sobota, 29 kwietnia 2017

[Smocze Królestwo] Rozdział 47


Przed Lucy i Tamaki’m stanęła kobieta o bujnych, rudych lokach, które sięgały jej aż po same biodra. Z gracją w ruchach podchodziła powoli do dwójki załogantów, kierując ku nim długie igły trzymane między palcami.
Lucy przygotowywała się do walki, jednakże Tamaki stał nieruchomy, wbijając pusty wzrok w idącą ku nim kobietę. Niezdolny do jakiekolwiek ruchu ignorował nawet prośby Lucy, która nie rozumiała nic z tej sytuacji. Choć Tamaki bardzo dobrze poznawał tajemniczą kobietę.
Pani Dragon przełknęła głośno ślinę i spytała spokojnie:
— Kim jesteś?
Kobieta zaśmiała się, a następnie podeszła kawałek do załogi Musici. Lucy jednak szybko odsunęła się, pociągając za sobą Tamaki’ego, który nie zauważył nawet tego. Uderzyła mężczyznę w ramię — nie zareagował. Powtarzała, że muszą uciekać, ale jego usta zamiast zgody, wypowiedziały tylko jedno imię:
— Katherina.
— Bingo — powiedziała tajemnicza kobieta.
— Czy ty aby nie powinnaś być martwa? — Lucy chciała się upewnić, że nie przeinaczyła historii przyjaciela.
— Żyję i mam się dobrze — odparła Katherina. — Ale w przeciwieństwie do twojego kochasia. Chyba mój całus wysłał go do bogów — rzekła ironicznie.
Lucy natychmiast domyśliła się, że chodzi przeciwniczce o Natsu.
— Nawet nie wiesz, ile razy mój mąż powinien trafić do grobu, a jednak nadal żył — odpowiedziała Lucy pełna przekonania o tym, że Natsu wciąż żyje. — Widzę, że ty również masz do tego talent.
Katherina pokręciła głową. Kobieta okręciła się i rzuciła jedną z igieł ku Lucy. Ta uniknęła jej, podskakując. Wylądowała na najbliższym nagrobku, po czym uwolniła moc oczu i Świętych Nici. Zaatakowała. Katherina przesunęła się kawałek, uważając, by nicie Lucy nie dosięgły jej.
— Wiesz, że to jest Święta Broń — stwierdziła w środku walki Lucy.
— Oczywiście, że tak. Przecież obserwuję was od samego początku. Nie wiedziałaś?
Przychyliła głowę i, korzystając z nieuwagi Lucy, natarła. Rzuciła dwie igły. Jedna z nich przemknęła tuż obok twarzy Lucy, lecz druga poleciała w zupełnie innym kierunku. Lucy podejrzliwie podążyła za nią wzrokiem, obawiając się, że może zaatakować ją od tyłu. Jednak była to tylko podpucha. Niespodziewanie Katherina wyrzuciła kolejną z igieł i, zanim Lucy zdążyła zareagować, ta wbiła jej się w ramię.
Pani Dragon syknęła z bólu i upadła na ziemię, czując, jak traci czucie w ręce. Chciała błagać Tamaki’ego o pomoc, ale nie umiała wydać z siebie choćby dźwięku. Nieudolnie starała się wydać z siebie krzyki, aż w pewnym momencie zaprzestała. Nienawistnie spojrzała na Katherinę, która podeszła do niej. Chwyciła blondynkę za włosy i pociągnęła ku sobie.
— Jaka bezbronna — szepnęła.
Uderzyła Lucy w twarz raz, potem drugi, aż z nosa dziewczyny poleciała krew. Katherina zaśmiała się tylko i zwróciła ją ku Tamaki’emu.
— Patrz! — krzyknęła. — Twój wojownik nawet się nie rusza. Skamieniał. Tak samo jak lata temu! Najpierw mówił, jak mnie kocha, a potem szedł z jakąś panienką do łóżka, naszego łóżka! Jasne, miał wtedy tylko piętnaście lat, więc był dzieckiem, ale… — Potrząsnęła głową, uspokajając się. — Raz zabawił się z moją własną siostrą. Wiesz, jakie to uczucie? Zapewne nie, ale wiedz, że okropne. Tak okropne, że nie wytrzymałam. Zabiłam się, ale ten gnój znalazł sobie nową rodzinkę i nową miłość!
Uniosła igłę i zamachnęła się nią w kierunku szyi Lucy, mając tylko jeden cel — zabić. Nagle zamarła. Obie kobiety, pełne zaskoczenia, spojrzały na Tamaki’ego, który z niewiadomych przyczyn stał nad nimi. Mężczyzna zacisnął mocniej rękę na nadgarstku Katheriny, po czym rzucił nią o pobliski nagrobek. Płyta rozwaliła się na kawałki, a sama przeciwniczka odleciała daleko.
W tym czasie Tamaki szybko pochwycił Lucy. Wyjął igłę Katheriny z ramienia przyjaciółki i zaraz przejechał krańcem przedmiotu o swój nadgarstek. Przyłożył go do ust i chwilę tak go przetrzymał. Kiedy skończył przystawił głowę Lucy do siebie i pocałował ją. Jego krew wpłynęła do jej ciała, sprawiając, iż wstrząsnęły nią konwulsje. Przytrzymał dziewczynkę, by nie mogła wyrwać się ze zbliżenia i jeszcze mocniej zacisnął ich ciała w pocałunku.
Odsunął się od Lucy i przetarł twarz, mówiąc:
— Przepraszam. Wiem, że jesteś mężatką, ale musiałem. Moja krew cię uleczy, więc nie obawiaj się już niczego. Załatwię sprawę. Przepraszam, Lucy.
Przerażenie ogarnęło dziewczynę.
— To jedyne wyjście — odpowiedział, jakby wiedział, o co Lucy chciała go zapytać. — Katherina nie żyje, to nie jest ona! — Ręką wskazał w kierunku miejsca, w którym upadła przeciwniczka. — Nie można ingerować w prawa natury. Zmarli muszą pozostać martwi!!!
Katherina podparła się ręką o podłoże i wstała. Zaraz straciła równowagę i, gdyby nie znajdujący się obok niej nagrobek, upadłaby ponownie. Rzuciła nienawistne spojrzenie Tamaki’emu i naparła. Chwyciła sześć igieł w dłonie. Niczym pazurami przecięła powietrze, kiedy Tamaki uniknął ataku. Poleciał do tyłu i wylądował bezpiecznie, przygotowując się do ataku.
Wystawił jedną z dłoni przed siebie, a druga zgiął i trzymał blisko klatki piersiowej. Pierwszy atak padł szybko. Zanim Katherina się zorientowała, w jej brzuch wbiła się dłoń Tamaki’ego. Mężczyzna jednak nie czekał na jej kontratak, tylko zgiętą rękę wyprostował i zadał cios w pierś przeciwniczki. Ta zgięła się, tracąc oddech. Zakasłała, ale zaraz oddała atak. Igły dotknęły koszuli Tamaki’ego, ale nie wyrządziły większej szkody.
— Na co czekasz?! — spytała donośnie Katherina. — Zabij mnie!
— Proszę.
Zamknął oczy, dusząc w sobie w łzy. Jego ciało drżało, a na twarzy malowała się rozpacz i ból. Nie chciał ponownie przyczynić się do śmierci Katheriny, ale widząc leżącą za nim Lucy, nie umiał zrezygnować z walki.
— Prosisz mnie?! — wrzasnęła. — Byłeś, jesteś i będziesz śmieciem! Masz moc, umiejętności, a jednak dusisz je w sobie, dzieciaku! Nie dorosłeś, by zwać się prawdziwym mężczyzną.
— Ja naprawdę żałuję tego, co się wydarzyło — rzekł szczerze. — Zmieniłem się, Katheri…
— Zamknij się! — przerwała mężczyźnie. — Zamknij się — powtórzyła ciszej. — Jak śmiesz wymawiać moje imię? Jak śmiesz zwracać się tak do mnie po tym wszystkim? Ty naprawdę nic nie rozumiesz, głupcze.
— Nie musiałaś się zabijać.
Prychnęła. Uśmiechnęła się, po czym uderzyła dłonią o nagrobek, niszcząc go.
— Musiałam! Musiałam, bo ty mnie nie chciałeś! — krzyknęła. — Nic się nie zmieniłeś. Jesteś tym samym dupkiem, co kiedyś. Nawet nie próbujesz ratować tej dziewczyny. — Wskazała na Lucy. — Albo ja, albo ona. Decyduj — szepnęła.
W jednej chwili czarne chmury zakryły niebo. Błyskawice zaczęły strzelać ku ziemi, uderzając w najbliższe drzewa i budynku. Wiatr nasilał się, a wraz z nim deszcz. Pogoda pogorszyła się diametralnie. Jednakże powody nie miały swego źródła w naturalnych zjawiskach.
Tamaki unosił się metr nad ziemią. Jego jaszczurze oczy o kolorze czystego złota patrzyły na Katherinę z pełną nienawiścią. Na twarzy wyrosła mu łuska, zakrywając połowę oblicza. Z dłoni iskrzyły mu błyskawice, które zaraz rzucił w kierunku byłej żony. Katherina odskoczyła przed atakiem, lecz przybyły kolejne; przed nimi nie było ucieczki. Kobieta oberwała. Stanęła w miejscu, trzęsąc się przez porażenie prądem, aż upadła pokonana. Przeczołgała się, nadal próbując uciec.
Tamaki podszedł do niej, zaciskając dłoń w pięść, w której skumulował większość mocy. Złapał kobietę za kołnierz i podniósł ją ku sobie.
— To mogło inaczej się skończyć — powiedział.
— Tak, najdroższy, mogło — szepnęła. — Ale się tak nie stało.
— Dlaczego?
Katherina przybliżyła się do niego i cicho odpowiedziała:
— La Pradley. Zabij mnie. Błagam.
Jej słowa zaskoczyły Tamaki’ego. Wzdrygnął się, ale nie puścił przeciwniczki. Na moment tylko zamilkł, zastanawiając się nad znaczeniem jej wypowiedzi. Kiedy powrócił wzrokiem do jej twarzy, dostrzegł coś, co rozwiało wszystkie wątpliwości — Katherina płakała. Twarz kobiety zalała się łzami, a mimo to uśmiechała się. Nie była to ta sama osoba, z którą rozpoczął walkę. Przypominała mężczyźnie dziewczynę, która poznał przed laty; czułą, opiekuńczą i pełną zaufania.
— Wskrzesił — mówiła Katherina, dusząc się. — Kazał zabić. Dość. Zabij mnie. Błagam.
Tamaki zastanowił się chwilę.
— On może wskrzeszać zmarłych, ale…
W tym samym momencie Katherina podniosła dłoń, chcąc wbić igły w ciało Tamaki’ego. Mężczyzna uderzył nią o podłoże i ponownie uniósł, wiedząc, że nie ma już żadnego wyboru.
Uśmiechnął się blado i zacisnął pięść tak mocno, że paznokcie przebiły się przez skórę dłoni. Krew spłynęła po pięści, po czym spadła na ziemię.
— Przepraszam.
— Nie! — krzyknęła niespodziewanie Lucy, która odzyskała już czucie, ale było za późno.
Tamaki wbił naelektryzowaną pięść w brzuch Katheriny. Kobieta zgięła się w pół. Ból i ulga jednocześnie spłynęły na umierającą. Cieszyła się z łaskawości, którą jej okazał maż, dlatego dotknęła nią zakrwawionego policzka Tamaki’ego, mówiąc:
— Kochałam cię.
Osunęła się w ramiona męża, momentalnie stając się zimna.
Tamaki złapał ją, wyjmując z rany rękę. Przytulił ją mocno do siebie, głaszcząc zakrwawioną dłonią po włosach martwej. Zachowywał się podejrzanie spokojnie. Nie krzyczał, nie oskarżał nikogo. Jedynie tulił martwe ciało Katheriny, czuło spoglądając na jej zamarły uśmiech.
— Tamaki… — szepnęła Lucy. — Dlaczego?
— Ona tego chciała… — odpowiedział i dopiero wtedy zakrył twarz, by ukryć ból i rozpacz, które go zdominowały.
Krzyknął donośnie, ale wśród tych burz jedynie Lucy mogła usłyszeć, zrozumieć i pocieszyć, kiedy nikt inny nie potrafił poznać uczuć Tamaki’ego.
Lucy syknęła z bólu, jednak powoli czołgała się ku płaczącemu Tamaki’emu. Choć odrętwienie dolnych części ciała nie ustawało, dziewczyna nie umiała zostawić przyjaciela w tak trudnej dla niego sytuacji. Zabicie Katheriny nie tylko sprawiło, że stare rany ponownie się otworzyły, ale także doprowadziły do zmiany, która doszła we wnętrzu członka załogi. To nie był już ten sam roześmiany i pogodny Tamaki, którego wszyscy znali. Cierpienie przyćmiewało jego zmysły. Coraz mocniej pogrążał się w mroku, a Lucy najlepiej wiedziała, jakie konsekwencje niesie za sobą takie wydarzenie.
— Tamaki, proszę, uspokój się — powiedziała, ciężko oddychając.
Udało jej się przysunąć pod samego Tamaki’ego. Dłońmi chwyciła go za ramiona, a następnie przyłożyła twarz do jego pleców. Elektryczne impulsy przemknęły przez ciało mężczyzny, porażając delikatnie Lucy.
— Błagam, opamiętaj się.
Tamaki gwałtownie podniósł się i położył ciało Katheriny na ziemi. Wziął głęboki łyk powietrza, po czym skierował twarz w stronę nieba. Kaszlał, z trudem powstrzymując się od wymiotów.Łzy ściekały po jego policzkach, ale wyglądał na opanowanego.
W pewnym momencie ręką otarł twarz i przygładził wilgotne włosy. I wtedy nie wytrzymał.
Z pięściami rzucił się na nagrobki, które jeszcze nie zostały zniszczone przez wir walki, i dokończył dzieła. Uderzał w kamienne płyty, rzucając większymi kawałkami w drzewa i stojący nieopodal kościół. Wrzeszczał jak szalony. Ramieniem walnął się o posąg anioła, rozdzierając sobie poważnie skórę. Krew spłynęła po jego ręce, ale nie odczuwał już niczego. W szaleństwie rzucał się wokoło, nie widząc, jak mocno rani Lucy, która nie potrafiła znieść jego rozpaczy.
— Przestań! — krzyczała nieustannie. — Proszę, TAMAKI! Uwolniłeś Katherinę, więc twoje grzechy zostały wybaczone!

Nastało milczenie.

1 komentarz: