- MUSICA!!! – Wszyscy wrzasnęli z przerażeniem.
- I nie żyje – rzekł wciąż uśmiechnięty mężczyzna, widząc jak ciało srebrnika opadła na ziemię skutą lodem. – Jaka … szkoda? Naprawdę nie sądziłem, że jesteście tacy głupi. – Przechylił lekko głowę na bok, mając wciąż wyrysowany na twarzy ten perfidny uśmiech.
- Cholera!!! – Wszyscy zamilkli. Nie wiedzieli, do kogo należy tajemniczy głos, dlatego zaczęli się rozglądać dookoła.
- Aaaaaaa!!!! – Usłyszeli donośny krzyk. To była Akira, która zobaczyła wstającego Musicę, mająceg wciąż wbity w pierś nóż. Krew płynęła mu po nowej koszuli, zabarwiając ją na kolor szkarłatu. – Ty żyjesz? – zapytała się, przełykając głośno ślinę.
- Ja żyję? – Sam Hamrio był zdziwiony tym faktem. – O w mordę. – Gdy zobaczył narzędzie w jego ciele, o mało co nie zemdlał z przerażenia. – Ja żyję… chyba.
- Jak to możliwe? – Przeciwnik był zszokowany, tym co się działo. Wciąż przytrzymywał Akirę, jednak zluzował zacisk na szyi. – Idziemy! – Gdy otrzeźwiał, chwycił ją na włosy i zaczął ciągnąć na zewnątrz jaskini. – Zajmijcie się nimi! – rozkazał swoim gorylom.
- Tak jest! – odpowiedzieli chórem.
- AKIRA!!! – Lucy próbowała pobiec za porywaczem, jednak niższy ze strażników zastawił jej drogę. – Natsu! – dała sygnał swojemu mężowi, który bez zastanowienia rzucił się na ratunek.
- Nie ma mowy kochasiu! Ja Mavaus cię zatrzymam! – Napiął ogromne mięśnie, tworząc mur tuż prze wejściem do korytarza.
- Phi! – prychnął różowowłosy. – Armino! – dał Wojowniczce znać. – Uważaj. – Ostrzegł go, a następnie przeszedł przez niego, wywiewając tupecik do tyłu. – A nie mówiłem… - Z uśmiechem na twarzy pognał za Akirą.
Lucy, Musica, Mavaus i Adilos zostali sami. Cała czwórka wiedziała, co za chwilę się wydarzy. Walka. Czuli to w kościach. Lucy szybko podbiegła do Musici i zaczęła oglądać jego ranę.
- No i … - Hamrio nie zdążył dokończyć, gdyż dziewczyna wyjęła mu po prostu nóż z piersi. – Au… - Niewinnie zajęczał z bólu. – Mogłaś ostrzec.
- Po co? Przecież bardziej byś się bał – odpowiedziała mu złośliwie. - Zaraz… - Spojrzała na ranę. Zamknęła na chwilę oczy i przyzwała czerwono-krwistego demona. – Masz serce z żelaza. – Jej oczy zadziałały, jak rentgen. Mogła zobaczyć wszystko, nawet drobną strukturę mięśni, kości … Widziała, że serce Musici stało się metalem. – No to teraz powiedzenie prawie się sprawdza… Nie masz serca z kamienia, a z żelaza.
- Nie bądź złośliwa! Jak mam się tego pozbyć?! – zapytał rozpaczliwie.
- Ja mam pomysł. Może ci je wyrwiemy? – zaproponował Adilos. – Dwie pieczenia na jednym ogniu i każdy zadowolony.
- To ja jednak wolę zatrzymać ten organ. – Zaczął się masować po klatce piersiowej.
- Ty … nie masz wyboru. – Na twarzy drugiego przeciwnika pojawił się okrutny grymas. Jego oczy stały się rządne krwi, stał się bestią, która miała tylko jeden cel … zabijać. Ruszył do przodu atakując Musicę.
- Cholera! – przeklął kapitan statku, gdy uciekał przed silnym ciosem przeciwnika. – Lucy uważaj!!! – ostrzegł dziewczynę, zauważając kątem oka, jak Adilos atakuje towarzyszkę. Blondynka szybko okręciła się na lewej nodze, a następnie uniknęła ciosu, skacząc na pobliski stos ze skarbami.
- No i … - zamilkła. – Ghehe! – Wypluła z ust krew, która zabarwiła naczynia na szkarłatny kolor. – Jak? – Spojrzała na swój brzuch. Ujrzała ubicie, które nie powinno istnieć. Przecież uniknęła ciosu, przecież uciekła, więc dlaczego?
- Przykro mi, ale to wasze ostatnie dni życia… - Adilos był coraz bliżej niej, nie wiedziała, czy może uciec, nie wiedziała, czy może coś zrobić, więc po prostu stała, tak jakby jej nogi zamieniły się w kamień.
- Nie… - to jedyne słowa, które zdążyła wypowiedzieć zanim mężczyzna znów na nią ruszył.
***
Natsu biegł tak szybko, jak tylko potrafił. Wiedział, że za wszelką cenę musi uratować Akirę przed tym nędznym, bezwzględnym człowiekiem, który ciągnął ją jako zakładniczkę. Dragon nie miał planu, nie wiedział co ma zrobić, gdy już ich dogoni. Nie miał dużo czasu gdyż już powoli zaczął widzieć zarysy dwójki osób.
- Myśl chłopie!!! – Zaczął wytężać umysł. Wtedy coś sobie przypomniał. Wydarzenie sprzed roku.- No właśnie…- Był już blisko. Wyciągnął z kieszeni pamiętny zegarek od ojca, złapał za łańcuch, zamachnął się i rzucił, cały czas go trzymając za koniec. Uderzył precyzyjnie w przeciwnika, który ze zdziwienia puścił Akirę.
- Co jest?! – wrzasnął głośno porywacz.
- To koniec La Predley. – Natsu podbiegł do dziewczyny i stanął między nią, a księciem.
- Koniec? Hahahahaa!!!! – Jego śmiech odbijał się echem od jaskich. Był on złowieszczy i przerażający. Nawet Dragon Slayerzy zadrżeli słysząc TEN głos. – Ty nic nie rozumiesz… - La Predley wstał i wytrzepał spodnie. Wciąż spoglądał na Natsu, mając wyrysowany na twarzy głupkowaty uśmiech. – Wy naprawdę jesteście głupi… Myśleliście, że tak łatwo się dostać do mojego pałacu, że tak łatwo zmanipulować służącą, że tak łatwo uciec? Źle myśleliście!
- Kim ty jesteś? – Akira złapała się gardło, sprawdzając, czy rana nie jest głęboka. – Dlaczego to robisz?
- Kim jestem?! – To pytanie wstrząsnęło nim. Widać było, że nie chciał by ktokolwiek mu je zadał. – Jestem przodkiem tego, który został zdradzony, ośmieszony i zniszczony przez Smoczych Wojowników! – Dumnie uderzył się w pierś.
- Czyli kogo? – Natsu nie wiedział, kto to mógłby być. – A nawet jeśli jesteś czyimś przodkiem to przecież TY nie masz powodu by się mścić.
- Jaki mądry… Natsu Dragneel, członek Fairy Tail, który niesłusznie z Lucy Heartfilią został skazany na karę śmierci, za „niby ” zabicie jakiejś szychy z Rady. – Był przerażony. Nie musiał nic mówić. Jego oczy, jego drżące ręce ukazywały prawdziwe uczucia. Zdecydował się. Natsu już chciał coś powiedzieć, ale ten mu przerwał. – I uprzedzę pytanie, akurat z tym nie mam nic wspólnego, ja tylko to wykorzystałem.
- I niby po co to wszystko? – To pytanie od początku nurtowało Dragon Slayera.- I skąd wiesz, jak się nazywamy?
- Z listów gończych. – Wyjął za płaszcza dwa rulony papieru, rozwinął je i pokazał Natsu. – Już jesteście wart razem ponad milion seli, a nagroda wciąż rośnie. – Wziął głęboki oddech. – Od początku mnie interesowaliście. Zawsze szukałem potomków moich znienawidzonych wrogów, ale nigdy nie znalazłem zapisków dotyczących ich. Wszystkie po prostu mówiły, że zginęliście, ale… gdy zobaczyłem to zdjęcie i porównałem je do portretu Natsu Dragona… znalazłem to podobieństwo. Od tamtej pory starałem się być blisko was. Szkoda tylko, że pomyliłem się, co do was. Nigdy nie sądziłem, że jesteście w stanie kogoś zabić…
- Zabić? – Natsu próbował sobie przypomnieć. Dopiero po chwili zrozumiał, o kogo chodzi. – Nie mów, że…- Powtarzał sobie, że to nie jest prawda, miał nadzieję, że to kłamstwo,.
- Tak. – Ta odpowiedź potwierdziła najgorsze przeczucie Dragona – Moim człowiekiem był Roman de Laminariove Artiales. To ja kazałem mojemu człowiekowi dostać się na was statek i zabrać jedną małą śrubkę, która pozwoliła wam lecieć tuż nad dworem, a dlaczego? Musieliście nieznacznie zmienić kurs, gdyż większe prawdopodobieństwo zagrożenia było niedaleko tej trasy, a na koniec mój pałac…tu miałem pole do popisu, ale nie twierdzę. Cudownie się bawiłem z twoją żoną i z wami i muszę przyznać, że plan był nawet dobry.
- Cały czas się z nami bawiłeś … - Natsu nie mógł dopuścić do siebie takich myśli. Od samego początku, nawet gdy myśleli, że mają spokój, wszystko było zaplanowane, tu nie było przypadku.
- A i chcieliście wiedzieć… Dlaczego? – Nastała chwila ciszy - Nie powiem wam.
- Kim ty jesteś!? – Po raz kolejny Akira ponowiła pytanie. Oboje z Natsu chcieli poznać na nie odpowiedź, ale La Predley wciąż tak jakby próbował się wymigać od wyjawienia imienia jego przodka.
- Znowu to samo. – Mieli rację. Nie chciał im powiedzieć, nie chciał im zdradzić tej tajemnicy.
- Niby mówisz o zemście, chwale, ale boisz się powiedzieć jedno, proste imię? – Mężczyzna zazgrzytał zębami słysząc kpinę różowowłosego. – Nie chcesz wyznać prawdy? – To było jedyne wytłumaczenie, które przychodziło na myśl Natsu.
- HAHAHAHAHAHA!!!! – Donośny śmiech, przypominający ryk rozległ się po całej jaskini. – Ty naprawdę jesteś G Ł U P I !!! – Dokładnie przeliterował ostatnie słowo.
- Co masz na myśli?
- Dlaczego chcę ukryć to imię?! Bo kocham ZABAWĘ, a z wami jest ona genialna!!! – Zrobił krok do tyłu, a następnie zaczął biec w stronę przepaści.
- Stój!!! – wrzasnął Natsu, ruszając za nim. Akira na początku wydawała się z lekka zdezorientowana, ale gdy zrozumiała, co się dzieję ruszyła za mężczyznami. – Co masz na myśli?!
- Co? – Stając tuż nad krawędzią, obrócił głowę spoglądając przerażającym wzrokiem na Dragona. – Chciałem znaleźć wszystkie bronie, chciałem je aktywować, a potem zniszczyć, ale OCZYWISĆIE mnie nie wybrały. A wy? Phihihihi! – Wyszczerzył zęby, postawił kolejny krok do przodu, będąc już w poważnym niebezpieczeństwie. – Kocham to! Kocham zabawę i wiem, że wy jej mi dostarczycie. A na sam koniec zgarnę wszystko, co macie i was zniszczę!!!
- Czekaj! – Natsu zaczął powoli iść w jego stronę.
- Za późno. – Spojrzał przed siebie. – Chciałeś wiedzieć? Jestem potomkiem Acnologii… - rzucił się w przepaść. Dragon ruszył przed siebie, próbując go jeszcze złapać, ale na co starania, jak już dawno znikł w odmętach, nieznanej nikomu, przestrzeni.
- Zginął… na pewno. – W jej głosie była jakaś wątpliwość. Nie do końca była pewna, czy La Predley na pewno zginął.
- Żyje i niestety … nie sądzę, by nas zostawił w spokoju. – Wziął głęboki oddech, wciąż spoglądając w bezkresną przepaść. – Lepiej wracajmy do Lucy i Musici.
***
Zanim Musica zdążył cokolwiek zrobić kolejny cios padł na Lucy. Dziewczyna zachwiała się i upadła na ostre przedmioty. Zsunęła się powoli po śliskich skarbach, aż do samej lodowej ziemi.
- Cholera! - Przeklęła łapiąc się za brzuch. Powoli zaczęła wstawać, wciąż mając nadzieję na wygraną. – MUSICA!!! – Spróbowała ostrzec mężczyznę, jednak było za późno. Mavaus zdążył dźgnąć go prosto w plecy. Gdyby nie umiejętność Srebrnika, w zamianę w żelazo, nóż mógłby uszkodzić rdzeń kręgowy. Oboje nie mogli czuć się bezpiecznie. Walka była trudna i praktycznie bez szans na wygraną. Jedyny sposób, jaki Lucy znała był poza jej zasięgiem. Mogła użyć Melody, ale wiedziała, o ograniczeniach. Jeden zły ruch i przeciwnik mógł wykorzystać jej moc.
- Wszyscy nam przeszkadzają. Hahahaha!!! – zaśmiał się Adilos. – Nasz pan musi mieć czas na rozmowę, my na pokonanie was, a nie uważacie? Czterech na jednego to lekka przesada? – Przechylił lekko głowę na bok, a następnie zaczął ocierać ręce. – Rensuten… Otworzył ręce. Dziwny blask oślepił wszystkich zebranych. Gdy powoli zaczęli otwierać oczy, zobaczyli, że są w jakimś dziwnym miejscu, które wyglądało jak biały pokój, bez okien i bez drzwi. Jednak pozory mogą mylić. W rzeczywistości to była tylko pusta przestrzeń, pełna nieskończoności i nieznanych miejsc. – Tu będzie nam dobrze. – Nagle odezwał się przeciwnik.
- Rensuten… - Lucy przypomniała sobie. – ROLAR!!! – Pamiętała przezwisko człowieka, którego zabił Natsu, a ona sama torturowała i pokonała.
- A, więc pamiętacie o nim. Phi. – Mavaus podszedł do członków Srebrnego Rytmu. – To był człowiek naszego księcia, ale został przez was zabity.
- Wiem o tym, ale … co wy tu robicie? Kim jest La Predley ? – Tysiące pytań zapełniło głowę blondynki.
- Nasz Pan jest jedynym, który przekroczy wrota, które prowadzą do Królestwa! – Pełen gniewu odpowiedział Adilos. – Wy nic nie rozumiecie. To ON jest jedynym, który zostanie Władcą Świata!!!
- Dość tego! – przerwał towarzyszowi Mavaus. – Zabić ich!!!
***
Szli tak szybko, jak tylko mogli. Gdyby tylko nie zmęczenie Akiry, mogliby dotrzeć na miejsce w kilka minut, ale jednak… Gubili się w korytarzach, nie wiedzieli gdzie iść, a gdy wreszcie dotarli do jaskini ze skarbami, ujrzeli coś przerażającego. Nigdzie nie było ani Lucy, ani Musici czy nawet przeciwnika. O ich obecności jedynie świadczyły plamy krwi, które były widoczne na części lodowej skorupy i skarbach.
- Co tu się stało? – zapytał Natsu. Był przerażony. Zaczął się chaotycznie rozglądać, za jakimkolwiek znakiem, informacją, gdzie mogą być jego towarzysze. – Gdzie oni są?
- Nie wiem. – Tylko to mogła stwierdzić ranna Akira. – Żyją, to jest pewne, bo nawet czuję ich zapach, ich obecność tu, ale gdzie są oni sami? – Nie wiedzieli. Pozostało im tylko usiąść na ziemi i czekać, aż pojawi się jakiś znak.
***
Lucy cały czas uciekała przed ciosami Adilosa. Nie wiedziała skąd, ani jak ją atakuje. Starała się unikać i zaatakować, ale on znał jej ruchy, bądź był na tyle szybki, by odparować cios. Blondynka już wezwała Melody i matkę Natsu, jednak to i tak nic nie dawało. Nawet z tymi oczami ciężko było jej cokolwiek zrobić. Skakała od jednego do drugiego miejsca. Patrzyła uważnie, analizowała każdy ruch przeciwnika. Zauważyła delikatny ruch ręką, wykorzystała to i szybko obróciła się na prawej nodze. Taki ruch zmylił Adilosa i cios trafił dziewczynę w prawą rękę, pozostawiając lekki ślad.
- To są jakieś tarcze… - gdy atak dotykał jej skóry, zauważyła niewielkiej wielkości krążki, przecinające jej ciało. – Wystarczy mi chwila… - powtarzała sobie cały czas. Spoglądała na ręce przeciwnika. Ujrzała niewielki ruch wskazującym palcem. W tym momencie ruszyła do przodu. Zaatakowała nićmi, wrzynając je w skórę Adilosa. – Teraz cię nie puszczę! – Naciągnęła je tak mocno jak tylko mogła.
- Słodkie. – Takie słowo, wypowiedziane z ust mężczyzny zaniepokoiło Lucy. Dla bezpieczeństwa odsunęła się o kilka kroków do tyłu. – Szkoda, że zostawiłaś włócznie… - Miał rację. Zaczęła rozglądać się dookoła. Nie widziała, ani jednej z broni, którą wcześniej zdobyła.
- Nie potrzebuję ich, bo już cię pokonałam. – Uśmiechnęła się szeroko, będąc dumna ze swojego czynu, ale wciąż była niepewna. Ta spokojna twarz, z której nic nie można było odczytać, ten delikatny uśmiech, wszystko było dziwne.
- Wiesz… masz jedną zasadniczą wadę. – Lucy poczuła, jak nicie zaczynają puszczać. – Nie potrafisz ZABIĆ. – Dziewczyna poleciała do tyłu, gdy nagle linki oderwały się od ciała przeciwnika. – Powinnaś zniszczyć mnie z zimną krwią, a jednak nawet jak miałaś mnie na muszce, zamiast rozerwać mnie na strzępy, ty wolałaś czekać. – Był coraz bliżej niej. Co chwilę rzucał w nią malutkimi „tarczami”, zadając coraz głębsze rany. – Moje portale cię zniszczą. Wiesz? Takie jeden maluch może wysłać twoje części ciała w sto różnych wymiarów. A ty wciąż czekasz. Na co? Aż zrobi TO za ciebie twój różowy chłoptaś? Nie za bardzo na niego liczysz? Nie jesteś za bardzo delikatna? Jesteś księżniczką czy co? Jesteś … - Stał tuż nad jej twarzą. Krew lała się z niej, tworząc ogromną plamę czerwonej cieczy. Nie była nawet w stanie się podnieść, a tym bardziej uciec czy zaatakować. - …nikim. – Lucy się wytrzymała. Jej oczy stały się tak mocno szkarłatne, że jej krew wyglądała blado w porównaniu do jej tęczówek.
- Ernih! – zawołała głośno jedną z broni.
- I co ci to…? – Nie zdążył dokończyć. Poczuł jak przez jego ciało przebija się niezwykle zimny przedmiot. Przerażonym wzrokiem spojrzał na swój tułów. Drżącymi rękoma dotknął przedmiotu, a następnie krwi sączącej się z ogromnej rany, zadanej przez lodowy kolec. – Ty… Ghe! – Wypluł krew na jej twarz. Nie był w stanie nic powiedzieć. Po prostu opadł na ziemię, umiejąc w ogromnych męczarniach.
- Masz rację… nie mogę ciągle polegać na Natsu. – Wstała z podłogi. Przestrzeń zaczęła się rozpadać w drobny mak. Ostatkiem sił złapała mężczyznę nićmi i wydała jeden rozkaz. – Zabierz mnie i Musicę do Natsu.
***
Uderzenie, cios w prawo, cios w lewo. Piruety, jakie wyczyniał Musica mogłyby być idealną choreografią dla tancerki. Jednak pomimo tych akrobatycznych zdolności, nie mógł za nic trafić przeciwnika. Już zdążył zmienić swoją czaszkę we włócznię, jednak co mu to dało, skoro nie mógł zadać nawet jednego ciosu.
- Cholera, cholera, cholera!!! – Wiedział, że przeciwnik jest silny. – Właśnie!!! – Nagle wpadł na pomysł. Omijając serię ataków Mavausa, zaczął się mocno skupiać. – Gajeel! - Jego plan… przywołać moc Dragon Slayera. Wokół jego ciała obrosła żelazna pokrywa, która szczelnie zamknęła dostęp do ciała Musici. – Ha! I co teraz zrobisz?
- Skopiuję – odpowiedział z uśmiechem na twarzy mężczyzna. Skoczył i szybko dotknął ramienia Hamrio. Przywódca Srebrnego Rytmu chciał odskoczyć, jednak jego ciało stało się tak ciężkie, że uniemożliwiało mu swobodne ruchy. – Kolejny słabeusz! – Musica z przerażeniem oglądał, to co się działo z ciałem przeciwnika. Stawało się takie, jak jego. Żelazna tarcza przylgnęła do ciała mężczyzny i teraz oboje stali naprzeciwko sobie, mając te same moce. – I co teraz zrobisz? – zakpił z mężczyzny.
- Pokonam cię! – obiecał Musica.
- A co ty mi możesz zrobić?! Hahahahaa!!! – Ten głośny i donośny śmiech nie świadczyły o niczym dobry, a wręcz przeciwnie. Pokazywały pewność przeciwnika, który wiedział, że wygra.
- Nie takich jak ty pokonywałem. – Musica zachował na twarzy spokojny wyraz twarzy. – Kiedy jeszcze podróżowałem z Haru i Elie wiele się wydarzyło … Natsu i Lucy są tacy jak oni… prawie…Razem z nimi stawałem do walki i u ich boku walczyłem o świat i teraz jestem w tej samej sytuacji, więc spieprzajcie stąd, bo za chwilę mogę już nie być taki miły. – Zacisnął mocno pięści i ruszył na przeciwnika. Uderzył go prosto w głowę, jednak tamten przyjął cios, wstał i kopnął Musicę w brzuch. Oboje wymieniali ciosy z niesamowitą prędkością i siłą.
Niespodziewanie obaj zatrzymali się, widząc rozwalającą przestrzeń. Powoli kawałki sufitu zaczęły opadać na ziemię, ukazując fragmenty kosmosu. Wszyscy byli zdziwieni rzeczywistym położeniem tego miejsca, nawet sam Mavaus.
- Adilos … przegrał? – wyszeptał przerażonym głosem.
- Najwy… - Musica nie zdążył dokończyć, gdyż nagle po prostu znikł.
***
Akira i Natsu wciąż cierpliwie czekali na powrót Lucy i Musici, którzy znaleźli się w nieznanym im miejscu. Dragon uważnie wciąż patrzył. Wiedział, że nie może przegapić momentu, w którym oni powracają. Niespodziewanie w jaskini pojawiła się dwójka ludzi. Akira i Natsu wstali, a następnie podbiegli do tajemniczych osobników. Zachowali ostrożność, gdyż początkowe wrażenie po zobaczeniu „osobników” nie było zbyt obiecujące.
- Lucy?! –wrzasnął z przerażeniem Natsu widząc swoją żonę całą we krwi.
- Nat-su– szepnęła cicho, a następnie upadła w kałużę własnej krwi. Dragon Slayer rzucił się na nią, by chociaż trochę ją przytrzymać. Jednak nie zdążył. Musiał podnieść ją z ziemi i zaprowadzić do wioski, gdzie będzie w stanie pomóc jej.
***
Odzyskanie przytomności? Cierpienie czy szczęście? W przypadku Lucy było to samo cierpienie. Rany, które zadał jej podczas walki Adilos były dla niej nie do zniesienia. Piekły i swędziały pod tonami bandaży, które ktoś jej założył. Dziewczyna powoli zaczęła się podnosić, mocno zaciskając zęby, by tylko nie krzyknąć z bólu. Gdy już była w pozycji siedzącej prawą ręką rozczesała sobie włosy, przy okazji wyrywając z połowę. Klnąc pod nosem położyła dłoń z powrotem na łóżko, przez przypadek natrafiając na jakiś miękki obiekt. Delikatnie przekręciła głowę, by móc spojrzeć na burzę różowych włosów, śpiącą w niezwykłej pozycji krzesło->łóżko.
- Nawet słodko śpi – stwierdziła lekko głaskając go po głowie. Niespodziewanie podniósł się. Lucy zabrała szybko rękę od niego i wskoczyła pod kołdrę, by udawać, że grzecznie leży.
- Wstałaś? – zapytał zaspanym głosem.
- Na pewno szybciej niż ty – odpowiedziała złośliwie, pomimo, że w myślach krzyczała na swoją głupotę.
- Mam do ciebie prośbę. – Jego twarz zmieniła się. Spoważniał. Było widać, że chce powiedzieć coś ważnego. – Nigdy więcej mi tego nie rób! – rozkazał surowym głosem.
- Ale przecież nic się nie stało. – Lucy uśmiechnęła się do niego delikatnie. – Dałam sobie radę, więc niepotrzebnie… - nie zdążyła dokończyć, gdyż poczuła piekielny ból na policzku. Nie wiedziała, co się dzieje. Po prostu nagle coś przed nią machnęło i uderzyło ją w twarz. Z przerażeniem spojrzała na Natsu i na jego dłoń, wciąż wiszącą w powietrzu.
- Jakaś ty GŁUPIA!!! – wrzasnął na cały pokój, a następnie wyszedł z trzaskiem.
- Co …. Co się stało? – zapytała samą siebie wciąż nie mogą zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło.
Puk, puk.
Słysząc pukanie do drzwi, nagle obudziła się, jakby z transu. Ogarnęła się trochę i zaprosiła gościa do środka.
- Proszę! – Starała się wyglądać naturalnie, jednak niestety niezbyt jej to wychodziło.
- Cześć. – Gdy Akira weszła do środka, nie mogła zrozumieć o co chodzi. Wszyscy byli na nią dziwnie zdenerwowani. Była pewna, że nie zrobiła nic złego, a jednak…
- Wytłumaczysz mi może, co tu się do cholery dzieje?! – Blondynka nie wytrzymała tej atmosfery. Czuła się niechciana i porzucona.
- Co się tu dzieje!? – Dragon Slayer Wody z całej siły uderzył w ramę łóżka, lekko ją wyginając. – Czy ty nic nie rozumiesz? Byłaś tak ranna, że mogłaś zginąć! To Natsu cię operował. Wiesz jak mu było ciężko?!
– Ja… - wtedy zrozumiała zachowanie Natsu. – Przepraszam… - łzy zaczęły spływać jej po zaczerwienionych policzkach.
- To nie mnie przepraszaj tylko Natsu. – Lucy nie wahała się. Szybko wstała nie zważając na ból i pobiegła na pokład statku. Docierając tam ujrzała stojącego Natsu, który patrzył cały czas na lodową górę.
- Natsu!? – wrzasnęła podbiegając do niego. Stanęła przed nim. Zaczął się powoli odwracać w jej stronę.
- Co? – zapytał sucho. – Ja nic złego nie zrob… - zanim zdążył dokończyć dziewczyna rzuciła mu się w ramiona i z całej siły go przytuliła.
- Przepraszam!!! – ryczała, jak głupia. Nie wiedziała, jak może przestać to robić. – Ja przepraszam!!! – Jeszcze raz krzyknęła.
- Już dobrze. – Różowowłosy objął ją ramieniem. – Teraz już dobrze.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale „Katherina”
Pierwsza!!
OdpowiedzUsuńJej! W końcu jakaś akcja! W końcu skończyło się happy endem! W końcu pokazują, że coś do siebie czują! Jestem z nich dumna! ^^
OdpowiedzUsuńMała prośba z mojej strony. Możesz ten rozdział jeszcze raz przeczytać? Mam wrażenie, że coś się powtarza. Mam wrażenie, jakbyś dwa razy tą samą scenę opisywała.
Pozdrawiam i przesyłam wenę :D
Eeee, Ola, czemu powtórzyłaś całą część opowiadania od fragmentu, kiedy Musika został zaatakowany?? Rozdział fajny, podobał mi się, ale nie rozumiem po co ta powtórka??
OdpowiedzUsuńBo komputer mi się zawiesił i takie schizy się zrobiły :(
UsuńPodwójna porcja rozdziału XD Tylko szkoda, że w pierwszej części ucięło końcówkę. MUSICA ŻYJE!!!!!!!! Radujmy się bowiem srebnik przeżył!!!! Czyli tak... La Padley, człowiek którego uważałam za głupiego i irytującego tak naprawdę jest zły.... Cała Ola, zaskakująca jak zawsze. Walka Lucynki... biedna musiała zabić ;-----; Pewnie będzie miała uraz... Za to Musica.... w końcu wspomniał o Haru i Ellie xD Nie wiem co tak jeszcze napisać oprócz tego, że końcówka była słodka~~ Lucy powinna zdać sobie sprawę jak bardzo Natsu się o nią już po tym, że przy niej leżał. Przynajmniej go przeprosiła jak należy! Chociaż mogła czulej.... no cóż na coś romantycznego jeszcze poczekam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny, aby już na niedziele był rozdzialik~~
Przepraszam wszystkich, ale coś mi się zawiesiło w komputerze i przez to pewnie jakieś powtórzenie się zrobiło :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czytało rozdział.
OdpowiedzUsuńTak, teraz to mogę ci tylko powiedzieć... Nie mogę się doczekać następnej części ;-)
OdpowiedzUsuńMasz cudownego bloga! Uwielbiam osoby, które nie porzucają swoich prac i je kończą, plus mają wszystko opracowane! Co do opowiadania jestem szczęśliwa, że odnalazłam tego bloga! Nie moge sie doczekać dalszej części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Natalie .~
Ufff... Musica żyje (prawie zgadłam, co się z nim stało! :D tyle, że zamiast żelaznej "tarczy" na piersi miał żelazne serce xD), inni też mają się w miarę dobrze i wygrali swoje pojedynki... Cieszmy się i radujmy! :P
OdpowiedzUsuńTak szczerze to nawet nie podejrzewałam, że tajemniczym facetem żądającym Świętych Broni może być ten książę... Zaskoczyłaś mnie! :D I na dodatek okazało się, że to on jest synem Acnologii i od dłuższego czasu manipulował poczynaniami naszych bohaterów... o.O
Natsu już zaczyna karierę lekarza? :D Cieszę się, że tak bardzo martwił się o Lucy (można było to przewidzieć, przecież on kocha Lucy, tylko sam jeszcze nie do końca to chyba zauważył :P) Wyczuwam NaLu <3 Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach zostanie wyjaśnione, co dokładnie do siebie czują (czyt. wyznają sobie miłość :P) i w końcu będą razem, ale tak "naprawdę" a nie "z przymusu" <3
Rozdział ciekawy, ale muszę wiedzieć, co teraz się stanie, tak więc lecę czytać dalej~! ;)
Pozdrawiam i życzę weny,
MiMi4444 <3
Cieszę się, że cię nie zawiodłam. Miłego, dalszego czytania :)
UsuńAle lecisz z rozdziałami :)
Zawsze jak coś mnie "wciągnie" - opowiadanie, książka, serial - to naprawdę potrzeba jakiejś siły nadprzyrodzonej, żebym się oderwała od lektury/seansu xD Dziś tą siłą nadprzyrodzoną będzie chyba szkoła (ech... niestety, ale uczyć się w weekendy też trzeba... ;_; szczególnie, jeśli na nadchodzący tydzień w każdym dniu ma się zapowiedziany sprawdzian lub kartkówkę ;_; jestem pewna, że znasz to uczucie xd), więc zaraz zrobię sobie przerwę, ale "przy dobrych wiatrach" jutro powinnam skończyć czytanie tej historii :D
UsuńPozdrawiam ;3
Powiem tak ... jeszcze nie poznałaś studiów, więc uwierz mi. Ciesz się szkołą :)
Usuń