Dotarli na miejsce. Cali i zdrowi. Stali dookoła barierki oglądając przepiękny krajobraz świata, do które wkroczyli. Błękitne wody pływające po niebiańskich wysepkach, czyste, zielone lasy pełne kwitnących drzew, kwiatów i najdziwniejszych roślin. W powietrzu, na lądzie i wodzie przewijały się dotąd nieznane człowiekowi gatunki zwierząt.
- Piękne – stwierdziła Lucy, zachwycając się widokiem, który mogła ujrzeć. Jednak najpiękniejsza rzecz Krainy Żywiołów, miała się dopiero ukazać oczom podróżników.
– Nieeeeesamowite. – Wszyscy wyłupili oczy widząc majestatyczną górę, której szczytu oko ludzkie nie mogło ujrzeć. Lód okrywający całą górę był tak piękny i czysty, że wydawał się lśnić w zachodzącym słońcu. Wszystko było piękne, wszystko było stworzone przez naturę i nie zniszczone przez człowieka. Wydawało się, że to najpiękniejszy dar Boży, jaki człowiek był w stanie zobaczyć.
– Nie mogę w to uwierzyć. – Lucy jako jedyna komentowała, nikt inny nie wiedział, co może powiedzieć. Wszyscy patrzyli wyłupiastymi oczami, wydając jedynie cichy jęk. Ale był taki moment, że i dziewczyna nie było nic w stanie powiedzieć. Jedna z podniebnych wysp, która wydawała się być najwyżej położoną ze wszystkich, tworzyła ze swojej rzeki wodospad, w którym płynęły we wszystkie strony ryby. Przelatując obok niego, wszyscy zaczęli sięgać rękoma, by móc zaczerpnąć wody i spróbować jej. Musica był najbliżej, ręką zaczynał dotykać błękitnego strumienia, gdy nagle ten przybliżył się do niego.
- On się rusza – stwierdził, będąc z lekka zaskoczony.
- Oczywiście, że tak. Debil. – Natsu starał się nie słuchać narzekającego kapitana.
- Ale… - nagle przerażony skoczył na środek statku, wprawiając wszystkich w zakłopotanie.
- Co ty… - Kurtis nie zdążył dokończyć, gdyż nagle wszyscy ujrzeli, co się dzieje. Woda z wodospadu powoli zaczęła tworzyć kulę, która pokrywała stopniowo cały statek. – O cholera! – przeklinając, szybko ruszył w stronę steru, by uciec od zbliżającej się pułapki. Złapał za rączki i z całej siły pociągną. Ani drgnęło. Popatrzył przerażonym wzrokiem przed statek. Woda już prawie się zamykała. O wszystkim decydowały sekundy. – Nie damy rady! – poinformował miotającą się po statku załogę.
- Musisz coś zrobić!? – zaczęła błagać Lucy. Jednak mężczyzna nie mógł nic zrobić. Wzruszył tylko ramionami i wrócił na środek pokładu.
- To coś, chce nas gdzieś zabrać. – Gdy zamknęło się, Natsu zobaczył, że i tak lecą, tylko że nie w tym kierunku, w którym planowali.
- Zginiemy marnie!!! – zaczął panikować Tamaki.
- Po co ci szukać baby, jak sam nią jesteś!? – oburzony Hughes podszedł po niego i z całej siły uderzył w głowę. – Teraz pozostaje nam tylko czekać.
- Może tutejsi ludzie chcą nas gdzieś zaprowadzić? – zaproponowała Lucy.
- To kanibale, zjedzą nas. – Tamaki zaczął zagryzać swoją koszulę. – A po co nas porywają?!
- Może dlatego, że wkroczyliśmy, bez żadnego uprzedzenia, na ich TERENY!? – wrzasnął zezłoszczony kapitan. – Nic nam nie będzie! Jeszcze nie słyszałem, by ktoś mówił o kanibalizmie na tych terenach.
- No, a jak zjedzeni mają coś nam powiedzieć skoro są martwi!? – Tamaki skulił się i usiadł na podłodze. – No to jest logiczne, że o kanibalizmie mogą wiedzieć tylko ci, którzy już zostali zjedzeni!!!
- Wiecie co? – nagle odezwała się Lucy – Niestety jest w tym trochę racji…
- Zginiemy!!! – krzyknęli wszyscy załoganci, łapiąc się za swoje wydłużone, poszarzałe twarze.
Musieli czekać, aż dotrą do miejsca, w które prowadzi ich tajemnicza woda. Lecieli obok przepięknych wysp, zachwycając się co chwilę ich wyjątkowością. Jedynie Tamaki siedział nadal skulony, bojąc się tego, co ma nastąpić.
- Coś się stało? – zapytała się Lucy, która usiadła obok niego.
- Boję się. – To przyznanie zdziwiło dziewczynę.
- Ale… czego? – nie za bardzo rozumiała, o co mu chodzi. – Przecież jesteś dłużej niż my członkiem załogi, pewnie miałeś wiele takich sytuacji?
- Dlatego boję się. – Pojedyncza łza spłynęła po policzku mężczyzny. – Wiesz… byłem szlachcicem, naprawdę wysoko urodzonym. Moje życie było istnym rajem, miałem wszystko, jednak w pewny momencie to wszystko… zniknęło. Jak gdyby nigdy nic nigdy nie istniało. Mój dom spłonął, ojciec został zamordowany, a matka trafiła w nieznane mi miejsce… możliwe, że już nie żyje? Nie wiem. A ja? Zostałem pojmany i jacyś ludzie próbowali mnie sprzedać, jako niewolnika dla jakiś panienek.
- To dlaczego w takim razie tak lubisz kobiety? – zdziwiła się dziewczyna, dlatego postanowiła mu przerwać.
- To dziwne Lucy, ale ja zawsze miałem jedną zasadę … nigdy nie skrzywdzić żadnej kobiety. Jakkolwiek bym się bał, w jakiejkolwiek byłbym sytuacji… nigdy nie skrzywdzę kobiety. Pomimo tego, co przeżyłem. Chociaż nie tak wiele, bo kilka minut po licytacji zostałem uratowany przez tutejszą załogę. – Wskazał na kapitana palcem. – Nie umiem wiele, ale robię co mogę by się zrehabilitować. Tak, więc nie jestem tak tu długo, bo trafiłem tu parę miesięcy przed wami.
- I cieszę się, że tu trafiłeś – powiedziała z uśmiechem na twarzy – A właśnie…
- Lądujemy. – Nagle Natsu podszedł do niej i przerwał jej rozmowę z Tamaki.
- Ludożercy? – zapytał zlękniony blondyn.
- Wyglądają dziwnie, ale… zobaczymy. – Widać było, że różowowłosy nie chce mu robić żadnych nadziei.
Statek zatrząsł się. Wszyscy kurczowo czegoś się trzymali. Bali się tego, co może nastąpić, po wylądowaniu na ziemi. Statek stanął. Zniecierpliwieni czekali na pierwsze oznaki życia od strony tubylców.
- Skąd przybyliście? – niewiadomo skąd przed Tamaki wyskoczył człowiek mający ogromną maskę na twarzy.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!! – wrzasnął z przerażenia. Biedny tak bardzo się przestraszył, że aż podskoczył na kilkanaście centymetrów w górę.
- Skąd przybyliście? – tajemniczy osobnik ponownie powtórzył pytanie, zadając je tym razem Lucy.
- Jesteśmy z Sarycji – odpowiedziała spokojnym głosem. Tubylec przybliżył się do niej. Chwilę jej się poprzyglądał, a następnie wszedł z pokładu i podszedł do grupki ludzi. Lucy i Natsu wstali. Zaczęli się przyglądać tym ludziom, próbując zrozumieć, co się dzieje. Nagle osobnik powrócił na statek. Zaczął powoli zdejmować maskę, kładąc ją obok siebie.
- Nie mamy złych zamiarów. – Kobieta o blond włosach, na których miała niebieskie pasemka, próbowała przekonać podróżników do siebie i plemienia.
- My też – odpowiedziała za wszystkich Lucy.
- To dobrze. Mam na imię Akira, jestem córką wodza plemienia Haturi – przedstawiła się młoda dziewczyna.
- Ja jestem Lucy… żona tego o. – Wskazała kciukiem na Natsu. – I nic więcej.
- Nie zjecie nassss? – na odwagę wreszcie zdał się Tamaki. Wstał i podszedł do Akiry. – Nie zjecie?
- Oczywiście, że nie zjemy. Jesteśmy ucywilizowanym krajem, nie to co wy. – Dziewczyna mocno oburzyła się. – Nasza szamanka i nasz wódz zaprosili was na rozmowy. – Powoli zaczęła schodzić ze statku.
- To dobrze! – po pewnym czasie odezwał się Musica.
- Nie z tobą. – Akira zatrzymała się i spojrzała ostrym wzrokiem na przywódcę bandy. – Tylko z Lucy. – Wskazała głową na nią.
- He? – blondynce od razu ten pomysł nie przypadł zbytnio do gustu.
- Może wódz ma słabość do blondynek? – zaproponował Musica, na co wszyscy zaczęli kiwać głowami.
- I ty przeciwko mnie!? – wrzasnęła w stronę swojego męża.
- Idź, może się czegoś dowiesz? – powiedział jej ściszonym głosem na ucho.
- Dobrze. – Lucy wyskoczyła ze statku, a następnie zaczęła iść za Akirą.
- Poradzi sobie? – do Natsu podszedł Hughes
- Poradzi. Przecież to Lucy – odpowiedział mu uśmiechnięty chłopak.
Idąc, Lucy musiała się przedzierać przez gęsty las, w którym nie trudno było o jakąś naturalną pułapkę czy jakąś niespodziankę w postaci nieznanego gatunku zwierzęcia czy trujących lian. Obie szły w totalnej ciszy. Lucy nawet zaczęła się bać, gdzie może trafić.
- To tutaj – odparła Akira, wskazując dziewczynie drogę do jej wioski. Popatrzyła na nią przez chwilę, a potem przeszła obok tutejszej dziewczyny.
Wchodząc do środowiska plemienia Haturi zauważyła, że to nie jest coś, co mogłaby sobie wyobrazić. Piękno i niezwykła harmonia jaka istniała między wioską i ludźmi ją zamieszkującą, a naturą były przeogromne. Idąc przez środek osady widziała, jak ludzie korzystają ze wszystkich darów Matki Ziemi, dając jej w zamian wdzięczność i hołd. Szałasy nie były duże, wystarczały na spanie i przechowywanie najbardziej potrzebnych rzeczy. Stroje jakie nosili były proste, ale i zarazem kunszt przygotowywania ich był widoczny gołym okiem. Tutaj nic nie było nielogiczne, wszystko się opierało na zasadach, które były widoczne u wszystkich osadników.
- Wejdź. – Akira rozchyliła przed nią płachtę do największego szałasu z całej wioski.
- To pewnie tutaj. – pomyślała wchodząc do środka. – Witam. – Ukłoniła się lekko widząc dwójkę ludzi. Mężczyznę w średnim wieku i starszą kobietę, która miała powyżej 70 lat.
- A więc to prawda…- mężczyzna włożył fajkę do ust i zaciągnął się. – Chcę wiedzieć po co tu przebyliście? Nasza szamanka wie kiedy ktoś kłamie, więc nie radzę próbować żadnych sztuczek.
- Nie spróbuję – zapewniła Lucy. – Pochodzimy z różnych miejsc na świecie, ale obecnie razem z moim mężem i załogę Hamrio Musici szukamy Świętych Broni.
- Po co one wam je? – niespodziewanie odezwała się szamanka.
- Matko? – wódz także był tym faktem zdziwiony. – Do takiej dziewczyny?
- Muszę wiedzieć, więc cicho i słuchaj! – skarciła go, a następnie uderzyła swoją laską w brzuch. – Tłumacz.
- Okazało się, że Natsu jest w rzeczywistości synem Natsu Dragona, pierwszego króla Sarycji oraz L…Lucy, nie pamiętam całego jej imienia. I dlatego…
- Jak mają na imię inny Wojownicy Smoka? – przerwała jej szamanka.
- Hmmm… no to Lucy, Garathiel, Melody, Natsu, Gajeel, Armina no i Acnologia i chyba Zeref. – Zaczęła powoli wymieniać dziewczyna.
- Wierzę wam. – Odparła po chwili zamyślenia starsza kobieta. – Pomożemy wam znaleźć broń, ale mam warunek.
- Zabrzmiało to groźnie – powiedziała na głos dziewczyna.
- Zostańcie na noc u nas. Obecnie mamy fazę smoka, która zwiastuje dobrobyt i macierzyństwo. Dzisiaj świętujemy, więc przyjdźcie.
- Dobrze – zgodziła się po chwili namysłu Lucy. Wstała i wyszła z pomieszczenia.
Razem z Akirą wróciły, gdy już zaczynało się robić coraz ciemniej. Wszyscy z załogi zeskoczyli ze statku, by wyjść na spotkanie z dziewczyną.
- Wszystko dobrze? – zapytał się zmartwiony Natsu. – Coś się stało? – Lucy wydawała się być zmartwiona i zarazem nieobecna. – Ziemia do Lucy. – Mąż zacząć pstrykać palcami między jej oczami.
- Co? – była lekko zmieszana. Nie wiedziała, jak miała rozumieć, to co się wydarzyło podczas rozmowy z dwojgiem ludzi. – Byłam na rozmowie i zgodzili się pomóc jeśli zostaniemy na noc, by świętować razem z nimi.
- To chyba dobrze? – Natsu wypowiedział to zdanie niepewnym tonem. – Coś jest nie tak?
- Chodzi mi o to, że dziwne pytania mi zadawali, ale to może tylko moja wyobraźnia? – nagle poczuła, jak ktoś ją kuje w plecy. Odwróciła się i zobaczyła czekającą Akirę. – Mamy iść?
- TAK! – odpowiedziała głośno i wyraźnie dziewczyna.
- A właśnie! – odezwał się nagle Kurtis. – Skąd była ta wodna kula?
- To było moje. Jestem Dragon Slayerem Wody. – Wszystkim z załogi szczęki opadły do samej ziemi.
- Dragon Slayer? A ja myślałem, że jest nas tylko siedmiu. – Natsu zaczął się nad tym zastanawiać.
- Przecież Komui też jest Dragon Slayerem i mówił, że jest ich po siedem z każdego pokolenia. – Lucy chwilę nad tym się zastanowiła. Nie była do końca pewna, czy mu o tym powiedziała, czy też nie.
- No to sprawa wyjaśniona, tylko … możesz tak więcej nie robić? – poprosił grzecznie Tamaki.
-Dobrze. – Od razu się zgodziła.
- Za szybko! – krzyknęli członkowie załogi.
- A właśnie! Na czym polega u was świętowanie? – Lucy chciała więcej wiedzieć na ten temat, a właśnie przed sobą miała dobre źródło informacji.
- Głownie szaman opowiada nam historie sprzed lat, potem są tańce i błogosławieństwa… - Akira bez żadnego wzruszenia czy przejęcia mówiła o swoich rodzinnych tradycjach. – Ale dla was to nie jest istotne. – Zamilkła.
Resztę drogę szli w ciszy. Nie wiadomo, czy wstydzili się czegoś powiedzieć, czy bali się tego, że jedno zagapienie się w gęstym lesie grozi natychmiastową śmiercią? Patrzyli tylko pod swoje nogi, cierpliwie idąc za Akirą, która znała to miejsce, jak własną kieszeń.
- Jesteśmy – obwieściła, wskazując na rozpalone ognisko, przy którym siedzieli ludzie z wioski. – Siądźcie przy płomieniach. Macie siedzieć cicho i słuchać! – rozkazała wyraźnie wściekła Dragon Slayerka Wody.
- Ciekawe, co ją tak zdenerwowało? – Natsu zapytał się na ucho swojej żony.
- A ja wiem? Akurat tego ani trochę nie rozumiem – odpowiedziała Lucy. Na początku nie rozumiała tego zachowania, ale po kilku dziwnych sytuacjach powoli, z uśmiechem na twarzy zaczęła pojmować to co się dzieje.
- Zaczynamy! – rozległ się donośny głos. W płomieniach pojawiła się szamanka, z którą wcześniej rozmawiała Lucy. Jednak teraz była ona inna. Skóra, którą miała na sobie była tak niezwykła i piękna, że nie wiedziała, z jakiego zwierzęcia może ona być.
Kobieta wyszła z płonącego ogniska i stanęła na miękkiej trawie, co chwilę machając do góry swoją laską. Tańczyła, dookoła ognia, oddając cześć Bogom i naturze, którą Najwyżsi ofiarowali ludziom. Niespodziewanie stanęła w miejscu. Wszystkich zebranych przeszyła ostrym wzrokiem. Ze strachu Tamaki i Musica zaczęli zagryzać swoje rękawy.
- Historia! – krzyknęła na głos. – Znana tylko nam, członkom plemion Krainy Żywiołów. My żyjemy teraz i na zawsze i na wieki. Jednak czy świat jest tak piękny, jak był wieki temu. – Zamilkła. – NIE! Dlatego musicie wysłuchać historii, która ma swój początek od dawna, a na koniec wciąż czeka.
Historia zaczyna się, gdy świat był rządzony przed potężne, latające bestie… smoki. Ich mądrość była dla ludzi wskazówką, ścieżką, pomocą. Gdyby nie one życie człowieka nie różniłoby się od zwyczajnego zwierzęcia. Ludzie żyli w zgodzie i harmonii z bestiami niebios. Każde dziecko przy swoich narodzinach dostawało towarzysza, przyjaciela, z którym miało iść przez całe życie. To młody smok wybierał, ale był to wybór, kierowany przez miłość. Niektórzy sądzili, że jest to raj, na który ludzie czekali wieki po upadku Adama i Ewy. Jednak spokój nigdy nie trwa wiecznie. Ludzie, w przeciwieństwie do smoków, mieli w naturze pychę, chęć władzy i zdobycia wszystkiego co jest na świecie. Jeden człowiek zabił swego smoka i to wystarczyło, by rozpocząć największą bitwę, która rozegrała się między człowiekiem, a smokiem. Ludzie zabijali, niszczyli Strażników Natury. Smoki także brały odwet i tak się działo przed kilkadziesiąt lat, aż zginął syn Wielkiego Ognistego Króla. Smoki miały dosyć przelewu krwi, więc Władcy Smoków i Władcy Ludzcy spotkali się na świętej ziemi Kahathe [czytaj : Kaate] i tam zawarli krwawe przymierze.
„Krew smocza jest cenniejsza niż krew ludzka.” – rzekł Powietrzny Władca – „Jeden smok jest wart więcej niż wy możecie dać. Jednak wojna nie może więcej trwać. Dajcie nam siedemdziesiąt dzieci, które będę naszą gwarancją, a naszym spokojem. Wiem, że wasza pycha jest bezgraniczna i wiemy, że oddacie tych, których uważacie za zbędnych i w pewnym momencie znowu zniszczycie spokój. Dlatego smoki już wybrały, jak skończy się dzień z waszych domów, zamków zniknie siedemdziesiąt ludzkich dzieci.”
Ludzie bali się smoków, lecz liczyli, że oni są bezpieczni, więc bez obaw oddali pierworodnych smokom. Jednak prawda była inna. Wracając do swych domów tylko nieliczni zastali swe maleństwa w kołysce, swe dzieci na zabawie na podwórku czy młodzieńców bądź panny w swych komnatach. Wszystko znikło. Rozpaczliwe poszukiwania, próby odnalezienia nic nie dawały. Smoki znikły, chowając się w żywiołach, które były ich towarzyszami.
Słuchając tej historii wszyscy wiedzieli, co czuje w tej chwili Natsu. Siedział cicho i spokojnie, skulony, siedząc tuż obok swojej żony, która nie chciała nic mówić.
- I tak kończy się ta historia, dlatego bawmy się. – Szamanka weszła w płomienie i po prostu znikła. Ludzie wstali i zgodnie jej poleceniami zaczęli tańczyć i śpiewać. Po pewnym czasie nawet członkowie załogi wstali i dołączyli do balujących tubylców.
- Natsu? – Lucy zebrała w końcu w sobie odwagę i postanowiła dowiedzieć się, co u jej męża. – Wiesz? To tylko historyjka… Może wcale nie jest prawdziwa?
- Chcę żeby była. – Takie stwierdzenie zszokowało dziewczynę. – Może nie wyglądam na szczęśliwego, ale w sercu czuję radość. Wiem skąd jest mój ojciec. Powoli poznaję prawdę. – Zamilkną. Wziął głęboki oddech i wstał. – Muszę chwilę…pooddychać. – Zaczął iść w stronę lasu.
- Dobrze. – Tylko to mogła powiedzieć. Dziewczyna skuliła się, przyciągając kolana do piersi.
- Czemu jesteś smutna? – zdziwiła się Akira, która przysiadła się do niej, po tańcu z Kurtisem. – Wszyscy się bawią.
- Chcę pomóc Natsu, a nie wiem jak. – Czuła się niepotrzebna. Nigdy nie mogła nikomu pomóc.
- Wiesz… istnieje u nas taka tradycja. Kobieta zostanie oddana mężczyźnie gdy kończy piętnaście lat i żyje razem z nim. Jednak nie dochodzi u nich do stosunku, no chyba, że się w sobie zakochają. Wraz z ukończeniem siedemnastu lat wybieramy czy chcemy być z tym mężczyzną czy nie.
- Pewnie często mówicie „nie”. –Zaproponowała Lucy.
- Ostatnio coś takiego zdarzyło się około sto lat temu. – Lucy popatrzyła ze zdziwieniem na Akirę. – Ja mam jeszcze parę dni do urodzin i nie wiem, co mam robić. Mam niby przystojnego, kochanego mężczyznę, jednak…
- … poznałaś jego. – Blondynka dokończyła za nią. Dragon Slayerka Wody wstała i zaczęła chodzić dookoła ogniska, a potem znowu wróciła do pani Dragon.
- Tak i nie wiem, co mam robić. Nie chcę by moje życie diametralnie się zmieniło. Chcę żyć w wiosce z rodziną, ale… szukam czegoś innego. Szukam świata. – Ku zdziwieniu Lucy dziewczyna zaczęła jej się zwierzać. - Kiedy miałam dziesięć lat moja mama umarła, tak po prostu. Pewnego dnia wróciłam do szałasu i już leżała taka zimna… Nikt nie spodziewał się jej śmierci. Od tamtej pory zaczęłam wątpić w nasz lud. Jesteśmy silni, potężni. Moja babcia pomimo wieku jest najlepszym magiem w wiosce.
- Umarła… tak jak moja matka. Przykro mi. – Lucy wiedziała, jak czuje się dziewczyna, bo dokładnie to samo przeżyła lata temu.
- Chcę ci pomóc – powiedziała nagle Akira. – NATSU!!! – krzyknęła, wołając różowowłosego. Ten przyszedł zdezorientowany do ogniska.
- Co j… - nie zdążył dokończyć, bo wodny mag pochwycił małżeństwo za ręce i zaciągnął do ogniska tuż obok tańczących par.
- Niech smok im błogosławi!!! – krzyknęła na głos Akira – Nie krępujcie się, cieszcie się waszym szczęściem. – Natsu i Lucy spojrzeli na siebie. Delikatnie uśmiechnęli się do siebie, a następnie zaczęli tańczyć razem ze wszystkimi.
- Bogini!!! – wrzasnął Musica, Kurtis, Tamaki i Hughes. – Nam tak daleko nie udało się zajść!
- A co? – Akira nie do końca rozumiała, co się dzieje.
- Właśnie, ona nie wie. – Nagle przypomniał sobie Blondyn.- Oni są małżeństwem na pokaz, ale już od początku czuliśmy, że między nimi iskrzy.
- Iskrzy? – dziewczyna przechyliła głowę na bok. – Moim zdaniem Lucy jest zakochana w swoim mężu.
- HHHHEEEEEEEEE!?!??!!!?!? – krzyknęła cała załoga, zagłuszając śpiewy i muzykę. Ludzie chwilę popatrzyli na nich, a potem powrócili do tańca, który trwał do białego rana.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 27 „Piorun i Lód”
Chcem do takiego raju *-* Najbardziej podobała mi się ta końcówka ^-^ Może Akira do nich dołaczy i będzie więcej takich akcji xD No cóż cały czas czekałam na coś romantycznego (czyt. Pikantne go) ale niestety jesteś niedobra i nic nie dajesz :( Czekam na dalsze rozdziały ba.. nie mogę się doczekać i ślę wenę
OdpowiedzUsuńP.S Czy ostatnio twoje rozdziały nie są krótsze?
Obraziłam się! FOCH! Są dwa razy dłuższe niż w sezonie 2 !!! Wtedy pisałam 3 strony A4, a teraz od 5 do 7!!!
UsuńTo ja tu się powinnam fochać, że ty się fochasz! Skoro piszesz dłuższe niż kiedyś to to jest komplement! Rozdziały są tak ciekawe i wciągające, że kiedy przeczytam do końca jest mi mało i czuje niedosyt... Czy właśnie nie o to chodzi w pisaniu? Aby wszyscy chcieli więcej i więcej twoich dzieł?
UsuńAlbo po prostu nie o długość chodzi, a to, że teraz piszesz bardziej profesjonalnie i jest więcej opisów, wszystko jest dokładniejsze, ale jest mniej sytuacji na rozdział niż przedtem...
Dobra :) Ale szczerze, na pewno NŻ jest lepsze, bo do rozdziału ... 23 nie pisałam sobie mniej więcej co ma być w rozdziale, a teraz robię to i naprawdę i mi dużo lepiej się pisze i dzięki temu nie gubię się tak. Bardzo dziękuję za miłe słowa, które wręcz dodały mi skrzydeł, bo widać, że ciężka praca przynosi efekty :)
UsuńRozdział jest świetny... Krainy Żywiołów jak widać, jest prawdziwym rajem, podobała mi się końcówka, mogło by pojawiać się więcej Nalu i nawet pikantniejsze hehe.
OdpowiedzUsuńNa pewno będę czekał na kontynuacjię imprezki.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.
To jest genialne! W końcu ktoś ich obudził. Chodziło mi, że ten ktoś to Akira, a tych co obudziła to Natsu i Lucy. Niby są małżeństwem tylko na pokaz, ale przecież to widać, że darzą się uczuciem i nie chcą tego sobie wyznać? Sami sobie tworzą problemy.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i przesyłam wenę. :D
Kraina żywiołów... Rany musi tam być super. A zakończenie bomba! Akira chyba też ma jakiś związek ze smoczymi łowcami co? Nie mogę się doczekać dalszych części. Mam tylko prośbę... Mogłabyś Olu napisać te daty pod jakimś kolejnym rozdziałem?? Wiesz, ja nie mogę dostać się na tą stronę, a trochę za bardzo lubię czytać twojego bloga i moja ciekawość zaczyna mi działać na nerwy.
OdpowiedzUsuńRozdział boski, na początku był mały błąd w pisowni, ale to szczegół.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ;-)
Kobieto ty to potrafisz zdołowac człowieka >_< Tyle wolnego.
OdpowiedzUsuńNadrobiłam rozdziały i jak zwykle nie zawiodłam się .
Kocham reakcje chłopaków, są genialne :)
I oczywiście nie można zapomnieć o naszych gołąbkach, miłość kwitnie
Ale dzięki temu będę miała czas na pisanie, a gdybym miała już we wrześniu szkołę, to by nie było tyle rozdziałów :)
Usuń