środa, 14 grudnia 2016

[Paranormal Activity Club] 10 lipca 1988



Letnie słońce przebijało się przez ciemnie chmury, z których jeszcze niedawno na ziemię spadły drobne kropelki deszczu, pokrywając równomiernie suchą powierzchnię rolną, wraz z ogrodem, w którym pod altanką, w schronieniu czekały dzieci, co chwilę wystawiając ręce. Sprawdzając, czy deszcz już ustał, śmiali się w najlepsze, przy okazji rozmawiając o nauce i śpiewając rymowanki, które usłyszeli od służących.
Drobna, lecz pyzowata, niebieskowłosa dziewczynka ubrana w krótką sukienkę w kwiaty wybiegła na mokrą trawę, z uciechą kręcą się wokół własnej osi. Jej dwa warkocze tańczyły razem nią, aż w pewnym momencie przystanęła i zawołała:
— Lucy, choć!
Lucy, trzymając się za drewniane złącza altanki, niepewnie zrobiła krok do przodu, obawiając się, że zamoczy swoje ulubione buciki w niebieskie kwiaty, które idealnie pasowały do sukienki o takim samym wzorze.
— Ale jest mokro! — krzyknęła zezÅ‚oszczona, czujÄ…c, że dwójka chÅ‚opaków, stojÄ…ca za niÄ…, próbuje na siÅ‚Ä™ wypchnąć jÄ… z bezpiecznego miejsca.
— Nie pÄ™kaj! — rzekli równoczeÅ›nie mÅ‚odzieÅ„cy, którzy byli starsi od dziewczynek o caÅ‚e dwa lata, choć pod wzglÄ™dem dojrzaÅ‚oÅ›ci wcale ich nie przeÅ›cigali. WymÄ…drzali i przebiegli w każdym wzglÄ™dzie. Jeden o granatowych wÅ‚osach i ciepÅ‚ym wzroku, a drugi „lekko osiwiaÅ‚y” — jak zwykÅ‚ okreÅ›lać to Gray — o surowych oczach, jak na ten wiek.
Dając się w końcu namówić na wspólną zabawę, Lucy wyskoczyła z altanki, kierując się w stronę Juvii, która zdążyła już wytrzasnąć ze schowka nadmuchaną piłkę. Chłopcy, nie czekając na zaproszenie, pobiegli do dziewczynek.
Wspólna gra trwała dobre parę minut, gdy w pewnym momencie Juvia podeszła niepewnie do Graya, pociągając go w ustronne miejsce, które znajdowało się niedaleko wejścia dla służby. Zdeterminowana spojrzała po raz ostatni na Lucy i Lyona, którzy nie zwrócili uwagi na ich nieobecność, po czym wróciła do Graya, chcąc wyjaśnić mu tą nagłą sytuację.
— Uważaj na Lucy! — rzekÅ‚a niespodziewanie.
— He? — Zaskoczony Fullbuster przechyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ na prawy bok, nie rozumiejÄ…c słów przyjaciółki.
— Ostatnio usÅ‚yszaÅ‚am rozmowÄ™ Lucy i jej mamy. MówiÅ‚y, że niedÅ‚ugo odbÄ™dzie siÄ™ twój pogrzeb.
— Oj, coÅ› źle usÅ‚yszaÅ‚aÅ›. — MachnÄ…Å‚ od niechcenia rÄ™kÄ…. — Zapewne chodzi o jakiegoÅ› dalekiego czÅ‚onka rodziny i tyle.
— Ale…
Nie chcąc jej dalej słuchać, wyrwał się i powrócił do towarzyszy w zabawie, całkowicie nie przejmując się dziwnym ostrzeżeniem, które dała mu przyjaciółka.
Juvia powstała i smutnie podeszła do reszty, nie wiedząc, jak dalej ma się zachowywać. Zdruzgotana faktem, że najbliższy przyjaciel jej nie uwierzył, nie potrafiła spojrzeć mu prosto w oczy i swobodnie uczestniczyć w grze, którą razem prowadzili.
W pewnym momencie zachowanie Juvii przykuło uwagę Lyona, który mocno przejął się nietypowym nastrojem dziewczyny. Przystanął, a następnie złapał się za podbródek, zaczynając się zastanawiać nad pewną sprawą. Gdy w końcu skończył, podszedł do Graya i szepnął mu coś na ucho, po czym oboje odeszli w stronę rezydencji, na chwilę zostawiając damy same.
— Ciekawe co siÄ™ staÅ‚o? — zapytaÅ‚a zaskoczona Lucy.
— Nie wiem — odparÅ‚a niechÄ™tnie Juvia, która wciąż nie wierzyÅ‚a blondynce. Jej uÅ›miechniÄ™ta buzia i nietypowe zachowania, które tak czÄ™sto siÄ™ daÅ‚y u niej dostrzec, byÅ‚y wystarczajÄ…ce, by stwierdzić, że coÅ› jest nie tak. Choć sama Loxar byÅ‚a dopiero dzieckiem, potrafiÅ‚a zobaczyć w Heartfilii kogoÅ› wiÄ™cej niż tylko niewinnÄ… dziewczynkÄ™. Sama rozmowa, którÄ… ostatnio podsÅ‚uchaÅ‚a, uÅ›wiadczyÅ‚a jÄ… w przekonaniu, że coÅ› siÄ™ dzieje, ale wciąż nie miaÅ‚a niczego, co pozwoliÅ‚oby jej caÅ‚kowicie stwierdzić, iż Lucy chce ich skrzywdzić.
Nagle dziewczynki dojrzały biegnących z oddali Graya i Lyona, który wydawali się trzymać w małych dłoniach jakieś przedmioty. Czekając w niecierpliwości, by ujrzeć, co dla nich przygotowali chłopcy, podeszły, uśmiechając się od ucha do ucha.
Może Gray ma rację, pomyślała Juvia, nie chcąc dłużej zastanawiać się nad sprawą, która mogła się okazać jedynie źle usłyszaną rozmową. Miała przyjaciół, dom i szczęśliwą rodzinę, którą za nic nie chciała niszczyć.
— ProszÄ™! — rzekÅ‚a zasapany Lyon, wyciÄ…gajÄ…c w kierunku Juvii figurkÄ™ w ksztaÅ‚cie bÅ‚Ä™kitnego smoka.
Dziewczynka niepewnie pochwyciła przedmiot wraz z Lucy, która dostała taki sam prezent od Graya. Przyglądając się nietypowym wzorom i ciężkiej budowie przedmiotu, zastanawiały się, dlaczego dostały coś takiego od swoich przyjaciół.
Loxar spojrzała na Lucy, dostrzegając dziwny cień, który w tak krótkim momencie pokrył jej niewinne, dziecięce ciało. Drżąc, spoglądała na przedmiot, który chowała w spoconych dłoniach. Po czole spływały jej kropelki potu, a oczach zbierały się łzy, coraz mocniej przerażając Juvię, która jako jedyna dostrzegała strach pochłaniający jej koleżankę.
— Co to jest? — zapytaÅ‚a, próbujÄ…c zacząć rozmowÄ™.

— To sÄ… figurki, które bÄ™dÄ… was chronić przed zÅ‚ymi rzeczami — zaczÄ…Å‚ Gray. — Dziadek mi mówiÅ‚, że jest to obietnica ochrony. Gdziekolwiek bÄ™dziecie, jeÅ›li weźmiecie ze sobÄ… figurkÄ™, my was uratujemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz