sobota, 29 kwietnia 2017

[Smocze Królestwo] Rozdział 53


Katumi sięgnął po broń i gdy tylko jego skóra zetknęła się z rękojeścią miecza, z czystego nieba strzeliła żółta błyskawica, opadając prosto na metal. Impulsy przeszły od przedmiotu aż po ciało Katumi’ego — wijące się w konwulsjach, z którego nieustannie wydobywał się skręcający nozdrza smród.
Natsu z przerażenia odsunął się od Katumi’ego. Zacisnął dłoń w pięść, a jego oczy zawędrowały ku Tamaki’emu, który nie odczuwał takiego samego obrzydzenia, jak Natsu. Stał tylko prosto, niemal na baczność, trzymając splecione dłonie za sobą. Kiedy zauważył, z jakim niepokojem Dragon spogląda na niego, odwrócił się w jego kierunku.
— Jesteśmy towarzyszami, więc czemu się mnie boisz? — zapytał niewinnie. — Może to dlatego, że ta przystojna twarz nie mogą zrobić komukolwiek krzywdy?
Dotknął dłonią policzka i przejechał palcem po całej długości twarzy palcem, uśmiechając się przy tym głupkowato. Westchnął i zamknął powieki, rozkoszując się krzykami przeciwnika. Jednak te nagle ustały, kończąc wymarzoną chwilę spokoju.
— Coś zrozumiałem, Natsu — zaczął. — Tak bardzo starasz się chronić Lucy, tak mocno starasz się ją kochać inaczej, ale — prawy kącik ust uniósł się nieznacznie, a na twarzy Tamaki’ego zagościło zwątpienie — teraz już nie wiem, po co to wszystko robisz? W imię przyjaźni, przeszłości, czy może skrywasz w sobie zupełnie inne pobudki. — Szturchnął palcem o tors chłopaka. — Nic mi nie odpowiesz?
Natsu odsunął się. Napiął zmęczone już mięśnie, sugerując, że jest gotów do obrony w razie konieczności. Był cały przepocony, a jego ciało wręcz błagało o chwilę odpoczynku, lecz sytuacja na to nie pozwalała.
— Możemy poszukać Lucy — zaproponował Natsu, licząc, że Tamaki opamięta się i przypomni sobie komu na ratunek ruszyli.
— Zgadzam się. — Kiwnął. — Koniecznie trzeba znaleźć Lucy.
Przyciągnął do siebie ręce, mając skierowanie zaciśnięte w pięść dłonie ku górze. Wysunął dwa palce i w tym samym momencie ciemne chmury zstąpiły na las. Znajdowały się niemal na wysokości samych koron drzew. Nieznaczne napięcia elektryczne przebiegły między gałęziami, docierając nawet do samej ziemi. Natsu czuł, że łaskoczące porażenia przemykają przez jego ciało. Jednak miały być one początkiem walki, którą szykował Tamaki.
Wnet chłopak skierował lewą rękę ku Natsu i szepnął:
— Dla przyjaźni i dla miłości.
Były to tylko sekundy.
Błyskawica wystrzeliła z niebios, przeszła przez Tamaki’ego i pomknęła prosto na Natsu. Nie było czasu się uchylić, zadać ciosu, czy zanieść ostatniego życzenia. Atak był konkretny i nieskazitelny. Nieugięty, mknąc ku jednemu miejscu. Gdy przeciął serce Dragona, ten obrócił się w powietrzu i uderzył w stojące za nim drzewo. Głuchy gruchot rozległ się nieznacznie, lecz wystarczająco, by Natsu mógł go usłyszeć. Osunął się na mech i zasyczał z bólu, powtarzając w myślach, że gdyby był nadal Pogromcą Smoków, nigdy do tego by nie doszło.
Natsu zachłysnął się własną śliną. Nadal żył, ale serce biło tak szybko, jakby miało ochotę zaraz wyskoczył z piersi. Ból był przytłaczający i nierównomierny, ale wznosił podziękowania za samą szansę na przeżycie.
W tym czasie Tamaki rozejrzał się przez moment wokół siebie, po czym zaczął iść w stronę najbardziej spalonej części lasu, licząc, że tam spotka Lucy. Uśmiechał się od ucha do ucha jak małe dziecko. Zaśmiał się i zatrzymał… Bez powodu, wcześniejszej decyzji, czy wynikającego z sytuacji zachowania. Tak po prostu stanął na środku ścieżki i odwrócił się w stronę wciąż leżącego na mchu Natsu. Łzy napłynęły mu do oczu, ręce zaczęły się trząść, a gwałtowny strach opanował cały umyśl. Myśl „co ja zrobiłem” przemykała obok niego nieustannie.
Zawrócił, ale po chwili ponownie stanął w miejscu jak zaklęty, odwrócił się, uśmiechnął dziecinnie i zaczął biec w stronę Lucy. Nieświadomy tego, co uczynił i bezbronny wobec mocy, która nakazywała mu tak czynić…

Fala zimna zalała okolice pleców Dragona. Do tej pory czekał jedynie na szybką i bezbolesną śmierć, lecz gdy poczuł, że nieznana siła dociera pod najgrubsze warstwy ubrań, wzdrygnął się. Delikatnie poruszył palcem, udało mu się nieznacznie przesunąć nogę, ale nic poza tym. Uznał ruchy za osobisty sukces, za próbę podjęcia walki z nieuchronnym losem.
W oddali słyszał śpiewające ptaki, nawet szelest liści zdawał się hałasem w tej niekończącej się ciszy, a i mimo to najbardziej dziwiły chłopaka pojawiające się obok niego głosy. Coraz intensywniejsze, przybierały tak bardzo na sile, przez co zaczął sądzić, że ma zwidy.
— Durniu, podnoś się, a nie mi tu odpoczywasz! — Akira stanęła nad Dragonem i otoczyła chłopaka wodą z własnego ciała. Zaczęła długotrwały proces leczenia, lecz potrzebowała uwagi pacjenta, który nie wykazywał zbytniej chęci do współpracy.
Kobieta miała największą ochotę, by przewrócić Natsu i wygarnąć mu ostrymi słowami, że powinien przestać majaczyć i wziąć się w garść. Jednak widziała równocześnie, w jak fatalnym jest stanie. Poparzenia widniały na całym ciele, ale najgroźniejsza była rana tuż w okolicach serca i pęknięta kość rdzenia kręgowego.
Dotknęła zimną dłonią pleców towarzysza i przesłała część swojej magii do jego ciała. Moc spłynęła do najdalszych komórek znajdujących się w Natsu, rozpoczynając wzmożony proces leczenia. Skupiona na udzielaniu pomocy nie zauważyła, że w tym czasie zdążyli do niej dobiec pozostali.
Musica i Kurtis z niepokojem stanęli nad Natsu i spojrzeli wymownie na Akirę, która nie przerywała leczenia. Obróciła się nieznacznie w ich stronę i wskazała głową na widoczne poparzenia, które znajdowały się na ramionach Natsu.
Kurtis przykucnął i dotknął skóry przyjaciela i ucznia, dokładnie oglądając każdy, nawet ten najmniejszy ślad.
— To niemożliwe — szepnął niespodziewanie Musica. — Przecież to niemożliwe.
— Możesz to wyjaśnić? — Kurtis z trudem powstrzymał się, by nie uderzyć pięścią o najbliższe drzewo. Zdusił w sobie złość i kontynuował: — Tamaki zniknął, Lucy została porwana, a Natsu leży z ciałem pełnym poparzeń, jakby pieprzony piorun strzelił w niego w piękny, słoneczny dzień! — ostatnie słowa wykrzyczał z niewyżytą nienawiścią.
Przez chwilę wzrok Musici pobłądził gdzieś w oddali, lecz kiedy westchnął ze zrezygnowaniem, wiadome było, że się poddał.
— Tamaki jest Pogromcą Smoków Błyskawicy.
Kurtis i Akira równocześnie otworzyli usta, by coś powiedzieć; nie uczynili tego.
Opuścili głowę i w milczeniu zaczęli przypatrywać się powoli budzącemu się Natsu. Chłopak na początku tylko uniósł powieki. Z czasem dało się dostrzec powolne ruchy rękoma.
— Spokojnie — szepnęła Akira, nie chcąc, by Natsu się teraz wyrwał i zrobił sobie jeszcze większą krzywdę.
— Lucy — wymamrotał Dragon.
— Cudownie, teraz jeszcze nazywa mnie swoją żoną — narzekała Akira przy dezaprobacie pozostałych członków.
Kurtis przykucnął przy Natsu i zwrócił się bezpośredniego do niego:
— Co się stało?
— Lucy uciekła — odpowiedział łamiącym się głosem Natsu. — Katumi zablokował nam drogę, by kupić sobie czas. Jednak Tamaki go zabił, a później zaatakował mnie i sam poszedł do…
— Nie! — przerwał stanowczo Musica. — Natsu, to tylko przywidzenia! Niemożliwe, by Tamaki był zdolny do zranienia kogokolwiek, a co mówić o zabijaniu. Znam go od lat, kocham niemal jak brata, a ty mi próbujesz wmówić, że on kogoś zabił, a ty ledwo przeżyłeś?
Upadł na kolana i rozpłakał się. Ręką przetarł twarz, po czym zasłonił nią usta. Po dłoni zaczęły spływać gorzkie łzy. Targały nim okrutne wątpliwości. Pragnął wierzyć Tamaki’emu z całych sił, ale zignorowanie opowieści Natsu byłoby najgłupszym z posunięć w jego życiu. Dlatego odwrócił się od towarzyszy, potrzebując kilku minut dla siebie.
— Przepraszam — odezwał się znowu Natsu. — To wszystko moja wina, Tamaki ma rację… Zostawiłem Lucy samej sobie, zwróciła się do niego i teraz z miłości do niej robi to wszystko.
— To nie miłość, to szaleństwo — wtrąciła Akira. — Nie znam was za bardzo, ale wystarczyło mi kilka bliższych spotkań, by okryć, że Lucy nie będzie zadowolona, gdy usłyszy, co zrobił Tamaki.
— Może tak, może nie — powiedział Natsu. — Na tym polega problem, ja nie wiem, jak bardzo się zmieniła.
— Teraz nie czas na wyrzuty sumienia, stary. — Kurtis chwycił go za obolałe ramię. — Nie chcę teraz wychodzić na wymądrzającego się durnia, ale skoro zrozumiałeś, co źle uczyniłeś, to masz jeszcze okazję zmienić wszystko. Lucy przeżyła wiele, a na dodatek jest wrażliwą kobietą, dlatego musisz jej wynagrodzić stracone miesiące.
— Wielki kapłan się znalazł — parsknęła Akira. — Jeśli kiedyś zacznie wygłaszać mi kazania, zastrzelcie mnie.
Posłała mężczyznom cierpki uśmiech.
— Z największą ochotą — zgodził się Kurtis. — Choć mogę użyć miecza, broń palna to nie jest rzecz dla mnie.
— Przestańcie już! — wrzasnął Musica, wracając do pozostałych załogantów. — Zawsze… — Skrzywił się. — Zawsze wiedziałem, że Tamaki coś ukrywa. Znałem jego moce i przeszłość, ale coś nie dawało mi spokoju w jego historii: dlaczego jego żona popełniła samobójstwo?
— Teraz nie ma to najmniejszego znaczenia. — Natsu próbował podnieść się, ale Akira natychmiast przygwoździła go do ziemi.
— Leż — nakazała ostro.
— Tak jest — odpowiedział. — Chciałem powiedzieć, że najważniejsze jest, by odnaleźć teraz Lucy.
— Wiemy. — Kurtis oparł się o pień. — Tylko gdzie dokładnie?
— Tamaki coś dostrzegł i dlatego postanowił na własną rękę szukać Lucy — wyjaśnił Natsu.
— Nie, jej tutaj już nie ma — szepnęła podejrzanie Akira. — Kiedy wyleczę Natsu musimy się szybko spakować i polecieć do Lucy.
Żaden z mężczyzn nie potrafił znaleźć słów, które mogłyby wyjaśnić zaistniałą sytuację, dlatego czekali na dalsze wyjaśnienia od Akiry.

— Nawet jeśli uciekła — kontynuowała — to tutaj jej nie ma. Tamaki nie znajdzie Lucy i zacznie jej szukać w miejscu, w którym wszystko się dla was zaczęło. W dawnej stolicy Sarycji…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz