi.
Minister Pi Ro, wpadł cały zdyszany, natychmiast rzucając się na kolana przez obliczem królowej.
— Co się stało? — spytała podejrzliwie, puszczając odruchowo poduszkę.
— Najjaśniejsza pani, królowo najwspanialsza, król smoków cienia przyniósł ci dar, przepraszając z największą skruchą, że nie może przybyć!
Czołem uderzył o zimną jak lód posadzkę w obawie, że królowa zechce ukarać go zamiast smoka cienia.
— Przynieś mi ten dar — rozkazała ostrym tonem.
— Tak jest. — Odetchnął z ulgą. — Dziękuję, królowo, i, królowo najjaśniejsza, muszę go przyprowadzić.
— Kolejny niewolnik — stwierdziła, biorąc głęboki wdech. — W takim razie przyprowadź go.
Wróciła na samą górę, znowu czując to przytłaczające uczucie, chęć zgniecenia tego robaka, który wychodzi głównym wyjściem. Kilka schodków różnicy i świadomość siedzenia na tronie wystarczały, by pojawił się ten obrzydliwy niesmak. Jednak teraz wyglądała lepiej siedząc na poduszce, która kolorem pasowała do jej ubioru.
Do pomieszczenia został wprowadzony mężczyzna o długich, czerwonych jak krew włosach, które w swoim nieładzie odstały we wszystkie strony jak u żebraka z ulicy. Jednak ogólnie sprawiał wrażenie zadbanego, dobrze odżywionego i wyćwiczonego. Mięśnie nie przebijały się przez szmaciane sukno, ale rysy miał ostre, z twarzy biła siła i niezłomność, która zainteresowała Lu Xi. Przysunęła się do samej krawędzi siedzenia, chcąc bliżej ujrzeć twarz niewolnika, dotknąć go i zbadać, zanim zdecyduje, czy przyjąć go jako prezent.
— Jak masz na imię? — spytała piskliwym głosem.
— Ri Han.
— O królowo najwspanialsza! — wrzasnął minister, nakazując niewolnikowi dodać końcówkę.
— Jeśli zdecyduje się mnie przyjąć, będzie moją królową. Póki co, mym królem jest Eric — wyjaśnił na spokojnie.
Lu Xi zadrżała. Od kiedy tylko pamiętała słyszała wokół „o królowo, o królowo”. Ri Han był pierwszym człowiekiem, który ośmielił się tak do niej nie zwrócić. Doceniła jego wierność, nie zawsze zdarzał się tak oddany wojownik.
Ri Han przeszedł fragment, zbliżając aż się do samych schodów. Zatrzymał się i pochylił głowę przed królową.
— Jaka jest twoja moc? — Wiedziała, ale chciała sprawdzić, na ile będzie z nią szczery. — Opowiedz mi.
— Zwykła manipulacja ogniem. Podejrzewam, że mam podobne do korzenie do tej kobiety. — Wskazał na Li Li.
— Czy chciałbyś mi służyć? Eric przysłał mi ciebie jako prezent. Dlaczego?
— Mój król uratował mnie z rąk ludzi, którzy chcieli mnie sprzedać na czarnym rynku. — Zamyślił się na moment. — Nie wiem, dlaczego akurat tam się znajdował, ale już wtedy dostałem polecenie, by żyć, aby ci później służyć. By cię chronić.
— Eric tak powiedział?
— Zgadza się. — Spojrzał na Li Li. — Tacy jak my również możemy mieć przyszłość.
— A twoja przyszłość jest w moich rękach?
— Tak.
— Będziesz mi służył?
— Tak.
— Wykonasz każde moje polecenie, bez nawet najmniejszego sprzeciwu?
— Tak.
— Nawet jeśli powiem, żebyś mnie zabił?
— Tak — odparł natychmiast, patrząc Lu Xi prosto w oczy.
— W takim razie podejdź — rozkazała.
Otworzył szeroko usta, w pierwszym momencie chcąc nie zgodzić się, lecz od razu zamilkł. Ścisnął brudny materiał, po czym postawił stopę na najniższym stopniu, zamykając oczy. Przełknął ślinę. Serce uderzyło mu mocniej w piersi. Bał się. Jedyne, co w tej chwili czuł, to paniczny strach. Obawa, że jak tylko znajdzie się przy królowej, zapadnie tylko jeden wyrok. Śmierć.
Jednak obiecał, że spełnił każdy rozkaz. Wykonał kolejny krok, tym razem rozchylając powieki. Lu Xi uśmiechnęła się, klaszcząc, gdy nagle znalazł się przy niej. Odwrócił się. Doszedł zdecydowanie za szybko.
— Stań obok. — Poklepała poduszkę ze swojej prawej strony. — Będziesz mnie chronił do końca swoich dni, prawda?
— Tak… — zawahał się — o królowo — dodał prędko.
— Ministrze! — zwróciła się do stojącego przy drzwiach mężczyzny.
Wzdrygnął się, gdy zrozumiał, że królowa wzywa właśnie jego. Podszedł bliżej. Nie śmiał nawet spojrzeć na stopień.
— Tak, najjaśniejsza królowo — rzekł, równocześnie potykając się o koniec swojej sukni. Minister upadł twarzą na ziemię, obijając sobie nos o twardą posadzkę.
Lu Xi wzdrygnęła się, równocześnie podnosząc i sprawdzając, czy mężczyźnie się nic nie stało. Zawstydzony minister wstał, poprawiając pas, który trzymał na jego okrągłym brzuchu cały materiał sukna.
— Przepraszam, najjaśniejsza królowo za ten incydent! — Łzy stanęły mu w oczach. — Naprawdę…
Uniosła dłoń, nakazując milczenie.
— Nic ci się nie stało?
— Nie, najcudowniejsza królowo. — Pokręcił głową. — Mam nadzieję, że nie uraziłem cię tym potknięciem.
— Cieszę się, że nic ci nie jest. — Dotknęła niewolniczej szaty Ri Hana. — Znajdź dla niego odpowiednie ubrania. Nie pozwolę, by ktoś, kto mnie ma bronić, nosił się jak niewolnik.
— Tak jest, królowo. Natychmiast się tym zajmę — odpowiedział nerwowo. Ręce zatrzęsły się, a po skórze spłynął pot. — O największa królowo, czy mogę zrobić coś jeszcze?
— Znajdź mu nauczyciela, by nauczył się wszystkiego, co powinien wiedzieć. I nic więcej. Dziękuję. Na następnych zbiorach dostaniesz nagrodę za swoje trudny.
Wystarczył moment, by minister się uspokoił. Drgawki ustały, a pełen satysfakcji uśmiech przykrył jego twarz. Pochylił się, po czym wybiegł z pomieszczenia. Z korytarza było jeszcze słychać jego radosne okrzyki.
— Królowo…
— Milcz! — przerwała Ri Hanowi.
Od razu wiedziała, o co chce zapytać. W jego oczach pojawił się blask ciekawości. Zdziwiło to Lu Xi. Do tej pory sądziła, że każdy w tym królestwie już zna jej historię. Zna odpowiedź na dwa pytania: dlaczego boją się dwunastoletniej dziewczynki i dlaczego ona nie jest tylko małą dziewczynką?
— Idziemy — rozkazała.

Miał być w niedzielę, ale udało mi się jednak na dzisiaj sprawdzić. I od teraz zaczynają się wspomnienia. CIEKAWOSTKA: Lu Xi jest imieniem zaciągniętym z chińskiego. "Xi" czyta się jak takie miękkie "ci", nie "ć", tylko jakby oddzielnie czytać "c" i "i" :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz